Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³⁶ - ᴛɪᴍᴇ ᴡᴀꜱ ꜱᴜᴩᴩᴏꜱᴇᴅ ᴛᴏ ᴍᴀᴋᴇ ᴛʜɪꜱ ʀɪɢʜᴛ, ᴀɢᴀɪɴ

↷ 당신을 위해 나는 모
든 것을 할 것입니다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Starał się opanować, by nie udusić Taeyonga, albo przypadkiem pozbawić go funkcji życiowych.

Czuł, że popełnił błąd, gdy zgodził się pomóc mu z nauką.

Chłopak był oporny do przyswajania wiedzy i co chwilę zadawał randomowe pytania, przez co był bliski, by wybuchnąć.

— Jeszcze raz — Powtórzył, masując swoje skronie, czując nadchodzący ból głowy — Jak nazywała się jedna z najbogatszych dynastii niemieckich?

— Wiedziałem, ale zapomniałem

— Podpowiem ci, że zaczyna się na literę "h"

— Hamburger? — Odpowiedział, niepewnym tonem, obserwując jak żyłka na czole chińczyka zaczyna coraz mocniej pulsować ze złości.

— HABSBURG, TO BYŁA DYNASTIA HABSBURGÓW, TAEYONG

Ciekawą propozycją byłoby wyrwanie sobie włosów z głowy, ale za bardzo go lubił, by gniewać się na niego.

Westchnął głośno, poprawiając się na krześle.

Nie wiedział, jak miał go nauczyć, by ten opanował temat.

Z drugiej strony nie chciał zamęczać go datami i suchymi faktami, bo było to nudne.

A historia wcale taka nie była.

— Sicheng, przepraszam — Położył mu rękę na ramieniu,  na co ten zamknął oczy i przekręcił głowę w lewą stronę, wyglądając niewinnie, niczym pięcioletnie dziecko — Ale ja naprawdę nie rozumiem historii i nie wiem, jak mam ją zdać

— Ciesz się, że jesteś przystojny, bo inaczej bym cię stąd wyrzucił

— Dziękuję

— Jesteś dość pewny siebie, prawda? — Zapytał, otwierając oczy i bacznie mu się przyglądając.

Widział przed sobą naprawdę przystojnego nastolatka, o szczupłej i wysportowanej sylwetce.

Czerwone włosy opadały niechlujnie na lekko odsłonięte czoło.

Ubrany w znoszony dres, koloru szarego, który tak dobrze pasował do jego ostrych rys twarzy i charakterystycznej, wygolonej brwi.

Może wyglądał zwyczajnie, jednakże z drugiej strony  jego cała osobowość aż krzyczała, o tym jaki jest na swój sposób oryginalny.

Sicheng lubił spędzać z nim czas.

Był dla niego zawsze miły i wykazywał oznaki jakiegokolwiek zainteresowania tym, co mówi, bądź robi.

Uczył go jeździć na rolkach, pomógł mu ze sprzątaniem piwnicy i został u niego na noc, gdy bał się zasnąć po maratonie horrorów.

Taeyong był nowym przyjacielem, którego zaczął potrzebować z chwilą, gdy Jungwoo i Taeil znaleźli sobie nowe sympatie, a co za tym szło  - towarzystwo Donga nie było im potrzebne.

— Nie powiedziałbym, że jestem pewny siebie — Wzruszył ramionami, drapiąc się po dłoni — Po prostu zdaje sobie sprawę z tego, że mogę podobać się ludziom

— Bo podobasz się ludziom, a zwłaszcza twoje włosy

— Podobają ci się moje włosy? — Z rozbawieniem wymalowanym na twarzy, obserwował jak Winwin robi się z każdą sekundą coraz bardziej czerwony na twarzy — Chcesz dotknąć?

— Nie... to... nie miałem... ja tak nie myślę....

Próbował się tłumaczyć, ale brzmiało to tak samo niewiarygodnie, jak stwierdzenie, że Jungwoo biegle mówi po hiszpańsku.

A nie umie.

Wie tylko jak powiedzieć "podwójny cheeseburger i cola light, proszę".

A to nie czyniło go ekspertem.

— Oj przestań się jąkać, przecież jesteśmy przyjaciółmi — Nie czekał, aż chińczyk coś mu odpowie, tylko złapał jego rękę i położył na swojej głowie.

Nie musiał długo oczekiwać na jego reakcje.

— Ale masz miękkie włosy, wow 

Wyglądał teraz jak małe dziecko, które rodzice wzięli na wycieczkę do zoo, by mogło wejść w interakcję z uroczym i puchatym zwierzątkiem.

— Fajne, prawda?

— Tak

— Chcesz takie?

On mówi serio?

— A mogę? — Nie wyobrażał sobie mieć aż tak ekstremalnego koloru na głowie.

Nie wiedział, czy będzie mu pasował ten odcień, bo nie oszukujmy się, nie był aż tak przystojny, jak Lee.

Poza tym Junhyung mówił, że jak pofarbuje swoje włosy, to od razu mu wypadną.

Brzmiało to odrobinę niebezpiecznie, zwłaszcza, że potrafił być mocno przekonujący.

— Jasne, czemu nie? Wystarczy pójść do fryzjera

— A co z Yutą? Co on powie, jak zobaczy, że mam inny kolor na głowie, niż wczoraj?

— Na pewno mu się spodoba — Uśmiechnął się do niego, przysuwając swoje krzesło bliżej niego.

Nie rozumiał, jak ktoś tak wyjątkowy i uczynny, jak Sicheng nie ma w sobie za grosz pewności siebie.

Nic mu nie brakowało.

Był przystojny i mądry, a to rzadkość w dzisiejszych czasach.

Przywiązywał wagę do drobiazgów, które dla większości nie miały znaczenia.

Wiązał buty na dwa razy i nosił skarpetki, które zasłaniały kostki.

Lubił obserwować motyle, zwłaszcza, gdy te siedziały na kwiatach.

Kichał, gdy czuł mocne perfumy, robiąc przy tym najbardziej unikatową minę na świecie.

Nienawidził ostrego jedzenia, bo bolał go przez to żołądek.

Dong był wszystkim, tylko na pewno nie nudnym i nijakim.

— Mówisz tak tylko, bo chcesz zdać z historii — Burknął, wydymając poliki, czym przypominał mu wiewiórkę.

— Mówię tak, bo jestem twoim przyjacielem i trochę już cię znam. Poprosiłem cię o pomoc, bo tylko ty jesteś mądry z tego przedmiotu w naszej grupie. Wierzę, że mi pomożesz, tak jak ja pomagam tobie. Drobna zmiana ci się przyda, zwłaszcza nowy kolor na głowie. Yuta to stary kapeć i prawda jest taka, że szczęka mu wypadnie z zawiasów, jak tylko cię zobaczy. Będzie zazdrosny, tak jak wtedy na imprezie

— Yuta był o mnie zazdrosny?

— Oj skarbie, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak on wtedy szalał z zazdrości, gdy ci wszyscy ludzie na ciebie patrzyli. Pilnował cię krok w krok, samemu nie mogąc oderwać wzroku. Jak byłeś nieco pijany i zmęczony, nosił cię na rękach do domu, by następnie czuwać przy tobie całą noc. Nie spał nawet przez minutę, by tylko mieć na ciebie oko, dlatego będzie się cieszył, jeśli zobaczy, że ci się to podoba

Męczyło go, jak bardzo ta dwójka była niedomyślna.

Zachowywali się jak małe dzieci, zaprzeczając temu, że podobają się sobie nawzajem.

To już dawno przestało chodzić o pieniądze i dobrą grę aktorską Nakamoto.

Widział, jak jego przyjaciel patrzy na chłopaka, gdy ten jest obok niego.

Ich zdjęcie z wypadu na łyżwach spoczywa jako ekran blokady w jego telefonie.

Lubi go, z wzajemnością.

Nie miał by takiego zdania, gdyby sam ostatnio nie czuł się zakochany.

Miał swój obiekt westchnień, na który czekał, aż ten będzie gotowy, by z nim być.

— Kłamiesz, Tae — Pisnął, bijąc go w ramię — Tak wcale nie było

— To może pójdziemy do fryzjera i przekonamy się, czy twój ulubiony tancerz ma rację, co?

— Ale ja nie mam na to wystarczających pieniędzy — Ostatnie oszczędności wydał na prezent urodzinowy dla Jungwoo i był spłukany co do wona — Będziemy musieli to odłożyć na kiedy indziej

— Głuptasie — Zaśmiał się, ukazując równy rząd białych zębów — Ja za to zapłacę. To w podziękowaniu za pomoc przy nauce

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro