Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁹ - ᴊᴜꜱᴛ ᴛᴀᴋᴇ ᴡʜᴀᴛ ꜱʜᴏᴜʟᴅ ʙᴇ yᴏᴜʀꜱ

↷세상의 어떤 것도 우리를
무너 뜨릴 수 없다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


— I jak? Spaliście razem?

Właśnie siedział z Jungwoo i Taeilem w ich kawiarni, gdzie zwierzał się im z poprzedniej nocy.

Gdy tylko Yuta wyszedł z domu chłopaka, Sicheng zadzwonił szybko do swoich przyjaciół, chcąc im to jak najszybciej opowiedzieć.

Czuł się niezręcznie z myślą, że ktoś taki jak Nakamoto nocował u niego i to jeszcze w jego łóżku.

— Oczywiście, że nie. Spałem w salonie, na kanapie — Burknął, mieszając leniwie słomką w swoim koktajlu.

Nie był jedną z tych osób, co szukała tylko okazji do wspólnego współżycia, więc dla niego taki ciąg wydarzeń był jak najbardziej normalny.

Czego niestety nie można powiedzieć o Jungwoo, który wydawał z siebie serie niezidentyfikowanych dźwięków dezaprobaty.

— Winwin-nie, nie osłabiaj mnie — Teatralnie upadł plecami na Taeila, który tylko przewrócił oczami i kontynuował jedzenie swoich krakersów.

Przyjaciel pewnie wygłosi mu zaraz  kazanie, odnośnie tego, jak powinien postąpić i oczywiście się nie mylił.

— Słońce, Nakamoto Yuta to gorąca dwudziestka i musisz trzymać byka za rogi, póki sam do ciebie podchodzi.
To ci dobrze pomoże w życiu, zaufaj mi — Puścił mu oczko, zabierając jednego z krakersów Taeila, po czym wpychając go sobie do ust, co oczywiście nie uszło uwadze chłopaka i chwilę później dostał on od niego po łapach.

Nie zdążył nawet poskarżyć się, jak bardzo Jungwoo jest głupi w swoim założeniu, gdyż przed nimi zmaterializował się Junhyung z wielką tacą, na której leżały trzy desery lodowe.

Jedne z ulubionych Sichenga.

— Przyniosłem wam coś do przegryzienia, dopóki Jungwoo nie wyjadł Taeilowi wszystkich jego krakersów — Powiedział ciepło, podając każdemu z nich po deserze.

— Dziękuję hyung, jesteś najlepszy — Sicheng z pełną buzią posłał w jego stronę wielki, nieco kwadratowy uśmiech, nadal zajadając się w najlepsze.

— Dla was wszystko dzieciaki — Zaśmiał się — Opowiadajcie, co u was i dlaczego jesteście tutaj tak wcześnie?

— Sicheng chciał nam po prostu opowiedzieć o swoim nieudanym razie, ale najwidoczniej nic się nie dowiemy — Wzruszył ramionami Jungwoo, jak gdyby nigdy nic wybierając widelczykiem borówki z deseru i przenosząc je do Taeila.

Słysząc to, chłopak o mało co nie udusił się lodami truskawkowymi, przez co chwilę później Junhyung musiał pukać go ręką w środek pleców, by ten mógł z powrotem zacząć normalnie oddychać.

— Nie słuchaj ich hyung.
Yuta mnie odwiedził, a że padało, to został u mnie na noc.
Odstąpiłem mu swoje łóżko, samemu idąc na kanapę.
Nic się nie wydarzyło, przysięgam.

— Kłamiesz — Stwierdził Jungwoo, rzucając w niego kilkoma borówkami.

Jakby uznał, ze oddawanie je Moonowi w zupełności mu nie wystarczało.

— Jungwoo, nie krzycz na niego, a po drugie nie baw się jedzeniem, bo następnym razem będziesz jadł kaszę dla dzieci — Pogroził mu palcem, po czym ulokował swój wzrok na Winwinie, który robił się kolorem twarzy  podobny do swojej czerwonej bluzy — To oczywiste jest, że
Winwin-nie nic by nie zrobił, bo jest zbyt kochany.
Poza tym jest inteligentny i wie, że z tego nic by nie było.
Dlatego proszę mi go zostawić w spokoju.

I może te kilka słów, to tak naprawdę nic, jednak po usłyszeniu ich Dongowi zrobiło się miło na sercu, wiedząc, że chociaż Junhyung mu wierzy.

W końcu byłby ostatnią ofiarą losu, gdyby pozwolił sobie na taki odważny ruch.

Nie wiadomo przecież co mógł by pomyśleć sobie Nakamoto.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro