Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹ - ᴅᴏɴ'ᴛ ꜱᴀy ᴀ ᴡᴏʀᴅ ɪ'ᴍ ᴇᴍʙᴀʀʀᴀꜱꜱᴇᴅ ᴛᴏ ᴅᴇᴀᴛʜ

↷ 결국엔 너도
또 떠나버릴까


─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───



『instagram ✉︎ detailhun_x』

『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』



— Nie mówicie poważnie, nie ma takiej opcji

Dong Sichneg w tej chwili czuł się jak w jakimś kiepskich żarcie, w którym musiał zagrać główną rolę.

Siedział razem z dwójką swoich najlepszych przyjaciół w szkolnej stołówce, na ich standardowym miejscu, które zajmowali od samego początku nauki w liceum.

Słuchał tego co mówili, nie dowierzając w to, że jego przyjaciele byli zdolni wymyślić taki absurdalny plan, który na dobrą sprawę nie mógł prawa się udać i każda zdrowo myśląca osoba mogła to potwierdzić.

— Dlaczego nie? Będzie fajnie — Zapytał Jungwoo, żując powoli kawałek marchewki, którą zabrał z talerza Taeila. Jego optymizm niejednokrotnie przerażał Sichenga i przyprawiał go o skoki ciśnienia.

Chłopak zdawał się w każdej sytuacji widzieć plusy i nie przyjmował do siebie, że jego wielkie plany mają tak naprawdę ogromne luki, które trzymały się w ryzach za pomocą truskawkowej gumy do żucia od której chłopak był uzależniony.

— Jungwoo proszę cię, ludzie nie są głupi — Mruknął bez entuzjazmu Chińczyk, widząc jak jego przyjaciel wciąż zdawał się nie tracić dobrego humoru — Skąd bym nagle miał wziąć chłopaka, jak nikt nie zwraca na mnie uwagi? Rusz głową, co?

Jungwoo i Taeil wymyślili bowiem absurdalny plan, według którego ubzdurali sobie, że trzeba wynająć Sichengowi chłopaka, tłumacząc to tym, że ten zdaje się być ostatnimi czasy zbyt ponury i przygnębiony.

Nie słuchali jego tłumaczeń gdy argumentował swoje ostatnie zachowanie przeładowaniem nauką i niewystarczającą ilością snu, oni i tak mieli swoje własne zdanie w tej sprawie.

Stanowczo odmawiał i zapierał się, że nie chce mieć przy sobie kogoś na siłę.

Był romantykiem i wierzył w prawdziwą miłość, taką zrodzoną z uczucia i zainteresowania sobą dwójki osób, w pełni świadomych tego na co się pisze.

Nie chciał nikogo do niczego przymuszać.

Co prawda padał niejednokrotnie ofiarą kpin ze strony rówieśników i bardzo go to bolało, jednak nigdy nie dał po sobie poznać, że jest coś nie tak.

Wszystkie problemy wolał trzymać dla siebie, zamknięte w głębi jego serca.

— WybaczWinnie, ale masz mało do gadania w tej sprawie — Taeil był jedyną osobą, w której pokładał największe nadzieje, w poparciu go i odsunięciu Jungwoo od tego wariackiego pomysłu, jednak on był już przekupiony paplaniną Kima i nie zamierzał odciągać go od jego szalonego pomysłu.

— Taeil ty też? Nie żartuj sobie ze mnie — Powiedział załamanym tonem, żując powoli kawałek frytki, która stawała mu w gardle, gdy tylko pomyślał sobie, że będzie musiał chodzić na randki z obcymi ludźmi i otwierać się ze swoimi uczuciami, będąc równocześnie wystawionym na upokorzenie i porażkę.

— Nie możemy pozwolić, by ludzie wiecznie się z ciebie śmiali Winnie. — Wytłumaczył w końcu Jungwoo, widząc jak jego przyjaciel smutnieje z każdą minutą. — Rozumiemy, że ten pomysł może ci się nie podobać, ale musisz zacisnąć zęby i zgodzić się na naszą propozycję Ludzie się uspokoją i po tym będziesz mógł już spokojnie powrócić do dalszego egzystowania, bez bycia narażonym na docinki rówieśników

Ton jego głosu zmienił się, kiedy przeniósł swoje spojrzenie na Sichenga.

Zawsze traktował go jak swojego brata i martwił się o niego.

Chciał dla niego jak najlepiej, nawet pokręconym i dziwnym sposobem, i rozumiał, że może mu się to nie podobać i takie bezpośrednie mówienie o tym tylko go denerwowało.

Nie był zadowolony, że ludzie śmieją się z Sichenga za jego plecami i nazywają go "cnotką", „ofiarą" czy też „ogrem", dobrze zdając sobie sprawę, iż Chińczyk nic na to nie odpowie i zachowa swój komentarz dla siebie, więc razem z Taeilem wymyślili ten dość ryzykowny plan.

Kochali swojego Winniego i oddadzą wszystko co mają, by dostał tą jedną rzecz, której nigdy nie zaznał.

— Zgódź się, proszę. Przynajmniej do letniego balu na zakończenie szkoły. Później opuścisz te mury i już nigdy nie spotkasz tych ludzi. Co ci szkodzi?

Dong nadal był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu i wiedział, że to się nie uda.

Ludzie nie są tak głupi, na jakich pozują i łatwo mogą wyczuć, że coś jest nie tak.

Zwłaszcza, że sam był kiepskim aktorem i nie potrafił kłamać.

Przegrywał niestety tym, że za bardzo lubił święty spokój, a wiedział, że Jungwoo będzie mu to wypominał aż do jego śmierci, a nawet dłużej, więc nie pozostało mu nic innego, jak tylko zgodzić się na tą szaloną propozycję.

— Niech będzie — Westchnął, kątem oka zerkając na grupkę popularnych dzieciaków, siedzących niedaleko ich stolika. — Zgadzam się na to byście kupili mi faceta





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro