Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³⁴ - ᴄᴀᴜꜱᴇ ɪ ᴋɴᴏᴡ ɪᴛ'ꜱ ᴡʀɪᴛᴛᴇɴ ɪɴ ᴛʜᴇ ꜱᴛᴀʀꜱ

↷ 우리 모두는 사랑에
대한 바보입니다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Było sobotnie popołudnie, podczas którego Sicheng zdążył trzy razy podjąć próbę ucieczki, rozpłakać się dwa razy i zastanowić nad swoim życiem.

Znajdował się na sali treningowej, gdzie Yuta uczył go tańczyć.

— Mogę zrobić sobie przerwę?

Z bolącymi nogami i ciężkim oddechem podpierał się o kolana, patrząc z grymasem na wiszący na ścianie zegar.

Dopiero minęło dwadzieścia minut od  ostatniego odpoczynku, a on czuł się, jakby miał dostać zaraz zawału.


— Miałeś dopiero przerwę, nie załamuj mnie — Westchnął japończyk, poprawiając bezramienną koszulkę, która teraz odsłaniała więcej, niż zasłaniała.

— Jestem zmęczony, tego jest za dużo i ja nie daje sobie rady

— Sam prosiłeś, bym cię nauczył tańczyć, więc nie przesadzaj — Powiedział, na blondyn prychnął głośno, przez przypadek plując sobie na brodę.

— Żartowałem. Nie wiedziałem, że weźmiesz to na poważnie

Fakt, kilka dni temu podczas oglądania dirty dancing, napomknął coś o tańcu, ale myślał, że chłopak  go zignoruje, będąc zajętym oglądaniem choreografii i klaty Patricka Swayze.

Więc kiedy zobaczył dzisiaj stojącego pod drzwiami Nakamoto, to prawie nie skręcił sobie kostki, gdy próbował uciec do swojego pokoju, by zabarykadować się przed tym, co działo się teraz.

Miał takie samo nastawienie do tańca, jak Yuta do historii  - niby wiesz, o co chodzi, ale jak przyjdzie co do czego,  to nie ogarniasz.

Odetchnął głośno, próbując rozpiąć bluzę, czując jak powoli gotuje się w dresie, który dostał od Taemina na imieniny.

Był cały w cekinach, o złotym kolorze i ze strasznie niewygodnego materiału.

Nie miał pojęcia skąd on to ma i dlaczego wygląda, jak ukradzione z szafy Jeffree Stara, niestety jednak było to jedyne ubranie z jego garderoby, które nadawało się do jako takiego użytku sportowego.

— Zawsze traktuje ciebie i twoje słowa poważnie, Sichengie — Podszedł do niego na bliską odległość, przez co chińczykowi momentalnie zrobiło się gorąco — Dlatego ładnie cię proszę, byś nie marudził i zatańczył ze mną choreografię, którą sam stworzyłem

— Sam wymyśliłeś układ? — Wyszeptał, będąc pod wrażeniem umiejętności tancerza — Jesteś bardzo mądry

— Ty też jesteś mądry — Przytaknął, puszczając mu pstryczka w nos i idąc w stronę laptopa, by włączyć piosenkę, która za mocno przypominała mu ostatnio o nastolatku.

Jego uczucia go tłamsiły i nie wiedział jak ma sobie z tym poradzić.

Będąc w otoczeniu Winwina, czuł tyle emocji, jakich nigdy nie czuł.

Jakby znajdował się w galerii sztuki i mógł jako jedyny podziwiać obraz, którego nikt inny nie będzie mógł zobaczyć.

Miał problemy ze snem, ponieważ zamykając oczy widział twarz uśmiechniętego chłopaka, którego mało widoczne dołeczki zawsze przykuwały jego wzrok.

Przez bycie ogromnym leniem, Sicheng o mało co się nie zapowietrzył, próbując dorównać krokiem doświadczonemu japończykowi.

Koncentrując się z całych sił, starał się zapamiętać chociażby połowę kroków, ale dla niego przyjemniej już  wyglądała perspektywa wspólnego oglądania z Jungwoo i Taeilem masterchefa, gdzie najstarszy z nich szalałby z ekscytacji,  oglądając wariacje z użyciem szpinaku na dziesięć różnych sposobów.

Nie żeby krytykował swojego przyjaciela.

Na Falcona, w życiu.

Sam oglądał potajemnie starożytnych kosmitów na history, także nie miał prawa oceniać dziwacznych preferencji telewizyjnych Moona.

Gdy piosenka dobiegła końca po raz tysięczny ( a tak przynajmniej mu się zdawało), a jego nogi zaczęły bardziej przypominać galaretę, starszy uznał, że torturowanie go się zakończyło i oznajmił mu, że na dzisiaj kończą.

Zadowolony z tej informacji, położył się plackiem na podłodze, oddychając głośno, jak pociąg towarowy.

Było mu strasznie gorąco i jedyne czego potrzebował, to zimny prysznic i coś do jedzenia.

Od tego całego ruszania biodrami, niczym Beyonce na swojej trasie koncertowej, poczuł się głodny.

Nie czuł w sobie powołania do tańca i bardziej pasowało mu oglądanie, jak ktoś inny wygina się jak choinka na wietrze.

Dla niego najlepsza opcja, to robienie za maskotkę i to nie za długo, bo takie kostiumy śmierdzą, a poza tym pełno tam zużytych gum do życia, co obrzydzało go do reszty.

— Dobrze ci nawet poszło dzisiaj

Słysząc obok swojego ucha głos Yuty, odwrócił w jego stronę głowę, jednak zrobił to za szybko i coś prawdopodobnie przeskoczyło mu w szyi.

Widząc minę Donga, zaśmiał się głośno, milknąc sekundę później, gdy ten zdjął buta i rzucił w niego na oślep.

— Nigdy więcej nie przyjdę tutaj, nawet w charakterze gościa — Fuknął, kręcąc powoli głową — Nigdy się tak nie zmęczyłem, jak teraz

— Widzę właśnie — Zaśmiał się głośno, kładąc się obok chińczyka i odwracając w jego stronę.

— Ładny był ten układ, ci powiem  — Skomentował, przerywając trwającą od kilku minut ciszę.

— Naprawdę? — Uniósł pytająco brew do góry, na co Dong pokiwał głową — Wymyśliłem go z myślą o tobie i twoim zamiłowaniu do machania rękoma jak wiatrak.

Był bliski go kopnąć za tekst o wiatraku, ale zamiast tego zrobił i mu się miło w środku na myśl o tym, że Yuta pomyślał o nim i stworzył coś tak pięknego.

Gdy ten tańczył, wyglądał tak majestatycznie, jakby płynął na tej podlodze, a muzyka poruszała się w ślad za nim, a nie na odwrót.

Widział już kilku tancerzy w akcji, ale żaden nie urzekał go tak, jak robi l to on.

Lucas tańczył, jakby coś go bolało, Taeyong tańczył za agresywnie, a z kolei jego min-min hyung zbyt seksownie.

Zawsze miał się do czego przyczepić, jednak w przypadku japończyka nie mógł.

Dla niego był on zbyt perfekcyjny.

— Znowu zacząłeś się ślinić, mój Sichengie — Szepnął mu do ucha, na co ten spojrzał na niego z taką miną jakby obraził jego ukochane bokserki w jednorożce, które kupił mu Junhyung na święta.

— To się nie patrz — Burknął, próbując się odwrócić, jednak uniemożliwiła mu to para rąk, która oplotła się wokół jego pasa.

— A co jak ja chce się na ciebie patrzeć?

— Ja bym nie radził, ale od zawsze wiedziałem, że masz nie po kolei z garem — Skomentował, uśmiechając się lekko, co japończyk skwitował pokazaniem mu języka.

Czasami zachowywał się jak typowy Lucas, gdy w odpowiedzi na to, że ktoś go obraża, krzyczał głośno opening swojego ulubionego anime, robiąc salto w powietrzu i uciekając w stylu Jamesa Bonda.

Była to jedna z tych rzeczy, która utwierdzała go w przekonaniu, że pasują do siebie z Junguwu idealnie i wreszcie znalazł się ktoś, kto ma tak samo ubogi zasób inteligencji, jak jego przyjaciel.

— Mogę cię o coś zapytać?

— Dawaj — Ciekawe, co tym razem wpadło mu do głowy.

— Pójdziesz ze mną na łyżwy?

— Słucham? — Musiał usiąść, bo odczuł, że się przesłyszał.

Czy Nakamoto Yuta właśnie zaprosił go na wspólny wypad?

— Pytałem, czy pójdziesz ze mną na łyżwy, no wiesz, tylko my dwoje — Powtórzył powoli, akceptując każde słowo, jakby mówił do dwulatka.

Potrzebował przetworzyć to na spokojnie, dlatego też przysłowiowo  'zawiesił się', by przemyśleć to, co powiedział do niego chłopak.

— Ty mnie słuchasz w ogóle? — Pomachał mu ręką przed twarzą, dopóki ten się nie odwiesił, mrugając intensywnie.

— Takie wspólne wyjście, tak? Coś w stylu randki? — Przez ostatnie słowo miał ochotę walnąć się z otwartej dłoni w środek czoła.

Zapominał, że dzielił jedną komórkę mózgową z młodszym Kimem i bywały chwile, że jego głupota mu się udzielała.

Czy on zawsze musiał powiedzieć coś, co potrafiło go upokorzyć na dwa pokolenia do przodu?

Takie błazeństwa tylko w wykonaniu Dong Sichenga.

— Może być i randka, jak chcesz to tak nazwać — Zażartował, jednak jemu nie było wcale do śmiechu.

Miał ochotę zakopać się pod ziemię oraz pijąc tanie wino, płakać przy oglądaniu Bridget Jones.

— Nie umiem jeździć na łyżwach

— To się nauczysz — Powiedział beznamiętnie, wzruszając ramionami— Myślisz, że dlaczego Taeyong uczył cię jeździć na rolkach?

— Zaplanowałeś to? — Zapytał z zaciekawieniem, próbując ukryć, że w środku zaczął piszczeć ze szczęścia, jak heteroseksualna nastolatka, czytająca fanfiki ze swoim ulubionym parringiem.

Nie żeby wiedział, co to parring.

Przecież to nie tak, że sam czyta fanfiki, które poleca mu Taeil.

— Może — Rzucił krótko, jednak jego oczy zdradzały, że kłamał.

— Czyli to przez ciebie wjechałem pięć razy w drzewo, przewróciłem staruszkę i dostałem zakaz zbliżania się do kwiaciarnii?

— Można tak powiedzieć

— To można powiedzieć, że ja się zgadzam — Oznajmił, uśmiechając się głupio.

Marszcząc śmiesznie brwi, Yuta pociagnął go w swoją stronę i zamknął w uścisku, całując w czubek głowy.

W myślach planował już, co założy, jak ułoży włosy i co będzie mówił.

Nie mógł doczekać się, aż pochwali się przyjaciołom.

Gdy tylko rozstanie się wieczorem z chłopakiem, od razu zadzwoni do Taemina, który będzie wiedział, co i jak.

Po akcji z imprezą, nie ufał za bardzo Jungwoo i jego stylowi na prostytutkę.

Dalej ma odparzenia na tyłku od tych lateksowych spodni, a minęły grube tygodnie od jej odbycia się.

— Sicheng?

— No?

— Mogę ci coś powiedzieć? — Zapytał,  przez co w głowie chłopaka od razu zaświeciła się czerwona lampka, która podpowiadała mu, że ten się rozmyślił i nie chce się z nim jednak publicznie pokazywać.

— Możesz

— Oglądałeś bajkę Sing?

— Oglądałem

— A pamiętasz tą świnke z niemieckim akcentem, która tak wywijała tyłkiem? W tym dresie mi ją trochę przypominasz — Powiedział, wybuchając głośnym śmiechem, niczym chory psychicznie, blednąc jednak, gdy zauważył, jak chińczyk ściąga buta, którego miał zamiar użyć do zdzielenia go po łbie za tak chamskie i jednocześnie śmieszne porównanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro