³³ - ʙᴜᴛ ɪ ᴄᴀɴ'ᴛ ꜰɪx ʜɪᴍ
↷ 무대 뒤에서 나는
그림자 속에있다
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
Cały dzień myślał o tym, kiedy wróci do domu i nie będzie musiał słuchać paplaniny Jungwoo.
Gadał on dzisiaj wyjątkowo dużo i po piątej godzinie, miał ochotę odłączyć sobie tlen i po prostu się udusić.
Bolała go głowa od niewyspania i nie mógł się na niczym skupić.
Pół nocy przegadał z Taeyongiem na temat tego, czy koale mają koszmary,
Tak dobrze im się rozmawiało, że nie zorientował się, że na zegarku zdążyła wybić prawie czwarta rano.
Lee był dla niego bardzo miły i dobry.
Lubił z nim spędzać czas i nie przejmował się zbytnio tym, co ludzie powiedzą.
Głośno potwierdzał, że się przyjaźnią i nie wahał się stawać w jego obronie.
Był dla niego niczym prywatny stróż, tylko o wiele przystojniejszy.
Czekała go długa droga do domu w towarzystwie swojego przyjaciela i zaczął powoli żałować, że nie napisał do Yuty z prośbą o podwózkę.
Jeśli miał być szczery, to nawet nie zwrócił na niego uwagi w szkole, więc nie wiedział, czy pojawił się on na zajęciach, czy też nie.
Po tym, jak pokłócili się o Hyuka, nie rozmawiali ze sobą.
Japończyk krzyczał na niego i zarzucał robienie mu na złość.
Kipiał zazdrością i Sichengowi ciężko się tego słuchało, gdy tłumaczył mu, że to tylko jego przyjaciel, po czym kazał zejść mu z oczu i nie pokazywać się, dopóki się nie uspokoi.
Miał po dziurki w nosie jego pretensji, które wziął sobie z powietrza.
Gdyby był chociaż odrobinę inteligentny, to domyśliłby się, że to do niego coś czuje, a nie do Deana.
Westchnął głośno, czym zwrócił uwagę Kima, który przestał mówić i popatrzył na niego z wyrzutem.
— Co ci znowu nie pasuje?
— Zamyśliłem się, nic więcej — Wzruszył ramionami, poprawiając swój plecak, którego ramiączko zsuwało się z jego prawego barku.
Przyjaciel mu oczywiście nie uwierzył i zakładając ręce na piersi, czekał na wyjaśnienia.
— Myślisz o nim?
— Nie, oczywiście, że nie — Zaprzeczył, chociaż nie brzmiał zbytnio przekonująco i sam sobie by nie uwierzył.
Zważywszy, że Woo potrafi wyczuć kłamstwo na kilometr, niczym dobry pies policyjny.
Dong podejrzewał go wielokrotnie o czary, jednak Taemin zaprzeczał, mówiąc, że jego młodszy brat jest po prostu psychiczny i ten typ tak po prostu ma.
— Brzmisz teraz, jak głupia heteroseksualna nastolatka z pryszczami na twarzy i aparatem na zębach; czyli bredzisz i gadasz bzdury
— Skąd znasz takie teksty?
— Moonbyul mnie nauczyła — Odpowiedział, wypinając dumnie pierś do przodu i szczerząc się od ucha do ucha.
Mógł się domyślić, że ostatnia wizyta przyjaciółki najstarszego z Kimów nie wpłynie dobrze na niego.
Winwin ją lubił - była zabawna, nosiła fajne, okrągłe okulary z małą stokrotką na końcu i potrafiła wybekać cały alfabet, ale tylko i wyłącznie po wypiciu coli.
Poznał ją kilka lat temu, gdy odbierała ich z Min-minem ze szkolnej wycieczki.
Biło od niej pewnego rodzaju ciepło i sympatia, chociaż miała zły wpływ na Jungwoo.
Uczyła go oklepanych tekstów, którymi zawsze atakował biednego chińczyka bez żadnych, specjalnych okazji.
— Mogłem się domyślić, że to któreś z oklepanych powiedzeń Byul — Pokręcił głową, gdy powoli wychodzili ze szkoły.
Świeciło słońce, chociaż pogoda była zimna i odrobinę wietrzna.
Taeilowi na pewno się podoba i domyślał się, jak ten co chwilę się nią zachwyca.
Moona z nimi nie było, gdyż zwolnił się wcześniej z lekcji, by pojechać z Doyoungiem do kina.
Ich romans kwitł w najlepsze i cieszył się z tego powodu, wewnętrznie umierając jednak z zazdrości.
On także marzył o dobrym życiu miłosnym, a jedne co miał to nadpobudliwego przyjaciela i ból głowy, który nie chciał przejść.
Żałował, że nie miał przy sobie żadnych leków przeciwbólowych, jednak ostatnią tabletkę oddał Yucie, gdy ten umierał jakiś czas temu z powodu bólu brzucha, po zjedzeniu zbyt dużej ilości fast foodów.
Gdyby mógł cofnąć tylko czas, to z pewnością by mu jej nie dał i pozwolił na to, by męczył się w toalecie.
— Wracając do tematu; dlaczego nie odzywasz się z Nakamoto? — Czuł, że nastolatek będzie mu wiercił o to dziurę w brzuchu przez całą drogę, więc przeklinając go w duchu, odpowiedział zgodnie z prawdą
— Obraził się po raz kolejny o Hyuka i to bez żadnego powodu
— Jaki on jest przykry, co to mała dzidzi jest? — Zapytał prześmiewczo, przewracając oczami.
Coś czuł, że będzie musiał z nim porozmawiać i to dość dosadnie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Jego Winko nie będzie się smucił i to z powodu jakiegoś pseudo tancerza z pajęczyną na szyi.
Po jego trupie.
— Nie mam pojęcia — Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym, co kombinował jego przyjaciel.
Zobaczył u niego dziwną iskrę w oku i jego piąty zmysł podpowiadał mu, że ten już planuje zapewne coś głupiego.
— Zresztą, zapytam o to Lucasa, on będzie wiedział — Stwierdził, chociaż Dong był bardziej przekonany, że mówił to sam do siebie, co często mu się zdarzało.
Odchrząknął głośno i poprawiając grzywkę, obejrzał się za siebie.
Od kilku minut miał dziwne wrażenie, jakby nie byli sami.
Jakby ktoś jeszcze za nimi szedł.
Tylko, że nikogo tam nie było, oprócz nich.
— Jungwoo, muszę ci coś powiedzieć — Zaczął powoli, jednak przez zachowanie Woo prawie nie wywrócił się na środku chodnika — Nie łap mnie za tyłek, zboczeńcu
— Myślałem, że potrzebujesz bliskości — Odpowiedział niewinnie, na co ten prychnął tak głośno, że prawie opluł sobie pół twarzy.
— Powiem Taeilowi
— Oh przestań, zachowujesz się jak cnotka
— A ty jak psychol i co w związku z tym? — Żałował, że nie pojechał autobusem, gdy miał ku temu okazję.
Przebywanie z tym nieobliczalnym szaleńcem stresowało go bardziej, niż lekcje wuefu.
— Kocham cię, baby — Posłał mu całusa, na co ten udał, że go złapał po czym zaczął sztucznie wymiotować.
Obydwoje wybuchnęli śmiechem, przechodząc przez pasy na drugą stronę.
Dopóki nie doszli do sklepu sportowego, nie czuł się już obserwowany.
Jak tylko zatrzymali się, by popatrzeć na wiszący na witrynie sklepowej plakat z półnagim modelem, te dziwne uczucie powróciło.
Po raz kolejny obejrzał się za sobą, jednak i tym razem nic tam nie zauważył.
— Junguwu, mam dziwne przeczucie, że ktoś za nami idzie — Wyznał, spoglądając pół okiem na przyjaciela.
— Jak to idzie? — Powtórzył, rozglądając się dookoła — Jesteśmy we dwójkę głuptasie, nikogo tu nie ma
Mimo, że uwierzył przyjacielowi i więcej nie poruszał już tego tematu, nadal czuł, że nie byli sami.
Do końca dnia nie dawało mu to spokoju i chciał nawet zadzwonić do Taeyonga, by mu o tym powiedzieć, ale nie chciał robić z siebie jeszcze większego dziwaka, niż był w rzeczywistości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro