Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁷ - ɪᴛ ᴡᴀꜱ ᴊᴜꜱᴛ yᴏᴜ ᴀɴᴅ ᴍᴇ, ᴇᴠᴇʀyᴏɴᴇ ᴇʟꜱᴇ ᴊᴜꜱᴛ ᴅɪꜱꜱᴀᴩᴇᴀʀᴇᴅ

↷너와 나 뿐이 었어
모두 사라졌어

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

yuta's chapter


Zaciągnął go na tył domu, gdzie chciał wyjaśniać zaistniałą przed sekundą sytuację.

Był niewyobrażalnie wściekły na Sichenga za takie zachowanie i już nie mógł się doczekać tego, co ma mu do powiedzenia chłopak.

Umawiali się, że będą się trzymać razem, nie odstępując drugiego na krok.

Ale jak zwykle ten dzieciak musiał postawić na swoim i pójść sobie, gdy tylko Nakamoto zaczął rozmawiać z kolegą.

— Co to miało być? — Zapytał, gdy tylko upewnił się, że znajdują się sami  i nikogo nie ma w ogrodzie.

— O co ci chodzi? — Zachichotał, rozglądając się z uwagą wokół siebie.

Był już porządnie wstawiony i nie obchodziło go tak naprawdę, co mówi do niego Yuta.

Chciał jeszcze się pobawić i zaszaleć, a skoro sam go tu przyprowadził, to nie powinien mieć o to do niego żadnych pretensji.

W końcu to on go zostawił i sobie polazł, nie mówiąc ówcześnie Dongowi gdzie będzie.

— Kim jest ten koleś i dlaczego z nim tańczysz? — Wycedził przez zaciśnięte usta, czując jak robi się coraz bardziej czerwony ze złości.

Nie do końca rozumiał, co kierowało nim i jego narastającą zazdrością, ale w głębi duszy powtarzał sobie, że jest to częścią jego umowy i musi pilnować chłopaka, jeśli chce dostać swoje wynagrodzenie.

— To mój znajomy, Hyuk.
Jest naprawdę bardzo w porządku i ma fajne tatuaże.
A najfajniejszy ma o tutaj — Wskazał na swoją szyję, gdzie zaczął kreślić jakieś nieokreślone wzorki, śmiejąc się przy tym, jak małe dziecko.

— Znasz go tylko kilkadziesiąt minut, to może być jakiś przestępca Winwin.
Co ci strzeliło do tego łba, by tyle pić i tańczyć z kim popadnie?

— Jest miły i na pewno nie zrobiłby mi krzywdy.
On też lubi doraemona, tak samo jak ja — Odpowiedział wesoło, klaszcząc w ręce  i uśmiechając się szeroko do Nakamoto, który zaczął powoli robić się fioletowy ze złości.

— TO JEST CHOLERNA BAJKA DLA DZIECI SICHENG.
NIE MOŻESZ KOGOŚ OCENIAĆ PO TYM, ŻE OGLĄDA RYSOWANEGO NIEBIESKIEGO SZCZURA — Krzyknął głośno, co przykuło uwagę kilku osób znajdujących się tuż obok drzwi do tarasu.

Czasami Dong był tak ogromnym dzieciakiem, który nie potrafił zrozumieć co się do niego mówiło i jak poważna jest sytuacja.

Denerwowało go to, bo czuł się, jakby spędzał czas z wyjątkowo upierdliwym dzieckiem.

— Nie krzycz na mnie przy ludziach — Powiedział, wydymując usta do przodu i patrząc na niego maślanymi oczami.

— Nie krzyczę przecież — Odpowiedział chłodno.

— Krzyczysz i robisz mi awantury.
Tak nie działa związek i jakby moja mama się dowiedziała, to by na ciebie nakrzyczała.
Tak się kogoś nie traktuje.
Już więcej cię nie zaprosze do siebie na oglądanie seriali — Pogroził mu palcem, marszcząc czoło.

Mama Donga zawsze mówiła, że jeśli kogoś kochamy, to nasza złość zawsze zamienia się w czyste zamartwienie o dobro ukochanej osoby.

Jeśli kogoś kochasz, to nie krzyczysz na niego, tylko próbujecie razem rozmawiać, na spokojnie.

Winwin był już przekonany na tysiąc procent, że nie zaprosi go do siebie do domu na obiad, gdy tylko Jungwoo wyklepie jego rodzicielce o tym, że wynajął mu z Taeilem chłopaka.

Gdy Yuta usłyszał część o serialach, to nie mógł zrobić nic innego, jak tylko się zasmiać pod nosem.

Chłopak był w tym momencie uroczy, zachowując się jak małe dziecko i kiwając się na boki.

Przeszła mu już tak naprawdę złość na to, że Dong flirtował z jakimś obcym chłopakiem, podczas, gdy tak naprawdę to Yuta powinien być na jego miejscu i tańczyć tak z Sichengiem.

Nie chciał się przyznać, że był okropnie zazdrosny o niego, zwłaszcza, że wyglądał dzisiaj tak pięknie.

— Dobra, przepraszam nie powinienem był krzyczeć na ciebie.
Po prostu nie gadaj z obcymi, jak jesteś przy mnie, dobrze? — Podszedł do ciągle naburmuszonego Sichenga i objął go, patrząc mu prosto w oczy.

Dopiero teraz zauważył, jak wyjątkowo piękne są jego oczy, gdy odbijają się w nich gwiazdy.

Wyglądały, jakby były namalowane, a sam Dong był kompletnym obrazem, który Nakamoto potrzebował oglądać już codziennie.

— A obejrzysz ze mną doraemona, jak wrócimy do domu? — Poprosił przesłodzonym głosikiem, przytulając się mocniej do torsu Yuty.

— Jeśli będę musiał, to obejrzę nawet dziesięć odcinków na raz — Westchnął, po czym uśmiechnął się do niego delikatnie.

Gdy tak patrzyli na siebie w ciszy, Yuta postanowił zrobić coś, co chciał  uczynić już na samym początku ich kłótni.

Pochylił się w stronę twarzy i pocałował Sichenga.

Nie dlatego, że było tam mnóstwo osób, ale dlatego, że chciał.

Jego usta smakowały, jak mieszanka owocowych cukierków i taniej whisky.

Nie chciał się od niego odsuwać, ale powoli brakowało mu już powietrza do oddychania.

— Będziesz  już grzeczny? — Zapytał go cicho, dalej przytulając go do siebie.

Nie uzyskał jednak odpwiedzi, gdyż Sicheng zobaczył coś, co znacznie odwróciło jego uwagę.

— Taeyong!!! — Krzyknął, uwalniając się spod silnego uścisku Nakamoto i biegnąc w kierunku stojącego nieopodal nich chłopaka.

Nie chcąc zostawiać go znowu samego, lekko zirytowany, podszedł do nich, odciagając od niego Donga, który zdążył się porządnie uwiesić na szyi Lee.

— Jak miło cię znowu zobaczyć — Piszczał, swoim uściskiem prawie miażdżąc czerwonowłosemu żebra.

— Mi też cię miło widzieć.
Dobrze się bawisz Winwin?
Widziałem cię, jak tańczyłeś i powiem ci, że masz niezły talent.

— Yuta mówi, że nie umiem tańczyć, ale tak w ogóle — Poskarżył się na chłopaka, któremu w końcu udało się odciągnąć Donga od jego przyjaciela, trzymając go mocno w pasie, by znowu coś równie głupiego nie wpadło mu  do głowy.

— Nie powiedziałem tak.
Mówiłem tylko, że masz nie tańczyć z obcymi, a to różnica — Burknął, poprawiając sobie wolną ręką włosy.

— Czyżbyś był zazdrosny Nakamoto? — Zażartował Lee, śmiejąc się wesoło, co spotkało się z posłaniem w jego stronę zirytowanego spojrzenia przez Yutę.

— Nie interesuj się Taeyong, bo ktoś przypadkiem może zamienić ci lakier do włosów na klej.

Impreza była złym pomysłem, teraz to do niego docierało.

Mógł posłuchać Donga i zostać z nim w domu, gdzie nikt nie działał by mu na nerwy.

Przynajmniej tam mógłby przytulać się z chłopakiem i żaden z jego głupich przyjaciół by mu tego nie zepsuł.

— Yuta, chce iść spać — Szepnął mu do ucha Winwin, który już od jakiegoś czasu zachowywał się jak koala i wręcz wczepił się w chłopaka, który nie mógł już nawet swobodnie ruszyć rękami.

— Wiedziałem, że tak będzie, jak sobie porządnie wypiłeś  — Burknął, chociaż wcale nie był zły na niego, jak pokazywał wyraz jego twarzy.

— Chodź, ja was zawiozę do domu.
I tak miałem się zmywać, ta impreza nie jest dla mnie — Zaproponował, drapiąc się lekko po głowie.

— Dobra, tylko szybko, bo on jest za ciężki, a mi się kończy tlen — Wyswobodził się spod nacisku ciała Sichenga, po czym wziął go na ręce i udał się za Taeyongiem, który zawiózł ich prosto do domu japończyka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro