Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁴⁸ - ɪ ᴋɴᴏᴡ ɪ ᴡᴀꜱɴ'ᴛ ꜰᴀɪʀ ʙᴜᴛ ɪ ᴛʀɪᴇᴅ ᴍy ʙᴇꜱᴛ ᴛᴏ ᴄᴀʀᴇ ᴀʙᴏᴜᴛ yᴏᴜ

↷ 결국엔 너도 날
또 떠나버릴까

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Yuta wściekły niczym osa, wszedł do mieszkania swojego przyjaciela nawet  nie kłopocząc się by zadzwonić dzwonkiem.

Wiedział, że nie zamykał on drzwi z obawy, że zgubi kiedyś klucze i nie będzie mógł się wydostać.

Znalazł go w salonie, gdzie pijąc piwo, oglądał program o majsterkowaniu.

Stanął na samym środku pokoju, zasłaniając telewizor, co oburzyło Lee.

— Ej! Złaź z telewizora — Taeyong wziął leżącą obok niego poduszkę i rzucił w japończyka, mając nadzieję, że ten się przesunie i wyjaśni, dlaczego wparowuje do jego domu bez zapowiedzi, przerywając mu oglądanie telewizji.

— Ile my się znamy, huh? — Ignoruje kompletnie pytanie chłopaka, mrużąc oczy. Kładzie dłonie na biodrach, w myślach odliczając do dziesięciu, by się uspokoić — Jak długo znasz mnie, Nakamoto Yute?

— Zbyt długo, chyba...

— Znamy się od wielu lat prawda?

— Prawda — Przytakuje lekko zdezorientowany.

Jego przyjaciel był o coś zły i to było widać aż z kilometra.

Nie był głupi, czuł, że coś się święci i chciał o to zapytać, gdy tylko Japończyk przestanie sypać iskrami nienawiści z oczu.

— Ufamy sobie bezgranicznie, prawda? Możemy sobie ufać, bez względu na to, co się wydarzy? Jesteśmy szczerzy, jak na przyjaciół przystało....

— O mój boże, możesz w końcu się określić o co ci chodzi, bo nie rozumiem twojego zbulwersowania....

— PO JAKĄ CHOLERĘ SIĘ Z NIM WIDZIAŁEŚ? HUH? — Krzyknął, sięgając po leżącą nieopodal puszkę i cisnął nią prosto w jego czoło, która zostawiła po sobie średniego rozmiaru czerwony ślad na samym środku — CO JA CI MÓWIŁEM? ŻE NIE ŻYCZĘ SOBIE GO W MOIM ŻYCIU?

— Co ty robisz, idioto? — Mając serdecznie dość pretensji Nakamoto, wstał i podchodząc do niego, pchnął go lekko do przodu.

Teraz to Taeyong był zły i miał serdecznie dość tego, że chłopak to przyszedł i zaczął robić mu awantury o nic.

Nie zawinił mu niczym, był u siebie w mieszkaniu, gdzie miał prawo do prywatności i relaksu, więc jakim prawem robił mu o coś pretensje, nie wyjaśniając nawet o co chodzi.

Lee widywał się z mnóstwem osób w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin i nawet jakby chciał, nie potrafił odgadnąć jego chaotycznych myśli.

Bo kogo on miał tak naprawdę na myśli?

Sichenga?

Junhoe?

A może Shinwona?

Lista była naprawdę długa i jeśli tylko Yuta miał ochotę, mogli usiąść i przedyskutować każdego z nich, siedząc tu aż do jutra.

Jemu się nie spieszyło.

— Co ja robię? — Powtórzył, nie wierząc w tupet, jaki miał Yong.

Odgarnął włosy, które opadały mu na czoło, kręcąc energicznie głową.

— Zastanów się nad tym, co ty zrobiłeś, gdy spotkałeś się z tą gnidą za moimi plecami. Wbiłeś mi w plecy nóż, sypiąc sól na moje rany

— O kogo ci chodzi matole? Zamiast się pluć, jak w kolejce po bobbe, to wyjaśnij mi, co chodzi ci po głowie, bo jeszcze nie potrafię odgadnąć twoich chorych myśli.

— Minki — Mówi powoli przez zaciśnięte zęby — Widziałeś się z Minkim

— O to było tyle krzyku? — Wybucha śmiechem, co dezorientuje kompletnie japończyka — Siadaj debilu, opowiem ci, o co tak naprawdę się rzucasz i dlaczego nie powinieneś słuchać Lucasa i jego chłopaczka





— Teraz posłuchaj mnie bardzo uważnie i skoncentruj się na tym, co zamierzam ci powiedzieć, okay?

Nakamoto na początku nie zamierzał słuchać tego, co chciał wyjaśnić mu Tae.

Najchętniej dałby mu w twarz, krytykując jego zdradę, dopóki ten nie poczułby się głupio, że postanowił oszukać kogoś tak wspaniałego jak on - Yuta.

Ale znany jest z tego, iż bywa wspaniałomyślny w chwilach tak napiętych, jak ta, dlatego zgodził się (niechętnie) na wysłuchanie jego wersji wydarzeń.

Po tym jak uzna, iż kłamie i tłumaczenia nie pomogą, zamierza pójść prosto do Minkiego, by jego też okrzyczeć, co nie będzie łatwe mimo tego, iż minęło sporo czasu od ich krótkiej (nie) romantycznej relacji.

— Jak już zamierzasz kłamać, to zrób to szybko — Burknął pod nosem, kątem oka obserwując jak Lee przewraca oczami w rozbawieniu.

— Sicheng jest naprawdę aniołem, wytrzymując twoje humory pięciolatka, naprawdę

— Zostaw go w spokoju, on nie ma tutaj nic do rzeczy

— A właśnie, że ma mój przyjacielu — Powiedział  — Minki spotkał się ze mną bo chciał się dowiedzieć co nieco o twoim chłopaku

— Czego on chce od niego?

Usiłował zrozumieć, dlaczego chciał dotrzeć akurat do Donga, którego nawet nie widział.

Nie miał pojęcia jak wygląda i gdzie mieszka, więc po co mu były te informacje?

Skończyli ze sobą już dawno temu.

Minęło zbyt wiele miesięcy, które ciągnęły się w nieskończoność, gdzie miał szansę na powrót.

Gdyby się zjawił, powiedział słowo czy też dwa - Yuta by za nim poszedł.

Minki mógł wtedy omotać go wokół swojego palca, a ten podziękował by mu za uwagę.

Teraz nie może już nic zrobić.

Jest bezsilny, widząc jak Japończyk jest szczęśliwy u boku kogoś, kto nie wygląda tak jak on.

Dong był ostatnią osobą, która pasowała do niego.

Byli równi pod wpływem wyglądu i zachowania.

Mieli inne zainteresowania, inny krąg znajomych i inne poczucia tego, co jest ważne a co nie.

To uratowało go przed ponowną manipulacją ze strony Minkiego, który wracał za każdym razem, gdy nie miał już do kogo wrócić.

Odzywał się tylko wtedy, gdy coś chciał od Nakamoto, wiedząc, iż ten nie odmówi.

Do teraz.

Teraz jest w stanie mu odmówić i przeciwstawić.

— Według jego słów "zakończył swój związek i potrzebuje pocieszenia, które ty mu zapewnisz" — Zacytował, widząc jak twarz Yuty ze wściekłej robi się powoli smutna i bez wyrazu — Chce wiedzieć co jest w Sichengu takiego wspaniałego, że z nim jesteś i to za darmo

— Powiedziałeś mu coś?

— Nie, powiedziałem, że go nawet nie znam i nawet jakbym chciał, to nic mu nie powiem, bo z łajdakami nie gadam. Tego oczywiście nasza wspaniała dwójka nie słyszała, bo zaczęła ich zawijać policja

— Czyli nic mu nie powiedziałeś?

— Tak idioto — Kiwnął głową, nie kryjąc się z tym, iż zachowanie Nakamoto było niedorzeczne i dziecinne — Mam zamknięte usta i nic, co nie jest związane bezpośrednio ze mną z nich nie wyjdzie

— Dziękuję, Taeyong — Przysuwa się nieco bliżej niego, klepiąc go po ramieniu — Jak mogłem w ciebie wątpić?

— Nie zrobiłem tego dla ciebie, kretynie. Jesteś impulsywny i nie potrafisz wyczuć sytuacji, dlatego też nie dziwi mnie, że przyszedłeś tu tylko i wyłącznie po to, by mi przyłożyć. Módl się, by Minki nie dowiedział się, że twój związek z Winniem powstał z zakładu i dla pieniędzy....








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro