68
- Tak, mamo. Ze mną i dzieckiem jest wszystko w porządku, ale z Harry'm... - spojrzałam na bruneta, który przykładał sobie lód do czoła. Biedaczek. Tak bardzo przejął się dzieckiem, że naprawdę zemdlał na dobre dziesięć minut. - ... stracił przytomność, lecz jest już wszystko dobrze.
- Och, no to całe szczęście! Wracacie na wesele?
- Myślę, że lepiej będzie jak pojedziemy do domu.
- W porządku, tata nieźle się upił.
- W końcu wesele.
- Nie, oblał to, że będzie dziadkiem. - uśmiechnęłam się do telefonu i pożegnałam z mamą, życząc jej dobrej, dalszej zabawy. Odwróciłam głowę w jego kierunku i obserwowałam jak powoli się podnosił.
- Witamy wśród żywych, kochanie. Już okej?
- Tak, Boże, jak się bałem. - przycisnął swoje usta do mojego brzucha, który był już zasłonięty sukienką i wstał, żeby wyjść ze szpitala.
- Zrobili mi dodatkowe badania. Wszystko jest pod kontrolą. - prowadziłam ja, gdyż sądziłam, że Styles nie był w stanie kierować pojazdem.
W domu przygotowałam mu miętowej herbaty oraz nalałam do szklanki zwykłej wody, a wszystko odłożyłam na szafce nocnej w moim starym pokoju.
- To ja się powinienem wami zajmować.
- Misiu, ale to nie my zemdleliśmy tylko ty. - pocałowałam go w czoło i zeszłam na dół, żeby bez żadnych skrupułów wyjeść wszystko co smaczne było w lodówce.
- Zadzwońcie do nas od razu jak poznacie płeć dziecka.
- Zadzwonimy.
- I...
- Rose, skończ, błagam cię. Niech już jadą.
- Było tyle nie pić.
- Piłem w ważnej sprawie. - z uśmiechem przytuliłam się do moich staruszków i wraz z brunetem ruszyliśmy w kierunku barierek, by móc przejść na pokład samolotu.
Dzisiaj mieliśmy wreszcie wizytę u mojej pani ginekolog, która powie nam czy pod serduszkiem nosiłam dziewczynkę, a może chłopczyka. Szczerze wolałam dziewczynkę, ale Harry widocznie chciał, aby to był chłopczyk. Wymarzył sobie, że najpierw będzie miał synka, a potem córeczkę, by Leo chronił swoją młodszą siostrę. Zastanawiałam się kto mu ją urodzi, bo na drugie dziecko miałam większy wpływ.
- Emma Silver? Zapraszam, kochana. - zadowolony 23-latek wpadł do środka i zajął miejsce tuż przy fotelu. - Widzę, że tata w świetnym nastroju.
- Pani nawet nie wie jak chciałabym się już dowiedzieć! Harry również, tylko on to bardziej okazuje.
- No to zaczynajmy. - podwinęłam koszulkę, ukazując swój cały brzuch i starałam się nie zaśmiać jak zaczęła rozprowadzać zimny, lepki żel po moim ciele. - Tutaj jest wasze dziecko.
- Jaki maluszek. - zachwyciłam się, widząc na ekranie coś co według mojej lekarki było dzieckiem. Nic nie potrafiłam dostrzec, ale mama powiedziała mi, że to normalnie.
- Ja tam nic nie widzę.-wywróciłam oczami, wciąż przyglądając się plamą na monitorze.
- Jakie państwo imiona wybrali?
- Leah lub Leo.
- Ładnie. - mruknęła, nie patrząc na nas. Uważnie obserwowała obraz, a my czekaliśmy na jakieś informacje. - Kto z was chciałby małą Leah?
- Ja, chociaż gdyby był synek też bym się cieszyła. Jakby urosła to robiłam jej warkoczyki, znaczy mogę jeszcze Harry'emu, ale to nie jest to samo.
- Raz ci pozwoliłem i więcej już tego nie zrobię. - wystawiłam mu język, a on pokazał mi środkowy palec.
- Wiesz, gdzie ten palec możesz sobie wsadzić?
- Wiem, ale nie wypada, bo jesteś w ciąży. - oczywiście, że zrozumiałam o co mu chodziło i po minie pani Durand mogłam stwierdzić, że także odkryła znaczenie jego słów.
- Dobrze, możesz się wytrzeć. - wyczyściłam swoją skórę i usiadłam na krześle naprzeciwko jej biurka, a Styles na drugim, po mojej prawej. - Dziecko rozwija się prawidłowo, jest zdrowe, a to najważniejsze. Teraz sprawa płci. Gratuluję, moi drodzy! Będziecie mieli pięknego, małego Leosia.
- Boże, będę miał syna!-złączyłam nasze usta, co było trudne, gdyż uśmiechaliśmy się jak idioci, pokazując tym samym jak bardzo się cieszyliśmy.
- My, my będziemy mieli syna.
- Będziemy mieli małego Leosia, wielorybku.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro