Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62

- Harry, możesz powiedzieć gdzie mnie zabierasz?

- Zadajesz to pytanie od dwudziestu minut.

- Bo od dwudziestu minut jedziemy. - mruknęłam, wywołując u niego cichy śmiech i wywrócenie oczami. Wyciągnął mnie z domu bez żadnych wcześniejszych informacji. Po prostu powiedział, że wychodzimy i tyle. - Leroy Merlin? Naprawdę? Przerwałeś mój ulubiony serial, ponieważ chciałeś pojechać kupić sobie nowy dywan? Twoje brudne skarpety już służą za ozdobę na podłodze.

- Nie przyjechaliśmy tu po jakiś dywan. Zobaczysz. - splótł nasze dłonie, kiedy wyszliśmy z samochodu. Schowałam nos z szalik z uwagi na panujące zimno na dworze.

Przeszliśmy przez prawie cały sklep, aż doszliśmy do alejki, gdzie znajdowały się wszystkie rzeczy związane z ogrodem. 

- Och, chciałeś sobie kaktusa kupić? - spojrzał na mnie kpiącym wzrokiem, pokazując coś za mną. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się się huśtawka, taka zwyczajna, drewniana, dla dziecka. - Skarbie, to kochane, ale zwolnij trochę.

- Chcę mieć wszystko gotowe i chcę wam pokazać, że potrafię się zaopiekować swoją rodziną.

- Komu? Przecież wiem, że będziesz dobrym tatą, więc komu zamierzasz to udowodnić?

- Gemmie, ojcu. Moja mama jak się dowiedziała, że jesteś w ciąży to już szykowała się do przyjazdu. Nie ufa mi.

- Ale ja ci ufam. - odwzajemnił mój uśmiech, aczkolwiek na krótko, bo nachyliwszy się, musnął moje usta.

- No to co ty na to?

- Może pomyślimy o tym później? To bardzo dobry pomysł, jednak uważam, że mamy jeszcze dużo czasu na takie zakupy. Poza tym, jest zima i nie ma sensu kupować jej teraz.

- Okej, to chodźmy po lampę do sypialni, ponieważ ją zbiłem.

- Zbiłeś lampę?!

- Oj, zdarzyło się.

- Kiedy?

- Jak byłaś na kursie językowym? - posłał mi niewinny uśmiech i znalazł identyczne źródło światła jak te, które kiedyś stało w sypialni na szafce nocnej. 

Wróciliśmy do domu z nowym nabytkiem i pierwsze co zrobiłam to weszłam do kuchni, aby wygrzebać wafle z karmelem. Wczoraj były jeszcze trzy paczki, dlatego powinny nadal tu być. Nie znalazłam ich, więc usiadłam na kanapie w salonie i czekałam na Harry'ego, aż zejdzie na dół.

- Co jest? - uniosłam wzrok, ignorując go. Włączyłam telewizor i puściłam dalej swojego Sherlocka. Cmoknął w powietrzu, widząc, że było coś nie tak. Położył się obok mnie, a głowę ułożył na moich kolanach, twarzą zwróconą w stronę mojego brzucha. Podciągnął materiał mojej czarnej koszulki i zaczął składać delikatne pocałunki na odkrytej skórze.

- Gdzie podziały się moje wafle?

- Myślę, że ty i nasz maluch zjedliście wczoraj.

- Nieprawda! Zostawiłam sobie trzy paczki.

- Tak, ale wstałaś o pierwszej, żeby właśnie je zjeść. 

- Co? Nic takiego nie pamiętam.

- Ponieważ moje maluchy się obudziły, wstały, zjadły i poszły znowu spać. Dlatego tego nie pamiętasz, a ja tak, bo miałem większe problemy z zaśnięciem po obudzeniu mnie. Nie jesteście najcichsi.

- Po prostu się przyznaj, że mi bezczelnie podkradłeś.

- Powiedziałem jak było!-wzruszyłam ramionami, ponieważ mogła być to prawda. 

- To łaskocze. - ostatnio jego ulubionym zajęciem było mizianie mnie po brzuchu nosem, włosami, palcami, czymkolwiek. Robił to często i za każdym razem mnie gilgotał. - Przestań!

- Czy gdybym ci się teraz oświadczyć, zgodziłabyś się? - oblizałam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie chciałam wszczynać kolejnej kłótni z tego samego powodu. Kochałam go, mieliśmy zostać rodzicami, lecz nie byłam pewna, co do oświadczyn lub ślubu. Zwyczajnie się wahałam, gdyż obawiałam się, że jak pojawią się jakieś niechciane kłopoty w naszym związku to zachowamy się dokładnie jak wtedy w Australii. - Powiedziałabyś "nie", prawda?

- Daj mi trochę czasu.

- Po co? Za osiem miesięcy urodzi nam się dziecko, kochamy się, także nie widzę przeszkód. Nie rozumiem.

- Nie naciskaj, proszę cię. 

- Wyjaśnij mi, czemu nie chcesz za mnie wyjść? Unikasz tematu, raz mi już odmówiłaś. Jeżeli sądzisz, że nie jest mi przykro z tego powodu to się mylisz. 

- Harry...

- Mam dużo pracy. Będę w gabinecie.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro