Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43

- Dałam mojej mamie numer do twojej i powiedziała, że z nią wszystko uzgodni. - weszłam do salonu, gdzie przebywał Harry jedzący obiad, który mu przygotowałam. Kiwnął głową, nie odrywając wzroku od ekranu.

- To daj mi zjeść do końca, a potem będziemy się zbierać. - dzisiaj nareszcie szliśmy do jednego ze sklepów z garniturami oraz sukienkami. Wydrukowałam sobie maila od Anne, aby mieć pewność w lokalu jaką kreację powinnam wybrać. Zaczęłam zakładać buty, kiedy sprzątał naczynia. Pomógł mi z płaszczem i wspólnie wyszliśmy do garażu. - Kochanie, jak następnym razem będziesz w moim samochodzie to wyrzucaj opakowania po waflach, dobrze?

- Przypomnę ci to jak obudzę się obok pustych papierków. Wiem, że podjadasz w nocy. - wystawił mi język, więc oczywiście to odwzajemniłam. Wsiadłam na miejsce pasażera i czekałam, aż odpali samochód.

- Czy naprawdę musimy tam jechać?

- Myślałam, że lubisz zakupy w moim towarzystwie.

- Uwielbiam, ale takie normalne. Teraz przy tobie będą latać te panie, które będą ci wszystko poprawiać. I gdzie czas na nasze zboczone pogawędki?

- Biedaczek. - dojechaliśmy pod galerię, która była najbliżej naszego domu. W tym samym centrum handlowym odbyliśmy swoje pierwsze zakupy. Bardzo ciekawe zakupy.

- Dzień dobry, w czym możemy pomóc? - to jeszcze rozumiałam po francusku, jednak chyba brunet poprosił, by mówiły po angielsku.

- Cóż, przyszliśmy znaleźć garnitur dla niego i sukienkę dla mnie.

- Och, zbliża się ślub, a wiedzą państwo, iż oglądanie panny młodej przez ślubem przynosi pecha?

- My nie, my...

- To stare jak świat, Doris. Mamy wiele rodzai pięknych sukni. Zapraszam. - spojrzałam na Harry'ego, który szczerzył się jak głupi, natomiast ja wyglądałam na zakłopotaną.

- Przepraszamy, ale nie planujemy ślubu. Przyszliśmy tu po stroje na ślub, lecz mojej siostry.

- A! Boże, tak nam głupio! Patrząc tak na państwa, od razu pomyślałyśmy, że są państwo zaręczeni.

- Jeszcze nie. - pokręciłam głową, słysząc jego odpowiedź.

- W takim razie proszę powiedzieć z czym państwo przychodzą? - opisałam dwóm kobietom jak wszystko powinno wyglądać, a one zaczęły kręcić się po całym pomieszczeniu, szukając czegoś dla naszej dwójki. Najpierw zajęłyśmy się garniturem dla Harry'ego. Marudził za każdym razem, gdy musiał się przebrać. Zawsze mu coś nie pasowało i pomału każda z nas traciła cierpliwość.

- Człowieku, jesteś takim irytującym stworzeniem.

- Nie moja wina, że to gówno mi się nie podoba.

- Żaden garnitur ci się nie podobał!

- Trudno. - jak dziecko.

- Skarbie, nie lepiej mieć to już z głowy? Im więcej tu będziemy siedzieć tym później wrócimy do domu.

- Dobra, daj kolejny. - podałam mu z wieszaka następny zestaw, który odebrał i zniknął w przymierzalni. Sprzedawczynie zostawiły nas z wybranymi rzeczami i zajęły się innymi klientami. Na całe szczęście, ponieważ jedna przez cały czas nas przepraszała. Było, minęło. Weszłam do jego kabiny, gdzie był pozbawiony już górnej części ubioru. Przytuliłam się do niego, myśląc już nad powrotem do mieszkania.

- Chcę już do domu.

- Nie zamierzam cię martwić, ale musisz jeszcze przymierzyć te sukienki, które dla ciebie wybrały.

- Wiem. - westchnęłam, składając delikatny pocałunek na jego łopatce. Odwrócił się do mnie przodem, przypierając mnie do ściany.

- Powiedz, skarbie. Ty nie jesteś zmęczona. Hm? - uśmiechnęłam się do niego, czując jego oddech na swojej szyi. Może faktycznie nie byłam pozbawiona energii, aczkolwiek wizja spędzenia czasu z nim na kanapie prezentowała się o niebo lepiej niż męczenie się w tym dusznym sklepie. - Możemy to zrobić tutaj. W końcu uwielbiasz w miejscach publicznych.

- Wolałabym jednak, żebyś tylko ty słyszał moje jęki.

- Kurwa, chyba mi stanął. - spojrzałam w dół i musiałam przyznać mu rację. Wybrzuszenie było wyraźnie widoczne.

- Ups?

- Teraz musisz coś z tym zrobić. 

- Masz rączkę?

- Nie będę się sam zaspokajał, kiedy obok mnie jest moja kobieta.

- Przykro mi, kochanie. - nie przejął się moimi słowami, ponieważ powoli zaczął pozbawiać mnie mojego czarnego swetra. Nie zaprzeczyłam, lecz zareagowałam, gdy jego ręce powędrowały do zapięcia od stanika.

- Chcę cię tu i teraz. - podniósł mnie, więc automatycznie moje nogi objęły go w pasie. Nasza chwila nie trwała długo, gdyż ktoś postanowił nam przerwać.

- Znaleźli państwo jakiś garnitur czy przynieść nowe modele?

 -Właśnie doprowadzam swoją dziewczynę do orgazmu, dlatego lepiej... - trzepnęłam go w ramię, dając mu znak, aby się uspokoił.

- Och, j-ja, j-ja przyjdę później.

- Myślę, że dokończymy to w domu.

- Proszę cię. I co ja mam z nim zrobić? - pokazał na miejsce, gdzie znajdowało się jego przyrodzenie, a ja wzruszyłam ramionami.

- Poradzisz sobie. Wiesz co? Głowa mnie rozbolała. Chyba poczekasz jeszcze na naszą noc.

- Żartujesz, prawda?

✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro