42
Była trzecia w nocy i nie mogłam nawet zmrużyć oka, ponieważ chrapanie Harry'ego było tak okropne, że nie dało się choćby mrugnąć. Ciągłe szturchanie go, nie pomagało, bo wyłącznie się denerwował, że go budziłam. Postanowiłam to ogarnąć w inny sposób, a także sprawić sobie ubaw.
- Harry... - mruknęłam, pukając palcem w jego ramię. Warknął pod nosem, gdyż to był już któryś raz, kiedy mu przeszkadzałam. Był zaspany i jego mózg na pewno nie pracował jeszcze odpowiednio. - Jestem w ciąży.
Zaczął się szamotać, aż wreszcie upadł na podłogę.
- Jaka ciąża? Boże, przecież się zabezpieczaliśmy! Czy nie? O Boże! - zaczęłam się śmiać na widok jego przestraszonej miny i pomogłam mu wspiąć się na materac.
- Kochanie, nie ma możliwości, abym była w ciąży. Nie uprawialiśmy seksu.
- Wiedziałem, że coś mi nie pasowało. Tylko pominąłem ten ważny fakt. Nie masz serca, wiesz?
- Nie mogę przez ciebie spać. Przestań chrapać! - westchnął widocznie znudzony moim gadaniem i okrył mnie swoim ciałem, dając mi więcej ciepła niż kołdra, którą po chwili sam się przykrył.
- Śpij, żono. - zamknęłam oczy, czekając parę minut na straszne odgłosy. Nie nastąpiły, dlatego w spokoju poszłam spać.
Obudziłam się sama po godzinie dziesiątej, wiedząc, iż powinnam zająć się domem, bo w końcu nadal tu pracowałam. Załatwiłam poranne potrzeby, przebrałam się w domowe rzeczy, a na śniadanie zjadłam miskę z owocami. Przygotowałam sobie wszystkie potrzebne narzędzia do sprzątania i zabrałam się wpierw za gabinet Harry'ego. Poukładałam jego dokumenty, nie czytając ich zawartości. Przetarłam półki, biurko, ekran komputera. Umyłam okna, od razu wywietrzając pomieszczenie. Później wzięłam się za salon oraz kuchnię. Posprzątałam tak cały dom, aż w końcu przyszedł czas na mycie podłóg oraz odkurzanie.
Wyrobiłam się ze wszystkim do piętnastej, a następnie zaczęłam przyrządzać obiad, którym okazała się zwykła sałatka z kurczakiem oraz szpinakiem. Dodałam jeszcze grzanki, aby bardziej nasycić posiłek. Do szklanek nalałam soku pomarańczowego.
- Wróciłem! - słysząc jego głos, postawiłam wielką miskę z sałatką na stoliku w jadalni i postawiłam przy niej sok wraz ze szklankami. - Cześć.
- Hej. - uśmiechnęłam się, czując jego wargi na moim policzku, a potem zasiadłam przy stole. Jadłam, przysłuchując się jak zielonooki opowiadał o swoim nowym asystencie. - Rozmawiałam ostatnio z Anne.
- Tak? I?
- Zaprosiła mnie na swoje urodziny.
- To nie jest dobry pomysł, żebym tam jechał. Będzie Gemma, jej narzeczony i mama razem z tatą. Nie chcą mnie tam, a zaprosili mnie z uwagi na ciebie.
- Nie możesz cały czas unikać ich jak ognia.
- To oni mnie unikają. Nie będę się tam pchał na siłę.
- Przecież twoja mama cię kocha. Chciałaby, abyś się z nimi wybrał na te wakacje. - rzucił widelcem i wyszedł z pomieszczenia. Zachował się w tym momencie jak dziecko, bo mógł ze mną normalnie porozmawiać, a nie uciekać od dyskusji na ten temat. Przecież ja chciałam wyłącznie dobra ich rodziny.
Siedziałam na kanapie w salonie, główkując nad tym ile mu zejdzie na przekonanie się do przyjścia na dół. Był obrażony od dobrej godziny i powoli mnie to nudziło.
Wczoraj niestety nie udało nam się iść do kina oraz na zakupy ślubne, gdyż Harry dostał telefon ze swojej kancelarii.
W końcu miałam dosyć czekania i zebrałam się, żeby wyjść do kina samej. Przebrałam się w normalne ubrania, w których zamierzałam wyjść z domu. Nie powiadomiłam go o tym, ponieważ jego obrażalska dupa mnie wkurzyła.
Pojechałam do najbliższego kina i wybrałam film, w którym byłam pewna, że znajdowały się angielskie napisy. Kupiłam sobie mój ulubiony popcorn i zajęłam odpowiednie miejsce obok pary, która nie kryła się z czułościami. Super.
Podczas seansu mój telefon dzwonił co najmniej trzy razy, jednakże po pierwszym go przestawiłam na wibracje. Wróciłam do domu jakoś tak po dwudziestej i od razu zostałam zaatakowana przez mojego kochanego prawnika.
- Gdzieś ty była?! Nie znasz tego miasta, a nie było cię prawie trzy godziny! Wiesz jak się martwiłem?! Nie wiedziałem gdzie jesteś, gdzie mam cię szukać i w dodatku jest ciemno jak w dupie! Co bym zrobił jakby cię napadli?! Jakby coś ci się stało?! - przytulił mnie do siebie tak mocno, że prawie zabrakło mi powietrza.
- Byłam w kinie. Mam dwadzieścia trzy lata. Nie jestem dzieckiem.
- I myślisz, że to coś zmienia? Mogliby ci zrobić krzywdę bez względu na twój wiek, kochanie. - w jednej chwili się uspokoił i złączył nasze usta. Widać, że chyba mu już przeszło.
- Przepraszam, powinnam dać znać. Czy przemyślałeś sobie sprawę z twoją mamą?
- Pojedziesz tam ze mną?
- Jeżeli moi rodzice się zgodzą to tak. Nie spędzę świąt bez nich.
- W takim razie czekają nas rodzinne wakacje w Australii.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro