40
- Harry, może cię zmienię? - na zegarku widniała druga czterdzieści trzy, a my byliśmy dopiero w połowie drogi. Zasnęłam jakoś po dwudziestej drugiej, dlatego byłam bardziej wypoczęta od niego. Wiedziałam, że długo nie zajedzie na tym kubku kawy, który sobie kupił na którymś postoju. Musiał odpocząć, bo inaczej zaśnie przy kierownicy, a wtedy może spowodować wypadek.
- Dam radę.
- Widzę, że nie. Zjedź na pobocze. - zrobił to co powiedziałam i wymieniliśmy się miejscami. Podałam mu z tylnego siedzenia koc, którym się przykrył i wjechałam z powrotem na autostradę. Pomimo później godziny to na jezdni zdarzały się samochody, aczkolwiek zazwyczaj były to ciężarówki towarowe, chociaż auta osobowe również jeździły po drodze.
Dojechaliśmy do Lyonu po piątej rano i pierwsze co zrobiliśmy to weszliśmy do mojej sypialni, w której położyliśmy się na łóżku. Nie można było powiedzieć, że dosłownie na nim leżałam, ponieważ większa część mojego ciała spoczywała na klatce piersiowej bruneta oraz jej okolicach. Był poniedziałek, więc teoretycznie Harry powinien iść dzisiaj do pracy, lecz nie przypuszczałam, żeby miał ochotę gdzieś się ruszać.
Około dziesiątej zaczął dzwonić okropny telefon zielonookiego, który przerwał cudowną ciszę panującą w pomieszczeniu.
- Wyłącz to. - mruknęłam, podciągając kołdrę pod samą szyję. Oczywiście, że przy braniu komórki z szafki nocnej narobił hałasu w postaci zrzucenia zegarka, jednak byłam tak śpiąca, iż starłam się nie wkurzać.
- To moja mama. - przeturlałam się na drugą połowę materaca, zabierając większą część ciepłej pierzyny. - Tak, mamo? Bo nas nie było. W Paryżu. Tak, razem. Kochanie, mama się pyta co jest pomiędzy nami?
- W tej chwili?
- No.
- Poduszka. - to akurat była prawda, gdyż jak się przeniosłam z jego klatki piersiowej na łóżko to położyłam poduszkę pomiędzy nami, ponieważ była mi zbędna, a również mogłam się do niej przytulić.
- Słyszałaś, mamo? Dowcipna jak tampon się zrobiła.
- Słabe, Harry.
- Nie umiecie zrozumieć mojego poczucia humoru. Co? Jakie urodziny? Mamo, masz je dopiero za miesiąc. Nie. Nie zgadzam się. Nie ma mowy. Cześć.
- Coś się stało?
- Nie. - rzucił niechcianą poduszkę na podłogę, przysuwając się do mnie bliżej. Leżałam teraz do niego tyłem, także on sam obejmował mnie od tyłu.
- Wiesz, że i tak się dowiem?
- Wiem. - ponownie zasnęliśmy, a ja obudziłam się po dwunastej jako pierwsza. Po cichu wstałam i przebrałam się w świeże ubrania, a tamte wrzuciłam do kosza na pranie. Musiałam zrobić w końcu pranie, bo jakoś wcześniej się nie złożyło. Zebrałam brudne cichy z obu łazienek i zaniosłam plastikowy koszyk na dół do innego łazienki, gdzie znajdowała się pralka. Potem zajrzałam do kuchni, szukając czegoś co mogłabym przygotować na przedwczesny obiad. Niestety w lodówce nic zbytnio nie było, co dziwne, ponieważ niedawno robiliśmy zakupy. Przynajmniej był popcorn i wafle. - Kochanie!
- Tak?!
- Głodny jestem! - zrobiłam dzióbek ustami, ponieważ w takim razie mieliśmy mały problem. Do pomieszczenia wparował Harry, który był ewidentnie po kąpieli, o czym świadczyły mokre włosy oraz ręcznik wokół jego bioder.
- Nie mamy raczej co jeść, więc może zamówimy?
- Jasne, możesz od razu wybrać film. - pocałował mnie krótko w usta i szybko zniknął z mojego pola widzenia. Wzięłam telefon stacjonarny i wybrałam numer pizzerii, której miałam ulotkę. Natychmiast upewniłam rozmówcę, że mówiłam wyłącznie po angielsku, lecz na szczęście to nie był kłopot. Zamówiłam jedną dużą pizzę, a następnie wybrałam film, który ponownie był z Patrickiem Swayze, aczkolwiek chodziło teraz o "Dirty Dancing". To był kolejny film, który należał do moich ulubionych. Czekałam może z półgodziny na posiłek. Wzięłam swój portfel i otworzyłam miłemu chłopakowi, który wyglądał na mój wiek.
- Dwanaście euro, ale dla tak pięknej kobiety będzie dziesięć. - no nie szlej z tą zniżką, bo pensji nie dostaniesz, kochany. - pomyślałam, podając mu należytą ilość.
- Ja nie wiem czy ci tego pierścionka za małego nie kupiłem. Nie widać, że moja narzeczona ma pierścionek?
- Harry...
- Jak dobrze pamiętam to pierścionek zaręczynowy nosi się na palcu serdecznym, a nie środkowym.
- Widocznie u nas panuje inna tradycja. Żegnam. - zamknął mu drzwi przed nosem, machając na pożegnanie. W takim wypadku to nigdy nie znajdziemy znajomych w tym Lyonie. - "Piękna kobieta".
Prychnął, odbierając ode mnie karton z jedzeniem.
- Myślał, że na to polecisz.
- No tak, przecież ja zamiast na "piękna kobieta" lecę na "przepraszam, moja żona uwielbia w miejscach publicznych".
- Dokładnie!
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro