Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39

- A widziałaś swoją minę?! Boże, ile bym dał, abym mógł to zobaczyć jeszcze raz!

- Przestań się ze mnie nabijać i skup się na drodze. - wczoraj kiedy byliśmy na wieży to na szczęście wszystko mi wytłumaczył. Owszem miał w planach mi się oświadczyć, aczkolwiek nie teraz, gdy dopiero robiło się między nami dobrze. My nie byliśmy nawet parą! Powiedział, że zrobi to w najmniej spodziewanym momencie, ale nic nie przebije tego, że już tak wczoraj sądziłam. Przynajmniej mój palec zdobił teraz piękny pierścionek, jednakże nie serdeczny, a środkowy. - Harry?

- Tak, kochanie?

- Czemu ominęliśmy Reims?

- No tak prowadzi mnie autostrada.

- Lyon jest w inną stronę, kretynie! - odwróciłam się po mapę i sprawdziłam czy faktycznie miałam rację. - Harry, jedziemy w kierunku Belgii, a Lyon jest bardziej na południu!

- Oj, załatwiłem ci wycieczkę rekreacyjną.

- Przez ciebie teraz dojedziemy do domu dopiero za osiem godzin.

- Będziemy mieć więcej czasu, żeby porobić różne rzeczy w tak małej przestrzeni.

- Prowadzisz.

- Zawsze mogę zjechać na pobocze. - wystawił mi język, co odwzajemniłam tym samym i skręcił tak, aby zawrócić w odpowiedni kierunek. - Kochanie?

- Hm?

- Wyjdziesz za mnie? - wyplułam koktajl, który sobie kupiłam na stacji benzynowej i spojrzałam na niego z przerażeniem. Siedzieliśmy w chwilowej ciszy, aż wreszcie przerwał ją jego śmiech. - Twoja mina była cudowna!

- Jesteś okrutny.

- Tak bardzo się boisz tego, że ci się oświadczę?

- Nie, po prostu chcę, żeby ta chwila była dla nas obojgu wspaniała. Wolę cię jednak kochać podczas oświadczyn. - uśmiechnął się w piękny sposób i na moment na mnie spojrzał. Przyglądałam mu się przez pewną chwilę, zastanawiając się nad ostatnimi dniami. Spoglądałam także na pierścionek, który był dla mnie jako obietnica i dowód jego miłości. Tak to przynajmniej przedstawił. Usiadłam bokiem do przedniej szyby, mając lepszy widok na Styles'a. Przechyliłam głowę, wzbudzając tym zainteresowanie mężczyzny.

- Czemu mi się tak przyglądasz?

- Bo chyba cię tak trochę kocham. - nagle pojazd zahamował tak mocno, że pół mojego ciała wylądowało na dole. - Au! Już chyba cię nie kocham.

Poprawiłam się na siedzeniu, lecz nie mogłam nic więcej zrobić, ponieważ moje usta zostały zaatakowane przez jego. Totalnie oszalał, gdyż staliśmy na autostradzie.

- Powtórz to, błagam cię.

- Zjedź na pobocze. - zrobił to niemal natychmiast, od razu odpinając mój pas. Przeniosłam się na jego kolana, łapiąc jego policzki w swoje dłonie.

- Powtórz, skarbie.

- Już chyba cię nie kocham. - mruknęłam, posyłając mu szeroki uśmiech.

- Nie drocz się ze mną. - musnął moją wargę, podnosząc na mnie wzrok. Szczerze to nigdy nie widziałam, by komuś się tak świeciły oczy.

- Mam tylko nadzieję, że...

- Emmo, kochamy się. Wszystko będzie dobrze.

- Harry, łaskoczesz! - krzyknęłam, gdy podwinął moją koszulkę i zaczął jeździć palcami po mojej odsłoniętej skórze. Przez chwilę złączyłam nasze usta, aczkolwiek widocznie było mu za mało. Jeszcze raz go cmoknęłam, a potem ponownie i ponownie. - Dobrze, jeźdźmy, bo i tak wrócimy dopiero późno w nocy.

- Kocham cię.

- Kocham cię, Harry. - odetchnęłam, kiedy to powiedziałam. Nie robiłam tego z niepewnością czy z przymusu, po prostu to czułam i nareszcie to zrozumiałam. Z powrotem znalazłam się na na swoim miejscu, biorąc do ręki opakowanie wafli. - Pogramy w skojarzenia?

- Niech będzie. - nie miałam pojęcia na co się pisałam do momentu, w którym nie zaczęliśmy grać.

- Arbuz.

- Tyłek.

- Jak ci się to z arbuzem kojarzy? Nieważne. Część ciała.

- Piersi.

- Stanik.

- Koronka.

- Majtki.

- Łechtaczka.

- Chryste, Harry!

- Co?

- Nic, nie gramy już w to. - po godzinie rozmawiania, zjechaliśmy na stację benzynową, bo mojemu towarzyszowi zachciało się siku. Czekałam na niego w środku, oglądając gazety, chociaż bez powodu. Wszystko było w języku francuskim, a ja umiałam jak na razie "dzień dobry", "do widzenia" i liczby do dziesięciu.

- Na co patrzysz? - złapałam go za rękę, którą mnie objął i uniosłam głowę trochę do góry.

- Nie mam bladego pojęcia. - odpowiedziałam zgonie z prawdą, odkładając magazyn na miejsce. - Ale wiem jedno.

- Mianowicie?

- Spodobałeś się tej kobiecie. - dyskretnie pokazałam na pewną szatynkę, która patrzyła w naszym kierunku. Naprawdę, nawet na stacji benzynowej Harry musiał przyciągać uwagę?

- Po co mi ona jak mam obok siebie moją żonę? - pokręciłam głową, ciągnąc go w dół, by móc złożyć pocałunek na jego ustach.

- Kupimy sobie herbatę lub kawę? Zimno mi.

- Jasne, kochanie. - podeszliśmy wspólnie do miejsca gdzie znajdował się automat. Jak na złość ta pani również tam się pojawiła.

- Cześć, mam...

- Jest zajęty.

- Och...

- Przepraszam, moja żona lubi stawiać sprawę jasno. Poza tym jest niespełniona po naszym seksie. Bo chciała dojść cztery razy, ale nam przerwano i doszła tylko trzy. Więc rozumie pani.

- Tak właściwie to jestem lesbijką i chciałam...

- A! Nie, nie, ta pani jest zajęta. - pokazał na mnie i pociągnął do wyjścia. 

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro