39
- A widziałaś swoją minę?! Boże, ile bym dał, abym mógł to zobaczyć jeszcze raz!
- Przestań się ze mnie nabijać i skup się na drodze. - wczoraj kiedy byliśmy na wieży to na szczęście wszystko mi wytłumaczył. Owszem miał w planach mi się oświadczyć, aczkolwiek nie teraz, gdy dopiero robiło się między nami dobrze. My nie byliśmy nawet parą! Powiedział, że zrobi to w najmniej spodziewanym momencie, ale nic nie przebije tego, że już tak wczoraj sądziłam. Przynajmniej mój palec zdobił teraz piękny pierścionek, jednakże nie serdeczny, a środkowy. - Harry?
- Tak, kochanie?
- Czemu ominęliśmy Reims?
- No tak prowadzi mnie autostrada.
- Lyon jest w inną stronę, kretynie! - odwróciłam się po mapę i sprawdziłam czy faktycznie miałam rację. - Harry, jedziemy w kierunku Belgii, a Lyon jest bardziej na południu!
- Oj, załatwiłem ci wycieczkę rekreacyjną.
- Przez ciebie teraz dojedziemy do domu dopiero za osiem godzin.
- Będziemy mieć więcej czasu, żeby porobić różne rzeczy w tak małej przestrzeni.
- Prowadzisz.
- Zawsze mogę zjechać na pobocze. - wystawił mi język, co odwzajemniłam tym samym i skręcił tak, aby zawrócić w odpowiedni kierunek. - Kochanie?
- Hm?
- Wyjdziesz za mnie? - wyplułam koktajl, który sobie kupiłam na stacji benzynowej i spojrzałam na niego z przerażeniem. Siedzieliśmy w chwilowej ciszy, aż wreszcie przerwał ją jego śmiech. - Twoja mina była cudowna!
- Jesteś okrutny.
- Tak bardzo się boisz tego, że ci się oświadczę?
- Nie, po prostu chcę, żeby ta chwila była dla nas obojgu wspaniała. Wolę cię jednak kochać podczas oświadczyn. - uśmiechnął się w piękny sposób i na moment na mnie spojrzał. Przyglądałam mu się przez pewną chwilę, zastanawiając się nad ostatnimi dniami. Spoglądałam także na pierścionek, który był dla mnie jako obietnica i dowód jego miłości. Tak to przynajmniej przedstawił. Usiadłam bokiem do przedniej szyby, mając lepszy widok na Styles'a. Przechyliłam głowę, wzbudzając tym zainteresowanie mężczyzny.
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Bo chyba cię tak trochę kocham. - nagle pojazd zahamował tak mocno, że pół mojego ciała wylądowało na dole. - Au! Już chyba cię nie kocham.
Poprawiłam się na siedzeniu, lecz nie mogłam nic więcej zrobić, ponieważ moje usta zostały zaatakowane przez jego. Totalnie oszalał, gdyż staliśmy na autostradzie.
- Powtórz to, błagam cię.
- Zjedź na pobocze. - zrobił to niemal natychmiast, od razu odpinając mój pas. Przeniosłam się na jego kolana, łapiąc jego policzki w swoje dłonie.
- Powtórz, skarbie.
- Już chyba cię nie kocham. - mruknęłam, posyłając mu szeroki uśmiech.
- Nie drocz się ze mną. - musnął moją wargę, podnosząc na mnie wzrok. Szczerze to nigdy nie widziałam, by komuś się tak świeciły oczy.
- Mam tylko nadzieję, że...
- Emmo, kochamy się. Wszystko będzie dobrze.
- Harry, łaskoczesz! - krzyknęłam, gdy podwinął moją koszulkę i zaczął jeździć palcami po mojej odsłoniętej skórze. Przez chwilę złączyłam nasze usta, aczkolwiek widocznie było mu za mało. Jeszcze raz go cmoknęłam, a potem ponownie i ponownie. - Dobrze, jeźdźmy, bo i tak wrócimy dopiero późno w nocy.
- Kocham cię.
- Kocham cię, Harry. - odetchnęłam, kiedy to powiedziałam. Nie robiłam tego z niepewnością czy z przymusu, po prostu to czułam i nareszcie to zrozumiałam. Z powrotem znalazłam się na na swoim miejscu, biorąc do ręki opakowanie wafli. - Pogramy w skojarzenia?
- Niech będzie. - nie miałam pojęcia na co się pisałam do momentu, w którym nie zaczęliśmy grać.
- Arbuz.
- Tyłek.
- Jak ci się to z arbuzem kojarzy? Nieważne. Część ciała.
- Piersi.
- Stanik.
- Koronka.
- Majtki.
- Łechtaczka.
- Chryste, Harry!
- Co?
- Nic, nie gramy już w to. - po godzinie rozmawiania, zjechaliśmy na stację benzynową, bo mojemu towarzyszowi zachciało się siku. Czekałam na niego w środku, oglądając gazety, chociaż bez powodu. Wszystko było w języku francuskim, a ja umiałam jak na razie "dzień dobry", "do widzenia" i liczby do dziesięciu.
- Na co patrzysz? - złapałam go za rękę, którą mnie objął i uniosłam głowę trochę do góry.
- Nie mam bladego pojęcia. - odpowiedziałam zgonie z prawdą, odkładając magazyn na miejsce. - Ale wiem jedno.
- Mianowicie?
- Spodobałeś się tej kobiecie. - dyskretnie pokazałam na pewną szatynkę, która patrzyła w naszym kierunku. Naprawdę, nawet na stacji benzynowej Harry musiał przyciągać uwagę?
- Po co mi ona jak mam obok siebie moją żonę? - pokręciłam głową, ciągnąc go w dół, by móc złożyć pocałunek na jego ustach.
- Kupimy sobie herbatę lub kawę? Zimno mi.
- Jasne, kochanie. - podeszliśmy wspólnie do miejsca gdzie znajdował się automat. Jak na złość ta pani również tam się pojawiła.
- Cześć, mam...
- Jest zajęty.
- Och...
- Przepraszam, moja żona lubi stawiać sprawę jasno. Poza tym jest niespełniona po naszym seksie. Bo chciała dojść cztery razy, ale nam przerwano i doszła tylko trzy. Więc rozumie pani.
- Tak właściwie to jestem lesbijką i chciałam...
- A! Nie, nie, ta pani jest zajęta. - pokazał na mnie i pociągnął do wyjścia.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro