Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

- Już jestem. - uśmiechnęłam się nerwowo, bo na całe szczęście udało mi się schować biżuterię przed jego przyjściem. - Coś się stało?

- Nie, nie, skądże. - musiałam się uspokoić, ponieważ moje słowa przeczyły zachowaniu, ale cóż miałam zrobić, kiedy znalazłam pierścionek, który przypominał zaręczynowy. Mogłam się mylić, błagałam, żeby tak było.

- Na pewno, kochanie? Zbladłaś.

- Wszystko w porządku. Po prostu jest tu duszno. - pokiwał głową ze zrozumieniem i przymierzył białą koszulę, którą ze sobą przyniósł. Szybko załatwiliśmy sprawy związane z przymierzaniem i opuściliśmy kabinę.

- Kochanie, następnym razem mnie uprzedź, że będziesz chciała palcówkę. Uprzedziłbym tych biednych czekających.-  nawet mnie to nie ruszyło, bo moje myśli krążyły wyłącznie wokół tego srebrnego drobiazgu. Jedna pani chyba wstrzymała powietrze i przepuściła kogoś innego, by wszedł do naszej przymierzalni. - Hej, widzę, że nie jest ok. Co się dzieje?

- Wszystko gra. - odetchnęłam, postanawiając nie rozmyślać nad tą sprawą. Dla zapewnienia i odciągnięcia go od mojego przedziwnego zachowania musnęłam jego wargi. Podeszliśmy do kasy, a kiedy przyszła nasza kolej, podaliśmy ubrania mile wyglądającej ekspedientce. Oparłam się o ladę, obserwując jak składała i pakowała nasze rzeczy do toreb. Pisnęłam, gdy poczułam jego rękę na mojej pupie. Gdyby było to lekki dotknięcie to nawet nie zwróciłabym uwagi, lecz, że było to uderzenie z otwartej dłoni to co innego. Kobieta spojrzała na nas dziwnie i wróciła do swojej pracy.

- Niech pani wybaczy. Moja żona często tak reaguje jak jest seksualnie sfrustrowana.

- Jak mnie mąż nie umie zaspokoić to jestem sfrustrowana. - mruknęłam, posyłając mu złośliwy uśmiechem. Odwzajemnił go i ponownie zwrócił się do kobiety.

- Mogłaby pani troszkę szybciej? Chyba muszę załatwić coś ze swoją żoną. - wywróciłam oczami, podając starszej kobiecie moją kartę. Została mi ona odebrana, aczkolwiek nie przez tego kogo chciałam. Harry ją wymienił na swoją, rozpoczynając tym samym kłótnię.

- Zapłacę za siebie.

- Skarbie, nie kłóć się ze mną.

- Nie będziesz za mnie...

- Przepraszam państwa bardzo, ale do jasnej cholery stoimy tu już dziesięć minut i słuchamy waszych zboczonych rozmów! To, że jesteście państwo we Francji nie oznacza, iż nie rozumiemy po angielsku!

- Ale to on. - pokazałam na niego, a mężczyzna podniósł ręce do góry w geście obronnym. Szybko zapłaciłam swoją kartą, jednakże mina zielonookiego mówiła mi, że nie był zachwycony z mojego ruchu.

- Dlaczego zapłaciłaś za mnie?

- Ponieważ nigdy byśmy stamtąd nie wyszli.-zanieśliśmy wszystko do auta i otworzyliśmy bagażnik. - Po co ci wino?

- Na wieczór. Zabrałem też kieliszki. - błagałam, aby ten dzień nie skończył się tak jak się tego obawiałam.

Potem zwiedziliśmy Luwr, w którym był słynny obraz Mona Lisa. Rozmawialiśmy na różne tematy, aczkolwiek więcej chyba się całowaliśmy nawet w miejscach, w których raczej nie powinno się tego robić. Tak jak na przykład właśnie kąt w muzeum sztuki.

- Jak mogłeś wykłócać się z ochroniarzem, że masz większego penisa?

- Sam powiedział, że ma dużą pałkę!

- Chodziło mu o to czarne, co mu z paska wystawało. Do bicia złodziei.

- Teraz to wiem. - wprawdzie nie wyrzucili nas, lecz byłam zbyt zawstydzona, by spędzić tam jeszcze choćby minutę. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale nie było to coś złego. I tak jak wrócimy do Lyonu to znów stanę się Emmą Silver, a on prawnikiem Styles'em. 

- Gdzie teraz?

- Na Wieżę Eiffla. - tego się trochę obawiałam, jednakże po prostu usiadłam na miejscu pasażera. Widziałam jak niby ostrożnie grzebał po kieszeniach swojego płaszcza i zrobiło mi się trochę słabo.

Zatrzymaliśmy się przed wielkim zabytkiem i powoli, trzymając się za ręce, kierowaliśmy się w stronę wejścia. Czekaliśmy w kolejce prawie godzinę, lecz co się dziwić skoro był to jeden z najsławniejszych zabytków. W czasie, kiedy ja wciąż kwitłam w oczekiwaniu na dostęp do wieży to Harry zniknął gdzieś na chwilkę. Wrócił z czerwonymi różami. Oddychaj, Emmo. Przecież to nie oznaczało oświadczyn.

Wręczył mi je dopiero na szczycie i właśnie w tym momencie zaczęłam się denerwować.

- Harry, j-ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć.

- Coś się stało?

- Kiedy w sklepie poszedłeś po tę koszulę to telefon ci dzwonił. Przez przypadek znalazłam pierścionek. J-ja, um, czy ty chciałeś mi się oświadczyć? - być może odpowiedź była inna, aczkolwiek jego mina oraz panując cisza utwierdziła mnie w moim przekonaniu. - Przecież my nawet nie jesteśmy w związku.

- Nie musimy od razu brać ślubu.

- Ty naprawdę chciałeś to zrobić? - zapytałam, jednak wyłącznie mnie objął, opierając czoło o moje.

- W moim przypadku zakochanie się graniczy z cudem i zdarza się raz. Szczerze cię kocham, Emmo. - uśmiechnęłam się do niego i wspięłam na palce, żeby kolejny raz tego dnia go pocałować. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić, gdyż moje uczucia co do niego były mi kompletnie nieznane. Zaczynałam mu wierzyć w jego miłość i sama przyłapałam się na tym ostatnio, że rozmyślałam nad naszym nieistniejącym związkiem. Bo skoro zaczynaliśmy sobie ufać, on pokazywał mi, że serio mu zależało, a ja nie byłam wobec niego obojętna to może powinniśmy zrobić krok do przodu. - Mogę ci coś powiedzieć?

- J-jasne.

- Przez twoją ciekawość wyszło to wcześniej niż powinno. Nie miałem zamiaru oświadczać się teraz, ponieważ dobrze wiedziałem, że będziesz miała problem z odpowiedzią. Kocham cię, ale wolę poczekać, aż będziesz pewna tego, iż chcesz zostać moją żoną.

- Czyli?

- Czyli jesteś jak każda wścibska kobieta. Ten pierścionek nie był zaręczynowy.

- A-ale ty przecież, przed chwilą... wkręcałeś mnie!

- Kocham cię najbardziej na świecie, mam zamiar ci się oświadczyć, lecz jeszcze nie teraz.

✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro