Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

- Harry... - szturchnęłam go w ramię, próbując go obudzić. Dzisiaj była środa, dlatego powinna do nas zadzwonić Anne, a poza tym brunet miał pracę. - Harry, wstawaj.

- Hm? - nie ruszył się ani milimetr, jednakże mruknął w poduszkę. Położyłam dłonie na jego plecach, opierając się o nie i zaczęłam smyrać go po ramieniu.

- Wstawaj.

- Nigdzie nie idę. - przewróciłam oczami na jego dziecinny ton i postanowiłam zastosować inną taktykę.

- Zrobię ci śniadanie. 

- W tej bieliźnie? - potwierdziłam, więc nagle się ożywił i odwrócił w moją stronę. Wyglądał uroczo z warkoczem, który wykonałam zeszłego wieczoru. Jednak chyba zapomniał, że go miał na sobie. - No to może wstanę. Dostanę buziaka?

- Nie, dopóki nie umyjemy ząbków.

- Potrafisz zniszczyć każdy moment. - wystawiłam mu język i wygrzebałam się spod kołdry. Poszłam do swojego pokoju, aby się przebrać i załatwić poranną toaletę. Umyłam zęby, włosy i twarz, a na siebie założyłam czarne legginsy i szaro-niebieski sweter. Od samego początku nie miałam zamiaru gotować dla niego w tak skąpym stroju. Jeszcze aż tak nie zwariowałam. - Kochanie, czemu jesteś ubrana?

- Wybacz, ale kłamałam. - uśmiechnęłam się niewinnie, wzruszając ramionami i wróciłam do przyrządzania posiłku.

- Wracam do łóżka. - naburmuszony przysunął krzesło bliżej stołu, a potem wyszedł z pomieszczenia. Nalałam świeżo zrobionego shake'a bananowego do dwóch szklanek, pilnowałam naleśników na patelni i jednocześnie kroiłam ostatnie dwa banany. Gotowe jedzenie nałożyłam na dwa talerze i polałam danie miodem, a dodatkiem były żółte owocki. Położyłam wszystko na tacę i ostrożnie kierowałam się na górę do pokoju bruneta.

- Zrobiłam śniadanie.

- Nie chcę śniadania. - bąknął, będąc totalnie zakopanym w kołdrze.

- Nie bądź dzieckiem. Wystygnie ci.

- Nie.

- Zrobiłam naleśniki. - nie odezwał się, więc westchnęłam i usiadłam na materacu. - Z miodem i bananami. Do tego przygotowałam twojego ulubionego, bananowego shake'a.

- Naprawdę? - odrzucił pościel na bok i spojrzał na szafkę nocną, na której leżała taca z jedzeniem. Uśmiechnął się, niespodziewanie całując w usta. - Postanowiłem, że zwolnię Florence.

- Jak przypuszczam, to twoja asystentka.

- Dokładnie. - kiwnęłam głową, maczając kawałek banana w miodzie. Kiedy stwierdziłam, że ilość lepkiej cieczy była wystarczająca, ubrudziłam nią jego nos. - Ej!

- Ups? - uśmiechnęłam się, lecz po chwili również zostałam umazana słodkim płynem. Bawiliśmy się w ten sposób parę minut z przerwami na pocałunek do momentu, w którym nie przerwał nam dzwonek telefonu stacjonarnego.

- To pewnie moja mama. - szepnął jakby czyhała gdzieś na nas za rogiem. Ostatni raz złączyłam nasze usta i zrzuciłam go z siebie, by następnie wyjść na korytarz. Przechwyciłam urządzenie, od razu wciskając zieloną słuchawkę.

- Emma Silver, słucham?

- Witaj, kochana! 

- Hej, Anne! Co tam u ciebie? 

- Bardzo dobrze, przygotowania do ślubu idą pełną parą. Mam nadzieję, że nasz uparciuch nie zmienił zdania.

- Wiesz, Anne... - zaczęłam, przerywając, gdy Harry zjawił się obok mnie i zaczął całować mnie po odsłoniętym ramieniu.

- No nie mów mi, że się rozmyślił! Tak bardzo chciałabym go zobaczyć na tej ceremonii. Przekonaj go.

- Przykro mi, Anne, ale nie mogę nic zrobić. To będzie jego samodzielna decyzja. Nie powiedział "nie", lecz "tak" także nie.

- Czuję, że pomiędzy nimi coś się kiedyś stało i nie chcą mi tego powiedzieć. A co tam u was?

- Dobrze, niedługo zaczynam kurs językowy, by choć trochę coś rozumieć co leci w wiadomościach. A jeśli chodzi o Harry'ego to on sam ci opowie. - podałam mu słuchawkę i odeszłam, żeby mógł spokojnie porozmawiać z własną mamą. Dokończyłam jedzenie swojej porcji, która i tak stała się już zimna, jednakże wciąż była smaczna. Brunet wrócił do swojej sypialni ze telefonem przy uchu i zasiadł obok mnie, aby również spożyć resztki śniadania.

- Tak, mamo. Emma i ja dajemy sobie radę. Nie jestem dzieckiem. Wiem, ale Emma się mną opiekuje. - trzepnęłam go w ramię, gdyż jego ostatnie słowa brzmiały dwuznacznie. Może nie same słowa, ale ton, którym mówił już tak. - Och, nawet bardzo się opiekuje. W porządku, do usłyszenia.

- Nie możesz się powstrzymać nawet przy mamie?

- Jeśli chodzi o ciebie to nie. - odłożył nasze talerze na szafkę nocną, a nas przewrócił tak, że leżałam pod nim. Całował mnie po szyi przez parę minut, następnie znów zmieniając naszą pozycję. Tym razem moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej.

- Harry?

- Hm?

- To co mówiłeś to prawda?

- Konkretnie, kochanie.

- No wtedy jak krzyknąłeś, że mnie kochasz. To było prawdziwe czy pod wpływem emocji i złości? - milczał przez dłuższy czas, dlatego stwierdziłam, że jednak druga opcja była bardziej realna. Zrobiło mi się w pewnym sensie przykro, ale czego mogłam się spodziewać?

- Kocham cię, Emmo.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro