Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Harry wyszedł z domu godzinę temu, a ja wciąż ogarniałam pudła, ale tym razem z elementami łazienkowymi. Ręczniki, wszystkie kosmetyki, przedmioty do włosów oraz przeróżne akcesoria. Nie ruszałam rzeczy bruneta, ponieważ sam powiedział, że zrobi to samodzielnie. Miałam ochotę wyjść z tych czterech ścian, aczkolwiek nie rozeznawałam się w okolicy kompletnie i musiałam poczekać, aż Styles znajdzie chwilę czasu. 

- Wróciłem, więc możemy iść na miasto. - odłożyłam telefon na szafkę nocną i zwróciłam wzrok w jego stronę. Stał w progu mojego pokoju, mając na twarzy mały uśmiech.

- Daj mi minutkę. Muszę się przebrać.

- Wyglądasz pięknie. - prychnęłam pod nosem, wywracając oczami na jego słowa. Weszłam do swojej skromnej garderoby, aby przebrać się w niej w brązowe spodnie i beżowy sweterek. Zdjęłam wpierw czarne dresy, które zamieniłam na wybrane spodnie i gdy ściągałam bluzkę, poczułam za sobą czyjąś obecność. Czułam ją jeszcze bardziej, kiedy mnie oplótł swoimi ramionami. - Jesteś tak cholernie gorąca.

- Hej, nie rozpędzaj się tak. Puść mnie. - zrzuciłam z siebie jego dłonie, ponieważ dotykały za wiele. Sięgały nieco ponad linię zakończenia stanika, a to już mi się mniej podobało. - Serio? Tylko na tym ci zależy?

- Nie, kochanie. - nie patrzył na mnie, a na moje odsłonięte piersi, gdyż miał na nie świetny widok jak stanęłam z nim twarzą w twarz.

- Nawet nie patrzysz mi w oczy. - pokręciłam rozczarowana głową, szybko ubierając na siebie sweter.

- Jestem mężczyzną.

- To nie znaczy, że od razu musisz zwracać swoją uwagę na moje cycki.

- Przepraszam.

- Ile razy jeszcze będziesz mnie przepraszał? Wiesz co? Po prostu chodźmy zwiedzić miasto i tyle. - zrezygnowałam z dalszej kłótni, bo nic to dobrego nie przynosiło. Niestety tutaj też się nie zgadzaliśmy, ponieważ zielonooki przyparł mnie do ściany i pierwsze co zrobił to złożył delikatny pocałunek na moim obojczyku.

- Nie gniewaj się na mnie. Nie chcę cię tylko przelecieć, a to, że patrzyłem na twoje piersi to dowód na to, że jestem po prostu głupim facetem.

- Masz rację. Jesteś głupi. - na jego ustach pojawił się głupawy uśmiech, a następnie nachylił się i najpierw trącił nosem mój. Potem z uśmiechem, który odwzajemniłam złączył nasze usta. Jego wargi powoli muskały moje, a ja nie byłam mu dłużna. Swoje ręce pokierowałam do jego włosów, natomiast jego wylądowały na moim biodrze oraz policzku.

- Nie jesteś na mnie zła?

- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami, posyłając mu złośliwy uśmiech. Ostatni raz cmoknął mnie szybko w usta i pociągnął za rękę w stronę wyjścia. Pomógł mi założyć płaszcz, choć byłam przy tym, że sobie poradzę.

- Jeżeli skręcisz tam, w tamtą ścieżkę to dojdziesz do małego lasku z polaną.

- Uroczo. - oznajmiłam, patrząc w tamtym kierunku. Cała okolica odzwierciedlała się przyjaznym otoczeniem. Otworzył przede mną drzwi od samochodu i w spokoju zaczekał, aż wdrapię się na siedzenie.

Jechaliśmy powoli, gdyż mężczyzna wszystko dokładnie opisywał co mijaliśmy. Wiedziałam już, że niedaleko nas był niewielki tutejszy spożywczy, a więc mogłam wyskoczyć rano po świeże pieczywo. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na parkingu jednej z galerii w Lyonie. Przechadzaliśmy się po sklepach razem, aż do momentu, w którym rozstaliśmy się przy H&M. Ja weszłam do środka, a on poszedł naprzeciwko do sklepu z garniturami i typowymi męskimi rzeczami. Wybrałam sobie parę jasnych jeansów, bluzkę z długim rękawem i dekoltem wyciętym w serek oraz cudowny szary kardigan. Przymierzyłam wszystko po parunastu minutach stania w kolejce do szatni. Wszystko idealnie pasowało, dlatego nie zastanawiałam się ani minuty dłużej i podążyłam do kasy. Po zapłaceniu, przeszłam na drugą stronę, aby dołączyć do Harry'ego. Stał przy jednym z wieszaków, a obok niego prezentowała się wysoka mulatka w czarnej spódnicy do kolan. Oczywiste było to, że jej trzepotanie rzęsami miało konkretny plan.

- Więc może się pan zda na moją koncepcję? - zatrzymałam się blisko nich, jednakże zostałam wciąż niezauważalna.

- Jest pani bardzo miła, ale...Emma, kochanie. Chodź, pomożesz mi.

- Dzień dobry. - przywitałam się, podchodząc niepewnie do tej dwójki. Brunet objął mnie ramieniem w pasie i schylając się, skradł mi buziaka. Byłam kompletnie zbita z tropu, lecz zostałam cicho.

- Witam. - na całe szczęście kobieta rozumiała i mówiła po angielsku, ale jej nastrój zmienił się całkowicie, gdy przerwałam jej w flirtowaniu.

- Potrzebuję ubrań do pracy. Pomożesz mi wybrać.

- Ale ta pani chyba była bardziej chętna. - mruknęłam złośliwie, kiedy brunetka odeszła od nas do nowych klientów.

- Nie chcę tej kobiety, tylko ciebie. - udałam, że robiło mi się niedobrze i pozwoliłam, aby pocałował mnie w usta. Odsunął się na chwilkę, lecz spojrzał w bok i znów przyległ do mnie, aczkolwiek bardziej gwałtownie. - Ten facet na ciebie patrzy.

- Och, naprawdę? Który, przystojny?

- Żartujesz, prawda?

- Nie, właśnie w tym rzecz, że nie. - uśmiechnęłam się i rozejrzałam, aż napotkałam wzrok zapewne tego mężczyzny, o którym mówił. Szczerze musiałam przyznać, że był niczego sobie i mogłam zawiesić oko na dłużej, gdyby nie pewien człowiek stojący obok mnie.

- Nie patrz na niego. 

- Oj, chyba nie jesteś zazdrosny?

- Nie. - przybrał poważny wyraz twarzy i odsunął się ode mnie, dając mi więcej swobody. Skoro było tak jak mówił to nie musiałam się niczym przejmować. Kierowałam się do nieznajomego powolnym krokiem, jednakże w połowie zostałam zatrzymana. - Dobra, jestem. 

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro