Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

- Kochanie, będę za tobą bardzo tęsknić. - wierzyłam jej, ponieważ ściskała mnie niebywale mocno, jak nigdy wcześniej. Pocałowałam mamę w policzek, a następnie przyszedł czas na pożegnanie z tatą.

- Uważaj tam na siebie i bądź ostrożna.

- Tato, nie jadę do Amazonii, a do Francji.

- Wiem, córeczko. Bardzo cię kocham.

- Ja ciebie też, tato. - przytuliłam się do niego tak jak robiłam to, gdy byłam młodsza. Nadal był wyższy ode mnie, więc musiałam stanąć na palcach, żeby porządnie go objąć.

- Och, Emmo, będę bardzo tęsknić. Mam nadzieję, że przekonasz jakoś mojego uparciucha do zmiany zdania.

- Mamo!

- Spokojnie, Anne. Harry chyba ma coś do powiedzenia.

- Tak, synku? Mów. - uśmiechnęłam się zachęcająco do bruneta, który wydawał się trochę skrępowany. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie, a przecież miał powiedzieć jedynie to, że postanowił się wybrać na ślub. 

- Ja, uch, pójdę na ślub.

- To fantastycznie! Boże, kochana, bardzo ci dziękuję. Nie mam pojęcia jak go przekonałaś, ale dziękuję!

- Cóż, poświęciłam swoją osobę dla tej sprawy. - posłałam mu złośliwy uśmiech, który odwzajemnił i już się nachylał, jednakże byłam szybsza. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, żegnając się ze wszystkimi jeszcze raz. Pomachałam całej trójce na odchodne i ruszyłam za Harry'm w stronę barierek. Przechodząc przez jedną z nich, rozbrzmiał okropny dźwięk. Musiałam przejść na bok, aby zostać przeszukaną przez jednego z ochroniarzy.

- To musiały być moje zamki od bluzy albo metaliczne ozdoby od spodni.

- Często się to zdarza, lecz mam obowiązek wykonywać podstawowe procedury.

- Rozumiem, niech pan robi co musi. - byłam również obserwowana przez zielonookiego, któremu całe zajście się nie podobało. Wzruszyłam ramionami, poprawiając bluzę, kiedy proces obmacywania się skończył. Złapał za nasze torby podróżne i podążył do wejścia samolotu. - Oj, chyba się nie obraziłeś?

- Obraziłem. - przewróciłam oczami, wciąż idąc za jego plecami. Szedł z podniesioną głową i unikał mojego wzroku, nawet jeśli stanęłam przed nim.

- W takim razie będę musiała sobie znaleźć nowe towarzystwo. - westchnęłam, witając się z przemiłym stewardem. Spojrzałam przelotnie na Styles'a za mną i usiadłam na odpowiednim miejscu.

- Spróbowałabyś.-zapięłam pasy, w spokoju czekając na wystartowanie.

Lecieliśmy już półgodziny, co oznaczało, że zostało nam około godziny lotu. Harry zniknął gdzieś dziesięć minut temu i dopóki nie usłyszałam niewyraźnych jęków to nie wiedziałam co robił. Zakryłam twarz dłońmi, gdy dotarło do mnie, że nie byłam jedyna, która męczyła się tymi dźwiękami. Uprawiał cholerny seks w cholernym samolocie.

Wrócił z roztrzepanymi włosami i sporym uśmiechem na ustach. Przechodząca obok nas stewardessa była w podobnym stanie, aż mi się niedobrze zrobiło.

- Coś się stało?

- Nie dotykaj mnie. - warknęłam, wyszarpując rękę z jego uścisku. Naprawdę czułam się w tej chwili okropnie i wzrokiem szukałam wolnego fotela. 

- Co jest?

- Nie, nic, oprócz tego, że bzykałeś się z jakąś blondynką i na dodatek każdy to słyszał. Jesteś obrzydliwy.

- Emmo...

- Przymknij się. - wstałam, by odejść od niego jak najdalej. Przeszłam przez cały samolot i na samym końcu odnalazłam wolne siedzenie. Byłam zła jak nigdy wcześniej, gdyż ludzie patrzyli na nas z zniesmaczeniem. Nie mogłam uwierzyć, że się nie mógł powstrzymać przed swoją potrzebą.

Resztę lotu spędziłam w samotności, która cale mi nie przeszkadzała. Wolałam to niż Harry'ego. Gdy ta sama kobieta, z którą uprawiał seks poinformowała mnie o skończonej podróży, zebrałam się do wyjścia.

- Emmo, zaczekaj.

- Jesteś kłamcą.

- Przepraszam.

- Mam w dupie twoje przeprosiny. To są jedynie puste słowa. Poza tym, po co to robisz? Nie wskoczę ci do łóżka, bo zobaczyłam, że nie bzykałeś się przez parę tygodni. Daruj sobie i bądź tym kim jesteś - kobieciarzem, playboyem.

- To się zmieni. Nie chcę...

- Zrozum, że nie oczekuję tego po tobie. Nie masz powodu, żeby się zmieniać. Tylko nie motaj mi w głowie. Nie jesteśmy w związku, dlatego nie musisz mieć poczucia winy. Daj sobie spokój i nie obiecuj mi oraz sobie czegoś czego nie możesz dotrzymać. - zatrzymał mnie przy taśmie z walizkami i bezczelnie złączył nasze usta. Wyrwałam się jak najszybciej, mając ochotę dać mu w twarz.

- Przestań! Nigdy więcej tego nie rób, słyszysz?! Nie wiadomo co te twoje usta dotykały. Nie dam sobą pomiatać. - nie odezwał się, a wyłącznie zabrał nasze bagaże.

Pod nasz nowy dom podjechaliśmy taksówką w kompletnej ciszy. Na podjeździe stały już auta, które różniły się od tamtych w Anglii. Widocznie tamte musiał sprzedać i zafundować sobie nowe tutaj. Budynek wyglądał lepiej niż na zdjęciu i spodobał mi się jeszcze bardziej. Czekałam przy drewnianych drzwiach, aż raczy mi otworzyć i kiedy to się stało, weszłam jako pierwsza.

- Wow. - tak jak mówił - rzeczywiście postawił na klasyczne drewno w każdym pomieszczeniu. Salon podobał mi się najbardziej, gdyż był urządzony w przytulny, uroczy sposób, aczkolwiek nowoczesność też wchodziła w grę. Najbardziej urzekł mnie chyba kominek, przy którym będę mogła czytać wiele książek i oglądać mnóstwo filmów. Kuchnia też była niczego sobie, podobna do salonu pod względem urządzenia.

- Podoba ci się?

- Podoba. - mruknęłam, nadal nie chcąc z nim rozmawiać. Westchnął, co było doskonale słyszalne i zwrócił moją głowę w swoim kierunku.

- Emmo, nie traktuj mnie tak.

- Pieprzyłeś się z jakąś laską w samolocie przy czterdziestu osobach. Niedobrze mi się robiło jak tego słuchałam, a co dopiero innym.

- Ja, uch, to był ostatni raz.

- Zostaw mnie.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro