Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

- Przykro mi, Cassie, ale nie umawiałem się z tobą. - siedziałam w salonie, natomiast ta urocza dwójka negocjowała w kuchni. Dziewczyna była jakby w swoim świecie. Nie rozumiała tego co Harry próbował jej wytłumaczyć najprostszymi słowami. Cóż, ale na pewno w łóżku miała lepszą wiedzę niż taką powszechną. Westchnęłam, podnosząc się z kanapy. Trudno było słuchać jej głosu, który zadawał te same pytania.

- Przepraszam, jednak pan Styles ma dzisiaj spotkanie.

- Och, jasne. No cóż, to do potem.-pomachała nam przy drzwiach i zatrzasnęła je za sobą.

- Co to było do cholery?

- Nie wiem, jednakże oznajmię ci, że wybierając kobiety, nie kierujesz się inteligencją. - prychnął, wykładając z szafki dwa kubki. Wstawiłam wodę na herbatę, a on pokroił cytrynę na plasterki.

- Przepraszam, Emmo. Nie miałem pojęcia, że przyjdzie.

- Skąd mogłeś wiedzieć? Poza tym chyba dobrze się stało.

- Emmo...

- Posłuchaj, mamy odmienne zdanie na temat życia, inaczej go postrzegamy i inaczej nim kierujemy. Lubisz zabawy, jesteś kobieciarzem, a ja należę do tych nudnych, którzy wolą mieć jedną osobę przy sobie przez wiele lat. Nie marnuj czasu, bo i tak nic na tym nie uzyskasz. - przypatrywał mi się przez dobre parę minut, aż zaprzestał każdej czynności.

- I myślisz, że tacy ludzie nie mają przyszłości? - zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią, lecz w końcu kiwnęłam głową, że wcale tak nie uważałam.

- Nie, aczkolwiek w naszym wypadku tak właśnie jest.

- Nie możesz tego stwierdzić tak sobie, ponieważ nie spróbowałaś.

- I nie zamierzam.

- Jesteś tego pewna?

- Jak nigdy. - chyba nie do końca mi uwierzył, gdyż podszedł bliżej i ulokował mnie pomiędzy swoimi ramionami.

- Zmienię twoje nastawienie na bardziej pozytywne.

- Pozytywne dla ciebie?

- Dla ciebie również. - mruknął z uśmiechem, nachylając się ku mnie. Zaśmiałam się i odsunęłam jego buzię od swojej. - Nie bądź taka.

- Nie, odczep się, kretynie.

- Nie nazywaj mnie tak!

- Ale jak? Kretynie?

- Przestań! - staliśmy tak w ciszy, aż wreszcie postanowiłam ją przerwać.

- Miałam ci o czymś powiedzieć.

- Więc mów.

- Byłam u swoich rodziców, żeby pogadać z nimi o tej wyprowadzce. - wyglądał na zaciekawionego, dlatego mi nie przerywał. Patrzył na mnie tak dobitnie, że poczułam się lekko skrępowana. - Mama wręcz sama mnie wpychała do samolotu, a tacie jedynce co się nie podoba to, że jadę tam z tobą.

- Oczywiście, że nie jest zadowolony. A jakie jest twoje zdanie?

- Zdążę spakować wszystkie swoje rzeczy przed wyjazdem? - nie mogłam ogarnąć co się działo, kiedy gwałtownie wpił się w moje usta. Musiałam podeprzeć się rękoma o blat, ponieważ siła z jaką się rzucił była dość mocna. - Nie rób tak!

- Jak?

- Nie uśmiechaj się tak bezczelnie i mnie nie całuj!

- Lubisz to.

- Nie lubię. - wywrócił oczami, odsuwając się z moją pomocą. Zalał torebki z herbatą i podał mi filiżankę.

- Co powiesz na miłe spędzenie czasu w moim towarzystwie w postaci obejrzenia filmu?

- Nie masz pracy?

- Po tym jak mi odstraszyłaś klienta? Jestem wolny. - wyjęłam z mojej sekretnej, a raczej już niesekretnej skrytki wafle z karmelem, natomiast on wybrał czerwone wino. - To tutaj je ukrywałaś.

- Dobrze wiedziałam, że będziesz chciał je podkraść. Czy ty masz zamiar mnie upić?

- Jedną butelką wina? Nie doceniasz mnie. - zabraliśmy wszystkie przekąski oraz trunek i skierowaliśmy się do salonu. Wyjęłam z komody trzy puchate koce, a Styles zrzucił na podłogę wszystkie poduszki.

- Czuję się jak nastolatka, która nocuje u przyjaciółki. Muszę zrobić obiad!

- Odpuśćmy sobie jedzenie. Postawny dzisiaj tylko na wafle, wino no i na nas, tylko my. - jak na złość zaczął dzwonić jego telefon, a na ekranie widniała nazwa "mama". Zachęciłam go do odebrania i tak też zrobił, także szukałam filmu sama. - Mamo, dam sobie radę. Nie jestem dzieckiem. Tak, tak jedzie. Wiem, że się cieszysz. Co? Po co? Mamo!

Uśmiechnęłam się, gdy podał mi komórkę. Przyjęłam ją i przyłożyłam do ucha.

- Cześć, Anne.

- Witaj, Emmo! Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. O wiele lepiej się poczułam. Harry potrzebuje kogoś rozsądnego, aby nie robił tylu głupstw.

- Oj, nie mam pewności czy moja obecność coś zmieni. - wystawiłam mu język, widząc jak widocznie chce wiedzieć o czym rozmawiałyśmy.

- Pożyjemy, zobaczymy. Kochana, wpadnę do was w piątek, ponieważ w sobotę idę do lekarza.

- Coś się dzieje? Coś nie tak ze zdrowiem?

- Nie, skądże! W młodym ciele, zdrowy duch, kochanie! To wyłącznie rutynowe badania.

- To dobrze, bo już się martwiłam.

- Nie ma czym. Dobrze, nie przeszkadzam wam w takim razie.

- Przepraszam cię, Anne. Twój syn jest bardzo nachalny. - jedną dłonią starałam się do odepchnąć, gdyż natarczywie mi przeszkadzał, co jego matka usłyszała. Puknęłam się w czoło, później wskazując na niego.

- W porządku, do zobaczenia, kochana!

- Pa, Anne. - rozłączyłam się i oddałam mu urządzenie. - Jesteś niemożliwy.

- Lubisz to.

- Nie lubię.

- Lubisz.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Nie.

- Nie. - nie dałam się nabrać, co skutkowało jego naburmuszoną miną.

- Dobra, także jaki film?

- Wybrałam "Incepcję".

- Patrzyłaś też na "Króla lwa"? Chciałaś oglądać bajkę?

- Nie śmiej się. Była to moja ulubiona bajka z Disney'a. W sumie nadal tak jest. Zaskoczyło mnie to, że masz to w swojej kolekcji.

- Widać jest coś co nas łączy. Więc "Incepcja"? - kiwnęłam głową, podając mu pudełko z płytą. Włączył DVD i wrócił na miejsce obok mnie. - Daj mi jednego wafla.

- Weź sobie.

- Za grosz romantyzmu. - ułamałam kawałek swojego wafla i wpakowałam mu go do buzi, a do kieliszków nalałam wina.

- Czy nie za bardzo się do mnie przyczepiasz? - zauważyłam, kiedy oplótł mnie ramionami i dziwnie mocno przytulił się do mojej ręki. Cóż, nie umoczył warg w trunku, także był trzeźwy.

- A przeszkadza ci to?

- O dziwo nie.

✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro