Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII.4.

O trzynastej mieliśmy wszyscy spotkać się na lunchu w restauracji z zarządem Lagrange SARL. Prezesem zarządu był wuj Maxa, brat jego matki, ale Alex i Max kontrolowali pakiet większościowy.

Powoli całe towarzystwo się zebrało na śniadanie. Był już najwyższy czas. Max wyglądał najgorzej ze wszystkich, ale mi chciało się śmiać na widok jego umęczonej kacem twarzy. Alexander, po przyjęciu pierwszej partii zabiegów fizjoterapeutycznych od Cindy, miał jeszcze gorszą minę. Lekarka wyglądała, jakby chciała go dosiąść na oczach wszystkich.

– Co ci jest? – zreflektował się w końcu Max, widząc leżącego Alexa.

– Kontuzja.

– O ja pier... To jak będziesz... trenował?

– Poradzę sobie. To nic poważnego – bagatelizował Alex

– Nie możesz teraz wypaść... z formy.

Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że gadali szyfrem. Dymanko im wczoraj nie wyszło czy co?

– A jaki mam wybór? Trochę zabiegów i mi przejdzie.

– Mam powiadomić Pierre'a?

– Nic mu nie mów – syknął Alex.

– Dasz radę się ogarnąć do następnego czwartku?

– Dam.

– O czym wy w ogóle mówicie? – spytałam w końcu, bo zupełnie zamieszali mi w głowie.

– O tym, że Cirque zaczyna światowe tournée i mają jeszcze dwa występy w Kanadzie. Jako sponsorzy powinniśmy być obecni na wszystkich imprezach, a to oznacza trochę latania po kraju.

– Będzie więcej występów? – Oczy mi się zaświeciły.

– Tak, jeszcze dwa, w Winnipeg i Vancouver.

– To daleko.

– To prawda.

– Więc zostajemy w Kanadzie dwa tygodnie, żebyście mogli być na dwóch imprezach?

– Nie, nie jesteśmy tu dla zabawy. Przy okazji załatwimy wszystkie nasze sprawy związane z interesami w Kanadzie – żachnął się Alexander.

– Chcę bilety na przedstawienia. Proszę. – Zrobiłam oczy kota ze Shreka.

– Myślę, że to się da załatwić.

– A wstęp za kulisy?

Alex zrobił obrażoną minę, a Max się roześmiał mimo ewidentnego bólu głowy.

– Może się uda w Stanach. Po nowym roku zaczyna się tournée po naszym kraju.

– Będzie występ w Houston?

– Będzie w Dallas. Houston chyba dopiero latem.

– Trzymam cię za słowo.

W czasie spotkania z zarządem Lagrange SARL Max zachowywał się dziwnie. Prawie nie rozmawiał z własnym wujem, którego wydawało mi się, że już gdzieś widziałam. Obaj z Alexandrem skrzętnie korzystali z faktu, że Cindy, Minnie i ja rozpraszałyśmy „przeciwnika". Wuj Maxa, Thomas Tourneau, nie używał innego języka niż francuski, więc spotkanie było dwujęzyczne. Nasz szef zwracał się po angielsku do swojej ekipy poza mną, a po francusku do mnie i kontrahentów. Okazało się, że całe zamieszanie było o to, że Alex i Max chcieli wykupić całość firmy Lagrange z rąk członków zarządu. I tym mieliśmy się zająć przez najbliższy tydzień. Negocjacjami.

Max wyglądał na wkurzonego po spotkaniu. W ogóle za wiele się nie odzywał.

– Czemu nie rozmawiasz z własnym wujem, Max? – Nie wytrzymałam w końcu i spytałam go, kiedy byliśmy już w hotelu. Dziewczyny poleciały do spa, Evan i Alex z nimi, więc byliśmy w apartamencie sami.

– Bo to chuj, a nie wuj.

– Co to ma znaczyć?

– Poniżał mnie w dzieciństwie.

– Chodziło o balet?

– Skąd wiesz?

– Alexander mi powiedział, że tak się poznaliście.

– Więc tak. Tourneau nie mógł znieść, że jego jedyny siostrzeniec tańczy w balecie. Chciał mnie wysłać do psychiatryka. Nazywał na zmianę pedałem albo ruskim szpiegiem.

– Przyznaję, to dość osobliwe, ale skoro ci sprawiało radość, to w czym problem?

– W tym, że on jest świnią. Nastawiał moich własnych rodziców przeciw mnie. A teraz nie może znieść, że i tak decydujący głos w firmie należy do mnie i do Alexa.

– Ale to on jest prezesem zarządu.

– Dlatego chcemy wykupić całość.

– Pozwolą wam na to?

– Nie będą mieli wyboru. Mamy coś na nich z Alexem, ale ujawnimy się dopiero, jak nie zgodzą się oddać firmy polubownie.

– Czy to ma coś wspólnego z Dominique Derennes'em? – zaryzykowałam, a Max zrobił wielkie oczy.

– Skąd ty to, do cholery, wiesz? Alex już ci o wszystkim mówi??? Resztki mózgu mu odebrało?!

– To nie on, sama się domyśliłam.

– Jesteś gorsza niż myślałem. Alex sprowadził cię tu na swoją zgubę. – Max teatralnie przewrócił oczami.

– Nie chcę wam zaszkodzić. – Zaczęłam się bronić. – Po prostu też mam na pieńku z Derennes'em. I dokończę tę sprawę, jak wrócę do Francji.

– Ty to jesteś pitbull w futrze cocker spaniela – zażartował sobie Max.

– Ej! – Tak paskudnie z moich rudych włosów jeszcze nikt nie żartował, więc walnęłam go z pięści w ramię. Niestety, do tego głupiego łba było mi ciężko dosięgnąć. Od kiedy wiedziałam, jak sobie ze mnie obaj zakpili, nie miałam już dla niego tyle sympatii, co na początku.

– Słuchaj, mała ruda jędzo – syknął Max, łapiąc mnie za obie ręce i unieruchamiając. – Może i Alex pozwala ci wleźć sobie na głowę, ale nie ze mną te numery! Trzymaj się z dala od naszych spraw i rób to, za co ci ten bałwan płaci. Mówiłem, żeby wziął sobie nową dupę do rżnięcia, to mu się dziennikarki zachciało! Jeszcze żeby był z ciebie jakiś pożytek...

Max wyładował się na mnie, po czym odepchnął mnie tak, że upadłam na kanapę. Byłam w takim szoku, że przez chwilę zapomniałam języka w gębie. A przecież nigdy nie pozwalałam się tak traktować. Alex mnie wkurzał, to prawda, ale gdyby posunął się do rękoczynów, już by mnie tu nie było, a on miałby piękną laurkę we wszystkich największych mediach. Dopiero po chwili otrząsnęłam się na tyle, żeby wstać i postawić się Maxowi.

– Posłuchaj, ty gnoju! – warknęłam. – Nie jestem twoją zabawką, żebyś mnie unieruchamiał i rzucał na kanapę! Być może niepotrzebnie cię uderzyłam, ale doskonale wiesz, że nie żartuje się z czyjegoś wyglądu. A rudzi ludzie są szczególnie przewrażliwieni na punkcie swoich włosów. Więc uważaj sobie następnym razem, co mówisz!

– No proszę, nasz spanielek szczeka – zakpił Max.

– Wiesz, co ci jest? Powiem! Od początku masz problem, że się nie nabrałam na twoją głupią gadkę i nie dałam się przelecieć. Wyżywasz się na mnie, a sam jesteś sobie winien! Gdybyś nie był takim chamem, mogło być inaczej! Pracuję dla Alexandra, a nie dla ciebie, więc trzymaj się ode mnie z daleka. I było tyle nie chlać wczoraj – dodałam. – Przez ciebie Alex ma kontuzję.

Obróciłam się na pięcie i poszłam do swojej sypialni, trzaskając za sobą drzwiami.

Po chwili Max tam wpadł bez pukania.

– Alex ma kontuzję przez ciebie – sarknął. – Więc to twoja wina, a nie moja! Wszystko jest twoją winą! Nie waż się więcej wchodzić mi w drogę, bo pożałujesz! – warknął.

– Co ty za bzdury opowiadasz? Wynoś się z mojego pokoju!

– No właśnie, wynoś się z jej pokoju, Max. – Za jego plecami stanął nagle Alexander, który nie wiadomo kiedy wrócił do apartamentu.

– Właśnie wychodziłem – żachnął się Max. – Sam się z nią męcz.

I poszedł.

– Wszystko w porządku? – spytał Alex. Wszedł i zamknął za sobą drzwi mojej sypialni.

– Tak, już w porządku. Miałam małe ścięcie z Maxem.

– O co poszło?

– Zaczęliśmy rozmawiać normalnie, ale potem zeszło na tematy polityczne. Kiedy spytałam o powiązania Tourneau z Derennes'em, Max się wkurzył. Myślał, że ty mi o tym powiedziałeś. A przecież ja jestem dziennikarką. Zawsze byłam i zawsze będę. Widziałam tych dwóch na wspólnym zdjęciu z ojcem Maxa. Nie zamierzałam wam szkodzić. Po prostu bardzo chcę, żeby Derennes zapłacił za to, co zrobił, więc szukam na niego informacji.

– Nie szkodzisz nam, dopóki nikt poza nami o tym nie wie.

– Nikt się nie dowie. Zanim wrócę do Francji, wasze sprawy będą już pewnie zamknięte. A jak twoje ramię? – zmieniłam temat.

– Dziękuję, masaż i zabiegi trochę pomogły. Będę żył.

– To dobrze. – Uśmiechnęłam się i rozmasowałam nadgarstki.

– Co ci jest? Coś cię boli? – zdziwił się.

– Max złapał mnie za obie ręce, a potem rzucił mną o kanapę – odpowiedziałam. – Ale miał prawo się wkurzyć, bo uderzyłam go w ramię za nazwanie mnie spanielem.

– Co zrobił??? – Alex wyglądał jak chmura gradowa.

– Nazwał mnie pittbulem z futrem spaniela.

– Nie! Pytam o to, co mówiłaś wcześniej, że złapał cię za ręce i popchnął na kanapę.

– Ale ja go uderzyłam pierwsza.

– Nieważne!

Alex wybiegł z mojego pokoju i wpadł prosto do sypialni Maxa. Pobiegłam za nim. Zanim zdążyłam go zatrzymać przywalił przyjacielowi z pięści w bark.

– Co jest do chuja?! – zareagował Max.

– Ciesz się, że nie dostałeś po gębie! Ja pierdolę! Jak można rzucać kobietą? I to jeszcze taką małą jak ona?

– Przestań, Alex. To ja nie powinnam zaczynać – wtrąciłam się.

– Nie, on ma rację – przyznał w końcu Max. – Przepraszam, Gaëlle. Wkurzyłaś mnie, ale nie miałem prawa tego zrobić.

– W porządku – odpowiedziałam cicho i wróciłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam, co tu się właśnie stało, ale wyglądało na to, że Alexander Hughes wlał najlepszemu kumplowi za mnie. I to było zaskakujące.



----

Zaskoczeni? Teraz cały czas coś się będzie działo ;-)

Ale musicie już poczekać do jutra :-P Bonus na dziś już był.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro