Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX - Mnie nie oszukasz

Trzy miesiące później, koniec maja 2022

– Czy nie uważasz, że ona wlazła ci na głowę? – Usłyszałam pełen oburzenia głos Maxa. Zatrzymałam się więc za drzwiami, licząc na to, że dowiem się czegoś ciekawego.

– Nie przesadzaj.

– Nie poznaję cię, Alex. Wystarczy, że zakręci tyłkiem, potrzepie tą rudą czupryną, zrobi słodkie oczka i już robisz, co chce? Gdzie ty masz rozum?

Ooo, mówią o Nancy! – zrozumiałam. Byłam coraz bardziej ciekawa, co Max ma do nowej asystentki Alexandra.

– Nadal twierdzę, że przesadzasz. Nancy O'Brian dobrze wykonuje swoją pracę. Nie mogę na nią narzekać. A skoro potrzebuje dwa dni wolnego, żeby odwiedzić mamę, to niech ma,

– A kto mówi o Nancy, do cholery? – zdziwił się Max.

– A o kim mówisz?

– O Gaëlle!

– O Gaëlle? – Tym razem z dziwił się Alex.

Co???

– Od początku ci mówię, że ona sprowadzi na ciebie zgubę, ale ty nie chcesz słuchać. Po co ją zatrudniłeś? I czemu ciągasz ją na występy cyrku?

– Bo to jej się podoba.

– No właśnie o tym mówię! Czy ty się słyszysz?! JEJ się podoba?

– A co w tym złego?

– Domyśli się, zobaczysz. To dziennikarska żmija.

– I co z tego? Zastanawiam się nad tym, żeby dodać ten element do mojej biografii. Wiecznie młodzi i piękni nie będziemy. Co z naszą przyszłością?

– Chcesz się przyznać? Wiesz, jak to może wpłynąć na nasze interesy? Ludzie wyprzedadzą swoje udziały w twoich firmach, byle nie mieć z tobą nic do czynienia. A potem pogrążysz Lagrange i mnie.

– Dramatyzujesz Max. Nie robię nic złego. Ty też nie. Jesteśmy... sobą. Nie mogą mieć nam tego za złe.

O czym oni, do cholery, mówią???

– Nie masz prawa nas zdradzić!

– Nie masz czasem dość tej konspiracji?

Teraz już postanowiłam się ujawnić. Skoro nie mówili o Nancy, tylko o mnie, o książce, o tajemnicy...

– Dzień dobry, Alexandrze. Cześć, Max – przywitałam się, wchodząc do gabinetu szefa.

– O, dobrze, że jesteś, Gaëlle – ucieszył się Alex.

– I jeszcze podsłuchuje! – burknął Max zamiast powitania.

– Nie wiem, o co ci chodzi, Max – odburknęłam. – Przyszłam tu, bo szef mi kazał. Mieliśmy coś omówić.

– Plan na lato – potwierdził Alexander.

– Właśnie.

– Dobra już, idę sobie. Widzę, że nie jestem wam potrzebny – burknął znowu Max i poszedł.

– Co go ugryzło? – spytałam, żeby odwrócić uwagę od głównego tematu.

– Podsłuchiwałaś? – dopytał Alexander z szelmowskim uśmiechem.

– Niespecjalnie – przyznałam się. – Max drze się tak, że usłyszałam z daleka. Ale też myślałam, że mówi o Nancy.

Alex się zaśmiał.

– Widzisz, on chyba sam nie wie, czego chce. Od dziecka ma ten dylemat. Ciągle ma ten kompleks chłopca z baletu, z którego naśmiewała się rodzina.

– Ale przecież nie trenujecie baletu od lat.

– Nie, ale robimy razem wiele innych rzeczy, a przez to jesteśmy nierozłączni. Znam go na wylot.

Nie wiem czemu, ale zabrzmiało to dwuznacznie, więc wolałam zmienić temat na neutralny:

– Zawsze zastanawiałam się, co to za treningi, które wyciskają z was siódme poty i po których pochłaniacie porcje jedzenia dla trzech osób każdy.

– Połączenie gimnastyki artystycznej, sztuk walki i tańca.

– Coś jak capoeira?

– Niezupełnie – zaśmiał się. – Ale dwóch facetów robiących razem takie rzeczy... nie kojarzy się zbyt dobrze. A my tylko staramy się dbać o swoje ciała i utrzymywać je w formie. Niby wygląd, to nie wszystko, ale jak inaczej tak skutecznie zwracałbym uwagę kobiet? – Puścił do mnie oko. – I odwracał uwagę paparazzich?

– Masz kupę kasy, Alexandrze. Podejrzewam, że baby rzucałyby się na ciebie nawet, gdybyś był trochę ładniejszy od małpy – stwierdziłam sceptycznie. – A paparazzi z tego samego powodu interesowaliby się tobą.

– No dobra, tu mnie masz. – Rozłożył ręce. – Jestem próżny, lubię być ładny.

Parsknęłam śmiechem.

– To już bardziej mi do ciebie pasuje.

– Jesteś okrutna. Wolę być mile łechtany.

Tym razem roześmiałam się na cały głos.

– Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem i jeśli ktoś spyta, zaprzeczę, ale...

– Co?

– Lubię cię. Tak po prostu. Jesteś jedyny w swoim rodzaju, Alexandrze. Praca dla ciebie, to największa przygoda mojego życia i będę o tobie pamiętać po powrocie do Francji.

Hughes zrobił dziwną minę, coś między niedowierzaniem a wkurwieniem. Wolałam więc nie kontynuować tematu.

– A nie mieliśmy przypadkiem przedyskutować planu pracy na lato? – Wróciłam do tego, po co przyszłam.

– Sierpień spędzamy w Cannes.

– Super. W końcu Francja. A czerwiec i lipiec?

– Trochę latania po Stanach i jedna wizyta w Kanadzie.

– Czyli standardowo. – Uśmiechnęłam się. – A mogę prosić o resztę urlopu w czerwcu lub lipcu?

– A nie mogę ci za niego zapłacić?

– To wykluczone.

– Kategorycznie. – Podrapał się po brodzie. – Kiedy więc chcesz go wykorzystać?

– W najbliższą sobotę mam urodziny. Może dałbyś sobie radę beze mnie przez parę dni? Chciałabym polecieć do Meksyku. Jesteśmy tak blisko, a ja nigdy tam nie byłam.

– Piramidy Majów są przereklamowane – oznajmił.

– Ale ja chcę je zobaczyć na własne oczy.

– A możesz to przełożyć na inny weekend?

– Czemu?

– Bo w najbliższą sobotę Cirque du soleil występuje w Houston. Chciałabyś się dostać za kulisy? – Poruszył przy tym zabawnie brwiami.

Aż podskoczyłam z radości. Tak! Czekałam na to tak długo!

– Pewnie. Dla moich rozbójników w trykotach jestem gotowa zrezygnować z Jukatanu.

– Bilet i przepustka będą w twoim pokoju.

– A ty?

– Co ja?

– Nie pójdziesz ze mną na występ?

– Nie, będę miał wtedy coś do załatwienia, ale wiesz... widziałem te występy milion razy. I to nie ja marzę o tym, żeby mnie porwał zbój w ciemnym trykocie. – Puścił do mnie oko.

– A o czym marzysz?

Nie wiem, skąd wzięło mi się to pytanie. Po prostu je zadałam.

– Czemu pytasz? Interesuje cię to? – Wyglądał na zaskoczonego.

– Do książki – podałam pierwszą odpowiedź, jaka mi przyszła do głowy.

– Ach tak? A której twarzy Alexandra Hughesa ma dotyczyć ta odpowiedź?

– Tej prawdziwej, poza iluzją – odparłam śmiało. – Jak grać, to o wszystko.

– Niewiele jest marzeń, których nie mógłbym spełnić za pieniądze, które mam – odparł po chwili zastanowienia. – Jak mam na coś ochotę, po prostu to robię lub kupuję.

– A czego nie możesz kupić?

– Na przykład szczerości. Prawdy, powiedzianej prosto w twarz.

– A marzysz o tym?

– Nie, od kiedy mam jej od ciebie pod dostatkiem – zaśmiał się.

– Więc o czym?

– Powiem ci w sobotę wieczorem, po tym jak odbiorę cię z cyrku – obiecał. – Zapraszam na kolację po spektaklu.

– Okej.

To rzeczywiście zabrzmiało jak obietnica.

W końcu zaczęłam pisać biografię Alexandra. Po dziewięciu miesiącach pracy u niego czułam się tak, jakbym znała go od urodzenia. Sporo opowiedział mi o swoim dzieciństwie, trudnym dorastaniu dzieciaka, którego rodzice usiłowali rozpuścić do granic wytrzymałości. W przeciwieństwie do rodziców Maxa, którzy byli surowi i nie pochwalali jego pasji, staruszkowie Alexandra robili wszystko, o czym on tylko zamarzył, a jednocześnie pragnęli zrobić z niego celebrytę. Młody Alex był pokazywany wszędzie. Nic dziwnego, że parę razy próbowano go porwać, skoro był rozpoznawalny, a jego rodzice niewyobrażalnie bogaci.

Potem były studia na prestiżowym uniwersytecie Princeton w New Jersey. Alexander Hughes skończył prawo... oczywiście. Nigdy jednak nie praktykował w zawodzie. Słuchając jego opowieści, odniosłam wrażenie, że skończył te studia tylko dla rodziców. Albo po to, żeby udowodnić światu, że nie jest bogatym głąbem. Fakt, że był to okres jego życia, kiedy jeszcze żyli rodzice, a on starał się być wzorowym synem. Dopiero, kiedy został sam... pokazał, na co go stać i to nie w najlepszym znaczeniu tego słowa.

Słowa same układały mi się w tekst po raz pierwszy od ponad roku, kiedy to wyszedł mój artykuł o Derennes'ie. Poczułam prawdziwą wenę. Zrezygnowałam z żartów na temat wielu twarzy Alexandra Hughesa na rzecz wymyślonego ostatnio tytułu „Iluzja", który idealnie oddawał jego styl życia. Alex odwracał uwagę od tego, co prawdziwe, jak rasowy magik. Jednocześnie pisałam plan alternatywnej historii, z której chciałam zrobić powieść nie tyle opartą na faktach, co inspirowaną nimi. Uważałam, że tytuł „Playboy" pasuje idealnie do tej opowieści, wielopoziomowo oddaje jej przesłanie. Alexander uwielbiał się dobrze bawić.


Czerwiec 2022

Pierwszej soboty czerwca wyczekiwałam jak rycerze krzyżowi świętego Graala. I wcale nie dlatego, że właśnie kończyłam trzydzieści trzy lata. Marzyłam o tym, żeby poznać w końcu moich zbójów osobiście, zobaczyć ich z bliska, dotknąć... Wiecie, jakie to uczucie, kiedy widzi się niesamowite męskie ciało, a nie widzi twarzy? Wyobraża się ją sobie, w myślach kreśli wymarzone rysy, ale ciągle pozostają one w sferze niepewności? Tak się właśnie czułam do soboty.



----

* Jeden z ośmiu najlepszych uniwersytetów w USA, należący do tzw. Ligi Bluszczowej (ang. Ivy League).

A oto i obiecany bonus. Poradzicie sobie do jutra? ;-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro