Rozdział III - Gorące lato
Droga na plażę nad rzeką, z której korzystałam w dzieciństwie, zajęła dosłownie chwilę, bo to było tylko dwa i pół kilometra od domu. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że niewiele się zmieniło. Kerlevé wyglądał tak samo jak kilkanaście lat temu. Las też. Podobnie rzeka i plaża. Znowu poczułam to irracjonalne uczucie, że jestem w domu.
Położyłam rower na piasku, wyjęłam z plecaka plażowy ręcznik i krem z filtrem. Potem zdjęłam szorty i top i wysmarowałam się dokładnie kremem ochronnym. Może i Côtes-d'Armor* nie było Côte d'Azur**, ale moja jasna skóra źle znosiła zbyt intensywne promienie słoneczne. Z tego też powodu zrezygnowałam z bikini i miałam na sobie strój jednoczęściowy.
Woda była zimna, tak jak ją zapamiętałam, ale rzeka nie była głęboka o tej porze roku. Weszłam po kostki do wody i wystawiłam się w stronę słońca. Odetchnęłam pełną piersią. To było to, czego mi brakowało, a o czym nie miałam pojęcia przez ostatnie lata.
Powoli weszłam do wody cała, choć szok temperaturowy był znaczny. Przepłynęłam się na drugą stronę rzeki i z powrotem. Kiedy wyszłam z rzeki, miałam gęsią skórkę na całym ciele, ale tak dobrze nie czułam się już od dawna. Wyłożyłam się na ręczniku, włożyłam okulary słoneczne i zamknęłam oczy. Boski relaks.
Leżenie szybko mi się znudziło, więc przekręciłam się na brzuch i wyjęłam z plecaka telefon, na którym miałam niedokończoną książkę. Szybko poszło.
Najbardziej niesamowite w Kerlevé były cisza i brak żywej duszy w promieniu kilometra. Na plaży nad Sekwaną to by było nie do pomyślenia. W końcu mogłam zastanowić się nad planem na najbliższe tygodnie. Zaczęłam myśleć nad tym, jak zwrócić na siebie uwagę Hughesa na kastingu, kiedy usłyszałam ten irytujący głos.
– Posmarować ci plecy? Chyba trochę ci się spiekły.
Odłożyłam telefon i spojrzałam z dołu na osobnika, który zakłócał mi spokojne rozważania.
– Z moimi plecami jest wszystko w porządku.
– Nie powiedziałbym – upierał się Cédric Le Roy, bo o nim mowa.
– Skąd się tu wziąłeś?
Zanim Cédric odpowiedział, zrozumiałam, że przecież sama powiedziałam jego bratu o swoich planach. I mam za swoje.
– No dobra, wiesz od Patricka.
– A jednak jesteś bystra – zakpił.
– A ty niczym nie różnisz się od młodszego braciszka. Czego chcesz, Le Roy?
– Pomyślałem sobie, że źle zaczęliśmy – odpowiedział.
Co??? Zaskoczył mnie.
– Słucham? A w ogóle coś zaczynaliśmy?
– No tak. Naszą... znajomość?
– To czysty przypadek, że znaleźliśmy się w tym samym pociągu. Nie dorabiałabym do tego historii.
– Gaëlle...
O, teraz mówi mi po imieniu?
– Źle zaczęliśmy. Przepraszam.
No to teraz mnie zaskoczył. Aż podniosłam się i usiadłam na ręczniku.
– Za co mnie przepraszasz?
– Nie byłem zbyt miły w pociągu – westchnął. – A to dlatego, że byłem zdenerwowany. Tuż przed wyjazdem do rodziców pokłóciłem się z byłą żoną w sprawie warunków rozwodu. Jesteśmy w separacji, wiesz?
– Coś słyszałam – musiałam przyznać.
– Ty też jesteś rozwiedziona?
– Tak jak słyszałeś przed kościołem – zachichotałam. – Ale już ponad dwa lata minęły. – Pominęłam fakt, że orzeczenie rozwodu było dopiero w marcu tego roku. Rozstałam się z Fredem dużo wcześniej.
– Aaa... A ja myślałem, że też świeżo.
– Na szczęście to już dawno przeszłość – odparłam. – Idę do wody – stwierdziłam nagle, czując, że rzeczywiście zaczęły mnie piec plecy. Ich nie posmarowałam z oczywistego względu. Nie dosięgałam tam.
– Też pójdę się ochłodzić.
Tym razem wejście do zimnej wody było jeszcze trudniejsze. Słońce prażyło naprawdę mocno. Rzeka dała mi chwilową ochłodę i ulgę dla lekko przypieczonej skóry na plecach. I jeszcze ubaw z obserwowania jak Cédric Le Roy syczy przy zanurzaniu się.
– Z czego się śmiejesz?
– Z ciebie. Syczysz jak nieszczelny wąż od pompki.
Cédric parsknął śmiechem.
– Ależ ty jesteś wygadana. Przydałabyś mi się w pracy – stwierdził.
– Dzięki, ale chwilowo nie szukam zatrudnienia.
– A co robisz, tak zawodowo?
– Jestem dziennikarką. Piszę do gazet.
– Ale chyba nie do Le Figaro? – dopytał ze śmiechem.
– Nie. A ty co robisz?
– Jestem adwokatem.
– Chyba nie rozwodowym? – zaśmiałam się. – Bo na mnie już nie zarobisz.
– Nie. – Teraz już śmialiśmy się oboje. Brakowało tylko, żebyśmy zaczęli się chlapać jak dzieci.
– Płyniesz? – spytałam i nie czekając na odpowiedź popłynęłam w stronę drugiego brzegu rzeki. Kiedy wracałam, zobaczyłam, że Cédric tylko pokręcił się przy brzegu.
Wyszłam z wody i stanęłam na brzegu, przodem do słońca, żeby oszczędzić spieczone plecy. On wyszedł za mną.
– Może jednak posmaruję ci te plecy? – dopytał.
– Możesz. – Poddałam się. Naprawdę mnie piekły.
Podałam Cédrikowi tubkę z kremem, a on wycisnął sporą ilość na dłoń, a potem rozsmarował go na moich plecach i ramionach. Mój strój jednoczęściowy chronił dobrze brzuch i dekolt, ale plecy już nie bardzo. Miał z tyłu tylko cztery cienkie sznureczki. Dwa krzyżowały się na łopatkach, a dwa kolejne na samym dole pleców.
Dotyk Cédrika początkowo mnie krępował, ale po chwili stał się całkiem przyjemny. Facet rzeczywiście wiedział, co robić z rękami i był wyjątkowo delikatny. Rozsmarował krem na moich plecach, a potem wytarł dłonie o swój ręcznik.
– Będziesz miała nieopalone paski od stroju na plecach – zawyrokował.
– Jakoś to przeżyję.
– I czerwoną resztę – dodał.
– No cóż...
– Mam w domu taki dobry krem na oparzenia słoneczne. Z propolisem i czymś jeszcze.
– Ja też powinnam mieć. Znaczy... moi rodzice chyba mają.
– Podrzucę ci wieczorem, jak chcesz. Tutaj ciężko coś kupić w niedzielę. – Puścił do mnie oko.
– Rzeczywiście. Gdybyś mógł być tak miły...
– Dla ciebie mogę być nawet bardzo miły. – Zniżył głos prawie do szeptu. Bardzo zmysłowego szeptu. – Muszę ci jakoś wynagrodzić to kiepskie pierwsze wrażenie.
– Czemu musisz?
– Bo tak już mam. Lubię pozostawiać po sobie tylko dobre wspomnienia. – Znowu puścił do mnie oko. No, ewidentnie flirtował. Ale tym razem przynajmniej był rzeczywiście miły.
– A więc ty jesteś tym milszym bratem?
– No ba! Ale co masz do Patricka?
– Nie znosiłam go w dzieciństwie. Wyzywał mnie.
– Był tobą zafascynowany – zaśmiał się.
– A skąd ty to niby wiesz? Jesteś od nas sporo starszy.
– Bez przesady. Nie sporo, tylko o pięć lat. I faceci wiedzą takie rzeczy o sobie. Zwłaszcza bracia.
Też mi coś!
– Próbujesz mi powiedzieć, że twój brat przezywał mnie od rudych małp, jak mieliśmy jedenaście lat, bo chciał mnie poderwać? – Spojrzałam na niego jak na idiotę.
– Chcę i mówię.
– Chyba jednak też jesteś niespełna rozumu! – parsknęłam.
– Ja bym powiedział, że to ty jesteś nieświadoma swojej urody – odparł nie zrażony moim wybuchem, jeszcze się do mnie przysuwając. Nie powiem, że pozostało mi to obojętne. Cédric był przystojny, prawie nagi, nie licząc kąpielówek, a ja siedziałam stanowczo za blisko, żebym umiała nad tym panować.
– Czemu się tak przysuwasz?
– Żeby cię pocałować, słońce. Ale jeśli to za szybko, to powiedz. Nie chciałbym przekraczać twoich granic.
Że co??? Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie dostałam udaru od tego leżenia na słońcu. Jeszcze dziś rano byliśmy wrogami, a teraz on chciał mnie całować???
– Chyba jednak będę się już zbierać. – Skutecznie zmieniłam temat.
– Dokąd?
– Do domu na obiad. Głodna jestem.
– Mogę cię zabrać do oberży?
– Nie dziś. Jest niedziela, muszę spędzić trochę czasu z rodzicami.
– No tak. – Wycofał się lekko. – A jutro?
– Jutro zobaczymy.
– To już daje mi nadzieję – mruknął.
– Nie taki był mój cel, ale skoro chcesz się dręczyć... – zaśmiałam się. – Lecę – dodałam, wciągając na tyłek szorty. Na szczęście, mój strój już zdążył trochę przeschnąć. Potem włożyłam też top, spakowałam ręcznik do plecaka i wsiadłam na rower. – To cześć.
I odjechałam w stronę domu.
----
* fr. Wybrzeże Zbrojne, Armoryka (tak, ta z Asterixa ;-)).
** fr. Lazurowe Wybrzeże.
Côtes-d'Armor - ta część Bretanii jest mi szczególnie bliska ze względu na opowieści mojej babci, których nasłuchałam się w dzieciństwie. Wiele lat po jej śmierci pojechałam tam, żeby zobaczyć to na własne oczy. Wszystko to prawda. Bretania to mały kawałek (niezbyt gorącego) raju na ziemi :-) W niektórych miejscach woda ma kolor szmaragdu (zresztą stąd nazwa Wybrzeże Szmaragdowe). Zobaczcie ją moimi oczami w opowieści Gaëlle (jej celtyckie imię pochodzi właśnie stamtąd). W większości miejscowości w tym rejonie nazwy są podane w dwóch językach - francuskim i bretońskim (celtyckim). Zdjęcie poglądowe :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro