Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I - Ultimatum

Czerwiec 2021, siedziba redakcji CONTEMPORAIN, Paryż, Francja

– Gaëlle, czy ty postradałaś rozum?! – Charles wydzierał się na mnie już od dobrych kilku minut. – Czemu tak się uczepiłaś tego gwiazdora?

– Bo mam w dupie to, że jest sławny. Jest winny! – warknęłam. – I miał coś wspólnego ze śmiercią tego rosyjskiego opozycjonisty, jestem pewna!

– Kobieto, opanuj się. Jesteś dziennikarką, do cholery! Zachowujesz się jak uparta nastolatka, a nie masz żadnych dowodów. – Charles już dawno nie udawał, że miał do mnie jakąkolwiek cierpliwość.

– Mam i zdobędę więcej – syknęłam.

– Nie sądzę. – Tym razem ton Charlesa był zimny jak lodowiec w jego oczach.

Że też kiedyś podobały mi się te jego potwornie zimne oczy – przemknęło mi przez myśl.

– A niby dlaczego nie? – spytałam. No bo co mógł mi zrobić Derennes? Uwięzi mnie, żebym nie pisała prawdy? Jak jego rosyjski idol?

– Bo jeszcze jeden taki numer i cię zwolnię – odparł spokojnie. Nie miałam jednak czasu na podziwianie jego opanowania.

– Nie możesz! – wydarłam się.

– Czyżby? – Charlie tylko uniósł brew. – Chyba zapominasz, że to ja jestem redaktorem naczelnym i formalnie twoim przełożonym – przypomniał mi o mojej podległości służbowej.

I wnukiem założyciela – pomyślałam, ale zachowałam to dla siebie. Charles miał tylko stanowisko, bo i tak cała reszta władzy formalnie była w rękach akcjonariuszy, którzy jednak nie wtrącali się, dopóki spółka wypłacała im należne dywidendy.

To jednak ja utrzymywałam to pismo. Dla mojej rubryki towarzyskiej, którą prowadziłam z poświęceniem od ośmiu lat, ludzie kupowali nasz miesięcznik. CONTEMPORAIN notował zwyżki sprzedaży od dwóch lat, kiedy zdecydowałam, że oprócz zwykłych plotek ludziom trzeba dostarczyć trochę pikantnych szczegółów z niezbyt uczciwego życia gwiazd. I Charles był tego świadom. Ba, sam zachęcał mnie do tego, kiedy zauważył, że mój pierwszy artykuł tego typu stał się sensacją. A teraz co? Chce się wycofać tylko dlatego, że ten stary pryk grozi nam procesem o zniesławienie?

– Nie zrobisz mi tego.

– Chcesz się przekonać? – Charles wyjął z szuflady dokument i mi podał.

– Co to?

– Przeczytaj.

Zaczęłam czytać i w miarę lektury włosy zjeżyły mi się na głowie.

– Co to ma znaczyć?

– To będzie konsekwencja niesubordynacji, moja droga – odpowiedział groźnie.

Trzymałam w dłoniach wypowiedzenie z pracy. Po ośmiu latach!

– To na serio? – Poczułam, że pot spływa mi po karku. Nie mogłam przecież stracić pracy. To było moje jedyne źródło dochodów. Od kiedy po rozwodzie, przy podziale majątku, wyszło na to, że z byłym mężem miałam do podziału jedynie jego długi, nie mogłam sobie pozwolić na utratę źródła dochodu ani na chwilę. Drań! Tak mnie załatwić na odchodne!

Przypomniawszy sobie tamtą sprawę, poczułam się jeszcze gorzej w obecnej sytuacji. Charlie, i ty przeciwko mnie?


Trzy miesiące wcześniej, marzec 2021

– Dlaczego nie zażądała pani podziału majątku przed rozwodem? – spytała sędzia, która rozpatrywała moją sprawę.

– Bo byłam pewna, że nie ma czego dzielić i to tylko formalność. Mieszkania wynajmowaliśmy, każde z nas utrzymywało się z własnej pensji. Nie żyliśmy razem od dwóch lat – wyjaśniła.

– I naprawdę nie wiedziała pani, co małżonek robił przez ostatnie dwa lata?

– Na szczęście nie.

– Ja nie wiem, czy to takie szczęście – wyraziła powątpiewanie sędzia. – Trzeba było się rozwieść wcześniej albo chociaż ustanowić separację i podział majątku.

– Nie rozumiem. Dlaczego mam odpowiadać za długi, które mój były mąż narobił, jak już nie byliśmy razem?

– Bo formalnie byli państwo małżeństwem.

– Nawet jak nie mieszkaliśmy razem?

– Przykro mi.

– Co to oznacza dla mnie? – spytałam w końcu zrezygnowana.

– Osiemdziesiąt tysięcy euro do spłaty.

– Ile???

– Długi pani małżonka...

– Byłego!

– Długi pani byłego małżonka, powstałe w trakcie trwania małżeństwa, wynosiły w dniu rozwodu sto sześćdziesiąt tysięcy euro.

– To jakiś koszmar! Co on robił z tymi pieniędzmi?

– Nie mnie to roztrząsać, pani Lamartine. Pracuje pani, proszę wziąć kredyt, spłacić zobowiązanie, żeby dług nie narastał, a potem spokojnie spłacać...

Spokojnie, rzeczywiście – żachnęłam się w myślach. Tyle kasy za nic! Jakbym chciała spłacać taki kredyt, kupiłabym sobie mieszkanie... A tak, ani mieszkania, ani kasy i tylko dług!

– Rozumiem, że nie mogę już nic z tym zrobić? – westchnęłam.

– Proszę się cieszyć, że nie odpowiada pani za całość długów męża, bo i takie przypadki widziałam. Jego wierzyciele i tak byli wyjątkowo łaskawi.

Rzeczywiście. Totalna łaskawość, załatwić mnie na osiemdziesiąt kafli. Skazana za niewinność.

– Nie wiem, czy to bardzo pocieszające, ale dziękuję za dobre słowa, wysoki sądzie.

– Z powodu nieobecności pozwanego, Frédérica Lamartine'a, wyrok zostanie ogłoszony zaocznie.

Nie ma go, bo spierdolił za granicę przed wierzycielami.

– W porządku.

– W imieniu Republiki Francuskiej, sąd ogłasza wyrok w sprawie z powództwa Gaëlle Lamartine przeciw Frédérikowi Lamartine'owi o rozwód i podział majątku wspólnego, nabytego w trakcie trwania związku małżeńskiego. Sąd postanawia rozwiązać małżeństwo zawarte osiemnastego lipca dwa tysiące piętnastego roku przez rozwód.

Sześć lat życia.

– Czy chce coś pani dodać? – zdziwiła się sędzia. Może rzeczywiście moja mina była niezbyt adekwatna do okoliczności, bo jednocześnie zalewałam się łzami i szeroko uśmiechałam.

– Nie, proszę kontynuować.

– Sąd orzeka rozwód i odpowiedzialność powódki, Gaëlle Lamartine, za połowę długów współmałżonka, powstałych w trakcie trwania małżeństwa.

Szlag by to trafił.

– Przykro mi, naprawdę. – Sędzia spojrzała na mnie z prawdziwą troską. – Może mi pani wierzyć lub nie, ale przeżyłam kiedyś to samo. Niestety, dopóki mamy takie prawo, dopóty nie mogę zrobić nic ponad jego zastosowanie.

– Nie mam pretensji do pani, tylko do tego gada, który zmarnował mi kilka lat życia – westchnęłam. A teraz przez następnych kilka będę musiała ponosić tego konsekwencje.

– To wszystko, pani Lamartine. Jest pani pewna, że chce zachować nazwisko byłego męża? – spytała nagle sędzia, zamiast zakończyć sprawę.

– Tak, jestem pod nim znana. Pracowałam na jego rozpoznawalność od lat.

– Rozumiem. W takim razie życzę pani wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Wyrok uprawomocni się po trzydziestu dniach.

– Dziękuję.

Wyszłam z sali rozpraw sama. Potem przeszłam długim i trochę ciemnym korytarzem, i skierowałam się w stronę wyjścia z budynku sądu.

Gaëlle, jesteś rozwódką. I masz osiemdziesiąt tysięcy euro długu. Nie swojego długu. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, do jasnej cholery!


Znowu czerwiec 2021, redakcja CONTEMPORAIN

– Chcesz mnie zwolnić, Charlie? – powtórzyłam niedowierzając.

– To jest dla mnie ostateczność, Gaëlle. – Charles spojrzał na mnie miękko. W jego oczach zobaczyłam tę odrobinę ciepła, która spowodowała, że kiedyś rozważałam na serio jakąkolwiek relację pozasłużbową z tym facetem. To było w czasach, kiedy mój były mąż robił, co chciał, i to na pewno nie ze mną. Na szczęście, dawno mi to przeszło. Charles był typowym karierowiczem i tratował ludzi instrumentalnie. Szybko to zauważyłam.

– Czego ode mnie oczekujesz? – spytałam w końcu, żeby zakończyć to przykre dla mnie spotkanie. Niestety, nie miałam wyboru. Musiałam zrobić, co mi kazał.

– Zostawisz Dominika Derennes'a w spokoju. Napiszesz sprostowanie na łamach naszego pisma...

– Nie! Niczego nie napiszę! – zaprotestowałam gwałtownie. Na to akurat nie mogłam się zgodzić. Poświęcić dwa lata dziennikarskiego śledztwa i przyznać się do nieprawdy? Nigdy! To już wolałabym zdechnąć z głodu!

– Napiszesz. Albo ktoś inny napisze, a ty się podpiszesz.

– Nic z tego.

– Gaëlle!

– Zrozum mnie, Charles. Albo przynajmniej spróbuj zrozumieć... – W moim głosie musiała zabrzmieć desperacja, ale w tej kwestii nie zamierzałam ustąpić na krok. Nigdy nie przyznam się do kłamstwa, bo go nie było.

– To ty spróbuj zrozumieć mnie. Grozi nam bankructwo! Zamknięcie pisma! Derennes i jego prawnicy nas wykończą!

– Charlie, mogę odpuścić, mogę dać mu spokój, mogę nie napisać więcej ani jednego pierdolonego słowa na temat Derennes'a, ale nie przyznam się do zmyślania, bo wszystko, co napisałam, to szczera prawda i wynik rzetelnego śledztwa.

Charles lustrował mnie uważnie, jakby próbując znaleźć słaby punkt w moim pancerzu.

Kiedyś patrzyłeś na mnie inaczej – pomyślałam.



---

Kochani, tak zaczyna się Rozdział I, w którym poznajecie Gaëlle i jej motywację do pracy, oraz jej szefa i jego diaboliczny plan. Postaram się przyśpieszyć trochę z tą historią, kiedy skończę pisać "Śpiącą królewnę". Na razie możecie liczyć tylko na niezbyt regularną publikację.

Życzę Wam bardzo przyjemnego zakończenia tego roku i wejścia w nowy :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro