Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.7.

– A co ty tu robisz?!

– Gdybyś odbierała telefon, wiedziałabyś, że po ciebie przyjadę do Guingamp – zaśmiał się.

– Już go raczej nie odbiorę. – Wskazałam na resztki, leżące na peronie. – Muszę kupić nowy telefon.

– Gwarancja tego nie obejmuje? – zachichotał.

– Nie wiem, ty tu jesteś prawnikiem – odparłam, wystawiając do niego język.

– Rozumiem, że chcesz, żebym się zajął twoją sprawą? – odpowiedział w tej samej konwencji.

– A mógłbyś po prostu zawieźć mnie gdzieś, gdzie kupię jakiś telefon? – spytałam, podnosząc w końcu resztki z peronu. – Karta wygląda na całą, ale reszta może nie być do uratowania.

– A mogę najpierw się z tobą porządnie przywitać? – Właściwie nie czekał na odpowiedź, tylko podszedł i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, a potem złapał moją twarz w obie dłonie i pocałował mnie gorąco. Dopiero kiedy oderwał się od moich ust, westchnął i powiedział: – Ależ ja za tobą tęskniłem...

– Ja też. – Musiałam odpowiedzieć mu tym samym. Taka była prawda. Cholernie tęskniłam od poniedziałku.

– To jeźdźmy po ten telefon, bo już się nie mogę doczekać spełniania swoich obietnic. – Puścił do mnie oko.

Nie umiałam powstrzymać uśmiechu.

Zakupy poszły sprawnie. Kupiłam identyczny telefon jak ten, który miałam, żeby ułatwić sobie ściąganie danych z chmury. Karta na szczęście działała. Sprzedawca polecił mi jeszcze futerał ochronny i skorzystałam z tej rady, żeby zminimalizować ryzyko konieczności zakupu nowego urządzenia w najbliższym czasie.

Potem poszliśmy na obiad, bo byłam już głodna, a do kolacji było daleko. W końcu kiedy Cédric wiózł mnie do domu w Kerlevé, ja konfigurowałam nowy aparat. Zadziwiłam się, że nic nie mówił po drodze, ale pomyślałam, że chciał być skupiony. Minął Pontrieux bez słowa, co było coraz dziwniejsze. Od czasu do czasu tylko na mnie spoglądał, a potem znowu szybko wracał wzrokiem na drogę. Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu, kiedy nie skręcił w lewo do Kerlevé, tylko pojechał prosto w stronę Quemper-Guézennec.

– Nie wieziesz mnie do moich rodziców?

– Nie, mam dość spotykania się z tobą po kryjomu – wyjaśnił. – Będziesz spała u mnie.

– Znaczy, w twoim młodzieńczym pokoju? – zaśmiałam się.

– Nie, spokojnie, zarezerwowałem nam jeden pokój gościnny do niedzieli, bo tam jest pełnowymiarowe łóżko. Rodzice nie marudzili. – Puścił do mnie oko. A potem dalej milczał, jadąc przed siebie. Niebywałe. Ten facet przyzwyczaił mnie to tego, że zawsze miał coś do powiedzenia, a teraz... milczał.

W końcu dojechaliśmy pod dom jego rodziców. Kazał mi wysiadać, ale sam zabrał moje rzeczy. Zostawił mi w ręku tylko torebkę.

– A co ja, niepełnosprawna?

– Jesteś moim gościem, Gaëlle. A ja chcę być dla ciebie najlepszy.

– Chcesz być lepszy niż jesteś? – zasugerowałam. – Bo wiesz, dla mnie jesteś wystarczająco dobry. Nie musisz się jeszcze poprawiać, żeby sięgnąć ideału – zaśmiałam się.

– Serio? – Uniósł jedną brew, po czym widziałam już, że będzie się zgrywał. – Dobra, noś sama – stwierdził, po czym podał mi z powrotem moją walizkę i laptopa. Zaraz jednak cofnął ręce. – Żartowałem. Wchodź, słoneczko. Musimy pogadać.

To nie zabrzmiało najlepiej. Ale cóż, nie miałam wyboru. Skoro się tam znalazłam, trzeba było wysłuchać, co miał do powiedzenia. Od czasu zakupu telefonu w Guingamp, był ewidentnie nie w sosie.

Drzwi pokoju zamknęły się za nami, a Cédric ostawił wszystko na podłodze i znowu mnie przytulił.

– Czemu mi nie powiedziałaś, kim jesteś, Gaëlle Lamartine? – spytał zaraz, odsuwając się lekko tak, żeby patrzeć mi w oczy.

No i jest długo spodziewana bomba.

– Nie planowałam, że cię poznam, a przyjechałam tu, żeby uciec od tego wszystkiego – wyjaśniłam jak najoględniej. – Ale nazywam się Gaëlle Morvan. Znowu.

– Pokaż dowód.

– Jest jeszcze na stare nazwisko.

– A jednak.

– Nie „jednak". Merostwo wyrabia mi właśnie nowy, będzie do dwóch tygodni.

– Okej. Uciekłaś. Byłem nowy. Ale czemu POTEM mi nie powiedziałaś?

– Właśnie miałam taki zamiar. – Lekko nagięłam rzeczywistość, ale przecież myślałam o tym w Paryżu. – Wcześniej, no wiesz, nie byłam pewna, czy mogę ci zaufać.

– Nie brzmi to najlepiej.

– Ale teraz już ci ufam i dlatego przyjechałam. Dlatego w ogóle o tym rozmawiamy.

– Czy ja jestem...wakacyjną zabawką? Podładujesz akumulator i wrócisz do swojego wielkiego świata? Gwiazd? Świateł reflektorów?

Nie przesadzajmy...

– Nie! Jesteś dla mnie ważny.

Cédric przez chwilę patrzył uważnie na moją twarz, jakby spodziewając się wyczytać z niej kłamstwo. Chyba jednak go nie zobaczył, bo odetchnął z ulgą.

– Na tyle ważny, żebyś rozważyła mnie w swoim życiu? – spytał z nadzieją w oczach.

– Tak.

Jedno krótkie słowo zamieniło niepewnego faceta w wulkan namiętności. Porwał mnie w ramiona, pocałował gorąco, a potem zaczął się ze mną przesuwać w stronę łóżka.

– Hej, a może najpierw prysznic? – zaproponowałam ze śmiechem, kiedy ściągnął mi koszulkę i zaczął rozpinać spodnie.

– Jak chcesz, to może być najpierw pod prysznicem – mruknął i zmienił kierunek przesuwania.

A potem zamienił przesuwanie z rozbieraniem na posuwanie pod prysznicem. Letnia woda spływała po naszych ciałach, a Cédric dociskał mnie do ściany, trzymając ręce pod moim tyłkiem. Wchodził we mnie mocno, do samego końca, jakby chciał zaznaczyć swoją obecność. I to było dobre. Kiedy był ze mną, przy mnie, we mnie, nie było nic innego. Cały świat i jego problemy były daleko. Liczyliśmy się tylko my i wspólna przyjemność.

– To było dobre – wypowiedział moje myśli na głos, kiedy już odstawił mnie na nogi, wcześniej wycałowawszy całą moją twarz i szyję w euforii spełnienia.

– Zgadzam się.

Wytarliśmy się ręcznikami i wyszliśmy z łazienki.

– No to teraz możemy iść do łóżka.

– Że co??? – roześmiałam się na cały głos. – Nie potrzebujesz odpocząć?

– Kochana, jak cię widzę, to mogę na okrągło, ale nie mówiłem o seksie.

– Niemożliwe – zaśmiałam się znowu, rzucając się szczupakiem na łóżko. Pościel była biała i świeża. Nie miałam ochoty się ubierać. – A o czym?

– Muszę ci powiedzieć, że stanowczo wolę cię w tym wydaniu, rudzielcu.

– Słucham?

– Jesteś piękna w swoim naturalnym kolorze włosów, słoneczko.

– Ach.

– A powiesz mi, od czego uciekłaś? – spytał, kładąc się obok mnie.

– Sporo tego – westchnęłam.

– Od czegoś trzeba zacząć.

– To może ty zacznij. Skąd wiesz, kim byłam?

– Jak wiesz, nie czytuję takich gazet... – zaczął.

– Zauważyłam, wielbicielu Le Figaro – zakpiłam.

– Ale ostatnio w sieci jest pełno twoich zdjęć. Może fryzura, kolor włosów i makijaż by zmyliły większość ludzi, ale ja wiem, jak wygląda każdy szczegół twojej pięknej twarzy, skarbie. Zobaczyłem to zdjęcie przypadkiem, jak jedliśmy obiad, i skojarzyłem fakty.

– Mam nadzieję, że nie ma wielu takich bystrzaków – westchnęłam, przewracając się na bok, przodem do niego.

– Mam rozumieć, że to, co piszą o tobie, to prawda?

– Odsiej dziewięćdziesiąt procent plotek, to coś się znajdzie.

– Co zrobiłaś Derennes'owi?

– Napisałam o nim prawdę. Wkurzył się i mnie prześladuje. Miałam włamanie do mieszkania, ukradli mi laptopa. Prawnik Derennes'a chce zmusić mojego byłego szefa, żeby mu mnie wystawił.

– Byłego szefa?

– Tak, Charles Delaurent mnie zwolnił.

– I co teraz?

– Teraz jestem tu.

– Ale co zamierasz z tym zrobić?

– Nic, Cédriku. Nie dostaną ode mnie żadnej informacji. Ale nie mogę też wrócić do dawnego życia. Muszę znaleźć nowe miejsce dla siebie.

– Wiesz, że nie musisz nic robić? – Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. – Zostań ze mną.

– Muszę pracować.

– Nie musisz. Zarabiam.

– Muszę. Mam prawie osiemdziesiąt tysięcy długu po byłym mężu.

– Co??? Coś ty miała za adwokata??? – nie dowierzał.

– Żadnego nie miałam.

Mój idealny facet patrzył na mnie z powątpiewaniem w moją inteligencję, jak mniemam.

– Nie jesteś zupełnie normalna. Zaapelujemy to.

– Za późno. Minęły trzy miesiące, wyrok dawno jest prawomocny.

– I zamierzasz to spłacić?

– Przecież nie mam wyjścia.

Cédric jeszcze raz pokręcił głową, a potem... mnie pocałował.

– Nie szkodzi. Jakoś sobie poradzimy, kochanie.

Nie pamiętam, żeby kiedyś jakieś zdanie tak mnie ucieszyło.



----

I kto miał rację, że to Cédric i że się domyśli? Dziś wyjątkowy dzień - premiera antologii "Gorąca trzydziestka" - zachęcam do lektury <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro