Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III.6.

Trzeba było mu się przyznać, że boję się jeździć motocyklem, ale jakoś przy takim mężczyźnie nie mogłam wyjść na cieniasa. Trzymałam się go więc kurczowo przez całą drogę, podobnie jak wczoraj, kiedy jechaliśmy w tę stronę. I chłonęłam te momenty, wtulona w jego plecy.

Kiedy dojechaliśmy pod dom moich rodziców, Cédric zgasił motor.

– Wejdziesz? – spytałam. Tym razem nie było to kurtuazyjne. Naprawdę tego chciałam.

– Chciałbym, ale – tak jak mówiłem – muszę być dziś na posterunku. Od południa do północy. A ponieważ niewiele spałem... – Znowu puścił do mnie oko. Zrozumiałam od razu.

– Jasne. Rozumiem to. Jesteś zmęczony.

– Ale i tak nam niedosyt ciebie. No więc jak będzie? Przyjdziesz dziś do oberży?

– Nie chciałabym natknąć się na Patricka albo twoich rodziców po tym jak...

– Spędziłaś ze mną noc? – zgadł.

– Tak.

– Ha-ha, Gaëlle, ja się nie dziwię twoim rodzicom, że cię traktują jak dzieciaka – roześmiał się. – Sama się zgrywasz na taką niewinność, a jest przecież w tobie ogień, który pochłania bez reszty. Pewnie niejeden facet stracił dla ciebie głowę.

Miał rację, ale i tak mnie to trochę wkurzyło. No, może poza tym traceniem głowy. Jakoś nie walili drzwiami i oknami.

– Nie puszczam się na lewo i prawo – burknęłam.

– Ale ja wcale tego nie powiedziałem, skarbie. – Złapał mnie w swoje silne ramiona i cmoknął w usta. – Mówię tylko, że nie masz czego się wstydzić. Oboje jesteśmy dorośli. Ty jesteś po rozwodzie, a ja w trakcie. Jeśli masz ochotę przyjść wieczorem i porozpraszać mnie w pracy, to jesteś mile widziana. A nawet jeśli nie, jutro i tak się zobaczymy. Nie ma innej opcji.

Nie powiem, uspokoił mnie trochę tym swoim opanowaniem i pewnością siebie.

– W porządku. Przyjdę chociaż na chwilę.

– I takiej odpowiedzi oczekiwałem. – Znowu mnie cmoknął. – Ale teraz muszę już jechać.

– Jasne.

– Miłego dnia, rudzielcu. – Puścił do mnie oko i odjechał.

Odjechał. A ja miałam mu tyle do powiedzenia. Na przykład, że się za bardzo pośpieszyliśmy, że jesteśmy tu tylko na wakacje, że lepiej się nie angażować w taką relację bez przyszłości. Nagle to do mnie dotarło. Ale ty jesteś głupia, Gaëlle! Miałam ochotę pacnąć się w czoło. Znowu to robiłam. Racjonalizowałam wszystko, mierzyłam się z wyrzutami sumienia. Tylko po co? Nie mogłam po prostu cieszyć się tym, że miło spędziłam czas z fajnym facetem?

Mogłam! I zamierzałam to robić.

Poszłam pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach Cédrika, który był bardzo intensywny. potem wrzuciłam wszystkie ubrania do prania, a włożyłam czyste. Ponieważ zbliżało się południe, wzięłam się za przygotowanie obiadu dla siebie i mamy, która zaraz miała zamykać sklep na przerwę. Ugotowałam makaron, podsmażyłam cukinię z cebulą i jajkiem, i zapiekłam to razem z tartym serem na wierzchu. Pychota.

Mama przyszła dwadzieścia minut później. Zapiekanka była ciepła i pachniała na cały dom.

– Cześć, mamo – przywitałam się, zadowolona z siebie.

– O, córka marnotrawna wróciła – zauważyła.

– Hej, jaka marnotrawna? – oburzyłam się. – Zrobiłam nam obiad.

– Nie wróciłaś na noc – przypomniała mi.

– Ale ja wcale nie obiecałam, że wrócę – broniłam się.

– A gdzie byliście?

– W Paimpol.

– Kim właściwie jest ten cały Cédric?

– A nie wiesz? Jest starszym synem Le Royów i bratem Patricka, z którym chodziłam do klasy w podstawówce.

– To wiem. Pytam o jego życie poza Quemper-Guézennec.

– Twierdzi, że jest adwokatem i ma swoją kancelarię w Rennes.

– Od kiedy to prawnicy chodzą w skórach i jeżdżą Harleyami?

Zaśmiałam się.

– Mamo, kierujesz się stereotypami? – zdziwiłam się, bo to mama zawsze mi powtarzała, żeby nie oceniać książki po okładce.

– Twój były mąż też jest prawnikiem – zauważyła.

Charles też skończył prawo, choć nigdy nie praktykował, bo pracuje w innej branży. I ten szpicel, Fauchard, on też jest prawnikiem – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego mamie, żeby nie martwiła się, że mam słabość do przerośniętych chłopców w garniturach, którzy znają się na paragrafach.

– Był, bo uciekł z kraju przed długami i stracił prawo wykonywania zawodu. To nadal nie znaczy, że wszyscy prawnicy są źli.

– Niby nie, ale powinnaś być ostrożniejsza, jak już raz się sparzyłaś.

A kto ci powiedział, że raz, mamo?

– Jestem ostrożna. Nie oddałam Le Royowi swojego serca – zażartowałam sobie.

– A co mu... oddałaś? – Mama prawie wypluła to słowo.

Cnoty też nie. Za późno o jakieś piętnaście lat.

– Nic. Spędziliśmy razem miło czas. Możemy już jeść? – spytałam w końcu, żeby zmienić temat.

– Możemy. Pokaż, co tam upichciłaś, córciu.

Na szczęście zapiekanka mi się udała i mama nie miała obiekcji. Po obiedzie ona wróciła do sklepiku, który chciała otworzyć znowu o trzynastej, a ja posprzątałam w kuchni i poszłam na taras, żeby odpocząć i poczytać.

Wymęczona intensywnym wieczorem, pełną wrażeń nocą i ekscytującym porankiem, zasnęłam po przeczytaniu trzech rozdziałów.

Kiedy otworzyłam oczy, było już koło osiemnastej. Zaraz mieli wrócić z pracy moi rodzice. Od kiedy pamiętam, oboje pracowali dużo. Mama, bo miała własny sklep i ktoś musiał pilnować interesu. Nie dla niej było siedem godzin dziennie na etacie*. Tata, bo najpierw pracował w policji, więc miał służby, dyżury i sprawy do rozwiązania, a od kiedy przeszedł na emeryturę, dorabiał sobie jako ochroniarz, nadal pracując po dwanaście godzin, ale trzy razy w tygodniu. W zasadzie dziś nie powinien iść do pracy, ale wziął za kogoś zastępstwo. Tak to z nimi było. A dziwią się, że ich córka wyrosła na karierowiczkę, dla której praca jest najważniejsza – parsknęłam.

Nie miałam pomysłu na kolację, ale wiedziałam, że mama coś wymyśli. Chciałam jej jednak pomóc, więc zadzwoniłam.

– Tak, córciu?

– Mamuś, chciałabym ci pomóc z kolacją, ale nie wiem, co zrobić.

– Nic nie rób. Przygotuję cassoulet**, fasolka moczy się od wczoraj – powiedziała, a ja dopiero zauważyłam w kuchni miskę przykrytą okrągłą drewnianą deską.

– To może postawię ją już do gotowania? – nalegałam.

– Dobrze, przełóż ją do garnka razem z wodą, w której się moczyła, i daj na mały ogień – poinstruowała.

Oui, chef ***. – Miałam ochotę zasalutować, ale tylko się zaśmiałam. Moja mama gotowała genialnie i warto było słuchać jej rad. Nastawiłam fasolę do gotowania, zgodnie z instrukcją.

Chciałam napisać do Cédrika, że wpadłabym po kolacji do oberży, ale zreflektowałam się, że nie mam jego numeru. On mojego też nie. Postanowiłam więc zapytać go o to na miejscu.



----

* Etat we Francji ma 7 godzin dziennie i 35 godzin w tygodniu.

** fr. danie rondelkowe, gulasz z mięsem, fasolką i warzywami w sosie.

*** fr. tak jest, szefie (szefowo), również do szefa kuchni.

Ostatni bonus w tym tygodniu :-P Nastepny rozdział planowo w poniedziałek :-)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro