• 53 •
- Nie możesz mnie tu przecież zamknąć - powiedział Zayn, dwie godziny później, gdy chciałem zostawić go w pokoju by zejść na dół i zrobić nam coś do jedzenia - Przecież nic się nie stanie, jeżeli będę przebywał z twoimi rodzicami, ziemia nie wybuchnie - złapał mnie za nadgarstek wpatrując się w złoty zegarek i przesunąłem opuszkiem palca po tarczy, jakby od razu zauroczony - Chyba, że się mnie wstydzisz.
Otworzyłem szeroko oczy i złapałem go za ramiona, może zbyt mocno, ale jego słowa naprawdę mnie wkurzyły.
- Gdybym się ciebie wstydzi, a tego nie robie, to bym cię tu nie zabrał - wyszeptałem patrząc mu w oczy - Staram się cię chronić - powiedziałem cicho. Zayn zacisnął wargi i stanął na palcach muskając moje wargi.
- Sam się obronie - wymruczał odsuwając się ode mnie, mijając i wychodząc na korytarz. Zeszliśmy na dół gdzie moja matka kończyła obiad przy pomocy Shawna. Sięgnąłem po czajnik, nawet nie spoglądając w kierunku kobiety, która mnie urodziła.
- Oh świetnie Ni, napijmy się wszyscy herbaty - powiedziała uśmiechając się i zdejmując rękawice kuchenne.
- Tak właściwie, mieliśmy z Zaynem napić się kawy - mruknąłem sięgając po dwa kubki z szafki.
- Nie zachowuj się jak obrażony nastolatek - prychnęła - Wszyscy tu jesteśmy dorośli Niall, dlatego tak się zachowujmy. Zrób pięć herbat, tata niedługo wróci - powiedziała sięgając po następne dwa kubki. Powstrzymałem się od wywrócenia oczami. Racja, jesteśmy dorośli.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie pogrążeni w paskudnej ciszy.
- Więc.. - odezwał się niepewnie mój ojciec spoglądając na Zayna i moją dłoń na jego kolanie - Gdzie pracujesz Zayn? - spytał łapiąc kontakt wzrokowy z moim chłopakiem.
- Nie pracuję - powiedział Malik posyłając mężczyźnie niepewny uśmiech. Ścisnąłem mocniej jego nogę, a on drgnął zerkając na mnie. Zapomniałem, że ma tam łaskotki. Na moje wargi wkradł się uśmieszek, za to ojciec posłał mi karcące spojrzenie.
- Czyli kontynuujesz naukę? Jaki kierunek studiów?
- Również nie studiuję - odparł już z mniejszą pewnością siebie. Nie powinien się tak denerwować, ale rozumiałem go. Mój ojciec potrafił być straszny, przestałem się go bać dopiero, kiedy się wyprowadziłem na studia.
- Shawn skończył zarządzanie - powiedziała moja matka dotykając ramienia, siedzącego cicho obok niej, chłopaka.
- Nie było mnie stać na studia - wymamrotał Zayn zakładając za ucho niewidzialny kosmyk włosów.
- Shawn sam-
- Mamy to gdzieś - warknąłem wpatrując się w moją matkę. Shawn zassał swoją dolną wargę opuszczając głowę.
- Niall - szepnął Zayn przykrywając moją dłoń, na jego udzie, tą swoją.
- Nie - syknąłem nie odrywając wzroku od mojej matki - Przestańcie traktować Zayna jakby był gorszy, nie będę z Shawnem, to skończone i on dobrze o tym wie-
Mendes nagle poderwał się z kanapy uciekając do kuchni, a ja przymknąłem na moment powieki, zdając sobie sprawę, że powiedziałem parę słów za dużo.
- Jutro wyjeżdżamy, więc nie rozumiem po co ten cyrk - wymamrotałem wstając z miejsca - Chodź Zayn - mruknąłem nie czekając aż mój chłopak również się podniesie. Wszedłem na górę siadając na łóżku i chowając twarz w dłoniach. Malik zamknął za sobą drzwi, opierając się o nie.
- Powinieneś go przeprosić - powiedział cicho. Uniosłem na niego wzrok zaciskając wargi i zaczynajac kręcić głową.
- Nie mam za co - mruknąłem - To wina mojej matki, zmusiła mnie bym to powiedział, a ja po prostu.. Powiedziałem to co było jasne Zayn. Oni chcą bym wrócił do Shawna, ja tego nie chce. Nie będę go przepraszał, żadnego z nich. Ty też nie, nikt. Chyba, że oni ciebie - burknąłem. Zayn po chwili ciszy podszedł do mnie dotykając mojego ramienia, ale wstałem szybko uciekając od jego dotyku - Zadzwonię do pilota, by był jutro gotowy - wymamrotałem sięgając po telefon, a Malik odsunął się kiwając słabo głową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro