Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 51 •

Zayn siedział wtulony w mój bok praktycznie przez cały lot. Ostatecznie pod koniec zdecydował się wyjrzeć przez okno by podziwiać malutkie dla nas miasta.

- Może powinienem się przebrać? Ty jesteś w garniturze, a ja w koszuli Harry'ego i glanach. Uznają mnie za jakiegoś obdartusa - Zayn mamrotał pod nosem wychodząc z samolotu. Trzymał mnie wciąż za rękę, więc wykorzystałem to pociągając za nią by przystanął. Spojrzał na mnie, a ja uniosłem jego dłoń cmokając delikatnie jej wierzch.

- Wyglądasz pięknie - powiedziałem patrząc mu w oczy, a on westchnął znów się rumieniąc - Słodko się czerwienisz. Od kiedy jesteś taki wstydliwy? - spytałem puszczając jego rękę, by objąć go ramieniem w talii. Cmoknąłem czubek jego głowy. Czułem jak drży z zimna, więc szybkim krokiem zaprowadziłem go do limuzyny, która już na nas czekała - Powinieneś był założyć na siebie kurtkę zimową, a nie pakować ją do walizki - mruknąłem z dezaprobatą.

- Nie spakowałem jej tam. Nie mam kurtki - wzruszył ramionami, a ja otworzyłem szeroko oczy - No co?

- Zaraz spadnie śnieg Zayn, przecież zamarzniesz. Co ty sobie myślałeś? - sapnąłem zły, że nie wziął odpowiedniej na zimową pogodę kurtki.

- Miałem nadzieje, że jeansówka i gruba bluza starczą - wymamrotał, a ja wywróciłem oczami. Rodzice mieli dużą posiadłość za miastem, do której droga z lotniska trwała dobre pół godziny. W trakcie musiałem słuchać tego jak Zayn obawiał się poznania moich rodziców, że to duży krok i że może im się nie spodobać.

- Załóż - powiedziałem stanowczo zdejmując z ramion czarną marynarkę, która nawet pasowała do białej koszuli Zayna, jego czarnych rurek i glanów o tym samym kolorze.

- Dziękuje - wyszeptał wysiadając, kiedy kierowca otworzył nam drzwi. Złapałem buzie Mulata w obie dłonie, składając pocałunek na jego czole.

- Niczym się nie martw - wymruczałem, a on kiwnął delikatnie głową łapiąc mnie znów za rękę. Ruszyliśmy do drzwi przez ogród, który mimo mrozu wyglądał pięknie jak zawsze. Mama kochała zajmować się kwiatami, a z tego ogrodu była niekiedy bardziej dumna niż ze swoich dzieci, nawet jeżeli byli właścicielami dużych firm.

Weszliśmy do domu rozglądając się po korytarzu. Słyszałem świąteczną melodie, jakieś głosy, ale nikogo nie widziałem. Ruszyłem z Zaynem u boku do kuchni, gdzie zastaliśmy moją mamę przy kuchence. Rzadko kiedy miałem okazje zobaczyć ją w takim wydaniu, od gotowania miała kucharki.

- Nialler! - zawołała odrzucając rękawice kuchenne i otwierając szeroko ramiona by mnie w nie wziąć. Przytuliłem mocno kobietę całując ją w skroń.

- Hej mamo - odezwałem się, odsuwając po chwili z uśmiechem - Chcę ci kogoś przedstawić - zacząłem kładąc dłoń w dole pleców chłopaka obok mnie, który uśmiechał się niepewnie - To Zayn, mój..

- Chłopak - dokończył Malik czując to, że nie byłem pewien, jak nazwać to co między nami było. Spojrzałem na niego zaskoczony, ale i ucieszony - Miło mi Panią poznać.

- Oh, mi ciebie tez - powiedziała moja mama będąc chyba w lekkim szoku. Zapanowała niezręczna cisza, która okazała się być okropna dla Zayna, więc postanowiłem ją przerwać.

- Nie podejrzewałem, że zabierzesz się w tym roku za gotowanie - odezwałem się podchodząc do kuchenki, na której ustawione były garnki. Sięgnąłem po łyżeczkę maczając ją w sosie i próbując go.

- Miałam pomocnika - klasnęła w dłonie, a w kuchni pojawił się Shawn niosąc koszyk pełen warzyw. Przystanął na mój widok i uśmiechnął się delikatnie, a łyżeczka stanęła mi w gardle. Spojrzałem na Zayna, który oniemiały wpatrywał się w mojego byłego chłopaka.

Co do cholery?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro