• 36 •
Od autorki: Miłego dnia!
Wysiedliśmy przed firmą, a ja odruchowo złapałem Nialla za rękę, gdy drzwi od limuzyny trzasnęły. Spojrzał na mnie zaskoczony przystając. Otworzyłem szerzej oczy i szybko wyrwałem dłoń wciskając obie do kieszeni, wbijając wzrok w chodnik.
Staliśmy jeszcze chwile w miejscu przez słowa, aż Horan ułożył dłoń w dole moich pleców prowadząc mnie do wejścia do firmy. Czemu jestem taki głupi? Ale z drugiej strony jesteśmy parą i jakieś dwie godziny temu miałem jego język- znaczy, chyba mogę po prostu trzymać go za rękę bez uczucia zażenowania, kiedy spojrzy na mnie? Jest moim chłopakiem niezależnie czy jest właścicielem wielkiej firmy, do której teraz wchodzimy.
W widzie staliśmy w rogu małego, wypchanego ludźmi pomieszczenia. Niepewnie sięgnąłem do dłoni Nialla schowanej w kieszeni spodni od garnituru, wsunąłem swoje palce do niej na tyle ile było to możliwe i splotłem je z tymi jego. Zerknąłem kątem oka na twarz Horana skierowaną wciąż na licznik pięter i zauważyłem malutki uśmieszek na jego wargach. Ścisnął mocniej moją dłoń przybliżając się do mnie, praktycznie wciskając w ścianę windy, kiedy kolejna osoba wepchała się do środka.
Wysiedliśmy w końcu na pietrze Nialla i odetchnęliśmy większą ilością tlenu. Nasze dłonie wciąż były splecione, tym razem poza kieszenią blondyna. Mimo to czułem się głupio, gdy sekretarka odprowadziła nas dziwnym spojrzeniem do gabinetu. Też bym pewnie miał taką minę, widząc mężczyznę w garniturze, trzymającego za rękę chłopaka ubranego w czarne podarte rurki, czarną bluzę i glany.
Nigdy wcześniej nie byłem w gabinecie Nialla, był duży, jedna ściana to praktycznie same szyby, przez które widać było piękne miasto w którym mieszkaliśmy. Usiadłem na kanapie patrząc jak Horan krząta się przy biurku stojącym naprzeciwko i włącza laptop rzucając komórkę na blat.
Przez pierwszą godzinę naprawdę nie miałem co robić. Podziwiałem Horana chyba denerwując go tym, bo nie mógł się skupić. Potem dał mi do posegregowania jakieś papiery, które i tak były prawie idealnie złożone.
- Mogę iść do Harry'ego? - spytałem podchodząc do drzwi.
- Z tego co wiem, to nie przyszedł dzisiaj - powiedział nieodrywając wzroku od komputera. Zmarszczyłem brwi opuszczając dłoń z klamki - Podobno kiepsko się czuł. Zapomniał jednak, że jestem blisko z jego chłopakiem, który wysłał mi zdjęcie z ich randki - prychnął cicho.
Harry nie przyszedł do pracy, ma chłopaka, jest na randce. Jestem jego kuzynem, a o tym nie wiedziałem. Naprawdę zbyt wiele czasu spędzam z Horanem.
Kiwnąłem tylko głową i położyłem się na kanapie wpatrując w biały sufit. Niall potrafił bez ruchu siedzieć i załatwiać coś na komputerze przez dobrą godzinę, gdy ja zacząłem liczyć swoje włosy na głowie z nudów.
- Czemu nie wziąłeś telefonu? Nie wzdychałbyś tak teraz nie mając co robić - odezwał się Niall wstając nagle od biurka i podchodząc do mnie leżącego na kanapie. Przesunąłem się by mógł usiąść obok mnie i przeczesać palcami moje włosy.
- Rozładował się przed wyjściem - skłamałem.
- Przecież mam w biurze ładowarkę, wystarczyło powiedzieć.
- Nie ważne - wymamrotałem zasysając dolną wargę i obrysowując opuszkiem palca szew jego spodni.
- Zabiorę cię na lunch - pochylił się całując czubek mojej głowy. Uśmiechnąłem się lekko i wstałem przy jego pomocy. Zanim wyszliśmy z gabinetu, wpiłem się w jego wargi. Oddał pocałunek z cichym, zadowolonym mruknięciem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro