Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 32 •

Od autorki: Rzygam szkołą, mam w tym tygodniu 6 kartkówek i 1 sprawdzian, do tego moja przyjaciółka i większość znajomych jest za granicą. Ale, przynajmniej sprawy z moim crushem idą do przodu ❤️ A co tam u was kochani? Wybaczcie, za brak rozdziałów w tym tygodniu, ale serio doba ma za mało godzin

Maszerowałem ciemnymi, pustymi o tej porze ulicami. Było późno, ale nie wiedziałem nawet jaka jest godzina. Zostawiłem komórkę u Nialla. Wcisnąłem dłonie do kieszeni kuląc się w sobie przez mróz. Nie było nawet autobusu o tej porze, więc zostało mi jakoś dotrzeć do mieszkania.

Przebiegłem palcami po włosach myśląc jak głupi byłem nie biorąc nic więcej do ubrania. Okay, może wybiegnięcie z domu nie okazało się najlepszym pomysłem, ale przecież teraz się nie wrócę. Niall zdążył już zrobić ze mnie idiotę, nie będę się jeszcze bardziej w to zagłębiał. Ani w bycie głupkiem, ani związek z Horanem.

Objąłem się ramionami rozglądając po ulicach słabo oświetlonych przez lampy. Nagle usłyszałem coś za sobą. Przystanąłem, a mój oddech autentycznie zamarł. Lubiłem horrory, slashery były moimi ulubionymi, ale gdy w pokoju usłyszałem najmniejszy szelest, dostawałem zawału. A co dopiero na pustej ulicy w środku nocy. Przełknąłem z trudem ślinę i bardzo powoli obróciłem głowę, by zobaczyć postać kilka metrów za mną. Nie widziałem twarzy, niczego prócz ciemnych ubrań. Rozchyliłem wargi i nie myśląc wiele rzuciłem się biegiem przed siebie. Słyszałem jak biegnie za mną. Byłem sekundy od płaczu czy zawału serca. Nie oglądałem się, zbyt mocno się bałem.

Krzyknąłem, gdy obok mnie z głośnym piskiem zahamował samochód. Zatrzymałem się zaciskając mocno powieki i zakrywając głowę rękami. Po moich policzkach ponownie tego wieczora ściekły łzy, tym razem przerażenia.

- Panie Malik? - usłyszałem i powoli otworzyłem oczy. Obejrzałem się szybko za siebie i zobaczyłem, jak postać znika za jednym z budynków zaledwie kilka kroków dalej. Rozchyliłem wargi podchodząc szybko do mężczyzny wysiadającego z auta i rozpoznałem w nim kierowcę Nialla, tak samo jak limuzynę - Wszystko w porządku? - dotknął delikatnie mojego ramienia, a ja wzdrygnąłem się odsuwając i kręcąc głową.

- T-tam ktoś był, g-gonił mnie - wyszeptałem wskazując na zaułek. Kierowca spojrzał na mnie a potem na ciemny zakamarek.

- Proszę wsiąść i zablokować drzwi - powiedział otwierając limuzynę.

- Nie może Pan - sapnąłem - To niebezpieczne-

- Nalegam Panie Malik, obiecuje za moment wrócić i bezpiecznie odwieźć Pana do Pana Horana, jednak nie mogę tak tego zostawić.

Wpatrywałem się chwile w mężczyznę, aż wsiadłem na tylne miejsce zamykając drzwi i blokując drzwi. Przymknąłem powieki starając się przywrócić normalne bicie serca. Prawie mi się udało, jednak po paru chwilach znowu zaczęło bić jak oszalałe, gdy ktoś zapukał w okno. Drżącą dłonią sięgnąłem do guzika i uchyliłem je minimalnie zauważając twarz kierowcy.

- Nikogo tam nie było Panie Malik - odparł, a ja Rozchyliłem wargi.

- Był tam, jestem pewien - szepnąłem wpatrując się w zielone oczy starszego mężczyzny.

- Być może uciekł, jednak teraz go tu nie było. Odwiozę Pana do domu - powiedział po chwili pojawiając się za kierownicą. Jechaliśmy w ciszy.

- Proszę nie mówić Niallowi o tej sytuacji - odezwałem się w końcu wpatrując się w swoje palce, które ściskałem mocno umiejscowione na swoich kolanach. Pomimo wszystko nie chciałem, by uznał mnie za wariata, czułem się bezpiecznie tylko przy nim.

- Wydaje mi się, że lepiej żeby Pan Horan wiedział o-

- Nie. To nic, może mi się przywidziało - powiedziałem przymykając powieki. Chciałbym by to okazało się tylko przewidzeniem, nawet jeżeli to miało powoli prowadzić mnie do paranoi.

- W porządku, jeżeli tego właśnie pan chce - odparł powoli. Zatrzymał limuzynę znów pod domem Nialla, a ja wysiadłem z niej dziękując i żegnając się.

Powoli wszedłem do środka, a Horan od razu pojawił się na korytarzu by po chwili wziąć mnie w ramiona.

- Cholera jasna Zayn - wyszeptał w moją szyje, praktycznie dusząc mnie, bo obejmował mnie tak mocno - Przestraszyłeś mnie! Nie wybiegaj w środku nocy..

- Ale ty-

Urwałem, gdy nagle puścił mnie i złapał za rękę. Zaciągnął mnie najpierw do swojeg gabinetu, w którym byłem po raz pierwszy. Obserwowałem, jak wyciąga jakiś kabelek z gniazdka, potem zatrzasnął laptopa. Znowu złapał za mój nadgarstek i tym razem pociągnął do sypialni. Z szafki nocnej wziął swoją komórkę i przytrzymał boczny przycisk, na srebrnym telefonie z jabłuszkiem z tylu, aż ekran nie zgasł.

- Odłączyłem wifi, wyłączyłem laptop, moj- komórka jest teraz twoja. Ja jestem cały twój - powiedział podając mi telefon - Naprawdę nie chce tego spieprzyć Zayn. Znaczysz dla mnie zbyt wiele, a gdy usłyszałem trzask drzwi, zrozumiałem, że nic, nawet praca, nie jest ważniejsze od partnera. Błagam, nie zostawiaj mnie, nie umiem.. Po prostu cię potrzebuje.

Wpatrywałem się w niego z rozchylonymi wargami, szeroko otwartymi oczami. Jego niebieskie wręcz błagały, a ja nie mogłem uwierzyć. Opuściłem wzrok na srebrny, chłodny telefon i uśmiechnąłem się pod nosem całkowicie zapominając o sytuacji sprzed zaledwie parunastu minut. Ścisnąłem mocniej komórkę w jednej dłoni i zarzuciłem ramiona na Nialla przytulając go mocno. Od razu owinął ramiona wokół mojej talii przyciskając wargi do mojego obojczyka.

- Jestem tylko twój, na weekend, na tydzień, na ile będziesz chciał, aż będziesz pewien, że naprawdę nie chce by ten związek się skończył. Chcę się starać, chcę się zmienić Zee - szepnął, a ja nie potrzebowałem niczego więcej.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro