7.
Dzisiejszy dzień nie należał do tych miłych, spokojnych czy takich które da się przeżyć. Na pewno nie dla Annelain, która od północy mimo deszczu siedziała na cmentarzu, przed grobem rodziców oraz tempo patrząc w datę ich śmierci. Koło trzeciej nad ranem po raz pierwszy się odezwała.
- Kap, kap, kap..
Co to za dźwięk?
To deszcz?
Krople wody z kranu uderzające o dno zlewu?
Nie.. To nie ten dźwięk..
Ten dźwięk należał do czegoś cenniejszego.
Czegoś bardziej szlachetnego.
O cudnej , szkarłatnej barwie.
Do krwi..
Krwi, która jest źródłem życia.
Która jest jego początkiem i końcem.
Co świadczy o tym, że żyjemy?
Śmiech, uśmiech?
Nie. To nie to.
To krzyk. Krzyk agonii, męki oraz rozkoszy.
Żyjemy tylko dzięki krwi, jednak nie doceniamy jej.
Kap, kap, kap...
Co to za dźwięk?
To dźwięk rozpaczy, uchodzącego życia.
Strumień krwi spływa po ciele zabierając ze sobą życie.
Kap, kap, kap...
Co widzisz?
Widzisz szkarłatną ciecz.
Ciecz z kilku kropli zmieniającą się w strumień, kałużę a na końcu w morze bądź ocean.
Kap, kap, kap...
To co słyszysz to już koniec.
Koniec życia, koniec pewnej historii.
Jednak krew zawsze napisze kolejną.
Mroczniejszą, krwawszą..
Kap, kap, kap..
Co to za dźwięk...- i tak w kółko, każde słowo przywoływało demony przeszłości. Śmierć rodziców, pobyt w szpitalu psychiatrycznym, tortury wykonywane przez lekarza będącego szwagrem kata jej rodziców, jego śmierć z jej ręki oraz jej czternaste urodziny. Chwila która przyniosła sławę dziewczynie jako Bloody Child. Dzień a raczej kilka minut zemsty na tych którzy czerpali radość z jej cierpienia, bólu. Moment w którym rolę się odwróciły, oni uciekający przed strachem oraz ona krocząca spokojnie korytarzem krwawą drogą. Moment w którym gołymi dłońmi uderzała o twarz Go, powtarzając mu niczym mantre jego wiersz..
- Dziecko idź na razie do domu. - z świata wspomnień wyrwał dziewczynę głos księdza, który stanął za nią, zakrywając ich oboje przed deszczem.
- Niech mnie ksiądz zostawi w spokoju. - rzuciła pozbawionym emocji głosem.
- Nie mogę. Jestem tu by pomóc osobą, których duszę cierpią... Tak jak twoja.
- W Boga nie wierzę. Więc jaki jest cel rozmowy z niby duchownym, który nie może wiedzieć ,że to co pragnie mi przekazać jest prawdą? - spytała dalej nie odrywając wzroku od grobu.
- Lecz rozmowa z drugą osobą może zdziałać więcej niż myślisz.
- Niech sobie da ksiądz spokój i idzie głosić to tak zwane słowo Boże. - rzuciła z pogardą w głosie a następnie zirytowana tym, że dalej za nią stoi użyła daru i skierowała go wraz z parasolem do kościoła. ' Niech mi kurwa wszyscy dadzą spokój... Co za debil się dobija?!' wściekła wyciągnęła wibrujący telefon i bez patrzenia kto dzwoni odebrała.
- Czego kurwa?!
- ' Okresu dostałaś? Gdzie jesteś?'
- A ciebie co to obchodzi?
- ' Cóż jestem u ciebie w mieszkaniu i pije twój alkohol. Do tego chce o czymś pogadać. Nie przez telefon.' - powiedział spokojnie na co Hiroshiro zakryła dłonią oczy.
- Toya... To znaczy Dabi.. Możemy pogadać kiedy indziej?
- ' Teraz albo wcale.' - rzucił nim się nie rozłączył. Zacisnęła dłoń na telefonie lecz zamiast nim cisnąć w ziemię schowała go do kieszeni po czym wstała z ziemi.
- Niedługo wrócę. - dotknęła z czułością pomnik i ruszyła do swojego mieszkania. Przez całą drogę wspomnienia ani na chwilę jej nie opuściły, a kiedy otworzyła drzwi od swojego domu nawet nie miała ochoty patrzeć gdziekolwiek. Zamknęła drzwi o które się oparła ,a po chwili do przedpokoju wszedł Dabi a za nim szła czarna kulka.
- No jestem. Nie mam czasu, więc mów co chcesz. - mruknęła nawet na niego nie patrząc ,a mokre włosy przykleiły się do jej twarzy. Todoroki podszedł do niej i uniósł jej twarz do góry.
- Co jest? - spytał odgarniając włosy z twarzy dziewczyny i przy okazji wycierając łzy spod oczu. - Taki paskudny humorek w urodziny?
- A co cię to? - spojrzała na niego pozbawionym życia oraz jakiejkolwiek nadziei spojrzeniem. - Jaki jest sens bym ci cokolwiek powiedziała skoro znów możesz sobie zniknąć.. Poza tym... Nevermind..
- Oi gadaj. - powiedział łapiąc za jej policzki i przysuwając swoją twarz blisko jej.
- Bo co? Uderzysz mnie? Będziesz próbował zabić jak nie odpowiem?! Proszę bardzo! O niczym innym nie marze jak tylko o jebanej śmierci! Po co mam żyć?! No po co!? - krzyknęła na łzy znów zaczęły spływać jej po policzkach. - Najpierw ty odszedłeś, potem zamordowali na moich oczach rodziców! Nikt nic nie zrobił! Nikt! Nikt się mną nie przejął, nie uwierzyli w moje zeznania oraz sprawiedliwości nie wymierzyli! - krzyczała płacząc po czym odepchnęłe od siebie chłopaka. - Każdy tylko o sobie myśli! Ty o mnie zapomniałeś.. Jja.. Jja.. - zakryła twarz dłońmi po czym osunęła się na podłogę. Przyciągnęła do siebie nogi, na kolanach oparła łokcie i już nic nie mówiła jedynie płakała. Mężczyzna odwrócił się na pięcie ,a królik gryzł mokrą bluzę dziewczyny. Po chwili wrócił, ukucnął przed nią i położył na jej głowie ręcznik. Zaczął wycierać jej włosy, ta dalej płakała a po chwili podniósł ją z podłogi. Odciągnął dłonie z jej twarzy by następnie poprowadzić ją do salonu, usadowił ją na kanapie i powrócił do wycierania włosów. Czekał, czekał aż płacz zamieni się w łkanie ,a na końcu ucichnie i cały ten czas wycierał włosy dziewczyny. Po prawie godzinie się uspokoiła i spojrzała mu w oczy.
- Idź pod prysznic. - nic nie powiedziała tylko pozwoliła by ją tam poprowadził ,a tam zostawił Annelain samą. Czekał aż usłyszy szum wody nim westchnął po czym ruszył do kuchni zrobić jej coś do picia. Podrapał się po karku ,kiedy wstawił wodę na herbatę. Następnie podszedł do lodówki, wyciągając rzeczy do omletu i zabrał się za jego robienie. Po dziesięciu minutach dziewczyna z mokrymi włosami, ubrana w spodnie dresowe i taką samą jak on bluzę pojawiła się w kuchni. Nic nie powiedział jedynie położył talerz z jedzeniem na blacie ,a obok niego dwa kubki z herbatą, dla niej z cytryną.
- Jedz. - powiedział ,a kiedy nawet nie zareagowała westchnął, usadowił ją na stołku, stanął obok niej i patrzył spojrzeniem nakazującym by jadła. Może wzięła dwa, trzy gryzy a następnie jedynie chwyciła za kupek z piciem na co westchnął jednak wziął za swój kubek i pociągnął do salonu po czym usiedli na kanapie. Wziął łyk swojej herbaty po czym odłożył kubek na stoliku do kawy, chwycił za biały koc, którym przykrył dziewczynę. I znów czekał. Dobrze pamiętał, że w takich sytuacjach jak ta, które miały parę razy miejsce lepiej nie naciskać by mówiła. Co innego by zrobiła coś takiego jak wypicie czegoś lub zjedzenie. Po następnych dwudziestu minutach wzięła pierwszy i ostatni łyk po czym odłożyła kubek obok jego na stolik i spojrzała na niego.
- Dlaczego.. Cco ja zrobiłam nie tak..by.. By widzieć jak moi rodzice umierają bo.. Bbo nie potrafiłam powiedzieć jebanego wiersza?! - głos jej się łamał na co zrobił coś czego myślał, że już nie zrobi : posadził Annelain sobie na kolanach, pozwalając dziewczynie wtulić się w niego. Otoczył ją w pasie, przytrzymując ją oraz użył swojego daru by było dziewczynie ciepło. Kiedy Annelain poczuła się bezpiecznie w jego ramionach powiedziała mu wszystko. Powiedziała co stało się w jej urodziny, akcje jakie miały miejsce w szpitalu, o tym co zrobiła tym którzy spowodowali to a na pytanie czy jest Bloody skinęła głową, chowając twarz w jego karku.
- Oi shorty?- spytał po pięciu minutach, jednak kiedy nic mu nie powiedziała, wsłuchał się w spokojny oddech dziewczyny po czym ostrożnie położył się na kanapie z nią dalej wtuloną w jego ciało..
*~*~*~*~*~*
- Pprzepraszam za..
- Nie masz za co przepraszać. - uciszył ją. - Na pewno dasz sobie radę?
- Tak.. Ii tak nic nnie powiedziałeś..aa po to wpadłeś..
- Oi shorty.. - zakrył jej usta dłonią po czym pochylił się i przyłożył swoje czoło do jej czoła. - Weź coś przeciw gorączkowego i połóż się spać.
-... Kie..
- Zadzwonię lub po prostu do ciebie wpadnę. - założył buty, zabrał dłoń z jej ust i potargał po włosach. - Dobra, spadam.
- Czekaj! - powiedziała po czym wtuliła się w jego ciepłą klatkę piersiową. - Cieszę się, że jesteś. - wymruczała w jego klatkę piersiową...
- Shigaraki, jesteś ostatnio na ustach wszystkich ludzi w mieście, prawie jak Bloody Child... No i wszyscy gadają o tym, że szykuje się coś wielkiego. - z rozmyślań Dabiego wyrwał głos Girana.
- I? Kogo ze sobą masz? - usłyszał męski głos ,a po chwili wszedł do środka baru. Skupił swoje spojrzenie na siedzącym mężczyźnie z dłonią zakrywającą jego twarz.
- A więc to ty, huh? Widziałem twoje zdjęcie, lecz na żywo wyglądasz jeszcze gorzej niż na nim..
- Wow, na serio masz dłoń na twarzy! - krzyknęła podekscytowana blondynka, która zaczęła machać dłońmi. - Jesteś znajomym z wielkim Stainem, racja? Racja? Chcę także dołączyć! Do Ligii złoczyńców!
- Kurogiri, wywal tych posrańców z baru.. Wyglądają na typy, których nie cierpię najbardziej. Dzieciak i gościu bez żadnych manier.- wskazał na nich palcem.
- Już, już.. Przyszli całą drogę do nas, więc przynajmniej ich wysłuchajmy, Shigaraki Tomura. - powiedział spokojnie Kurogiri, będąc cały czas na baczności. Dabi słuchał tego co mówi Giran.' No bo niby po co robić wokół siebie szum zabijając kogo tylko popadnie. Lepiej wybadać grunt..'
- Czy ta grupa na serio idzie wolą Staina? Chyba nie zamierzacie dodać tej psycholki do grupy?
- W odróżnieniu od ciebie smarkacz się przedstawił. - Dabi westchnął.
- Puki co " Dabi" wystarczy.
- Nie chce wiedzieć jakiegoś śmiesznego pseudo. Chcę znać twoje prawdziwe imię.
- Powiem, kiedy uznam że muszę. - znów westchnął patrząc na niego znudzonym spojrzeniem. - Będę tym który wypełni wolę Staina. - powiedział z determinacją w głosie. ' Pojeb jakich mało. A te dłonie to jakiś fetysz? Jebany wieczny facepalm.' myślał słuchając jak coś marudzi, a następnie jednocześnie zaatakował ich a oni jego. Zostali powstrzymani przez barmana, który coś powiedział ,a następnie Shigaraki wyszedł, on wraz z Togą zostali przyjęci do Ligii. Dabi zajął miejsce przy barze i spojrzał na barmana.
- Słyszałem, że także Bloody Child należy do Ligii. To prawda? - spytał na co obok niego pojawiła się blondynka.
- No właśnie! To facet czy kobieta? Ile ma lat? Jak wygląda?
- W tym przypadku to tylko plotka. - odparł Giran zapalając papierosa.
- Ale jakbyś mógł jeszcze raz ją do nas przyprowadził to...
- To kobieta? - przerwała Kurogiriemu Toga na co Giran poprawił nerwowo okulary.
- Niestety nie jest tym zainteresowa.. O wilku mowa. - powiedział wyciągając telefon z kieszeni i odbierając. - Bloody! Moja droga jesteś na...
- ' Przymknij się. Dalej jestem na ciebie wściekła za tego Staina.. Khmnhk..' - ' Dalej ją trzyma?' przeszło Dabiemu przez myśl na dźwięk jej zachrypniętego głosu.
- Eee Bloody jesteś na głośno mówiącym..
- ' To wył... Czekaj. Gdzie ty..'
- Liga złoczyńców chce z tobą jeszcze raz porozmawiać. - usiadł obok Dabiego ,a telefon położył na blacie. - Bloody?
- ' Niech mówią te ich tak.. Aaapsik! Ofertę..'
- Może..
- ' Albo gadają albo niech sobie wsadzą spluwy w mordy i rozwalą sobie mózgi o ile je mają... Ej zostaw to!'
- Mów Kurogiri. - polecił mężczyzna na co barman odchrząknął.
- Miło mi rozmawiać z Panią po raz ko..
-' Przestań pieprzyć tylko wal prosto z mostu. '- przerwała mu.
- Chciałbym prosić o spotkanie. - powiedział po czym nastała dość długa cisza.
- ' Giran.'
- Tak?
- ' Jak masz kogoś do zszycia to napisz. A jeśli chodzi o Pana panie... Mniejsza z tym. Zastanowię się. '- po czym rozłączyła się a Giran schował telefon a Dabi swój wyciągnął. Miał wiadomość od dziewczyny.
Shorty :
Masz dzisiaj czas?
Daabi:
Zależy. Żyjesz jeszcze?
Shorty:
Jak widać. Gdybym była martwa to jedyną żywą istotą w moim mieszkaniu byłby mój królik 😒. Ale jak chcesz z nim pisać to nie ma problemu.
Daabi:
Mhm.. Może wpadnę.. Tylko wieczorem.
Shorty:
To super 🤗😁 To do potem!
- Chciałbym prosić o wasze numery telefonów, byśmy mogli się z wami skontaktować. Bo puki co Liga jest w trakcie planowania.
- Zadzwoń kiedy będziesz rozmawiał z Bloody! Chcę się z nią zaprzyjaźnić! - pisnęła uradowana Himiko pochylając się nad barem. Dabi podał swój numer, na który barman zadzwonił i po zakończeniu " uprzejmości" wyszedł z baru wraz z Giranem, którego zatrzymał na zewnątrz.
- Mam dla ciebie robotę.
- A to niespodzianka. Co jest?
- Chce się dowiedzieć wszystkiego o Hiroshiro Annelain. Najlepiej do osiemnastej.
- Aale Dabi.. Przecież..
- To albo płacisz dzisiaj za ostatnią robotę. A sam mówiłeś, że dość krucho u ciebie z kasą w tym miesiącu. - przerwał mu. - Osiemnasta i ani minuty dłużej. Wpadnę po informacje do biura. - po tych słowach odwrócił się do niego plecami i ruszył w swoją stronę.
- Ona mnie w końcu zabije. - szepnął do siebie Giran idąc do swojego biura.
*~*~*~*~*~*
- Masz... Powiedz po co ci te informacje?
- A co cię to tak nagle ciekawi, co? Bo jeszcze pomyślę iż takie dzieciaki cię kręcą. - mruknął biorąc od mężczyzny kartę pamięci, którą wsadził do telefonu po czym otworzył znajdujący się na niej plik. Po chwili widział zebrane przez niego dane o dziewczynie.
- Można powiedzieć, że znam jej szefową..
-W czym mogę pomóc, drogie dziecko? - Dabiego ze swoich myśli wyrwał głos księdza. Mężczyzna poprawił maskę na twarzy po czym spojrzał na kleche.
- Szukam grobu państwa Hiroshiro.. Jestem starym znajomym Ceity ze Szkocji i dopiero teraz jestem w Japonii więc pomyślałem iż..
- Rozumiem.. Ich córka na pewno by się ucieszyła na wieść iż ktoś oprócz niej pamięta o pani Ceity. Proszę za mną. Zaprowadze Pana, panie..
- Nash, William Nash. - ksiądz jedynie się uśmiechnął i w ciszy zaprowadził Dabiego do grobu państwa Hiroshiro, a tam zostawił go samego jednak nim nie ruszył do kościoła zaprosił go na nabożeństwo. Szatyn odczekał jakieś pięć minut i po upewnieniu, że nikogo nie ma w okolicy skupił swoje turkusowe spojrzenie na grobie ,a będąc dokładnym na dacie śmierci małżeństwa.
- Bo co? Uderzysz mnie? Będziesz próbował zabić jak nie odpowiem?! Proszę bardzo! O niczym innym nie marze jak tylko o jebanej śmierci! Po co mam żyć?! No po co!? - krzyknęła na co łzy znów zaczęły spływać jej po policzkach. - Najpierw ty odszedłeś, potem zamordowali na moich oczach rodziców! Nikt nic nie zrobił! Nikt! Nikt się mną nie przejął, nie uwierzyli w moje zeznania oraz sprawiedliwości nie wymierzyli!
- Zobaczmy co miałaś wtedy na myśli. - mruknął pod nosem, siadając na ławce na wprost grobu i zabrał się za czytanie. '.. Dwunastolatka spędziła trzy dni przywiązana do krzesła, bez możliwości uwolnienia. Oprawcy ustawili krzesło z ofiarą na wprost ściany do której zostały przywieszone zwłoki państwa Hiroshiro. Po dwóch dniach na posterunku dziewczyna została przeniesiona do zakładu psychiatrycznego, w którym spędziła pół roku.... W wieku piętnastu lat została odnaleziona oraz od tego czasu pracuje jako ochroniarz w klubie Teishi jikan.. ' przerwał by zerknąć na czas.' Wpół do ósmej.. Widzę, że Giran ominął informacje na temat bycia Bloody, ale mogłem się tego spodziewać. Oraz o jej darze.. Tylko co ona.. ' westchnął po czym wstał i spojrzał na grób. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest zadbany o czym świadczył brak jakiś ubytków w marmurze czy też zerowa ilość jakichkolwiek chwastów.
- Miło było poznać.. - mruknął po czym zapalił zgaszone przez deszcz bądź wiatr wkłady i ruszył do wyjścia z cmentarza. ' Czyli sprawdzona policja ani jakże cudni bohaterzy nie złapali pomimo jej zeznań.. Gołym okiem widać, że osoby prowadzące śledztwo zostały przekupione..' z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu.
- No?
- ' Dabi mam dla ciebie robotę.'
- Nie dawno u ciebie byłem ,a ty dzwonisz po prawie dwóch godzinach i mi o tym mówisz? Starzejesz się czy jak?
-' Jesteś drugą osobą tego dnia, która zadała mi to pytanie. Poza tym zadanie dostałem niedawno..'
- Ile?
-' Trzy czwarte ceny za ostatnie zlecenie. Kasę już dostałem więc..'
- Wyślij mi informacje to jutro dam ci znać. - i nie dając mu nic powiedzieć rozłączył się. Następnie schował dłonie do kieszeni spodni, idąc w dalszą drogę do mieszkania Annelain.
- Toya.. A ty dlaczego chcesz zostać bohaterem? - spytała dziesięciolatka a ten dopiero teraz na nią zerknął.
- Chyba dlatego by pokonać tego starucha... A ty?
- Co ja? - przechyliła głowę w prawo, posyłając pytające spojrzenie.
- Czemu chcesz zostać bohaterką.. Co cię tak bawi?
- Twoje przypuszczenie, że chce być bohaterką.
- W takim razie kim? No chyba, że dalej jesteś dzieckiem śniącym o rycerzu na jednorożcu?
- Baaaardzo śmieszne... Ale nie. Jak tylko będę wiedziała jaki jest mój dar to będę wiedziała jakiej metody użyje do zmiany obecnego społeczeństwa. - rzuciła z powagą w głosie na co pstryknął ją w czoło. - Za co to? - spytała oburzona, dotykając lekko pulsującego miejsca.
- Dzieciaki w twoim wielu powinny jeszcze o zabawach myśleć ,a nie o takich rzeczach.
- Każdy jest inny.. A właśnie! Jak będziesz się nazywał kiedy zostaniesz bohaterem? - spytała ,a jej granatowe oczy zaświeciły się z ekscytacji.
- Nawet nie myślałem.. - przyznał się ,a następnie na jego dłoni pojawił się mały, niebieski płomień. Dziewczynka przysunęła się bliżej i patrzyła jak zaczarowana w niebieskie płomienie..
- A co powiesz na Dabiego?
- Kremacja?
- Nom! Jak byłam ostatnio z tatą w pracy to zabrał mnie ze sobą do kostnicy bo się z nim kłuciłam jakiego koloru płomienie powodują szybsze spalanie. I miła pani... Eee
- Patolog.
- Dokładnie! No i ta pani powiedziała, że to niebieskie płomienie są silniejsze! Wygrałam a tata musi podlewać mamy kwiatki w domu.
- A co to ma ze mną wspólnego?
- No bo masz niebieskie płomienie. Poza tym Dabi brzmi o wiele lepiej niż jakieś Endea coś tam. Oraz pokazuje ,którego płomienie są silniejsze.
- Pragnę zauważyć, że jeszcze dobrze nad nimi nie panuje oraz go nie poko..
- Ale pokonasz! Bo przecież jesteś moim bohaterem!
- Wyglądasz jakbyś z grobu wyszła. - rzucił ,kiedy otworzyła mu drzwi.
- Hahaha. - zaśmiała się ironicznie po czym szybko wróciła do salonu. Ten zamknął drzwi na klucz, zdjął buty i ruszył do niej. - Zapłacę tylko weź porób za mój osobisty grzejnik! - powiedziała błagalnie odkrywając koc na co westchnął.
- Raduj się. Dziś jest dzień dobroci dla zwierząt.
- Miau! - prychnął jednak usiadł za nią. Ta usadowiła się na jego kolanach, oparła plecy o jego klatkę piersiową ,a ten opatulił ich oboje kocem, jednocześnie tuląc ją do siebie.
- Jak ci minął dzień? - spytała włączając wiadomości, w których po raz kolejny była mowa o Stainie oraz o tym jakto został pokonany przez Endeavora.
- Wiesz, że to kłamstwo. - mruknął na co Annelain mruknęła pod nosem. - Poza tym jak kaszel? No i widzę, że chrypki nie masz.
- Skąd... Tty byłeś przy tej rozmowie?! - pisnęła po czym spojrzała na niego. - Czemu?!
- Bo byłem w tamtym miejscu. Zadajesz naprawdę głupie pytania gdzie odpowiedź na nie jest aż nadto oczywista shorty.
- Nie nazywaj mnie shorty! Poza tym tam jest niebezpiecznie!
- No proszę, proszę. A jednak się o mnie martwisz. - powiedział z nadmierną słodkością w głosie.
- Pieprz się jebany prawiczku!
- Auć no teraz to się pomyliłaś dzieciaku.- rzucił po czym przysunął usta do jej ucha. - Kobiety mają słabość do moich oczu.. No i oczywiście ciała. Zgodzisz się ze mną prawda? - wyszeptał jej wprost do ucha, które z każdym jego słowem stawało się czerwone i cieplejsze.
- Zzboczeniec.
- Tak myślisz? Bo ja myślę, że to ty nim jesteś. Na pewno masz przed oczami coś zboczonego. - mruknął specjalnie przesuwając dłonią po brzuchu dziewczyny..
*~*~*~*~*
- Toya! Patrz, patrz! Tata w końcu mnie nauczył! I to było taaaaakie bum i bam, że, że..- czerwono włosy chwycił dwoma palcami za wargi brunetki co ją uciszyło oraz spowodowało drobne rumience na jej policzkach.
- Dalej się zastanawiam gdzie znajduje się ten twój wyłącznik. Bo nawijasz lepiej niż katarynka.
- Mgmnannnmghd!
- Co?- spytał puszczając jej wargi.
- Mówię, że nie jestem robotem! A do tego to jak nie będzie braciszek milszy to nie nauczę go łamacza kości! - rzuciła unosząc dłonie do góry z wielkim uśmiechem.
- Na pewno zmyślasz. No bo kto normalny uczył by czegoś takiego dziewięciolatki?
- A ty niby skąd...
- Z stąd. - powiedział włączając wywiad z jakimś bohaterem, który użył na jakimś przestępcy chwytu o tej samej nazwie. - Gościu ma takie samo nazwisko jak ty.
- Nie znam go. Tatuś powiedział, że dziadkowie oraz inni z rodziny nie lubią mamy ,a w takim samym razie taty i mnie bo my mamę kochamy!... Ale mnie tego ruchu nauczył ,a ja będę twoim mistrzem!
- Niby to czemu?- spytał śmiejąc się.
- Bo cię tego nauczę! Bo Samym darem nie zawsze wygrasz...
Od autorki : No witam was kochani. Powiedzcie u was już spadł śnieg? Oraz jak wam się podoba rozdział z punktu widzenia Dabiego? Chcecie by było takich więcej czy raczej aby zostać przy Annelain?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro