Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❤️

        Wściekle czerwona kanapa gościła na swoich średnio wygodnych poduszkach szóstkę uczestników, którzy chyba właśnie łamali zasady i zaznajomiali się ze sobą poza łakomym wzrokiem kamer.

Szóstka, bo jeden z nich wolał nie mieć z nimi nic wspólnego, a drugi preferował fotel pierwotnie należący do prowadzącego całego programu.

— Nie mówię, że go nie lubię ani nic, ale cieszę się, że jestem Czwórką, bo w ten sposób nie będę w parze z Numerem Dwa — Mina mówiła chyba najwięcej z nich wszystkich, teraz kierując temat z powrotem na wybuchowego blondyna. Wszyscy pokiwali zgodnie głowami, zgadzając się z jej wywodem, i jedynie Midoriya pobladł jeszcze bardziej, zdając sobie sprawę, że nie ucieknie przed nieuniknionym.

— Nie dziwię ci się, że się boisz, Midoriya — Siedzący na fotelu chłopak po raz pierwszy zabrał głos, zwracając tym samym na siebie uwagę reszty uczestników. — Ale przynajmniej w ten sposób też będę mógł być z tobą w parze.

Midoriya przysiągłby, że brzmiało to niezwykle ciepło i zimno jednocześnie, przyprawiając go naraz o dreszcz i rumieniec. Nie znał co prawda imienia tego chłopaka (sam się przedstawił po tym, jak zrobili to Mina i Kaminari, ale nie oczekiwał tego od innych), nie miał też odwagi, by teraz go o to pytać, postanowił więc, że zostanie on na razie Ósemką. Brzmiało to dosyć tajemniczo, co idealnie pasowało do aury, jaką wytwarzał wokół siebie. W dodatku Midoriya był niezwykle ciekawy, czy mu się przywidziało, czy jedno oko chłopaka ma kolor inny od drugiego, bo w połączeniu z podwójnym kolorem włosów byłoby to czymś naprawdę niesamowitym.

— Jeśli myślicie, że Dwójka to przegrany przypadek, to chyba nie widzieliście tego tutaj — odezwał się chłopak z przypiętą na piersi trójką, wskazując na siedzącego obok siebie fioletowłosego.

Rzeczywiście, nie wyglądał najlepiej; wory pod oczami dawały znać o niejednej zarwanej nocy, fryzurę miał w całkowitym nieładzie, sterczącą na wszystkie strony, jakby poraził go prąd, a przymknięte powieki sprawiały, że zaczęli zastanawiać się, czy aby wyżej wymieniony przypadkiem nie śpi.

— Ja to wszystko słyszę.

Zmęczone powieki uniosły się, ukazując równie zmęczone oczy. Na jego białej koszuli z rozpiętym kołnierzykiem widniała plakietka z numerem dziewięć.

— A czy przypadkiem nie miało tu być tylko ośmiu osób? — spytał Kaminari, wskazując na niego podejrzliwie.

Zmęczony chłopak westchnął i zwyczajnie obrócił numer do góry nogami, ukazując szóstkę.

— Och.

╚»★«╝

      Na tym etapie Bakugou naprawdę było już wszystko jedno. Siedzieli w restauracji, tak jak zapowiedział wcześniej Hizashi, a dookoła nich rozstawione były wazony z różami. Ich stolik znajdował się na balkonie, przez co mieli widok na zachodzące już słońce, które jednak rzucało ostatnie promienie złocistego światła na szklane budynki miasta. Katsuki przyznał, że klimat może i był romantyczny, ale nie miał jak się nim rozkoszować w towarzystwie zielonowłosego nerda; widać było, że Midoriya się starał i próbował znaleźć między nimi jakiś wspólny temat, opowiadając o swoich zainteresowaniach i wyczekując, aż Bakugou raczy mu odpowiedzieć, ale blondyn komunikował się niestety tylko poprzez butne prychnięcia lub powarkiwania, co było na tyle komiczne, że Hizashi zdecydował się nagrać całość, nawet jeżeli dwójka uczestników nie była co do tego przekonana.

— Poza tym lubię też tradycyjną kuchnię japońską, a ty?

— Zamknij się już, brokułogłowy — Bakugou uraczył go tym razem odpowiedzią inną, niż marudne warknięcie. Co, w tym przypadku, wcale nie było o wiele lepsze.

Midoriya speszył się jeszcze bardziej i postanowił na razie się nie odzywać, zapychając swoje usta gorącym katsudonem. Naprawdę miał nadzieję na znalezienie tu swojej drugiej połówki, ale z każdą sekundą spędzoną z agresywnym Numerem Dwa wydawało mu się to coraz bardziej nierealne.

Zaczął się bać już nie na żarty, kiedy wyżej wymieniony wlał chyba pół butelki sosu Tabasco do swojego curry, a potem zaczął zajadać się posiłkiem, jakby nigdy nic.

— Zabierzcie mnie stąd, błagam.

╚»★«╝

      Hizashi wypił praktycznie cały kubek kawy na raz, na co Aizawa spojrzał z przestrachen; reżyser był nadto energiczny nawet bez kofeiny, trudno było mu więc sobie wyobrazić, co będzie się z nim działo po takiej dawce.

Randka Midoriyi i Bakugou skończyła się po tym, kiedy Katsuki przewrócił stół, gdy drugi chłopak zapytał się, czy smakował mu posiłek. Po powrocie do studia natychmiast udali się do domu, reszta uczestników zrobiła to już dużo wcześniej, Aizawa i Hizashi byli więc teraz względnie sami, jeśli nie liczyć oczywiście krzątających się tu i ówdzie stażystów i techników, którzy chowali sprzęt lub przygotowywali go na jutro. Shota ziewnął i przeczesał czarne włosy dłonią. Nie wiedział, o czym chciał z nim rozmawiać Yamada, ale oby się streszczał, bo dochodziło wpół do jedenastej, a w domu czekał na niego głodny kot.

— Więc? — zaczął, po kilku minutach dochodząc do wniosku, że nie będzie czekał, aż zrobi to siedzący naprzeciwko niego reżyser. — O czym chciałeś porozmawiać?

Yamada wziął głęboki wdech i dopił kawę.

— Będę z tobą szczery, nie mam bladego pojęcia, czy cały ten projekt wypali, czy może program okaże się kompletną porażką. Wiem, że dawno nie grałeś, a jeśli się nie uda, to możesz skończyć ze zszarganą reputacją, więc...

Przyjrzał się blondynowi, który teraz siedział lekko skulony, odwracając głowę tak, żeby na niego nie patrzeć. Fakt, długo nie stał przed kamerą, ale kiedy w końcu zgodził się wziąć udział w tym programie — w końcu, czyli po trzech miesiącach nieustannych telefonów od Hizashiego — nie czuł się zły ani zawiedziony. Podpisał kontrakt, odwali robotę i pójdzie w swoją stronę, tak jak robił to zawsze.

Chociaż miał wrażenie, że teraz było inaczej.

— Nie masz się o co martwić?

Hizashi zwrócił wzrok w jego stronę, lekko zaskoczony.

— Reputacja to coś, na czym najmniej mi zależy. Uwierz. — To powiedziawszy, wstał i, chwytając w drodze jeszcze swoją torbę, ruszył w stronę drzwi. — Jeśli to już wszystko, będę się zbierał.

Blondyn pokiwał głową, ale nic nie odpowiedział; nadal siedział na swoim krześle, jedną ręką trzymając pusty kubek po kawie, a drugą podpierając brodę.

— Dobranoc, 'Zashi.

Potem usłyszał tylko trzask drzwi, i nawet nie zauważył, kiedy na jego usta wpełzł uśmiech.

╚»★«╝

     Deku, wróciwszy do swojego mieszkania, natychmiast rzucił się na kanapę, nie mając nawet sił, by doczołgać się do sypialni. Teraz mógł mówić sobie, że będzie już tylko lepiej; pytanie, czy w to uwierzy.

W pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek telefonu, zapewne Toshinori chce się go dopytać, jak było. Izuku zwlókł się z jękiem z kanapy, bo komórkę zostawił oczywiście w płaszczu, który wisiał na wieszaku obok drzwi. Nie był pewien, czy bardziej zmęczony był mentalnie, czy może fizycznie, ale czuł się, jakby miał połamaną doslownie każdą kość w swoim ciele, tak też od razu, gdy odebrał połączenie, powiedział, że oddzwoni jutro. Toshinori zdążył jeszcze wtrącić, żeby przygotował się na podwójny trening, jako że opuścił ten dzisiejszy. Midoriya westchnął na to ze zmęczeniem, zanim się rozłączył, i poszedł prosto do sypialni.

Cóż, przynajmniej na razie nie będzie musiał wracać do studia.

╚»★«╝

      Kolejna kartka wylądowała w koszu pod biurkiem, a następna tuż obok. Bakugou co chwila kreślił i skreślał, mazał i bazgrał naprzemiennie. Projektowanie pomagało mu się nieco odstresować, i chociaż w tym stanie jego projekty nadawały się jedynie do kosza, to i tak dalej szkicował w swoim grubym zeszycie, myśląc jednocześnie o tym, jak przebiegła jego "randka" z tamtym przychlastem.

Na wspomnienie przewróconego stołu złapał się dwoma palcami za nasadę nosa; kiedy to wyemitują, na bank stanie się rozpoznawalny tylko i wyłącznie z tej sytuacji. Miał gdzieś, co o nim pomyślą, martwił się tylko, czy nie zaszkodzi to jego opinii w branży i czy sponsorzy nie wycofają się z finansowania jego debiutowej kolekcji. Musiał potem obgadać to z Jirou, bo choć nie lubił prosić absolutnie nikogo o pomoc, tak Kyouka była tutaj swoistym wyjątkiem, głównie dlatego, że znali się dość długo. No i była jego menadżerką.

Bakugou wziął głęboki wdech, a potem wydech. Nie pomagało.

Następna kartka skończyła już obok kosza, w którym zaczęło brakować miejsca na emocje wybuchowego blondyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro