Rozdział 1.7
Kiedy wróciliśmy znad morza zabraliśmy się do zwiedzania najpiękniejszej dzielnicy Tel Avivu.
Rzeczywiście była naprawdę wspaniała, niczym z obrazka. Od jej uliczek biło urokiem i pięknem, wszystko dobrano do siebie idealnie, na tyle, że mokre plecy przestały mi prędko przeszkadzać. Zbyt zachwycałem się otoczeniem aby zwracać uwagę na takie drobnostki. Nawet Tobi aż tak mnie nie denerwował.
Białe niskie domy, w których znajdowały się prześliczne kwiaty, nazwy ulic brane od znaków zodiaku, czyste niebo nad głową, to wszystko czego trzeba mi było do szczęścia. Stres i wszelkie negatywne emocje wyparowały ze mnie od tak, dzięki czemu mogłem o wiele przyjemniej spędzać czas z moim towarzyszem. Razem spacerowaliśmy wąskimi przecznicami, jak zwykle wlokąc się na końcu wycieczki, ale nie miałem nic przeciwko temu. Przyjemniej robiło się zdjęcia gdy był większy luz, a że nie chciało mi się spierać w tak bajkowym miejscu, Uchiha zarobił sobie parę fotek ze mną. Ale niech ma i się cieszy.
Niestety przez moją lekko chorobliwą fascynację otaczającym mnie światem całkowicie wyleciały mi z głowy, wszelkie rzeczy, którymi się kłopotałem wcześniej. Przykładowo uważanie na charakterki mojego znajomego, czy też zwracanie szczególnej uwagi na dystans pomiędzy nami. Z tym drugim aż tak dużego problemu nie miałem, lecz w pewnym momencie tak zagapiłem się na figurkę kota, że nie zauważyłem istotnej rzeczy. Ale posąg był naprawdę ładny. I gliniany. Prawdziwa sztuka, a w dodatku jak wspaniale wyrzeźbiona!
- Tobi! Popatrz jaka zaglibista hm! - rzuciłem podekscytowany w jego stronę, olewając kompletnie mówiącego akurat coś do grupy przewodnika. Kucnąłem przed białą statuetką zrobioną z już wypalonego materiału i delikatnie przejechałem palcami po przepięknie wykrytej powierzchni. Zwierzątko wyglądało niemal jak żywe, a że ja jako artysta biegły byłem w podobnej dziedzinie nie mogłem zwyczajnie przejść obok takiego arcydzieła.
- Rzeczywiście ładna. I postaraj się nie mylić jeśli byś mógł między Tobim a Obito. - poprawił mnie mój kompan. Przez chwilę byłem zbyt skupiony na studiowaniu wyrytych oczu ssaka, aż w końcu zdałem sobie sprawę co powiedział. Poczułem jak palą mnie policzki. Ze wstydu, że zapomniałem zwrócić uwagę na to, który teraz jest na chodzie i z podekscytowania możliwością odkrycia sekretu charakterków.
Zerwałem się do stania, akurat gdy ciemnowłosy chłopak machnął ręką, abyśmy skierowali się dalej. Chwilę wpatrywałem się w Obito lśniącym wzrokiem, po czym niechętnie skierowałem się w dalszą drogę, zastanawiając jednocześnie jak wygarnąć temat. Na pewno nie z mostu. A może z mostu? Tak czy siak muszę dowiedzieć się o co chodzi z jego osobowościami skoro już o nich napomknął. Zacisnąłem lekko pięści, patrząc się z niego z ukosa. Raz się żyje.
- Uhm... Obito? - udało mi się jakoś wydusić to z siebie. Skręcone z podenerwowania kiszki wcale mi nie pomagały, ani dziwne uczucie latających w brzuch motylków, którymi miałem przez moment ochotę rzygać.
- Tak? - spojrzał na mnie, przez co spiąłem się bardziej. Może nie powinienem go pytać się o takie rzeczy? W końcu to chyba raczej takie tematy, o których się nie mówi... Ale z drugiej strony nikt normalny nie robi sobie zdjęcia z nieznajomym. A skoro on chce mieć ze mną fotografię, to chyba znaczy, że mi troszkę choć ufa, prawda? I jakoś znosi mój wybuchowy charakterek.
- Powiesz mi... Ten... - Podrapałem się niezręcznie po karku, śmiejąc wyraźnie podenerwowanym tonem. - Znaczy... Uhm! Po prostu powiedz! Tak mnie to korci! O co chodzi z waszą dwójką hm?! - wymamrotałem zestresowany kompletnie, machając jakoś dziwnie rękami w powietrzu, jakbym próbował sobie ułatwić całą sprawę.
Uchiha nie wyglądał na zdziwionego tym pytaniem, chodź kto wie, może już się przyzwyczaił bo wszyscy byli ciekawi. Wpatrywał się we mnie natomiast przez chwilę, przez co aż czułem ciarki na plecach i miałem ochotę mu przywalić. Niby moment, ale dla kogoś ciekawego tej sprawy jak ja, trwał wieki.
- Zastanawiałem się kiedy o to spytasz. - powiedział po chwili z nutką rozbawienia w głosie. - I tak się dziwię, że udało ci się wytrzymać tak długo. Jesteś okropnie niecierpliwy, więc...
- Nie jestem hm! - Przerwałem mu wściekle z czerwonymi plackami na twarzy. Byłem pewny, że ten skończony idiota celowo przeciągał to wszystko, a ja musiałem wiedzieć! Odkąd go spotkałem to było takie zagadkowe i może i nie udało mi się samemu tego odkryć, lecz teraz przynajmniej dowiem się co się stało. I wtedy być może wreszcie będę mógł spać spokojnie jak dawniej.
- Po prostu mów! Chcę wiedzieć! Teraz! Jesteście tą samą osobą?! Któryś udaje drugiego?! Czy oboje jesteście inni?! Czy...
- Spokojnie! Spokojnie! Oddychaj! - Zaśmiał się jakoś tak nieswojo. Przez dosłownie parę sekund naszła mnie myśl, że może ma jakąś trzecią osobowość, której do tej pory nie ukazał, ale jednak szybko zdałem sobie sprawę, że brunet jest odrobinę zmieszany. W sumie nie można być zaskoczonym. Nie jest to zwyczajny temat do rozmowy jak filmy Marvela czy przepis na naleśniki.
- Widzisz... - zaczął po chwili, aby zamilknąć niemal od razu. Miał dość zagubiony wzrok, jakby nie wiedział od czego zacząć. Z trudem powstrzymałem się aby nie wydrzeć się na niego aby ruszył tym tępym mózgiem i się pospieszył. Ciekawość zżerała mnie tak silnie jak nigdy wcześniej. Dość to intrygujące, że akurat taki Uchiha wywoływał u mnie aż tak potężne emocje. Czułem się coraz bardziej targany nimi w miarę jak długo czasu z nim przebywałem. Zwłaszcza odbijało się to na moich policzkach.
- Tobi to taki mój niezwyczajny przyjaciel, który pomógł mi kiedyś pozbierać się po pewnym incydencie i teraz pilnuje abym był szczęśliwy i niczego mi nie brakowało. Czasem też dotrzymuje mi towarzystwa gdy nie mam z kim porozmawiać albo czuję się troszkę samotny... - Moje oczy powiększyły się do wielkości monet. Zaniemówiłem. Jednak gdzieś w głębi serca chyba miałem nadzieję się, że powie mi iż to tylko gra aktorska, a gdy teraz tak wprost zaprzeczył jednakże temu, aż nie mogłem uwierzyć. Nie sądziłem iż kłamał, a to znaczy w jakimś sensie, że mi ufał chyba, nie? Na tą myśl poczułem się dziwnie, tak jakbym był kimś specjalnym. A serce tłukło mi się w piersi.
- To... - zarumieniłem się wbrew w mojej woli i momentalnie potarłem policzek, jakbym uważał, że mogę zetrzeć róż. - N-niesamowite hm.
- Też tak sądzę. Kiedy po raz pierwszy go spotkałem, myślałem że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle, ale teraz wiem, że on rzeczywiście żyje tutaj. - Położył rękę na swojej piersi w miejscu gdzie miał serce. Stwierdziłem, że to naprawdę piękny widok. Sam brunet wyglądał teraz jak prawdziwy anioł, a otoczenie jeszcze bardziej... Cz-czekaj! Czekaj! Rzeczywiście wyglądał całkiem ładnie, ale żeby tak myśleć? Muszę być całkowicie pochrzaniony już do końca od tych ślicznych uliczek i nadmiaru informacji.
- Rozmawiałeś już z Tobim wiele razy i wydaje mi się, że cię polubił. Musiałeś naprawdę go zaintrygować, aby kłócił się ze mną w tej chwili o prawo do rozmowy z tobą. - powiedział mężczyzna, przerywając w jakimś stopniu moje rozważania nad jego osobą, lecz jego słowa spowodowały, że zalała mnie kolejna ilość nowych myśli. On właśnie rzekł, że ten pokręcony dzieciak za mną jakoś przepada, pomijając już, że jednocześnie się z nim spierał. Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić jak to wszystko pracowało w jego głowie. Te wszystkie informacje już kręciły mi się w czaszce, aż nie mogłem nad nimi zapanować, więc jak on potrafił? I to w ciągu współpracy?
- T-to miłe. - burknąłem lekko zawstydzony tym faktem. Spuściłem wzrok przyglądając się czubkom butów. W niemal tym samym momencie mój towarzysz (czy towarzysze?) stanął w miejscu. Dopiero teraz spostrzegłem, że aż tak się skupiliśmy na rozmowie, że aż pokiełbasiły nam się uliczki. Ta, a której staliśmy była równie ładna jak inne, lecz pusta. A po wycieczce ani śladu.
W sekundę oblał mnie stres. Poczułem chłód na plecach, mimo tak wysokiej temperatury jaka grzała mnie od początku dnia. Lecz z dziwnych powodów nie byłem przestraszony. Owszem pełny negatywnych emocji, ale nie przestraszony. Dlaczego? Spojrzałem w bok natrafiając wzrokiem na Uchihę, który rozglądał się starając sobie przypomnieć gdzie wszyscy poszli. Czy była możliwość, aby brunet sprawiał iż miałem wrażenie bycia bezpiecznym? Nie, to niemożliwe. A może jednak? Stał obok, wiedziałem już o ich obydwu trochę, czas spędzony z nim w jakiś niewytłumaczalny sposób dawał mi radość... Czy istniała szansa bym w takim krótkim czasie, po raz pierwszy zdołał... Zdołał się zakochać? Nie! Cóż za brednie! Lepiej, żebym o tym prędko zapomniał. Ja?! W kimś takim?!
- To chyba tam. - rzekł nagle ni to do siebie nie to do mnie, wskazując a jedną z przecznic.
- Powinniśmy się spieszyć, żeby gdzieś nie wchłonęli w ścianę...
- To nie ma na co czekać hm. - prychnąłem od razu kierując się we wskazanym kierunku. Zaczynałem się dziwnie czuć w towarzystwie jego czy ich jak tak wolą gdy nikogo innego nie było w pobliżu. Taki obrót wydarzeń wpływał śmiesznie na kolor mojej twarzy.
- Czekaj. - Rozległ się jego niski, przyjemny dla ucha głos i w tym samym momencie zostałem zatrzymany przez dłoń zaciskającą się na mym nadgarstku. Z początku nie wiedziałem jak zareagować czułem tylko zwiększające się fale ciepła wokół mnie. Przyjemnego ciepła.
- Czego hm? - prychnąłem niezbyt miłym tonem. Sam mówił, że jeśli nie ruszymy natychmiast dup to tamci nam uciekną, a teraz kazał mi z jakiś powodów czekać. Nie trawiłem tego i miałem złe przeczucia.
- Tobi mnie prosił. - powiedział wolno. - Chciał żebyś uwierzył, że tak naprawdę tam jest. Bo miałeś minę niedowiarka. - Zanim zdążyłem jakoś zapreczyć jego słowom, przyłożył moją dłoń do jego piersi. Nie miałem bladego pojęcia co zrobić. Widziałem jedynie oczyma wyobraźni jak robię się czerwony po krańce uszu. Czułem pod ręką jego szybkie bicie serca, a jednocześnie słyszałem swoje. Miałem wrażenie, jakby co najmniej pragnęło wyskoczyć z piersi. A jego było równie prędkie i przyjemne...
Skupiony na naszym źródle życia ledwie zauważyłem gdy położył dłoń na moim policzku, a jego palce musnęły delikatnie moją skórę. Czułem wyraźnie jego ostrożny lekki dotyk na różanym policzku, którego kolor jeszcze bardziej się wyostrzył. Wydawało mi się, że jesteśmy w niebie. Wszystko wydawało się takie nieziemskie i niesamowite. Jakbym w rzeczywistości nie potrafił czuć się tak wspaniale jak teraz. Ani być w takim miejscu z taką osobą... Właśnie, dlaczego nim? I co ja w ogóle wyrabiałem?!
Prędko odskoczyłem do tyłu, strzepując jego rękę z twarzy i robiąc się cały czerwony. Oddychałem niespokojnie lustrując go lekko zmiękczonym wzrokiem, który prędko stwardniał pod wpływem złości.
- Co ty sobie wyobrażasz hm?! - krzyknąłem na niego, chociaż też częściowo do siebie. Myśli wciąż krążyły wokół tego głupiego bruneta i za nic nie mogłem ich odgonić mimo, iż były tak wielce niedorzeczne!
- Chciałem tylko abyś uwierzył dogłębnie w mojego przyjaciela... Nic więcej. To ty akurat pomyślałem o czymś innym. - powiedział sucho. Widocznie zmarszczone brwi i czoło, sprawiały, że nie wyglądał na zadowolonego. Nie sądziłem, że aż tak cenił Tobiego, żeby przejść do subtelnego obrażania mojej osoby.
- A-ale to ty nie przestrzegałeś podstawowych zasad mówiących o przestrzeni osobistej hm!
- Bo aż zaczęło mnie doprowadzać do szału, że nie pozwalasz mi się do ciebie zbliżyć. A Tobi groził mi, że przejmie pałeczkę jeśli nie wykonam jakiegoś ruchu!
- No to trzeba się by... Czekaj co hm?! Czy ty właśnie... - Spojrzałem na niego wielkimi oczami pełnymi szoku. Stałem jak kołek zastanawiając się czy się przesłyszałem, a jeśli nie to, czy dobrze zrozumiałem informacje. Chciał się do mnie zbliżyć? Po co? W jakim celu? Więc gdy położył dłoń na moim policzku to chciał... Wykonać ten ruch, o którym mówił Tobi? Czy nie? Czy tak? Wszystko zaczynało mi się gmatwać? On mnie lubił w ten szczególny sposób? To niemożliwe... Przecież był tylko przyjacielem.. Chociaż moje ciało uważało co innego.
×××
No to mamy nowy rozdział..
Mam nadzieję, że wam się podobał bo ja osobiście nie jestem co do niego pewna..
W każdym razie, żeby nie było zmieniłam okładkę i tytuł... Generalnie po to by nie brzmiał tak marnie. Teraz chyba jest lepiej. A przynajmniej tak sądzę..
No nic tak czy siak.
Do następnej części!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro