Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.19

Kiedy skończyłem moją drzemkę czułem się znacznie lepiej.

Mimo tego, wkrótce znowu poszedłem spać, tym razem już w łóżku. Naprawdę dobrze było odpocząć, po takim ciężkim i zabieganym dniu. Obito oczywiście, podzielał moje zdanie, więc razem ze mną położył się kiedy tylko zjedliśmy kolację.

Noc minęła nam wyjątkowo spokojnie. Obeszło się bez dziwnych pobudek, porąbanych snów o lisach i tym podobnych atrakcji. Dzięki temu mogliśmy rano wstać wypoczęci. Byłem w dobrym humorze, tak jak mój chłopak. Cały harmider przed wyjazdem poszedł wyjątkowo gładko, jak i śniadanie. Wśród jedzenia, które zostało dla nas przygotowane udało mi się nawet dorwać jakiś dziwny czerwony owoc. Miałem zamiar nafaszerować nim Tobiego, aby sprawdzić czy to jadalne, ale dotarło do mnie prędko, że przecież już go nie ma. Odłożyłem strawę z powrotem na swoje miejsce i kontynuowałem wyżerkę już bez wydziwiania.

Wkrótce wyruszyliśmy w drogę. Podczas gdy mój kumpel przewodnik opowiadał nam coś przez głośniki, lepiłem z gliny niewielkiego lisa, którego widziałem wtedy w moim śnie. Z przykrością muszę stwierdzić, że wyszedł mi wielce daleki od oryginału. Niestety, nie zdążyłem go poprawić, bo już wysiadaliśmy, aby oglądnąć jakieś zabytki. Niezbyt się nimi przejmowałem, w odróżnieniu od mojego towarzysza, którego oczy błyszczały z podniecenia. Na szczęście, nie mną.

Głównym celem na dzisiaj było odwiedzenie jakże słynnego Morza Martwego. Cieszyłem się, ponieważ uważałem, że mogła być z tego niezła frajda. Może i było tam sporo soli i jak mówił Sasuke: woda nie może się dostać do oczu, nosa czy twarzy, nie wolno chlapać, najlepiej nie połykać czy takie tam, ale powinno być zabawnie! Zwłaszcza, że Obito nie może mi odmówić, jeśli tylko będę miał z tego zaciesz.

Nie minęło dużo czasu, a dojechaliśmy na miejsce. Wyszedłem z autokaru strasznie podjarany, ale niemal od razu zapragnąłem do niego wrócić. Temperatura powietrza była o wiele za wysoka na moje standardy. Miałem wrażenie, że się rozpływam i obawiałem się czy wystarczy tylko zwykły krem na słońce. Obito wyglądał równie marnie. Zaczął podejrzanie często przecierać czoło i przybrał wycieńczoną minę.

- Myślałem, że jeśli będziemy pod poziomem morza to będzie chłodniej. - Mruknął.

- Jak widać to nie działa w ten sposób hm. - Odpowiedziałem mu szorstko. Razem pokierowaliśmy się między stoiskami, w których sprzedawano wszelkie przedmioty związane z tutejszym zbiornikiem wodnym. Łatwo można było znaleźć przeróżne kosmetyki, mydełka, koszulki, sole, stroje kąpielowe i tego typu gadżety. Aż zacząłem się zastanawiać czy nie warto by było kiedyś poprosić o pracę w podobnym miejscu.

Ominęliśmy to wszystko, aby dotrzeć do szatni. Weszliśmy do męskiej części. Miałem zamiar w spokoju i po cichu złapać jakąś przebieralnie, póki nikt się doczepił a propo mojej płci. Miałem już tak raz i prawie, że wykopali mnie z łazienki w galerii. Jednak za nim zdążyłem porządnie się rozejrzeć Obito złapał mnie za rękę i szybko wciągnął do jednej z kabin na końcu. Byłem zbyt zaskoczony, aby zareagować w porę przez co wylądowałem z nim w środku, a drzwi były już zamknięte.

- Co ty do jasnej cholery odpierdalasz hm?! - Wysyczałem przyciszonym głosem, aby przez przypadek nikt nie zwrócił na nas uwagi. Jeszcze by brakowało, aby wszyscy okoliczni homofobi mieli nową atrakcję. I tak stresowałem się na samą myśl, że ktoś mógł zauważyć jak włazimy razem do środka. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak się stało.

- Pomyślałem, że jak przebierzemy się razem to będzie szybciej. - Stwierdził luźno, sięgając do krańca swojej koszulki. Musiałem zebrać w sobie wszystkie pokłady cierpliwości jakie mi kiedykolwiek dano, abym zwyczajnie nie wybuchnął.

- To najbardziej idiotyczny pomysł, na jaki mogłeś wpaść. Zwróciłeś uwagę może na fakt, że po liczbie stóp widać, że jesteśmy tu we dwójkę?! - wyszeptałem. Wzruszył ramionami.

- Jeśli ci to przeszkadza, możesz sobie usiąść. Za tobą jest ławeczka. Tylko nie zostawiaj butów na podłodze. - Miałem ochotę go udusić gołymi rękami. Co z tego, że poszedłbym do więzienia. Mimo to, zmusiłem się aby zająć miejsce na kawałku drewna. Nogi ułożyłem tak, aby nie wisiały i czekałem, aż Uchiha łaskawie się przebierze. Starałem się nie patrzeć w jego stronę, ale i tak policzki miałem czerwone jak u pomidora.

- Pośpiesz się hm. - Wymamrotałem cicho miętoląc w rękach skrawek mojej koszulki. Wymruczał coś pod nosem, co oznaczało, że przyjął mój rozkaz do wiadomości. Wkrótce rzeczywiście był już przebrany. Rumieńce nie schodziły mi z twarzy, kiedy obserwowałem jego ponętną sylwetkę i dość obcisłe kąpielówki. Facet łatwo zachowywał wysoki poziom Uchihów.

- Ale ty się przyglądasz. Aż mi się samoocena podnosi. - Powiedział z uśmiechem.

- Z-zamknij się! I daj mi ubrać cokolwiek w spokoju. - Wstałem, czując jak serce mi nawala w piersi. Ta sytuacja wydała mi się jeszcze bardziej beznadziejna niż wcześniej. Niestety, nie pozostało mi nic innego jak zmusić Obito do siedzenia na ławeczce i zabronić mu ruszenia się chodźby o centymetr. Jakkolwiek bym się nie zasłonił ręcznikiem, przez cały czas miałem wrażenie, że się na mnie gapił. Doprowadzało mnie do to ogromnej wściekłości, aż w końcu nie wytrzymałem:

- Przestań się patrzeć, zboczeńcu! - prychnąłem na niego dość cicho. Brunet przewrócił oczami, mimo że jego mimika wyrażał czyste rozbawienie.

- Daj spokój, przecież mamy to samo. Może nie wielkościowo, ale jednak. Po za tym....

- Milcz hm. - Wysyczałem, ledwie powstrzymując się od przywalenia mu w mordę. Chciałem go po prostu rozszarpać na strzępy i patrzeć jak pojedyncze części jego seksownego ciała pływają w morzu krwi. Chyba zdał sobie sprawę ze swojego tragicznego położenia, bo zamknął się i to na długi moment. W ciągu niego zdołałem się jakoś uspokoić i obmyślić plan wydostania się niezauważalnie z szatni. Dopiero wtedy odezwałem się do niego. Przystał na mój pomysł i po chwili mogliśmy znowu smażyć się na słońcu. Niepotrzebne graty zostawiliśmy w szafce, a tymczasem pokierowaliśmy się w stronę brzegu.

Gdy wreszcie stanęliśmy nad wodą mogłem się jej lepiej przyjrzeć. Była mętna i szarawa, tak samo jak śliski muł czy błoto, który robił za piasek. Przyznam szczerze, że spodziewałem się przejrzystej wody z pięknymi odłamami soli pod powierzchnią, a nie czegoś takiego.

- Wchodzisz pierwszy? - Zagadał mój towarzysz, na co pokiwałem głową. Zostawiłem mu do opieki klapki i wlazłem do morza. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że temperatura wody była na tyle podobna do tej powietrza, że trudno mi było zauważyć różnicę. Ten fakt naprawdę mnie zaintrygował, więc podjarany tym co następne odkryję pospieszyłem się, aż zanadto. Nie minęła dobra minuta, a dotarłem do miejsca gdzie podłoże było na tyle śliskie, że stopa po prostu przeleciała po nim jak narta po śniegu. Nim zdążyłem się zorientować przywaliłem plecami o grunt i zalała mnie woda. Niemal natychmiast udało mi się wydostać głowę na powierzchnię, ale i tak popędziłem jak najszybciej do pryszniców. Czy mi się zdawało, czy złamałem właśnie wszystkie ważne zasady Sasuke?

Wróciłem z powrotem po dłuższej chwili. Obito jak tylko mnie zobaczył zaczął się niepohamowanie śmiać, za co oberwał pięścią w łeb.

- Jak ci smakowała woda? - Zapytał, próbując powstrzymać chichot.

- Tyle w tym tego gówna, że gorzka jak cholera. - Stwierdziłem sucho. - Ale jeśli chcesz się przekonać osobiście, to chętnie ci w tym pomogę.

- Chyba nie ma takiej potrzeby. - Już opanował się w większej mierze. Tym razem zaciągnąłem go do kąpieli razem ze mną. O wiele bardziej uważaliśmy, dzięki czemu wkrótce mogliśmy korzystać z zalet tak wysokiego zasolenia. Gdy się położyłeś, łatwo mogłeś się unosić na wodzie. Oczywiście, tylko po części, ale jednak.

Mój towarzysz był tym niezmiernie zachwycony. Nie miałem najmniejszej szansy na odmówienie mu zdjęć, więc strasznie dużo ich zrobił. Nie czułem się z tym komfortowo, bo ostatecznie byłem w samych gaciach. Po jakimś czasie zrobiliśmy sobie przerwę. Usiedliśmy na krańcu plaży, gdzie nie było aż tak dużo upierdliwych ludzi. Usiadłem sobie spokojnie na ziemi, a Uchiha zajął miejsce obok mnie. Myślałem, że będę miał chwilę spokoju, ale mężczyzna zaczął babrać rękami w szarym błocie. Po chwili chwycił moje ramię, na co syknąłem ostrzegawczo.

- Co robisz hm?

- Obróć się, to ci coś namaluję na plecach. - Rzekł, uśmiechając się aż nazbyt słodko.

- Po co? - prychnąłem, czując jak się rumienię.

- Dla zabawy. W końcu po to tu jesteśmy, prawda? - Powiedział radośnie, co skwitowałem dość wulgarnym komentarzem. Mimo tego, obróciłem się do niego plecami, zakładając ręce na piersi. Nie minęło dużo a poczułem jego palec na swoich łopatkach. Mężczyzna zaczął coś kreślić, a tymczasem ja spiekłem się cały na policzkach. Parę razy przetarłem twarz. Próbowałem jakoś uspokoić nerwy, które teraz szalały we mnie jak nienormalne.

- Ta dam. Zrobione. - Powiedział nagle. Odruchowo odwróciłem głowę do tyłu. Niestety, jakkolwiek bym się nie wyginał nie mogłem stwierdzić, co napaprał na mojej skórze.

- Coś zrobił hm? - Zapytałem, lecz ten tylko pokręcił głową.

- Tajemnica. - Zacisnąłem pięści, zgrzytając zębami. Czułem się fatalnie podekscytowany. Chciałem wiedzieć co brunet zrobił na moich plecach, ponieważ nie dawało mi to spokoju, tym bardziej gdy nie mogłem się tego sam dowiedzieć. Chyba, że było gdzieś tu lustro. W szatni może być... Zerwałem się do stania, ale mężczyzna prędko odczytał moje zamiaru i jak tylko rzuciłem się do biegu, to potknąłem się o jego nogę i wyrąbałem twarzą o muł.

- Baka! Powaliło cię?! Mogłem sobie wybić zęby! - Wykrzyknąłem.

- E tam, grunt jest miękki. - oparł beztrosko.

- I to ci daje prawo, do podkładania mi kłód pod stopy?! Tak uważasz?!

- To po co tak leciałeś? Gdybym chciał, żebyś to widział narysowałbym ci to na ręce. - Prychnąłem tylko, wracając do poprzedniej pozycji. Chwilę tak siedzieliśmy, aby następnie wykąpać się ponownie. Morze zaliczyliśmy jeszcze z dwa, czy trzy razy i postanowiliśmy wrócić do autokaru. Wcześniej oczywiście musieliśmy zaczepić o przebieralnię. Tym razem nie miałem zamiaru dać się złapać więc postanowiłem zwiać wcześniej, lecz ledwo się obróciłem wpadłem na jakiegoś przypadkowego faceta. Zacząłem go przepraszać po angielsku, a on coś mamrotał w swoim języku, ale po chwili się oddalił. Mogłem odetchnąć z ulgą.

- Co to miało być? - Obito chichotał pod nosem. - Czemu mi zwiewasz?

- T-to nie tak! J-ja po prostu... Przestań się śmiać! - prychnąłem wściekle, a on tylko pokiwał głową. Uspokoił się w miarę i złapał mnie za nadgarstek.

- Nie hm.

- Tak. - Olewając kompletnie moje zdanie pociągnął mnie do jednej z końcowych kabin. Myślałem, że tym razem mu przyłożę i przeleci przez długość tego budynku. Ledwie weszliśmy do środka mężczyzna położył dłonie na moich policzkach i wpił się w moje usta. Na początku byłem zbyt zaskoczony by cokolwiek zrobić, ale po chwili oddałem pocałunek delikatnie go obejmując. W końcu odsunął się. Poczułem jak intensywnie się czerwienię. Z jakiś nieokreślonych powodów złość się ze mnie ulotniła, od tak.

- Już ci nasza sytuacja przestała przeszkadzać, co? - Stwierdził rozbawiony, znów łącząc nasze wargi. Naprawdę chciałem się tym nacieszyć, ale nie mogłem powstrzymać niepokoju. Kiedy moje plecy spotkały się ze ścianą oderwałem się od przyjemności, oblewając się rumieńcem.

- B-baka! N-nie tutaj! Stopy nam nadal widać hm! - Chciałem go odsunąć, ale Uchiha kompletnie się nie przejmował moim zdaniem. Ustami zjechał na moją szyję. Z trudem powstrzymałem jęk.

- N-nie bądź szalony, głupku! Zamknąłeś ty chociaż... - Nie zdążyłem dokończyć zdania, a drzwi do naszej kabiny stanęły otworem. W wejściu zatrzymał się niski chłopiec o brązowych, rozwichrzonych włosach. Na nasz widok zrobił oczy wielkie jak monety, a na jego policzki zabarwiły się na różowo. Nie miałem bladego pojęcia co zrobić i spanikowałem. Jednak za nim zdążyłem się wydrzeć Obito położył mi dłoń na buzi.

- Ćsiii... - nie byłem pewny do kogo mówi, bo gapił się na dzieciaka. - To moja dziewczyna.

Uchiha machnął ręką, nakazując mu wyjść i rzeczywistość bachor wycofał się powoli, zamykając nam drzwi. Przez chwilę gapiłem się w miejsce, gdzie stał, po czym spojrzałem w stronę mojego partnera. Odsunął się i chyba ochłonął. W odróżnieniu ode mnie.

- Dziewczyna?! Co to miało znaczyć hm?! - syknąłem wściekle, potrząsając jego nędznym zwłokowatym ciałem.

- Taki mam humor, wybacz. - Mimo tego co mówił, nie przestawał się śmiać. Czułem jak wzrasta we mnie wściekłość, aż musiałem się na czymś wyładować. Tym czymś został brzuch bruneta, który po chwilę legł na ziemię. Miałem już w nosie fakt, że widać, że jesteśmy tu we dwoje.

- T-ty to masz parę w łapach. - Stwierdził, uśmiechając się nerwowo i opierając się o posadzkę.

- Cierp. - Rzekłem tylko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro