Rozdział 1.13
Ktoś ciągnął mnie za ramię.
Słyszałem również moje wypowiadane imię raz po raz, ale było dużo powodów aby to wszystko ignorować. Przykładowo, miałem bardzo fajny sen, którego zakończenie chciałem zobaczyć. Niestety, jak mogłem się spodziewać, komuś wyjątkowo nie podobała się moja śpiąca osoba, przez co zmusiłem się aby uchylić powieki.
- Deidara, mój drogi, wstawaj! - Mamrotał Obito raz po raz, trzęsąc moją biedną obolałą ręką. Miałem ochotę go udusić wbrew temu co do niego czułem.
- Ty chory pojebie, czego chcesz ode mnie w środku nocy hm?! - prychnąłem zezłoszczony. Wszędzie było czarno, a nas oświetlał jedynie złoty blask lampki. Mężczyzna miał dość pogodny wyraz twarzy i zmierzwione włosy. Nie sprawiał wrażenia, jakby przydarzyło mu się coś wartego przerwania mi odpoczynku.
- Nie denerwuj się. Pokażę ci coś ładnego.
- Idź smażyć się w piekle. A ja pójdę dalej spać. - Obróciłem się do niego tyłem, wtulając bok głowy w poduszkę. Wydawała mi się taka miękka i wygodna, po prostu rozkosznie się na niej leżało. Niestety nie dane mi było długo się nią zachwycać, bo moment później zostałem ściągnięty z łóżka na ziemię razem z kołdrą.
- BAKA! Co ty wyprawiasz hm?! Powiedziałem coś! Jest środek nocy, daj biednemu człowiekowi odpocząć na chwilę! - Wydarłem się na niego wściekle, na co on zaczął machać rękami spanikowany. Nie wiedziałem o co mu chodzi i byłem niemalże pewny, że chciał ratować się Tobim. Oboje wyglądali jakby spierali się o coś wewnętrznie, lecz chyba prędko doszli do porozumienia. Upewnił mnie o tym proszący głos tej ułomnej wersji mężczyzny:
- Nie tak głośno Deidara-senpai! Jeszcze ktoś się obudzi i będą problemy. - powiedział prędko, nadal majtając łapami gdzie popadnie. Denerwował mnie. Nie wiedziałem o co mu chodziło i szczerze mówiąc, nie chciałem wiedzieć. Lepiej nie wnikać było w jego podejrzane pomysły.
- Nic by się nie działo, gdybyśmy spali jak normalni ludzie, których moglibyśmy chociaż raz poudawać hm.
- A ty wciąż o tym? To nie zajmie długo, za chwilę znów się położysz. Ale póki co, podnieś się z ziemi. - rzekł na powrót mój chłopak, na co ja przewróciłem oczami zirytowany, lecz mimo tego, gdy wyciągnął pomocną dłoń w moją stronę przyjąłem ją. Ledwo stanąłem na nogach, a mężczyzna już pociągnął mnie w stronę balkonu. Miałem złe przeczucia, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Tak jak się spodziewałem niebo było czarne jak smoła, a rozświetlał je jedynie blask żarówek w mieście.
Zarumieniłem się, gdy brunet objął mnie ramieniem i wskazał coś w oddali:
- Tam! Widzisz? - Nie byłem pewny co zrobić. Z jednej strony jakoś nie podobało mi się to, że był tak blisko, z drugiej dostawałem od tego przyjemnych dreszczy, a z trzeciej wokoło wiało chłodem, więc Uchiha stał się jedynym źródłem ciepła. Z głównie tego powodu z bijącym głośno sercem nieśmiało wtuliłem się, prawie niezauważalnie, w bok mego chłopaka i dopiero wtedy przyjrzałem się kierunkowi, który wytykał palcem. Zdziwiłem się, a na moją twarz wbiegł uśmiech:
- Tak hm! Myślisz, że mają tam jakąś imprezę? Albo festiwal? - Zmrużyłem oczy, starając się lepiej przyjrzeć pomarańczowym i czerwonym fajerwerkom w oddali. Mimo faktu, że z takiej odległości wydawały się naprawdę małe, bardzo mi się podobały. W końcu każde gliniane naczynie wyglądało lepiej, gdy rospryskiwało się na części.
- Kto wie. Ja stawiam na wesele. - Powiedział z błogim uśmiechem na twarzy, jakby co najmniej wyobrażał sobie, że my moglibyśmy mieć podobne. Znaczy, teoretycznie moglibyśmy. Tak sądzę przynajmniej, jeśli tylko prawo na to pozwalało. Dawniej nie interesowały mnie takie rzeczy, więc nie przejmowałem się co władze nam oferowały i stałem się takim niedoinformowanym obywatelem. Ale czemu miałem się tamtymi czasy tym przejmować?
- Kto by się spodziewał hm. - mruknąłem cicho do siebie, żywiąc się nadzieją, że nie słyszał tego. Jeszcze by wpadł na jakiś dziwny pomysł i nie miałbym ani sekundy świętego spokoju. Jeśli teraz w ogóle miałem jakieś.
- No nic, możesz teraz wracać do twojego łóżka. - mruknął po chwili Uchiha, puszczając mnie i opierając się o barierki. Wzdrygnąłem się lekko na myśl, co by było gdyby nagle się rozpadły, ale prędko odgoniłem takie teorię. W końcu takie rzeczy są na ogół wytrzymałe.
- Cieszę się hm. - prychnąłem usatysfakcjonowany i obróciłem na pięcie, aby wejść z powrotem do pokoju, ale... Ale coś mnie zatrzymało. A mianowicie to, że Obito nie szedł za mną. Teoretycznie mogłem go olać, ale... Miałem wrażenie, że materac byłby troszkę niewygodny bez bruneta. A przecież chciałem się wyspać, tak?
- A t-ty nie idziesz? - Zapytałem wolno, czując się co najmniej skrępowany. Moje policzki zrobiły się czerwone. Odruchowo potarłem je jedną ręką, aby zmyć ten ostry odcień z jasnej skóry.
- Jeśli chcesz to oczywiście. - Rzekł, odsuwając się od krańca balkonu i przy okazji wciągając mnie do wnętrza pomieszczenia. Zamknął drzwiczki, po czym spojrzał na moją osobę, która zajmowała się mamrotaniem czegoś pod nosem, cała w różu.
- Rozumiem, że Tobi nakazał ci być cicho, ale nie aż tak. Naprawdę lubię słuchać twojego głosu. - Zaśmiał się chłopak.
- Głupi jesteś. - mruknąłem starając się go teraz w jakiś sposób olać, lecz nie było to takie proste gdy stał przede mną. Z tego powodu ratowałem się prędkim wycofaniem do naszego łoża. A przy okazji zgarnąłem jeszcze kołdrę, aby następnie owinąć się nią na wzór naleśnika.
Po chwili materac ugiął się obok mnie, bo czego innego mogłem się spodziewać? Że położy się na podłodze lub wycieraczce? A nawet jeśli tak, to wydaje mi się, że zaprosiłbym go do spania na moim posłaniu. Bądź co bądź lepiej spało się we dwoje.
- Nie zabieraj wszystkiego. - zganił mnie Uchiha, szarpiąc lekko za koniec okrycia. Niezbyt skory do oddawania mojej własności, zacząłem walczyć z nim jak wściekły kociak. On również chyba nabrał humoru, bo zaczęliśmy się miotać we wszystkie strony targając czym popadnie, każdy w swoją stronę. Miałem naprawdę dużo energii, lecz ten śmieciowy człowiek, posiadał jej troszkę więcej, więc zmuszony okrutnie zostałem aby dzielić z nim tą samą pościel.
- Śpij hm. I najlepiej udawaj przy tym martwego. - poradziłem mu, obracając się tyłem do tego przygłupa. Znów zaczął mnie niezwykle wkurzać, czegokolwiek by nie zrobił. Ponad to ciągle miał na twarzy ten złośliwy uśmiech, który nie wróżył nic dobrego. Zresztą czego się po nim spodziewałem. No nic, na aktualny moment spanie było ważniejsze. Niestety, ledwie przymknąłem powieki, poczułem jego śliskie łapy na moim ciele.
- H-hej! Co ty wyprawiasz, dupku jeden?! - prychnąłem na niego, czując jak twarz piecze mnie z zażenowania i aż zbyt bliskiej obecności mężczyzny. Jednak ten nic sobie nie z tego nie robił. Nie zabrał rąk, które ciasno oplatały mój pas, ani nie przestał wtulać nosa w moją szyję. Na swój sposób było to przyjemne... Gdyby tylko przy każdym ruchu jego ciemne kosmyki aż tak nie łaskotały.
- Hah... Przestań. - Mruknąłem w jego stronę, wykręcając się aby móc spojrzeć na jego tępy łeb. Uśmiechał się.
- Czemuż to? Nie próbuj nawet wcisnąć mi kitu, że nie przypada ci to wszystko do gustu. - Rzekł, kompletnie nie przejmując się moimi słowami. Wkurzyłem się. Tak czy siak, powinien chociaż trochę się mnie słuchać, prawda? Takie było przynajmniej moje zdanie.
- T-to nie zmienia faktu, że powiedziałem coś hm! Zabieraj łapska!
- Mówiłem ci już, w chuj dużo razy, że nie zamierzam ci nic zrobić złego. Czemu nadal nie pozwalasz mi się dotknąć?
- To molestowanie.
- Daj spokój, Tobi nie będzie patrzył, jeśli tego nie chcesz. A gdyby naprawdę sprzykrzyło ci się moje towarzystwo, to wystarczy słowo, a sobie stąd pójdę. Ale w takim przypadku, nie oczekuj, że jutro obudzę cię na śniadanie. - Otworzyłem zezłoszczony i zdziwiony usta. Toż to było w cholerę niesprawiedliwe! Że też musiałem... Poczuć coś do takiego wstrętnego szantażysty. Znaczy, zawsze mogłem kazać mu sobie iść, lecz widziałem, że nigdy przenigdy bym sobie tego nie wybaczył. Już zbyt przywiązałem się do tego parszywego gnojka.
Tak więc moją odpowiedzią stał jej brak, co mężczyzna przyjął z wielkim zadowoleniem. Co teraz będę kłamać, naprawdę świetnie się czułem, gdy obcałowywał moją szyję mokrymi pocałunkami, a także gdy zostawił na niej czerwony skąd. Z trudem powstrzymałem jęk, ratując się jak potrafiłem dłonią na buzi. Uchiha zamruczał pogodnie i wsunął dłoń po moją koszulkę. Pisnąłem zaskoczony, wzdrygając się cały.
- M-masz zimne palce!
- Naprawdę? - zaśmiał się.
- Nie rób z siebie idioty hm! Gdzieś ty wpychał te łapska?! Do zamrażarki?!
- Ty za to jesteś cały rozgrzany, jakbyś smażył się na wolnym ogniu. - Moja twarz zapiekła, jakby chciała potwierdzić jego dziwne teorie. Nie mogłem przez dłuższą chwilę znaleźć dobrej responsy, przez co straciłem znacznie czujność. I odbiło się to moim głośnym jękiem, gdy Uchiha ścisnął moje sutki. Nigdy nie sądziłem, że skończę w takiej sytuacji.
- Mh.. B-baka! - ukryłem czerwoną twarz w dłoniach. Strasznie, ale to strasznie czułem się zawstydzony, lecz mimo tego, nie mogłem zaprzeczyć, że mężczyzna sprawiał mi niemałą przyjemność, która rozpalała mnie od wewnątrz i nadawała barwy moim policzkom. Z jedną skazą... Dlaczego do cholery robił wszystko tak wolno?! Jak już się rozkręca, to na całego! Zwłaszcza, że gdy był tak blisko i bez przerwy utrzymywał ze mną kontakt, jakoś zrobiło mi się tak niewygodnie we własnych portkach. Niedobrze. Kurwa, bardzo niedobrze.
- Ojej, chyba ci... - Zanim zdążył dokończyć zdanie wyrwałem się i zacisnąłem palce na jego szyji. Czułem jak płonę z wściekłości. Mężczyzna był zbyt rozbawiony i zaskoczony aby zareagować znalazł się pode mną z wielkimi jak pięć yenów oczami. Tylko czemu? Powinien wiedzieć na co się pisze wiążąc się z człowiekiem mojego pokroju.
Przez krótki moment trzymałem dłonie, zabierając mu oddech po czym jak poparzony przyciągnąłem je do siebie. Ciarki przeszły mi po plecach. Nie sądziłem, że byłem w stanie zrobić coś takiego z jakże głupiego powodu. Ale też Uchiha sobie z pewnością zasłużył.
Obito kaszlnął raz j drugi, podnosząc się do siadu przez co znalazł się centralnie i o wiele za blisko mojej twarzy. Spłonąłem rumieńcem, czując bijące głośno w piersi serce i ciepło w dolnej części brzucha. Widziałem, że już jest za późno.
- Powaliło cię? - mruknął wolno na co ja uśmiechnąłem się zakłopotany, mając nadzieję, że zrozumie "taki odruch". Uchiha tylko westchnął, po czym przewrócił mnie na plecy. Z lekkim przestrachem zauważyłem, że ten szczyl wisi nade mną.
- Cz-czekaj...
- Daj mi naprawić to co zrobiłem. - Przez moment nie miałem bladego pojęcia o co mu biega, aż poczułem jego ciepłe dłonie na moich portkach i wszystko mi się rozjaśniło.
- A-ale mogę sam hm! - zaprzeczyłem, ciągnąc go za ramiona, na co ten przewrócił oczami, rozpinając mój rozporek. Nie wiedziałem co robić. Pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji, która jak się okazywało była dość przyjemna.
- Leż spokojnie i korzystaj. Bo następnym razem ty znajdziesz się na moim miejscu.
- C-co?! - Wymamrotałem zestresowany, po czym zrobiłem się czerwony po krańce uszu, gdy mężczyzna zsunął me spodnie do kolan. Mój zdrowy rozsądek i porządek w głowie rozleciał się na drobny mak, tym bardziej gdy jego chłodna dłoń objęła mój członek. Wzdrygnąłem się mimowolnie.
- Cholero, m-masz zimne ręce. - powiedziałem lekko trzęsącym głosem, na co on tylko skinął głową. Zaczął wykonywać na początku w wolnym tempie ruchy, na co ja prędko przyciągnąłem do siebie poduszkę, zakrywając twarz i pojękując w nią cicho. Jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić aby gapić się teraz na jego poczynania.
Tymczasem mężczyzna dalej kontynuował wykonywaną czynność, aż w końcu nachylił się w dół. Zapowietrzyłem się, czując ciepły i mokry język na rozgrzanej skórze, jakże odmienny od jego chłodnych rąk. Wydałem z siebie wiadomy odgłos, ciesząc się, że mogłem ukrywać się i nie miał nic przeciwko.
W końcu, trzęsąc się jak galareta, zakończyłem moją działalność, a on tylko wylizał starannie co trzeba było i spodnie wróciły, ku mojej niewyobrażalnej uldze na miej biodra. Ledwo to się stało, a poduszka ze świstem wyleciała mi z rąk.
- Tutaj jesteś. - Zachichotał niemalże jak Tobi.
- O-oddaj hm! P-potrzebna mi.. - Nie dokończyłem, bo przyciągnął mnie do siebie naprawdę blisko. Z racji, że czułem się już lekko zmęczony i niewyspanie dawało się we znaki, objąłem go wtulając nos w jego gorący tors. Dałbym głowę, że uśmiechał się jak przygłup. W którym się zakochałem. Niestety. Ale teraz pora spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro