★1★
Jajka, mleko, bułki, sok,chusteczki, owoce, masło, ketchup, whiskey i kawa. Cała lista zakupów na tydzień.
Wspominałem, że mieszkam z jakimś typkiem w akademiku? Nie? To już mówię. Mieszkam z takim chłopakiem o imieniu : Hunk. Tak. Hunk to jedyna osoba, która mi pozostała. Wyleczyła mnie z doła i wspiera gdy dostanę jedynki. Jestem na drugim roku studiów i po raz kolejny(czyt. trzeci) nie mogę zdać. Moja wina, że uczą tak źle?Z zamyśleń wyrywał mnie sok na mojej koszulce.
-Och! Przepraszam! Nie zauważyłam pana. - Dziewczyna stojąca przede mną próbowała zetrzeć jakoś plamę.
-Nic nie szkodzi, spokojnie.
-Naprawdę? Oh. Dziękuję. Ja już będę iść Do zobaczenia. - uśmiechnęła się jeszcze złośliwie i odeszła.
Zrobiłem również mały przystanek na żarełko i powoli szedłem do mieszkania. Dziwnie się czuję. Jakbym już ją kiedyś znał. Muszę do psychologa.
-Hunk?! Jestem! - zdjąłem buty i udałem się do kuchni.
-Kupiłeś czekoladę?
-Nie.
-Wpadłeś na regał z sokiem porzeczkowym? - odniósł się do mojej zaplamionej bluzki
-Nie.Można powiedzieć, że to on wpadł na mnie. Szedłem sobie do wyjścia i wpadła na mnie jakaś dziewczyna. A co najlepsze, wydaje mi się, że już ją kiedyś widziałem.
-Bo powiem ci, że jesteś największym debilem jakiego znam.
-Co ja znowu zrobiłem?!
-Trzeba było się z nią umówić lub chociaż parę zdań albo zapytać o numer telefonu, idioto.
-Ups? O tym nie pomyślałem...
-Pogratulować poziomu twojej inteligencji, stary.
-Dobra, dobra. A pamiętasz co było z Jennie?
-Ej!To nie moja wina, że wpadła do jeziora, no!
-Okey, okey. Idę spać. Jestem wykończony.
-Dobra, to idź. Śpiąca królewno.
-Żebyś ty nie był zaraz Kopciuszkiem!
-Spokojnie. Bo ci żyłka pęknie. Zaparzę ci melisy.
-Nie. dzięki.
Po łazienkowej rutynie przyszykowałem się do spania. Wszedłem pod cieplusią kołderkę i odpłynąłem. Sen jest moim najbliższym kolegą.
-LANCE!!! WSTAWAJ!!! - Obudził mnie głośny wrzask nad moim uchem.
-Co znowu.
-Keith!
-Co?!
-Chodź!
Poszedłem za nim do salonu, gdzie na kanapie leżał półprzytomny, pijany Keith.
-Matko boska, Keith!
-L-lance? Koteczku? To ty?- Spojrzałem na mojego lokarora.
-Pijany jest. - wzruszył ramionami.
-Tak. To ja. Co ty zrobiłeś?
-Nic...
-Dobra, zanieśmy go do sypialni. Niech biedaczyna pójdzie spać Jutro będzie miał pożądnego kaca...
Zanieśliśmy chłopaka do sypialni i sami poszliśmy spać na kanapie. Jedno pytanie. SKĄD TU KURNA KEITH?!
//_Nacpana_Cola_\\
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro