Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• punkt 2

Przed chwilą wyszedłem w kierunku domu Rosji. Oczywiście z butelką wódki w ręku. Bez niej nawet nie ma po co do niego przychodzić.

Nie lubię Rosji. To idiota, a na dodatek myśli, że jestem jego przyjacielem. Nie mam do niego ani trochę szacunku. Chociaż często można się z niego pośmiać. Szczególnie, kiedy jest pijany. Raz prawie skoczył z balkonu, mówiąc, że nawet grawitacja go nie pokona.

Gdy byłem już na miejscu, nacisnąłem guzik domofonu. Chwilę czekałem przed wejściem, oglądając jego dom. Robi całkiem niezłe wrażenie. Jest dość duży i zadbany. Na parapetach stoją doniczki z kwiatami, a okna są umyte.

- Cześć Polsza! - przywitał mnie jeszcze trzeźwy Rosja, co jest mało spotykanym widokiem.

- Cześć! Przyniosłem wódkę - odparłem i podałem mu alkohol.

- Спасибо! (dziękuję) Dawno cię nie widziałem.

- Tak, jakoś nie miałem czasu...

- Dobrze, że jesteś. Wreszcie będziemy mieli czas, żeby trochę ze sobą porozmawiać!

No chyba nie.

- Węgry był zaproszony? - spytałem.

- Tak, już przyszedł. Chyba jest w kuchni - powiedział Rosja i zaprosił mnie do domu.

Zdjąłem buty w przedpokoju i powiesiłem kurtkę na wieszaku. Przyszło już kilka krai, które ze sobą rozmawiały, ale nie było pośród nich Niemiec. Na stole stały przekąski i kilka nieotworzonych butelek piwa. Nikt nie zwrócił na mnie szczególnej uwagi. Jestem 30 minut przed czasem, więc nie ma zbyt wielu osób. Tylko Japonia, Czechy, Słowacja i Węgry, który faktycznie był w kuchni.

Podszedłem do niego - palił fajkę, a dym wydmuchiwał przez otwarte okno.

- Podobno miałeś rzucić - powiedziałem.

- To było dawno i nieprawda - odparł. - Nie sądziłem, że przyjdziesz. Nienawidzisz imprez, szczególnie tych, których organizatorem jest Rosja.

- Muszę załatwić jedną sprawę... A ty? Czemu przyszedłeś?

- Nie wiem. - Węgry wzruszył ramionami i zaciągnął się dymem z papierosa. - Chyba po prostu lubię upijać się do nieprzytomności, przy okazji zapominając o tym beznadziejnym świecie - dodał po chwili.

Węgry to jedna osoba, którą lubię i która mnie rozumie. Zawsze mnie wspierał w trudnych momentach. Nie jest taki jak inni - samolubny i egoistyczny. Oboje nigdy nie mieliśmy łatwo, dlatego dobrze się rozumiemy.

- Chciałbym czasem wyjść spod tej maski - powiedziałem.

- Ja też... Nikt nie zna mnie tak dobrze, jak ty. Każdy myśl, że jestem taki szczęśliwy i radosny, że czerpie z życia garściami... Tak bardzo się mylą. - W oczach Węgier pojawiły się łzy. Doskonale wiem, o czym mówi. Mamy tylko siebie. Wszyscy uważają nas za bardzo beztroskich, a tak naprawdę jest zupełnie inaczej.

*

Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że przyjdzie tak wiele osób. W salonie, który wydawał się być całkiem duży, zaczęło się robić tłoczno i duszno. Kilka krai lizało się ze sobą na kanapie. Na dywanie były rozrzucone plastikowe kubeczki i podeptane kawałki chipsów. Przyjąłem najbezpieczniejszą pozycję, czyli stanie w kącie i gapienie się na innych. Przede wszystkim na Niemcy. Rozmawiał z Francją.

Co tak się śmiejesz idioto?! Jej żarty naprawdę Cię bawią?! - pomyślałem, patrząc na niego.

Jak skończy z nią rozmawiać to podejdę do niego.

- Polsza!!! - Podszedł do mnie pijany rusek.

O nie. Zaczyna się.

- Czemu się nie bawisz?

- Wiesz jakoś tak...

- Poczekaj. - Rosja sięgnął po butelkę wódki i nalał mi ją do pustego kubka. - Proszę!

- Nie, naprawdę dziękuję...

- Ze mną się nie napijesz?!

- Dobrze...

Rosja też sobie nalał, i to całkiem niemało. Gdy przechylił kubek i zaczął wypijać jego zawartość ja szybko wylałem swoją porcję do doniczki.

- Szybki jesteś - powiedział i poklepał mnie po ramienu. - Tak trzymaj! - krzyknął i odszedł, lekko się chwiejąc.

Już nigdy więcej nie przyjdę na jego domówkę.

Zobaczyłem, że Niemcy stoi sam. Moja szansa. Podszedłem do niego i oparłem się o ścianę.

- Cześć! - zacząłem.

- O, cześć! Dawno cię nie widziałem Polen. Co u ciebie?

- Dobrze, jak zwykle nuda i beznadziejna. - Niemcy się zaśmiał, ale to nie był żart. Gdy to zrozumiał, zarumienił się lekko zakłopotany.

No dalej, powiedz coś.

- Wiesz... - Niemcy wreszcie się odezwał. - Jeśli chodzi o drugą wojnę światową to naprawdę jest mi przykro... Żałuję tego co się stało...

Typowy Niemcy - zawsze za wszystko przeprasza, licząc na wybaczenie.

- Jasne, nie ma sprawy.

- N-naprawdę...?

Nie!

- Tak, przecież wybaczyłem Rosji. - (teoretycznie) - Dlaczego nie miałbym wybaczyć tobie?

Pora odegrać swoją rolę. Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon i sprawdziłem która godzina.

19:27

- Muszę załatwić jedną sprawę! Na śmierć zapomniałem! - krzyknąłem. - Muszę już iść.

- Poczekaj... - usłyszałem jak mówi, ale ja już szybkim krokiem kierowałem się w stronę przedpokoju.

Szybko ubrałem kurtkę i buty. Wyszedłem z domu Rosji.

Wszystko idzie zgodnie z planem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro