Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• punkt 14

Teraz to powiem.

Skończę to wszystko kilkoma słowami. Zburzę mur.

Czy to dziwne, że nie czuję ekscytacji tylko stres?

To jest mój czas, moja zemsta. Ja to zakończę. Ja go tym razem skrzywdzę, nie on mnie. Nadeszła ta upragniona, wyczekiwana chwila. Jego cierpienie sprawi mi radość, będę patrzył na jego łzy spływające po policzkach, jego wyraz twarzy, jego niedowierzanie. Czy nie na to czekałem ten cały czas? Czy nie o tym marzyłem?

Patrzyłem na niego. Prosto w jego oczy. Blizna - powierzył mi swoją tajemnicę. On nie chciał się odezwać. Też patrzył prosto na mnie, w moje oczy, z kamienną twarzą. Wiedział, że to coś ważnego. Wiedział, że teraz to on musi milczeć. Wiedział, że coś się zaraz stanie. Podświadomie to wiedział. Dał mi czas na poukaładanie sobie tego wszystkiego w głowie, pomimo tego, że dokładnie wiedziałem co mam wyznać. To tylko trzy proste słowa. Co to za problem?

Staliśmy na chodniku. W połowie drogi do samochodu, ale ja wiem, że już pewne do niego nie wsiądę - po tym jak go potraktuję nie liczę, że mnie odwiezie. Pomimo tego, co ma się zaraz tutaj stać dzień jest bardzo słoneczny. Zachowuje pozory. Niby nic się nie zdarzy. Wszystko będzie tak, jak zawsze. Życie dalej będzie płynąć tym samym tempem. Nic złego nie ma prawa się stać. Absolutnie nic.

Nikt się jeszcze nie odezwał.

Dlaczego to sprawia mi taki problem?

Zawiał lekki, wiosenny wiatr nie zwiastujący nic złego. Nikt z nas nie odwrócił wzroku. Nikt z nas nie poruszył ustami. Nikt z nas nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nikt z nas nie wykonał żadnego ruchu świadczącego o tym, że jeszcze żyjemy.

Zacisnąłem pięści.

To tylko słowa.

Ale one też mogą ranić.

Zrób to! Wypowiedz to! Teraz, na głos! To tylko słowa! Tylko! Zemsta, upragniona zemsta! Wreszcie dostanę to, co mi się należy! Zrób to! TERAZ! Wypowiedz te słowa! JUŻ!

Wziąłem głęboki wdech.

- Zrywam z Tobą - powiedziałem.

To zdanie zawisło pomiędzy nami niczym wielka czarna mgła. Niemcy nadal nie zrobił najmniejszego ruchu. Chyba nie mógł uwierzyć moim słowom, a może nie chciał?

Ale to jeszcze nie koniec. Pora wyznać mu, że to wszystko plan.

- Tak naprawdę to wszystko był plan - dodałem z uśmiechem na twarzy, pomimo tego, że w ogóle nie było mi do śmiechu. Udawałem szczęśliwego. - Czy ty poważnie uwierzyłeś w to, że chciałbym być z kimś takim, jak ty? - Podświadomie czułem, że te słowa ranią nie tylko jego. - Jesteś idiotą, bo w to uwierzyłeś. To wszystko był plan, ja cały czas grałem! Nadeszła zemsta. Teraz już wiesz jak to jest być zmieszanym z gównem. Więc uświadom to sobie: Ja Ciebie nie kocham i nigdy nie kochałem.

Naprawdę to wszystko powiedziałem.

W takim razie dlaczego nie czuję satysfakcji?

Czasem nam się zdaje, że coś jest dobrym pomysłem. Jak zrobienie przyjęcia niespodzianki osobie, która nie cierpi niespodzianek, jak zrobienie  wynalazku, który ma wadliwy mechanizm, czy zażartowanie z bardzo wrażliwej osoby. Wydawało nam się, że to świetny pomysł, że efekt końcowy będzie taki, jakiego oczekiwaliśmy. Dopiero gdy to robimy ten wspaniały pomysł okazuje się być klapą. Zdajemy sobie z tego sprawę, kiedy jest już za późno, bo wcześniej jakoś nie mieliśmy czasu, żeby się nad tym zastanowić.

Po policzkach Niemiec spłynęły łzy. Odwrócił ode mnie wzrok i zaczął patrzeć w drugą stronę. Potrząsnął głową i cicho prychnął. Po chwili znowu zawiesił na mnie wzrok. Wyglądał jakby mocno się na mnie zawiódł.

- Przez chwilę myślałem, że mam omamy, ale ty naprawdę to powiedziałeś. Aż nie chcę mi się wierzyć, że te wszystkie spędzone razem chwile nic dla Ciebie nie znaczą. Jesteś potworem. A ja głupi nie wierzyłem Węgrom. Wyśmiałem go za to, co powiedział. Masz rację jestem idiotą, bo zaufałem takiej osobie jak ty. Dałem Ci swoje serce, a ty bezczelnie je podeptałeś. Myślałem, że jesteś inny, najwyraźniej się myliłem. Więc tak to zakończymy? Wyrzuceniem tego wszystkiego na śmietnik, jak nic nie warte wspomnienia? Szkoda, szkoda mi tego straconego czasu, szkoda mi Ciebie, że żądza zemsty tak Cię zniszczyła. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz swoje błędy. Żegnaj.

I odszedł. Tak po prostu odszedł, zostawiając mnie samego.

Teraz mam wrażenie, że to bardziej on ze mną zerwał niż ja z nim.

Czy czuję się teraz spełniony, szczęśliwy? Czy jest mi z tym dobrze? Czy nadal uważam ten cały plan za dobre posunięcie? Czy myślę, że dobrze postąpiłem? Czy jestem z siebie dumny, zadowolony? Czy czuję się tak, jak myślałem, że będę się czuł?

Nie.

Czuję się źle. Bardzo źle. Cholernie źle.

Przestałem udawać. Upadłem na chodnik i ukryłem swoją twarz w dłoniach. Zmierzyłem się ze swoimi emocjami. Po policzku popłynęła łza, za nią jeszcze jedna, kolejna i kolejna. Aż płacz przerodził się w łkanie, a później w rozpacz i na końcu w krzyk. Krzyk bezradności, bólu i poczucia winy. 

Miałem osobę, która się mną opiekowała, dbała o mnie, była przy mnie, powierzyła mi swoją tajemnicę, rozumiała mnie i kochała, a ja ją zraniłem. Czemu? Bo bałem się, że ona może to zrobić pierwsza. Zemsta była tylko przykrywką. Bez żadnych podstaw stwierdziłem, że on chce wyrządzić mi krzywdę, nie patrząc na to jak naprawdę się zachowuje i jakie ma intencje. Sam siebie okłamywałem.

Dopiero teraz to zrozumiałem.

Ja naprawdę jestem potworem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro