Rozdział IV
*Doszli do domu Indonezji, ale go w nim nie zastali. *
~~~~~~Tymczasem u Indonezji ~~~~~~
-Zastanowiłeś się już?
-To znowu ty?
-A niby kto inny? Widzisz tu kogoś innego?
-Właśnie dlatego tu przyszedłem. Żeby nikogo nie skrzywdzić.
-Przecież ja nie chcę nikogo skrzywdzić.
-Wtedy też tak mówiłeś.
-Wtedy były inne czasy.
-Nieprawda.
-No dobra, ale ja chcę ci pomóc.
-Jak niby?
-Ty wiesz.
-Nie nie nie. Nie przejmiesz nademną kontroli, nie znowu.
-Przecież było fajnie.
-Nie było.
-Przecież wiem że chcesz się na nich wszystkich zemscić. Chcesz żeby poczuli to co ty wtedy czułeś.
-Nie chcę.
-Nie pamiętasz? To ci przypomnę. Najpierw cię skrzywdzili, a potem zostawili samego. Od tamtego czasu usłyszałeś przepraszam? Nie? No właśnie.
-Może masz trochę racji.
-Wiesz że ja mam rację. Zaczynasz to dostrzegać. Więc ponowię pytanie: czy dasz sobie pomóc?
-Ech... Niech Ci będzie.
-Wiedziałem że w końcu dostrzeżesz że mam rację.
*PKI kłamał. Przejął nad Indo kontrolę i jak się miało później okazać jeszcze wiele razy złamie swoje obietnice. *
-Cześć Indo, co u ciebie? Indonezjo, wszystko w porządku?
-W jak największym. *wyciąga nóż*
-Może chcesz porozmawiać? Indo! Indonezjo!
-... *wbija nóż w Filipiny *
-Indo... To ja twoja siostra....
-*Indo krzyczy w głowie PKI*Przestań, proszę przestań, nie tak się umawialiśmy.
-Zmieniłem lekko naszą umowę. Zabiję również każdego kto wejdzie mi w drogę.
-Wiedziałem żeby Ci nie ufać.
-Oj Indo, niczego się nie nauczyłeś od ostatniego razu.
*PKI wyjmuje nóż z Filipin. *
~~~~~~~~~~~~~U Polski~~~~~~~~~~~~
-Może on jest u Filipin?
-Możliwe, może poszedł na kawę.
-Chodźmy do niej.
~~~~~~~~~~~~~Tybet~~~~~~~~~~~~~~
~Polska i Holandia dziwnie się zachowują. Holandii w nocy chyba przyśnił się koszmar. I nagle ich naszło na odwiedziny Indonezji. Widzą coś czego my nie wiemy. ~
-Pssst. bracia, chodźcie tu na chwilę.
-Coś się stało?
-Zauważyliście jak się zachowuje Polska i Holandia?
-Jakby coś ukrywali?
-No właśnie. Myślę że wiedzą coś czego my nie wiemy.
-To dlatego szukamy Indonezji?
-Możliwe. Ciekawe co kombinują.
-Spytamy się ich?
-Narazie nie, poczekamy i zobaczymy co się zdarzy później. Może sami nam powiedzą.
-Dobry pomysł. Zachowujmy się normalnie to się niczego nie domyślą.
-Racja.
~~~~~~~~~~~Holandia~~~~~~~~~~~~~
-Jak myślisz, domyslili się?
-Mam nadzieję że nie.
-Ja też. Jak myślisz, zastaniemy go u Filipin?
-Szczerze to wątpię. Nie wiem dlaczego.
-Patrz chyba dochodzimy.
-Kto tam leży?! Ej chłopaki, Filipiny się wykrwawia. Chodźcie tu szybko.
*Na szczęście Polska był po kursie pierwszej pomocy, więc pomógł Filipinom. Natychmiast zabrali ją do szpitala.*
-Jej stan jest stabilny, ale minie trochę czasu zanim będziemy jej mogli zadać jakiekolwiek pytania.
-Przeżyje?
-Straciła dużo krwi, ale będzie dobrze. Obecnie jest w śpiączce.
-Holandio?
-Tak Polsko?
-Wiesz czym została zaatakowana?
-Nie.
-Nożem. Wiesz co jest w tym najgorsze? Ja poznaję ten nóż. Ale dawno go nie widziałem ostatni raz widziałem taki nóż..... 60 - 70 lat temu.
-Kto miał taki?
-....
-Polsko?
-.... PKI.
-Ale on zginął!
-Ciszej, bo nas usłyszą. Wiem że zginął, ale może być duchem.
-Chyba chciałeś powiedzieć demonem.
-Wiesz, co potrafią duchy?
-Nie bardzo. A co?
-Opętywać innych. Wiesz kogo opętał?
-Indonezje?!
-Właśnie. Musimy go odnaleźć, zanim kogoś jeszcze skrzywdzi.
~~~~~~~~~~~~Indonezja~~~~~~~~~~~~
~Zaufałem mu, a on mnie okłamał. Już mnie kiedyś oszukał. To było dawno temu. Potrzebowałem pomocy, prowadziłem wojnę z kolonizatorami. Moje państwo było w rozsypce, groziła mu wojna domowa. Wtedy on zaoferował mi pomoc.~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro