Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVII

~~~~~~~~~~~~Niderlandy~~~~~~~~~~~
-Co teraz robimy? Jeszcze trochę i spali pół Europy...
-Trzeba go jakoś powstrzymać...
-Ale jak?
-Polska by wiedział..
-Polska by wiedział....
-Ale on nas nauczył wielu rzeczy, np. Jak sobie radzić i... i... i...
-No cóż, narazie on nam nie pomoże.. Ale może nam pomóc...
-Kto?
-Japonia! Tam idzie! Z kimś....? Jakaś postać... Czy to?
-Tak...to on! Polska!!

-Witam was moi drodzy! Już się za wami stęskniłem!
-I my za tobą! Ale..! Jak?!
-Co jak?
-Jak przeżyłeś upadek?
-Zapomnieliście? Mam skrzydła.
-A no tak..... A czemu z nim nie walczyłeś?
-To trzeba inaczej rozegrać. Sposobem. Nie siłą, ale sprytem.
-Co sugerujesz?
-Już wam mówię.

*Czy to nie było oczywiste? Polska ma skrzydła i umie latać, więc wtedy jak spadał z góry, rozpostarł skrzydła i poleciał. Kto ma jeszcze skrzydła? Tego się później dowiecie. A tymczasem wracamy do fabuły. A więc jak mówił tak zrobił. Powiedziała im swój plan i zaczęli przygotowania. *

-A.. I jeszcze jedno...
-Coś się stało?
-Jest jedna sprawa.. Rosja..
-Rosja.. Co z nim?
-No on... On zaczął polowanie na PKI.
-Cały on..... Czy już zaczął?
-No jak dzwoniłem to wsiadał do helikoptera... Więc... Wiesz..
-Czyli mamy sporo czasu jeszcze.
-Skąd wiesz?
-Ja na tym świecie jestem już 1000 lat i tyle samo on moim sąsiadem jest.
-To wiele wyjaśnia... Czyli ile mamy go?
-Wystarczająco.

*Tymczasem Rosja latał swoim helikopterem ponad lasami i na podczerwieni podglądał kto się na dole krząta. Miał ze sobą dużo sprzętu i obstawę. Miał za sobą również lata doświadczenia na polowaniach i wypite dobre kilka procent. *

~~~~~~~~~~~~~~~Rosja~~~~~~~~~~~~~
-Gdzie się ukrył ten skrzat azjatycki?! Jak go dorwę to wypatroszę i usmaże w oleju palmowym! Będę patrzył jak się męczy i wypominał dawne czasy, a potem się upiję i zacznę narzekać na każdy okres w moim życiu po kolei. Będę marudzić, aż mu uszy zwiędną. A choćby to miało trwać całą noc, a choćbym miał wypić tygodniowy zapas tej polskie Soplicy (nawet dobra jest) , nie ulęknę się niczego i nie poddam. Jak tak mówię, tak będzie.

*Lasy Kaliningradzkie rozciągają się kilometrami. Z góry wyglądały jak morze. Piękne, zielone, w zimę zmieniające się w białą pustynię. Pomiędzy nimi stały szare miasta. Kwadratowe, sporych wielkości bloki na każdej ulicy. Każda ulica łączy się ze sobą pod kątem prostym. W każdym z mieszkań rozgrywa się jakaś wyjątkowa historia. W niektórych z nich czas zatrzymał się w czasach Związku Radzieckiego. Wykładane dywanami, ze zdobionymi talerzami w kredensach.
A wszędzie wokoło lasy. Mnóstwo ich jest. Latem drzewa dają miły cień, a w zimę opał. Ach Rosja spoglądał na to wszystko ze wzruszeniem. Czasami malutka kropla chciała się wydostać z jego oka, ale on był uparty i się powstrzymywał przed uronieniem choćby jednej łzy. W końcu chciał pokazać, że jest facetem ze wschodu, z dalekiej Syberii, gdzie lasy są jeszcze większe i bardziej zielone, gdzie lato cieplejsze, a zima chłodniejsza, gdzie strażacy w Jakucji, gdy wrócą zimą do remizy muszą stukać się siekierami, żeby pozbyć się lodu z ubrań. Ach piękne krajobrazy, pomiędzy którymi zostały schowane tajemnice przeszłości i już nigdy nie zostaną odkryte.... *

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro