Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV

~~~~~~~~~~~~~~~~PKI~~~~~~~~~~~~~

-Jesteśmy na miejscu. Ach Kaliningrad..... Dużo tu bloków..
-No bo to Rosja.
-Ja wiem, ale... Jakoś ich dużo....

*Faktycznie w mieście było wiele szarych blokowisk. PKI rozglądał się dookoła i był mocno zdziwiony. Zastanawiało go to jak tak można mieszkać.*

-Ci Europejczycy są bardzo dziwni - odparł PKI.
-No u nas tyle betonu nie ma, ale ma to też swoje zalety.
-Zalety? Jakie? - z niedowierzaniem dopytywał się.
-Szybko się je stawia, są tanie i dla ludzi którzy nie mają gdzie mieszkać to zawsze jakaś szansa - stwierdził Indo.

*Przeszli kilka uliczek i znaleźli się na rynku w środku miasta. Wokół rozciagał się park z pięknymi, wysokimi drzewami. W mieście nie byli jedynymi azjatami. Wszędzie było mnóstwo ludzi z różnych zakątków świata. Najważniejsze, że nikt się na nich nie gapił. Poczuli się bezpieczniej. *

-Gdzie on może być?! - zdenerwował się PKI.
-W jakimś urzędzie czy gdzieś indziej... - Indo poczuł, że nie bardzo ogarniają sprawę...
-Tu jest tyle urzędów..... - PKI się niecierpliwił. - Który jest tym właściwym?
-Może się kogoś spytaj? - poradził Indo trochę niepewnym głosem.
-Nie zaszkodzi spróbować...

-Przepraszam, wie Pan może gdzie mogę znaleźć Rosję?
-O tak... Ma Pan szczęście. Akurat jest w mieście - odparł jakiś staruszek. - Znajduje się on obecnie w urzędzie miasta. To jest na ulicy bohaterów Rosji kilka ulic dalej. Trzeba iść prosto aż się dojdzie do świateł, a następnie skręcić w lewo.
-Dziękuję Panu bardzo.

-I widzisz... Wystarczyło się spytać - zaśmiał się Indo.
-To już robi się nudne. Ja mam dokonać zemsty, a nie łazić po urzędach rosyjskich.... Kapitaliści...
-Nie marudź... - wymamrotał Indo.
-To nie ty musisz chodzić tyle kilometrów - odrzekł PKI. - Nogi mnie już bolą.

*chwilę później w ruskim urzędzie*

-No to jesteśmy na miejscu - stwierdził oglądając z podziwem wielki biały budynek urzędu. - Nie myślałem, że to jest tak duże.
-A to nawet nie jest stolica. Więc pomyśl jak musi być w Moskwie. - stwierdził Indo zastanawiając się nad ogromem i przepychem budynku.

*Żeby wejść trzeba było pokonać marmurowe schody z których wychodziły wielkie białe kolumny, a za nimi ogromne dwuskrzydłowe drzwi z hebanu. W środku pierwsze co było widać to recepcja z miłą Panią za biurkiem. Następnie szło się długim korytarzem aż do schodów prowadzących na piętro. Wszędzie na podłodze były kolorowe dywany z przewagą kolory czerwonego. Do środka wypadało mnóstwo światła przez wielkie okna że złotymi ramami i kamiennymi parapetami. Na każdych drzwiach wisiała pozłacana tabliczka, na której było napisane kto Urzęduje w tym gabinecie. *

-Pani w recepcji nie chciała powiedzieć gdzie jest Rosja, ale kącikiem oka zauważyłem u niej dokumenty.
-Co było w nich? - szybko spytał go Indo.
-Było w nich że Rosja ma spotkanie w sali 257 na 3 piętrze i żeby nikt im nie przeszkadzał.
-Czyli się poddajemy? - zasugerował głos w głowie.
-Nigdy w życiu. - rzucił szybką odpowiedź PKI.
-Więc co robimy - ironicznie zapytał - Wysadzamy wszystko czy zatrudniamy ninja?
-Nawet nie dałeś mi dokończyć. Ma teraz spotkanie, a później resztę dnia w swoim gabinecie tutaj będzie męczyć się z papierami nagromadzonymi przez 10 lat.
-I ty to wszystko wiesz z tamtego dokumentu? - zadał pytanie z lekkim zmieszaniem.
-Tak. - odpowiedział krótko i na temat.
-No dobra - stwierdził Indo zastanawiając się nad tym co przed chwilą usłyszał - jaki jest plan?
-Poczekamy sobie aż wszyscy wyjdą i wtedy do niego wejdziemy.

*kilka długich godzin później *

-Urząd zamknięty, ostatni pracownik już wyszedł. Trzeba odwiedzić tego pijaka.
-Na pewno musimy - próbował go przekonać Indo - nie możesz zapomnieć?!
-Szkoda, że nie da się ciebie wyciszyć - odpowiedział z niechceniem.

*PKI uchylił lekko drzwi do gabinetu Moskala. Było w nim ciemno, paliła się tylko jedna lampka na biurku przy którym on siedział. Wszędzie leżały stosy papierów. *

-Ach czemu tyle papierów.... Dlaczego?! Za co ja im płacę?! No dobra... Będę z tym siedział do rana... - to mówiąc wyciągnął fajkę i zaczął palić. W pomieszczeniu zaczęły unosić się gęste chumry dymu - Nikotyna nie wystarczy na twoje zmęczenie... Może będzie trzeba sięgnąć coś lepszego - w tej samej chwili podszedł do kredensu i wyciągnął trunek - zobaczmy co tutaj mamy.... Soplicowo... A niech to... Nie ma niczego rosyjskiego... No cóż polski też dobre..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro