Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII

Ach... Umieram... Umieram... A nie.... Chwila... To moja wena przez chwilę umierała.

Ach... Rozdział XII. Jakby się do niego zabrać? A już wiem!

~~~~~~~~~~~PKI i Indonezja~~~~~~~~
-To od kogo by tu zacząć?
-Od nikogo?
-Dobry pomysł.
-Naprawdę?
-Oczywiacie że..... Nie! Znowu dałeś się nabrać.
-A niech to... Ty się chyba nigdy nie zmienisz.
-Przez 60 lat się nie zmieniłem i teraz nagle bym miał się zmienić?
-Tak?
-No nie. To nie takie proste.
-Jak to nie?
-Ty się też nie zmieniłeś.
-Bo ja.... Nie musiałem się zmieniać!!
-Jesteś pewny?
-Tak?
-Na pewno?
-No... Oczywiście!! Czemu poddajesz mnie takiej wątpliwości?
-Aby na pewno?
-Daj sobie spokój!
-Czyżby?
-No... No..... Nie... Nie jestem pewny...
-No właśnie i to jest twój problem. Dlatego to ja teraz rządze, a nie ty.
-....
-Dobra.. Co ja miałem... A już wiem. Hahaha.. Rozbudzę we wszystkich uczucia dawno skrywane w sercach. A zacznę od najgorszych tyranów tego świata... Moich najlepszych przyjaciół... Zaczniemy od...
-Od kogo?
-Wiesz od kogo.
-Nie. Nie możesz tego zarobić.
-A właśnie że mogę.


*Trochę później *

-Jakie szczęście że da się tu przyjechać pociągiem. Mam nadzieję że go zastaniemy.
-A ja mam nadzieję że nie.
-Zobaczymy. Hmm...
-I co?
-Chyba go tu nie ma.
-To akurat prawda.
-Jeżeli nie ma go we władywostok, to musi być w Moskwie.
-Albo w Kaliningradzie.
-Co?! Jak to daleko?
-Myślałem że wiesz.
-No to, jak daleko?
-Gdzieś w Europie, kilka tysięcy kilometrów stąd.
-...
-Poddajesz się?
-A w życiu. Jedziemy pociągiem. Będziemy za jakieś...
-5 dni?
-Co, tak długo? Dobra lecimy samolotem.
-Żartujesz!?
-Nie bardzo. Jedziemy do Moskwy!!!
-No dobra, ale ty płacisz.
-OK, ale twoimi pieniędzmi.
-Co!! Jak?!
-Halo!! Jestem w twoim ciele przecież.
-A no tak, zapomniałem już.
-Do Rosji!


*Po podróży *

-Ach Moskwa! Pachnie tu.... Smogiem... A niech to. Jak ja dawno tu nie byłem. Śmierdzi gorzej niż 70 lat temu.
-Serio? Aż tak źle chyba nie jest.
-Oj jest jest. No dobra, a teraz do roboty. Przepraszam Pana, wie Pan gdzie możemy znaleźć Rosję?
-Priviet, szuka Pan Rosji? Ja go widziałem niedawno. Chyba on w Kaliningradzie przebywa. Ale bardzo jest zajęty. A co jakaś ważna sprawa? Jak tak to mogę zadzwonić do niego.
-Nie trzeba. Dziękuję za informację Panie...
-Uzbekistan..
-Tak.. Dziękuję bardzo.

-Jedziemy do Kaliningradu.
-Teraz było łatwo, ale granice Europy już będzie trudniej przejść.
-A tam, nie przez takie granice się przechodziło.
-Mury, siatki, kamery, ogrodzenia, druty kolczaste, doły itd.?
-Yyy..... Tak tak. Przez gorsze się przechodziło.
-No dobrze skoro tak mówisz. Zobaczymy na miejscu.
-Tak tak. Zobaczysz.


*Granica z Litwą*

-A niech to. To będzie trudniejsze niż myślałem.
-A jednak... Poddajesz się?
-Ja?! Nigdy w życiu!
-No dobra. To pokaż jak przechodzisz.
-Poczekaj. Nie umiem tak jak ktoś patrzy.
-Mam zamknięte oczy.
-Na pewno.
-Tak!!
-Okej to... Raz.. Dwa i.... Trzy!!... Aaaa!!............ I co? Jestem już?
-Chyba nie bardzo. Utknąłeś na siatce.
-A niech to.

-Witam Pana . Strażnik graniczny Litwa. Co ty tutaj robisz? Nie mówc, że próbowałeś nielegalnie przekroczyć granicę?!
-Ja? Ależ skąd. Ja tylko tutaj.... Spacerowałem! Tak..tak. Spacerowałem tutaj. I.... Zaatakował mnie dzik. Tak.. Tak...
-No dobrze.... Powiedzmy, że ci wierzę. Halo... Halo. Wsparcie... Tak tak. Potrzebna pomoc na odcinku numer 15. Tak tak. Te pomiędzy borem a tym dużym jeziorem. Czemu? Jakiś jeden zaplątał się w siatkę. Czy potrzebna pomoc medyczna? Nie nie. Strażacy? Nie, przecież mamy nożyce do tego. Dobra.. Dobra... Za pół godziny? Dobra poczekam. Spokojnie pomoc będzie za 30 minut. Nie ruszaj się stąd?
-A niby jak bym miał się stąd ruszyć?
-Haha...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro