Rozdział XII
Ach... Umieram... Umieram... A nie.... Chwila... To moja wena przez chwilę umierała.
Ach... Rozdział XII. Jakby się do niego zabrać? A już wiem!
~~~~~~~~~~~PKI i Indonezja~~~~~~~~
-To od kogo by tu zacząć?
-Od nikogo?
-Dobry pomysł.
-Naprawdę?
-Oczywiacie że..... Nie! Znowu dałeś się nabrać.
-A niech to... Ty się chyba nigdy nie zmienisz.
-Przez 60 lat się nie zmieniłem i teraz nagle bym miał się zmienić?
-Tak?
-No nie. To nie takie proste.
-Jak to nie?
-Ty się też nie zmieniłeś.
-Bo ja.... Nie musiałem się zmieniać!!
-Jesteś pewny?
-Tak?
-Na pewno?
-No... Oczywiście!! Czemu poddajesz mnie takiej wątpliwości?
-Aby na pewno?
-Daj sobie spokój!
-Czyżby?
-No... No..... Nie... Nie jestem pewny...
-No właśnie i to jest twój problem. Dlatego to ja teraz rządze, a nie ty.
-....
-Dobra.. Co ja miałem... A już wiem. Hahaha.. Rozbudzę we wszystkich uczucia dawno skrywane w sercach. A zacznę od najgorszych tyranów tego świata... Moich najlepszych przyjaciół... Zaczniemy od...
-Od kogo?
-Wiesz od kogo.
-Nie. Nie możesz tego zarobić.
-A właśnie że mogę.
*Trochę później *
-Jakie szczęście że da się tu przyjechać pociągiem. Mam nadzieję że go zastaniemy.
-A ja mam nadzieję że nie.
-Zobaczymy. Hmm...
-I co?
-Chyba go tu nie ma.
-To akurat prawda.
-Jeżeli nie ma go we władywostok, to musi być w Moskwie.
-Albo w Kaliningradzie.
-Co?! Jak to daleko?
-Myślałem że wiesz.
-No to, jak daleko?
-Gdzieś w Europie, kilka tysięcy kilometrów stąd.
-...
-Poddajesz się?
-A w życiu. Jedziemy pociągiem. Będziemy za jakieś...
-5 dni?
-Co, tak długo? Dobra lecimy samolotem.
-Żartujesz!?
-Nie bardzo. Jedziemy do Moskwy!!!
-No dobra, ale ty płacisz.
-OK, ale twoimi pieniędzmi.
-Co!! Jak?!
-Halo!! Jestem w twoim ciele przecież.
-A no tak, zapomniałem już.
-Do Rosji!
*Po podróży *
-Ach Moskwa! Pachnie tu.... Smogiem... A niech to. Jak ja dawno tu nie byłem. Śmierdzi gorzej niż 70 lat temu.
-Serio? Aż tak źle chyba nie jest.
-Oj jest jest. No dobra, a teraz do roboty. Przepraszam Pana, wie Pan gdzie możemy znaleźć Rosję?
-Priviet, szuka Pan Rosji? Ja go widziałem niedawno. Chyba on w Kaliningradzie przebywa. Ale bardzo jest zajęty. A co jakaś ważna sprawa? Jak tak to mogę zadzwonić do niego.
-Nie trzeba. Dziękuję za informację Panie...
-Uzbekistan..
-Tak.. Dziękuję bardzo.
-Jedziemy do Kaliningradu.
-Teraz było łatwo, ale granice Europy już będzie trudniej przejść.
-A tam, nie przez takie granice się przechodziło.
-Mury, siatki, kamery, ogrodzenia, druty kolczaste, doły itd.?
-Yyy..... Tak tak. Przez gorsze się przechodziło.
-No dobrze skoro tak mówisz. Zobaczymy na miejscu.
-Tak tak. Zobaczysz.
*Granica z Litwą*
-A niech to. To będzie trudniejsze niż myślałem.
-A jednak... Poddajesz się?
-Ja?! Nigdy w życiu!
-No dobra. To pokaż jak przechodzisz.
-Poczekaj. Nie umiem tak jak ktoś patrzy.
-Mam zamknięte oczy.
-Na pewno.
-Tak!!
-Okej to... Raz.. Dwa i.... Trzy!!... Aaaa!!............ I co? Jestem już?
-Chyba nie bardzo. Utknąłeś na siatce.
-A niech to.
-Witam Pana . Strażnik graniczny Litwa. Co ty tutaj robisz? Nie mówc, że próbowałeś nielegalnie przekroczyć granicę?!
-Ja? Ależ skąd. Ja tylko tutaj.... Spacerowałem! Tak..tak. Spacerowałem tutaj. I.... Zaatakował mnie dzik. Tak.. Tak...
-No dobrze.... Powiedzmy, że ci wierzę. Halo... Halo. Wsparcie... Tak tak. Potrzebna pomoc na odcinku numer 15. Tak tak. Te pomiędzy borem a tym dużym jeziorem. Czemu? Jakiś jeden zaplątał się w siatkę. Czy potrzebna pomoc medyczna? Nie nie. Strażacy? Nie, przecież mamy nożyce do tego. Dobra.. Dobra... Za pół godziny? Dobra poczekam. Spokojnie pomoc będzie za 30 minut. Nie ruszaj się stąd?
-A niby jak bym miał się stąd ruszyć?
-Haha...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro