Rozdział VI
~I szli tak pewien czas. A tymczasem znudzony PKI rozmawiał ze znudzonym Indonezją. PKI nie spieszył się, ponieważ wiedział, że gdziekolwiek pójdzie oni i tak go znajdą, a na to właśnie liczył. ~
~~~~~~~~~~~~~~~PKI~~~~~~~~~~~~~~
-Wiesz, że masz szczęście?
-Ja?
-Tak, ty.
-Nie mam.
-Masz. Jeszce żyjesz.
-I co mi po takim życiu?
-Nie wiem.
-Znowu żartujesz?
-Nie, ja tylko..... żartuję z ciebie.
-Wkurzyłeś mnie.
-Wiem, ja też to lubię.
-....... Gdybym mógł....
-Gdybyś mógł to byś mógł a nie możesz.
~~~~~~~~~~~~~Holandia+4~~~~~~~~~
-Daleko jeszcze?
-Tak.
-........ Daleko..
-Tak!!
-.... A....
-Tak!
-Nawet nie wiecie o co chciałem się spytać.
-O co!?
-Zrobimy postój?
-...... Wzasadzie to dobry pomysł.
-Patrzcie! Tam jest dom Wietnamu. Może się u niego zatrzymamy?
-Dobry pomysł.
-Nikt nie otwiera.
-Może....
-A może... wiecie co.
-Nie mów tego....
-A jeżeli....
-Nie mów tego!
-A jeżeli....
-A jeżeli.... on leży w krzakach?
-To najdziwniejsze "a jeżeli" jakie słyszałem.
-Nie, nie o to chodzi. On tam leży w krzakach.
-Ojeja, to na co my czekamy.
~Dobrze że znaleźli Wietnam zanim było za późno. Był w gorszym stanie niż Filipiny. Nie wiadomo czy przeżyje. Wylądował w szpitalu. Odrazu ruszyli w drogę, zanim PKI Jeszce kogoś skrzywdzi.~
~~~~~~~~~~~~~Indonezja~~~~~~~~~~~
~Muszę się jakoś z tąd wydostać. Ale jak? Próbowałem już wielu sposobów ale żaden z nich nie działał. Pozostaje mi tylko czekać, aż ktoś mnie uratuje. ~
-Ej PKI!
-Co tam Indo?
-Pamiętasz jak ostatnio gadaliśmy?
-Tak, a co?
-Opowiadałeś mi o Polsce. I jestem ciekaw czy wiesz coś Jeszce?
-Niech się zastanowię. Na pewno się coś znajdzie. Opowiadałem ci kiedyś o tym jak ukrył nas na strychu?
-Was?
-Tak, mnie i innych socjalistów.
-Nie, nie Opowiadałeś.
-To opowiem. To było dawno dawno temu, był rok..... któryś tam...
-Ale który?
-Chyba 1951. W kraju za głowę socjalisty rząd ci płacił. Sąsiad zabijał sąsiada. Straszne czasy. Była zima, nie było zimno. Nie mieliśmy się gdzie podziać, była noc. PRL był wtedy na misji humanitarnej. Pomagał wszystkim, nam też pomógł. Traktował nas jak rodzinę, gotował, dbał, chronił. W jego domu przewijało się wielu ludzi, ale było bardzo bezpiecznie. Chronił nas, ale też innych.
-Kogo?
-Wszystkich, wszystkich którzy przyszli do niego po pomoc. Chińscy Komuniści, Żydzi, Japońscy Imperialiści, Wietnamczycy z Wietnamu Południowego, Sybiracy, Kazachowie, Niemcy, Holendrzy i inni. Mieszkaliśmy u niego do 1957, sytuacja się trochę uspokoiła, a PRL musiał wyjechać, pomógł nam uciec do Malezji. Tam byliśmy bezpieczni.
-Czemu wyjechał?
-Chyba na wojnę w Korei albo w Wietnamie. Pracował w szpitalu. Zadoptował wiele dzieci z Korei Północnej. Po wojnie pojechał na Kubę, a później wrócił do Europy w jakiś ważnych sprawach.
-A potem?
-Potem? Socjalizm upadł, a on musiał zająć się gospodarką i bezrobociem. W 1972 wróciliśmy do Indonezji, a potem nie mieliśmy kontaktu.
-Kilka razy był u nas.
-Kiedy?
-W 2005, 2009, 2011, 2016, 2020 i teraz.
-A myślałem że go tu nie było od 50 lat.
-Nie możesz odpuścić?
-?
-Czy musisz atakować każdego na swojej drodze?
-....
-Nie musisz tego robić.
-Nieprawda.
-?
---------------------------------------------------------
~Miałem napisać kilka rozdziałów w święta i teraz, ale jakoś nie miałem czasu. Za to teraz do końca tygodnia spróbuję codziennie pisać co najmniej jeden rozdział.~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro