Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Oczami Louisa:

Ten Michael mnie denerwuje. Cały czas gapi się na Łakotkę, jakby ta, była jakąś sztuką mięsa. W ogóle to za kogo oni się uważają? Ledwo co weszli i już chcą jeść. Chociaż przynajmniej Sweety, będzie z daleka od tego idioty, bo poszła przyszykować posiłek. Przez ten czas ja i ten dupek pożeraliśmy się wzrokiem. On nagle to przerwał i bez słowa poszedł do kuchni. Chciałem jak najszybciej tam pójść, jednak trochę głupio by to wyglądało. I tak już chłopaki się ze mnie śmieją, że straciłem głowę do tej słodkiej dziewczynki.

Inni rozmawiali na różne tematy, ale ja nie mogłem się skupić, bo cały czas myślałem, co robi ta dwójka w kuchni. Nagle usłyszałem dziewczęcy śmiech, tak dobrze mi znany, chociaż nie słyszany zbyt często. Śmiech, który tak uwielbiam, który sprawia, że moje serce przyśpiesza, a na moją twarz wkracza uśmiech. Słysząc kolejne wybuchy chichotu, poderwałem się z kanapy i szybkim krokiem wkroczyłem do pomieszczenia. Ten głupek stał tak blisko niej, że myślałem, że tam nie wytrzymam i go uderzę. Ale wpadłem na pomysł, który go bardziej zaboli.

- Kochanie, co tutaj tak długo robisz? – zapytałem. Z oczu dziewczyny mogłem wyczytać strach, który pojawił się, kiedy tu wszedłem. Nie wiem, czy bała się mnie, czy może bała się o tego debila.

- Jesteście razem? – jego mina była najlepsza. Ale to mi nie wystarczyło. Chciałem, aby poczuł się tak cholernie źle, jak ja, kiedy ich zobaczyłem razem, więc gdy blondynka chciała zaprzeczyć, szybko ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem. Znowu poczułem ten cudowny smak jej warg. Pogłębiłem pocałunek, aby jeszcze bardziej rozzłościć chłopaka. Poczułem, jak dziewczyna kładzie swoje drobniutkie ręce na moim torsie i chyba chce mnie odepchnąć. Nie pozwoliłem jej na to, łapiąc ją za nadgarstki i uniemożliwiając dalsze ruchy. Odwzajemniała pocałunek bardzo delikatnie. Tak jakby się ze mną droczyła. Nie powiem. Podobało mi się to i to bardzo. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, puściłem nadgarstki anielicy i zarzuciłem rękę na jej ramię. Uwielbiałem to pozycje. Jednak nie z każdą laską mogłem tak robić, ponieważ mam tylko metr siedemdziesiąt pięć wzrostu i dlatego większość dziewczyn, które spotykam, jest ode mnie wyższa. Jednak mam takie szczęście, że Łakotka nie liczy nawet metra sześćdziesięciu, więc bez problemu mogłem tak zrobić. Powiem więcej. Było mi tak strasznie wygodnie.

- A nie widać ?– odezwałem się wreszcie, patrząc na niego złowrogo i posyłając cwany uśmieszek. Jego oczy zdawały się mnie zabijać, ale ja się tym nie przejmowałem. Pojawił się jakiś picuś i myśli, że mu wolno przystawiać się do mojego Zajęca. Nagle brunet wybuch głośnym śmiechem.

- Zajęca? – wydyszał przez spazmy – Serio? – ocierał oczy z łez.

Ja i niebieskooka popatrzyliśmy na niego jak na wariata.

- A no tak, wy nie wiecie – odezwał się, kiedy już ogarnął swoją głupawkę – umiem czytać w myślach.

- Co?! – zapytaliśmy obydwoje.

- No wiecie, taki dar. Ty na przykład Łakotka masz dar – zamyślił się na chwile. Najwyraźniej szukał odpowiedniego określenia – cóż słodkości i tarczy. Tarcza to dar, który pozwala chronić przed czytaniem w myślach. Dlatego nie mogę wiedzieć, co myślisz.

- Aha – była naprawdę zaskoczona. Nagle poczułem jak ktoś łapię mnie za rękę, która po chwili nie wisiała już na barku anielicy. Spojrzałem w jej oczy, tak nienaturalnie niebieskie. Przeszła koło mnie obojętnie i wyszła z pomieszczenia. Usłyszałem jeszcze głos Nialla, który mówił:

- Sweety? Gdzie jedzenie? Ej, zaczekaj! – i tupot na schodach.

- To nie jest twoja dziewczyna, więc się od niej odwal – warknął nowo poznany.

- Nie waż się do niej zbliżać – podniosłem głos.

- Bo co mi zrobisz? Uderzysz mnie palancie?

Tego już było za dużo. Najpierw przystawia się do mojej dziewczyny, potem czyta mi w myślach, a na dodatek mnie obraża. Dupek! Zaraz, zaraz nazwałem ją swoją dziewczyną. Nie no, mi totalnie odbija. Nie wiele myśląc, doskoczyłem do niego i przyłożyłem mu tak mocno, że aż upadł. Przyjaciele zainteresowani hałasem, zaraz znaleźli się przy nas i rozstaliśmy rozdzielani, przez Harrego i Liama. Chłopaki capnęli mnie za ręce i zaprowadzili, do któregoś z pokoi, a ten laluś został z dziewczynami. No to teraz pewnie im poopowiada, jaki to ja jestem niedobry.

- Louis, co to miało być? – zaczął podenerwowany Zayn – Najpierw Łakotka wybiega prawie ze łzami w oczach z kuchni, a potem znajdujemy cię jak okładasz Michaela. Kurde, co wy tam robiliście?

- Ten idiota przystawiał się do Sweety, a poza tym on czytał mi w myślach.

- Tak, wiemy, że umie to robić – oznajmił Niall.

- A co z tą Łakotką.

- Ten debil ją pocałował – odpowiedział Mike, który stanął w drzwiach.

- Co?! – zapytali chórem.

- Bo to jest moja dziewczyna i dlatego ją pocałowałem – skłamałem, ale nie miałem innego wyjścia.

- Co?! – tym razem się wydarli.

- Jesteście parą? – spytał w końcu Liam.

- Tak – odparłem bez namysłu. Cóż, teraz już nie było odwrotu.

- Chodźmy do niej. Niech sama nam to powie – zaproponował Mike, kierując się do pokoju nastolatki.

No to teraz mam przerąbane.

Brunet wpadł do pomieszczenia, nawet nie pukając, a my za nim. Zastaliśmy ją grzebiącą w telefonie. Spojrzała na nas zdziwiona.

- Mogę w czymś panom pomóc? – zaczęła głosem wypranym z emocji.

- Łakotka, powiedz nam, że to nieprawda, że chodzisz z Louisem – prosił brunet. Blondynka spojrzała na mnie pytająco. Jedyne co mogłem zrobić w tej sytuacji, to modlić się o to, aby skłamała. Ale nie, przecież ona to ten dobry aniołek, który unika kłopotów, słucha się rodziców i wraca na czas do domu. Tomlinson, co ty w niej widzisz? – krzyknęła moja podświadomość. Już miła odpowiadać, kiedy Niall jednym susem znalazł się przy niej, wyrwał telefon z jej rąk i rzekł:

- Oczywiście, że są parą. Gdyby było inaczej, miałaby zapisanego go tak w kątkach? – podstawił komórkę pod nos brązowookiego.

- Lou – mój ukochany – przeczytał na głos. Jego twarz stała się czerwona ze złości. Posłał mi tylko zabójcze spojrzenie i bez słowa wyszedł z pokoju. Wzrok moich kolegów i jak i mój padł na Collins. Stała tak tępo wpatrzona w jakiś punk na podłodze, sama nie rozumiejąc, co się przed chwilą stało.

- Łakotka – zaczął niepewnie Horan.

Podniosła głowę, a w jej oczach zobaczyłem łzy. To mnie rozbiło. Ona płakała i to przeze mnie.

- Wyjdźcie – powiedziała tylko i odwróciła się do nas plecami. Chciałem do niej podejść, jednak Harry złapał mnie za ramię i tylko pokręcił głową. Zrobiliśmy, o co prosiła i już po chwili staliśmy na korytarzu. Blondyn nadal trzymał jej telefon w rękach.

- Co myśmy zrobili? – zapytałem, nie dowierzając.

- My? – oburzył się Zayn – To ty ją pocałowałeś i wmówiłeś wszystkim, że jesteście parą. I nawet teraz nam nie mów, że to prawda, bo ona wtedy miała powiedzieć „nie". Kurde, stary co się z tobą dzieje? – zanosił się.

- No nie wiem. Po prostu nie mogłem znieść, jak ten cały Michael się do niej przystawia. Rozumiesz? – czułem się okropnie. Okłamałem moich przyjaciół, Sweety doprowadziłem do płaczu. Mam wrażenie, że jestem potworem. Krzywdzę ukochanych ludzi. Co się ze mną dzieje do cholery. Zawsze, kiedy jakaś dziewczyna mi się spodobała, dawałem jej to jasno do zrozumienia. Chociaż to w większości laski same na mnie leciały. Moje wybranki musiały być wyjątkowe. A poza tym, zawsze dzieliłem się wszystkimi sprawami sercowymi z chłopakami. Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. I teraz też tak jest z nimi, ale ja już w ten skład nie wchodzę. Z Łakotką jest całkiem inaczej. Niby mi się podoba. Jej słodkość, niewinność i naiwność mnie bawi, ale są takie momenty, kiedy myślę, że nic z tego nie będzie. Grzeczna dziewczynka z dobrego domu i niegrzeczny chłopiec, który bawi się uczuciami innych lasek. To nie ma żadnej przyszłości. Ale z drugiej strony, bardzo mnie denerwuje fakt, że ktoś mógłby zająć moje miejsce. Wiem straszny ze mnie egoista, ale taki już jestem. Ogrania mnie nieopisana złość, nawet kiedy blondynka rozmawia z którymś z chłopaków. Kiedy Harry niby przypadkowo ją dotyka. Gdy Niall posyła jej czułe uśmiechy i ją rozśmiesza. Kiedy Liam tak bardzo się o nią martwi. To wszystko sprawia, że mam ochotę zamknąć ją w pokoju i nie pokazywać światu. Mieć ją tylko dla siebie. I dodam jeszcze, że wręcz nie nawiedzę, jak oni mówią na nią „Sweety". Wiem, że to głupie, ale to ja zacząłem ją tak nazywać i tylko ja mam do tego prawo.

- Hej! Ziemia do Lou. Nie odlatuj, kiedy rozmawiamy – żachnął się Zayn.

- Sory, zamyśliłem się. Mówiłeś coś?

- Mówiłem, że od pewnego czasu jesteś bardzo skryty. W ogóle z nami nie rozmawiasz, a na pewno nie tak jak dawniej. – mówił już spokojnie – Słuchaj, chcielibyśmy Ci pomóc, ale nie wiemy jak bo nic nie nam nie wyjaśniasz – w jego oczach widziałem troskę. Brakowało mi tych rozmów, kiedy mogłem powiedzieć im dosłownie wszystko i wiedziałem, że zostanę zrozumiany. Nagle doszły nas dziewczęce głosy z dołu, więc Liam zaproponował, abyśmy weszli do jego pokoju, który był najbliżej. Kiedy byliśmy już w sypialni, kontynuowaliśmy rozmowę.

- Chłopaki, ja nie wiem, co jest ze mną nie tak. Ja... - nie wiedziałem jak zacząć.

- Lou, ona się ci podoba i nawet nie zaprzeczaj, bo to widać – pomógł mi Li.

- No tak, jest śliczna, miła, zabawna – wyliczałem – zresztą sami wiecie, jaka jest, a jaki ja jestem. Pochodzimy z dwóch różnych światów.

- Przeciwieństwa się przyciągają. – nie pozwolił mi dokończyć Harry – Chociaż nadal nie wieże, że nasz niedojrzały Louisek się zakochał – zaśmiał się.

- „Zakochał" to zbyt mocne słowo – zaprzeczyłem, ale nie wiem, czy zgodnie z prawdą.

- Daruj sobie. Myślisz, że ja nie wiedze jak reagujesz, kiedy ja, lub któryś z nas ją dotknie? Spinasz się i gdyby twoje spojrzenie mogło zabijać, to już dawno nie miałbyś przyjaciół – gadał lokaty.

- O tak – przytaknęła cała reszta.

- Stary jesteś, o nią bardziej zazdrosny, niż o nas, nasze dziewczyny – skwitował Niall, kładąc mi rękę na ramieniu.

- To nie dawajcie mi powodów ku temu – szepnąłem, jednak wiedziałem, że oni to usłyszeli, ale tego nie skomentowali, zmieniając temat.

- Dobra Lou. Ja się trochę do tego przyczyniłem, że ona się na ciebie obraziła – przyznał blondyn – Pomogę ci wszystko naprawić i jurto Sweety będzie jadła ci z rąk – zażartował, wybuchając śmiechem.

- Nie nazywaj jej t... - nagle przerwałem, bo sobie uświadomiłem, jaki ja jestem samolubny. Jezu on chce mi pomóc, a ja na niego warczę. Szybko się poprawiłem – To znaczy, jaki masz pomysł?

Niallerek był troszkę zaskoczony, ale zaraz odparł z uśmiechem.

- Pogadam z Marcelą. Zapytam, co lubi i wtedy coś dla niej przygotujemy – zaproponował Horan z entuzjazmem w głosie.

 * * *

Hej! :) Jak Wam się podoba? Zachęcam do komentowania i oceniania :)

Czekam na Wasze znaki, że czytacie :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro