Rozdział 24
— Lou, to boli, puść mnie – powiedziała.
— Podoba mi się, w jaki sposób wypowiadasz moje imię – zamruczał jej koło ucha, nic sobie nie robiąc z jej rozkazu. Zarumieniła się jeszcze bardziej. On na jej reakcję, tylko się zaśmiał. Lubił ją onieśmielać. Po jakichś trzech minutach milczenia, odezwał się w końcu z cwaniackim uśmiechem:
— Sweety, nie graj na czas, bo to i tak nic nie da. – ewidentnie był rozbawiony tą całą sytuacją – Powiedz mi, dlaczego śpisz z moim misiem.
— Po pierwsze, to nie jest twój miś, tylko mój, po drugie, śpię bo lubię, a po trzecie, złaź ze mnie – końcówkę wysyczała, przez zaciśnięte zęby. Jej słowa jeszcze bardziej go rozbawiły.
— No dobrze, to dlaczego śpisz z naszym misiem?
— Ufff – zaczęła się kręcić, próbując się wyrwać. Nagle zatrzymała się w bez ruchu, bo do głowy przyszedł jej świetny pomysł.
— Albo ze mnie zejdziesz, albo zacznę krzyczeć – zagroziła. Anioł na to zaśmiał się kpiąco, a ona bez zadanego ostrzeżenia zaczęła się drzeć.
— Aaaaaaaaaaaaaaa. Pomocy. Ratun... - nie dokończyła, ponieważ jej usta przysłoniła dłoń chłopaka. Przez ten czyn, uwolnił jeden z jej nadgarstków. Dziewczyna sprytnie to wykorzystała i zrzuciła go z siebie. Poderwała się na równe nogi i wybiegła z pokoju. Nie musiała się oglądać, aby wiedzieć, że chłopak ją gonił. W podskokach pokonała schody i z impetem wkroczyła do kuchni, gdzie znajdowali się już wszyscy chłopcy. Spojrzeli na nią zdziwieni. Ona jednak na to nie zwracała uwagi, tylko podbiegła do Liama i się za nim schowała. W tym momencie do pomieszczenia wpadł Louis. Od razu dostrzegł Łakotkę i zdecydowanym krokiem podszedł do Li, który nadal ją osłaniał.
— Co tu się dzieję? – zapytał zdezorientowany brunet, parząc na parę.
— Nic – odpowiedzieli równocześnie. Tommo chciał załapać blondynkę, jednak ta z gracją mu uciekła.
— Tak się chcesz bawić – bardziej stwierdził niż zapytał, posyłając jej szyderczy uśmieszek. Odwrócił się na pięcie, po czym wyszedł z kuchni.
— Dokąd on poszedł? – spytał Niall. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Usiadła przy stole i zaczęła jeść przygotowane kanapki.
— Spaliście razem? – zapytał Harry, który zatopił wzrok, we wnętrzu swojego kubka.
— Tak, bo Zayn spał u mnie w pokoju, a w innych sypialniach panował niewyobrażalny chłód – odparła.
W tym momencie wrócił Louis, trzymając w rekach białego misia.
— Sweety, czyżbyś zapomniała o naszym Polarku? – posłał jej triumfalny uśmiech, posadził miśka na krześle obok dziewczyny, po czym sam usiadł po drugiej stronie pluszaka. Wyglądali jak rodzice z małym dzieckiem. Chłopaki zaczęli się automatycznie śmiać.
— To jest wasz Polarek? – wydusił Zayn, przez wstrząsające nim spazmy śmiechu – Ja dzisiaj z nim spałem.
Tym zdaniem jeszcze bardziej wszystkich rozbawił. Harry spadł z krzesła i zaczął tarzać się po podłodze, trzymając się za brzuch. Łakotka, także zaśmiała się pod nosem, ponieważ wyobraziła sobie jak to mogło wyglądać. Kiedy w końcu ogarnęli swoją głupawkę, Lou się odezwał:
— Tak, to jest nasz Polarek. Imię ona wybierała. – wskazał na niebieskooką – A teraz mój słodziutki Poli, zje kanapeczkę – wziął do ręki jedzenie, po czym podstawił pod mordkę uszatka. Wyglądało to przekomicznie, ponieważ szatyn coś mamlał. Pluszak był naprawdę duży, dlatego przypominał pięcioletnie dziecko.
— To jest ten miś, którego wygrałeś na strzelnicy? – zaciekawił się Liam.
— Dokładnie – opowiedział, zerkając na Collins, która patrzyła za okno.
— Idę się przebrać – mruknęła, wstając od stołu – i zabieram Polarka – chciała wziąć zabawkę, lecz Tomlinson złapał ją za nadgarstki, nie pozwalając zabrać misia.
— On zostaje ze mną – oznajmił z powagą. Ona tylko ciężko westchnęła, uwolniła ręce i poszła na górę. Dzisiaj postanowiła wziąć kąpiel. Po półgodzinnym moczeniu się, wysuszyła włosy i ubrała granatową koszulkę, którą wpuściła w krótkie, dżinsowe, bordowe spodenki. Kiedy była już gotowa, zeszła na dół. Chłopaki też byli już ogarnięci i siedzieli na kanapie przed telewizorem. Pomiędzy nimi oczywiście Polarek. Pokręciła głową i podeszłą do nich bliżej.
— Jedziemy po dziewczyny? – zaczęła.
— Niedawno dzwonił policjant i powiedział mi, że wypuszczą je dopiero wieczorem, ponieważ podobno się znowu pobiły w celi.
— Zamknęli je w jedne celi? – zapytał oburzona.
— No ja nie wiem, gdzie ci ludzie mają mózgi – skwitował.
— To co robimy? – zadała pytanie, ale ona już miała własny plan dnia.
— Polarek mi powiedział, że chce zostać w domu – odparł Louis, dziecięcym głosem.
— To świetnie, bo ja wychodzę – skierowała się do drzwi wyjściowych.
— Co? Gdzie? – krzyknął, lecz zaraz się opanował i dodał beznamiętnie – Polarek, chce abyś została z nim w domu.
— Przecież ty z nim zostajesz – postanowiła bawić się w jego grę. Szatyn chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył, bo wyszła z domu. Uśmiechnęła się pod nosem, że tak ładnie się z tego wywinęła i ruszyła chodnikiem w stronę parku. Chciała pobyć trochę sama. Bez rozwrzeszczanej bandy kobiet, które aby polują na promocje w sklepach odzieżowych i komentują wygląd obcych facetów. Bez chłopaków, którzy zawsze mają dziwne pomysły i oczywiście bez Louisa, który irytuje ją z minuty na minutę coraz bardziej, jednak bardzo go lubi i to ją wkurza najbardziej. Kiedy usiadła na ławce, która znajdowała się w dość spokojnym miejscu, pożałowała, że nie wzięła ze sobą książki, jednak szybko znalazła wyjście z tej sytuacji. Wyciągnęła telefon i wpisała w wyszukiwarkę, powieść, którą już od dawna zamierzała przeczytać. Kliknęła pierwszy rozdział i zatopiła się w lekturze. Książka tak ją wciągnęła, że oderwała się od niej, dopiero kiedy zaczęło ją ssać w żołądku. Z przerażeniem stwierdzała, że jest już czwarta po południu. Zrezygnowana wstała, z miejsca, w którym spędziła kilka godzin i ruszyła do najbliższej kafejki.
Tymczasem u chłopaków:
— No gdzie ona jest? – zapytał, kolejny raz z rzędu, mocno podenerwowany Louis.
— Spokojnie, pewnie zaraz wróci – uspokajał Liam.
— A jak nie? Przecież wiesz jakiego ona ma pecha. Może ktoś ją napadł, albo się zgubiła – spekulował szatyn.
— Przestań dramatyzować – żachnął poirytowany Zayn – na pewno ma się świetnie.
— Skąd możesz to wiedzieć? – Tomlinson, stawał się nie do wytrzymania.
— Boże, jeśli chcesz, to pojedziemy jej poszukać – oznajmił Harry, który również się o nią martwił, ale też nie mógł znieść zachowania przyjaciela.
— Dobra. To chodźcie – nie czekając na kolegów, wybiegł z holu. Pędem założył buty. Za ten czas, nastolatkowe zdążyli do niego dołączyć. Nie zważając na niech, chwycił za klamkę i z impetem wypadł na zewnątrz, mocno się z kimś zderzając i upadając na tą osobę. Kiedy, już oprzytomniał, a jego wzrok się wyostrzył, zobaczył Łakotkę, która była przez niego przygwożdżona do kamiennych płytek pod domem.
— Sweety? – zapytał zdziwiony.
— Nie kurde, królik Baks. – odparła z sarkazmem – Złaź ze mnie!
— Gdzie ty byłaś do cholery? – nie ukrywał zdenerwowania, puszczając jej rozkaz mimo uszu.
— W paku się zasiedziałam – warknęła i próbowała go z siebie zrzucić, jednak jej się to nie udawało.
— Tak trudno było zadzwonić i powiedzieć, gdzie się jest? – podniósł głos – Harry tu od zmysłów odchodził – pokazał na loczka, który zrobił zdziwioną minę, jakby nie wiedział o co chodzi.
— Tak, zresztą Lou też już wariował – włączył się Niall, który ściągnął anioła z dziewczyny i pomógł jej wstać.
— Przepraszam was, ale po prostu się wczytałam w książkę i straciłam poczucie czasu – powiedziała skruszona.
— Dobra. Najważniejsze, że nic ci się nie stało – rzekł Zayn.
— Mieliście gdzieś jechać? – zapytała.
— Tak. Mieliśmy cię szukać, ale skoro się znalazłaś, to może pojedziemy po dziewczyny, co?
— Dobry pomysł, tylko musimy wziąć dwa samochody, bo w jeden się nie zmieścimy – zauważyła.
— No ok. Harry poprowadź moje auto, a ja pokieruje Danielle – zaproponował Liam.
— Spoko – odparł lokowaty i skierował się do busa. Zayn i Niall poczłapali się za Li, do auta anielicy. Louis postanowił jechać z Hazzą. Zrezygnowana Łakotka udała się do Suva. Usiadła na tylnich siedzeniach. Przez powieść, której i tak nie skończyła, w ogóle nie odpoczęła, dlatego też, wyjęła swój telefon i słuchawki, które po chwili znalazły się w jej uszach. Włączyła piosenkę „A thousand years" i przymknęła oczy. Była tak zmęczona, że po chwili zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro