Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

 — Lou, to boli, puść mnie – powiedziała.

 — Podoba mi się, w jaki sposób wypowiadasz moje imię – zamruczał jej koło ucha, nic sobie nie robiąc z jej rozkazu. Zarumieniła się jeszcze bardziej. On na jej reakcję, tylko się zaśmiał. Lubił ją onieśmielać. Po jakichś trzech minutach milczenia, odezwał się w końcu z cwaniackim uśmiechem:

 — Sweety, nie graj na czas, bo to i tak nic nie da. – ewidentnie był rozbawiony tą całą sytuacją – Powiedz mi, dlaczego śpisz z moim misiem.

 — Po pierwsze, to nie jest twój miś, tylko mój, po drugie, śpię bo lubię, a po trzecie, złaź ze mnie – końcówkę wysyczała, przez zaciśnięte zęby. Jej słowa jeszcze bardziej go rozbawiły.

 — No dobrze, to dlaczego śpisz z naszym misiem?

—  Ufff – zaczęła się kręcić, próbując się wyrwać. Nagle zatrzymała się w bez ruchu, bo do głowy przyszedł jej świetny pomysł.

 — Albo ze mnie zejdziesz, albo zacznę krzyczeć – zagroziła. Anioł na to zaśmiał się kpiąco, a ona bez zadanego ostrzeżenia zaczęła się drzeć.

— Aaaaaaaaaaaaaaa. Pomocy. Ratun... - nie dokończyła, ponieważ jej usta przysłoniła dłoń chłopaka. Przez ten czyn, uwolnił jeden z jej nadgarstków. Dziewczyna sprytnie to wykorzystała i zrzuciła go z siebie. Poderwała się na równe nogi i wybiegła z pokoju. Nie musiała się oglądać, aby wiedzieć, że chłopak ją gonił. W podskokach pokonała schody i z impetem wkroczyła do kuchni, gdzie znajdowali się już wszyscy chłopcy. Spojrzeli na nią zdziwieni. Ona jednak na to nie zwracała uwagi, tylko podbiegła do Liama i się za nim schowała. W tym momencie do pomieszczenia wpadł Louis. Od razu dostrzegł Łakotkę i zdecydowanym krokiem podszedł do Li, który nadal ją osłaniał.

 — Co tu się dzieję? – zapytał zdezorientowany brunet, parząc na parę.

 — Nic – odpowiedzieli równocześnie. Tommo chciał załapać blondynkę, jednak ta z gracją mu uciekła.

 — Tak się chcesz bawić – bardziej stwierdził niż zapytał, posyłając jej szyderczy uśmieszek. Odwrócił się na pięcie, po czym wyszedł z kuchni.

 — Dokąd on poszedł? – spytał Niall. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Usiadła przy stole i zaczęła jeść przygotowane kanapki.

 — Spaliście razem? – zapytał Harry, który zatopił wzrok, we wnętrzu swojego kubka.

 — Tak, bo Zayn spał u mnie w pokoju, a w innych sypialniach panował niewyobrażalny chłód – odparła.

W tym momencie wrócił Louis, trzymając w rekach białego misia.

 — Sweety, czyżbyś zapomniała o naszym Polarku? – posłał jej triumfalny uśmiech, posadził miśka na krześle obok dziewczyny, po czym sam usiadł po drugiej stronie pluszaka. Wyglądali jak rodzice z małym dzieckiem. Chłopaki zaczęli się automatycznie śmiać.

 — To jest wasz Polarek? – wydusił Zayn, przez wstrząsające nim spazmy śmiechu – Ja dzisiaj z nim spałem.

Tym zdaniem jeszcze bardziej wszystkich rozbawił. Harry spadł z krzesła i zaczął tarzać się po podłodze, trzymając się za brzuch. Łakotka, także zaśmiała się pod nosem, ponieważ wyobraziła sobie jak to mogło wyglądać. Kiedy w końcu ogarnęli swoją głupawkę, Lou się odezwał:

 — Tak, to jest nasz Polarek. Imię ona wybierała. – wskazał na niebieskooką – A teraz mój słodziutki Poli, zje kanapeczkę – wziął do ręki jedzenie, po czym podstawił pod mordkę uszatka. Wyglądało to przekomicznie, ponieważ szatyn coś mamlał. Pluszak był naprawdę duży, dlatego przypominał pięcioletnie dziecko.

 — To jest ten miś, którego wygrałeś na strzelnicy? – zaciekawił się Liam.

 — Dokładnie – opowiedział, zerkając na Collins, która patrzyła za okno.

 — Idę się przebrać – mruknęła, wstając od stołu – i zabieram Polarka – chciała wziąć zabawkę, lecz Tomlinson złapał ją za nadgarstki, nie pozwalając zabrać misia.

 — On zostaje ze mną – oznajmił z powagą. Ona tylko ciężko westchnęła, uwolniła ręce i poszła na górę. Dzisiaj postanowiła wziąć kąpiel. Po półgodzinnym moczeniu się, wysuszyła włosy i ubrała granatową koszulkę, którą wpuściła w krótkie, dżinsowe, bordowe spodenki. Kiedy była już gotowa, zeszła na dół. Chłopaki też byli już ogarnięci i siedzieli na kanapie przed telewizorem. Pomiędzy nimi oczywiście Polarek. Pokręciła głową i podeszłą do nich bliżej.

 — Jedziemy po dziewczyny? – zaczęła.

 — Niedawno dzwonił policjant i powiedział mi, że wypuszczą je dopiero wieczorem, ponieważ podobno się znowu pobiły w celi.

 — Zamknęli je w jedne celi? – zapytał oburzona.

 — No ja nie wiem, gdzie ci ludzie mają mózgi – skwitował.

 — To co robimy? – zadała pytanie, ale ona już miała własny plan dnia.

 — Polarek mi powiedział, że chce zostać w domu – odparł Louis, dziecięcym głosem.

 — To świetnie, bo ja wychodzę – skierowała się do drzwi wyjściowych.

 — Co? Gdzie? – krzyknął, lecz zaraz się opanował i dodał beznamiętnie – Polarek, chce abyś została z nim w domu.

 — Przecież ty z nim zostajesz – postanowiła bawić się w jego grę. Szatyn chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył, bo wyszła z domu. Uśmiechnęła się pod nosem, że tak ładnie się z tego wywinęła i ruszyła chodnikiem w stronę parku. Chciała pobyć trochę sama. Bez rozwrzeszczanej bandy kobiet, które aby polują na promocje w sklepach odzieżowych i komentują wygląd obcych facetów. Bez chłopaków, którzy zawsze mają dziwne pomysły i oczywiście bez Louisa, który irytuje ją z minuty na minutę coraz bardziej, jednak bardzo go lubi i to ją wkurza najbardziej. Kiedy usiadła na ławce, która znajdowała się w dość spokojnym miejscu, pożałowała, że nie wzięła ze sobą książki, jednak szybko znalazła wyjście z tej sytuacji. Wyciągnęła telefon i wpisała w wyszukiwarkę, powieść, którą już od dawna zamierzała przeczytać. Kliknęła pierwszy rozdział i zatopiła się w lekturze. Książka tak ją wciągnęła, że oderwała się od niej, dopiero kiedy zaczęło ją ssać w żołądku. Z przerażeniem stwierdzała, że jest już czwarta po południu. Zrezygnowana wstała, z miejsca, w którym spędziła kilka godzin i ruszyła do najbliższej kafejki.

Tymczasem u chłopaków:

 — No gdzie ona jest? – zapytał, kolejny raz z rzędu, mocno podenerwowany Louis.

— Spokojnie, pewnie zaraz wróci – uspokajał Liam.

 — A jak nie? Przecież wiesz jakiego ona ma pecha. Może ktoś ją napadł, albo się zgubiła – spekulował szatyn.

 — Przestań dramatyzować – żachnął poirytowany Zayn – na pewno ma się świetnie.

 — Skąd możesz to wiedzieć? – Tomlinson, stawał się nie do wytrzymania.

 — Boże, jeśli chcesz, to pojedziemy jej poszukać – oznajmił Harry, który również się o nią martwił, ale też nie mógł znieść zachowania przyjaciela.

 — Dobra. To chodźcie – nie czekając na kolegów, wybiegł z holu. Pędem założył buty. Za ten czas, nastolatkowe zdążyli do niego dołączyć. Nie zważając na niech, chwycił za klamkę i z impetem wypadł na zewnątrz, mocno się z kimś zderzając i upadając na tą osobę. Kiedy, już oprzytomniał, a jego wzrok się wyostrzył, zobaczył Łakotkę, która była przez niego przygwożdżona do kamiennych płytek pod domem.

 — Sweety? – zapytał zdziwiony.

 — Nie kurde, królik Baks. – odparła z sarkazmem – Złaź ze mnie!

 — Gdzie ty byłaś do cholery? – nie ukrywał zdenerwowania, puszczając jej rozkaz mimo uszu.

 — W paku się zasiedziałam – warknęła i próbowała go z siebie zrzucić, jednak jej się to nie udawało.

 — Tak trudno było zadzwonić i powiedzieć, gdzie się jest? – podniósł głos – Harry tu od zmysłów odchodził – pokazał na loczka, który zrobił zdziwioną minę, jakby nie wiedział o co chodzi.

 — Tak, zresztą Lou też już wariował – włączył się Niall, który ściągnął anioła z dziewczyny i pomógł jej wstać.

 — Przepraszam was, ale po prostu się wczytałam w książkę i straciłam poczucie czasu – powiedziała skruszona.

 — Dobra. Najważniejsze, że nic ci się nie stało – rzekł Zayn.

 — Mieliście gdzieś jechać? – zapytała.

 — Tak. Mieliśmy cię szukać, ale skoro się znalazłaś, to może pojedziemy po dziewczyny, co?

 — Dobry pomysł, tylko musimy wziąć dwa samochody, bo w jeden się nie zmieścimy – zauważyła.

 — No ok. Harry poprowadź moje auto, a ja pokieruje Danielle – zaproponował Liam.

 — Spoko – odparł lokowaty i skierował się do busa. Zayn i Niall poczłapali się za Li, do auta anielicy. Louis postanowił jechać z Hazzą. Zrezygnowana Łakotka udała się do Suva. Usiadła na tylnich siedzeniach. Przez powieść, której i tak nie skończyła, w ogóle nie odpoczęła, dlatego też, wyjęła swój telefon i słuchawki, które po chwili znalazły się w jej uszach. Włączyła piosenkę „A thousand years" i przymknęła oczy. Była tak zmęczona, że po chwili zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro