Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Dziewczyna westchnęła ciężko i podeszła do krawędzi mostu, a jej wzrok utkwiła w przepaści, która zdawał się nie mieć końca.Przełknęła głośno ślinę, po czym odwróciła się plecami do czeluści. Harry nie mógł przejrzeć jej telefonu. Miała tam za dużo dziwnych i szalonych zdjęć oraz wiadomości. Po ich obejrzeniu, nie jednemu, by się mózg zlasował. Była aniołem, fakt, ale od zawsze miała mały lek wysokości, który na takiej wysoczyźnie, dawał jej się jeszcze bardziej we znaki. Spojrzała na Liama, którego mina wyrażała bezradność, Nialla, który chciał zabrać Harremu telefon, jednak mu się nie udawało, Zayna stojącego bokiem do niej i rozmawiającego przez komórkę i Louisa, który do niej podszedł i szepnął do ucha:

- Boisz się?

Niezauważalnie kiwnęła głową.

- Mogę to załatwić, tylko obiecaj mi przysługę.

- Jaką?

- Dowiesz się w swoim czasie. To jak, zgadzasz się?

Dziewczyna spojrzała na niego, potem na Hazze i jeszcze raz na Lou, po krótkim namyśle odpowiedziała:

- Tak.

Chłopak tylko uśmiechnął się do niej cwaniacko i podszedł do przyjaciela. Chwilę dyskutowali. Lokowaty spojrzał na nią dziwnym wzrokiem i wrócił do konwersacji, która trwała jeszcze przez może dwie minuty. Styles, wręczył telefon dziewczyny, Tomlinsonowi. Ten ruszył nonszalanckim krokiem w jej stronę, oddał jej własność i rzekł:

- A teraz czas na twoją przysługę – uśmiechnął się łobuzersko.

- No dobra. Co to jest? – zapytała ze strachem w oczach. Znając tego szatyna, będzie to coś szalonego.

- Skocz ze mną na bangee – nie obwijał w bawełnę.

- Co?! – odebrało jej mowę. Wiedziała, że to będzie coś głupiego a może i niebezpiecznego, no ale ludzie, bez przesady. Myślała, że zaraz się roześmieje i powie coś w stylu – Ale miałaś minę – jednak nic takiego się nie stało, a on sam był przerażająco poważny.

- To co słyszałaś. Skocz ze mną i nawet się nie wymiguj, bo obiecałaś – mówił jak dziecko, które usłyszało od matki, że ta, nie kupi mu upragnionej zabawki, mimo że mu to przysięgła. Wiedziała, że nie ma odwrotu więc niepewnie się zgodziła. Anioł z triumfalną miną zaprowadził ją pod uprzęż i zaczął zapinać. Kiedy skończył u niej, zabrał się za swoją. Po wykonanej pracy, byli przyczepieni do siebie mocnymi, żelaznymi sprzączkami. Oplatała ich elastyczna lina. Powolnym krokiem weszli na miejsce, z którego się skacze. Na samym dole płynęła rwąca rzeka, czyli jakieś 200 metrów pod nimi. Blondynka znowu głośno przełknęła ślinę.

- Gotowa? – zapytał głupio.

- Nie.

- No to skaczemy! – błyskawicznie przytulił dziewczynę do siebie i rzucił się z nią w przepaść. Ona zaś mocno zacisnęła powieki i bardziej się w niego wtuliła. Czuła szybki spadek w dół. Wydawało je się, że leci tak całą wieczność, więc otworzyła oczy. To był zły pomysł, ponieważ akurat w tym momencie była głową do ziemi i tylko kilka metrów ją od niej dzieliło. Zadrżała lekko i z powrotem zamknęła oczy. Lou tylko się na to zaśmiał. Lina się naprężyła, a oni wrócili do góry. I tak jeszcze z cztery razy zanim się zatrzymali. Łakotka na drugim spadku postanowiła otworzyć oczęta. I ku jej zdziwieniu, bardzo jej się to spodobało. Kidy w końcu stanęła na gruncie, ucieszyła się z tego, ale w głębi ducha, spróbowała by jeszcze raz. Chłopaki też sobie skoczyli po razie i wszyscy wsiedli do wozu. Jechali przez ciemne ulice w nieciążącej ciszy. Adrenalina w ich żyłach jeszcze nie opadła, więc byli pobudzeni. Kiedy dotarli na miejsce, dziewczyny już na nich czekały. Weszli uśmiechnięci do domu. W salonie były panie, które oglądały jakiś program. Spojrzały najpierw, na przedstawicieli płci męskiej, a potem odszukały wzrokiem anielicę. Zmierzyły ją badawczo wzrokiem. Zatrzymały się na jej włosach. Spojrzała w lustro, wiszące w holu. Jej fryzura, była po prostu nie do opisania. Każdy kłak w inną stronę. Szybkość spadania, musiała być tak duża, że włosy utrwaliły jej się w strasznym nieładzie.

- Co wyście robili, że ona tak wygląda? – zapytała Marcelina, podchodząc bliżej.

- Kochanie, nie zadawaj pytań, tylko idź się szykować na kolację. Za pół godziny, widzę cię na dolę – powiedział Niall, ciągnąc ją na górę.

Reszta paczki, została na dole i wzięła się za przygotowywanie własnej wieczerzy. Zadania były poprzydzielane według umiejętności. Biorąc pod uwagę fakt, że nikt nie umiał gotować, wybrali jedno z łatwiejszych dań, czyli spaghetti. Potem cała robota i tak spadła na Łakotkę i chłopaków, ponieważ Danielle, Livi i Darcy, tłumaczyły się świeżo zrobionym manicure. Więc zasiadły przed telewizorem i oglądały pokaz mody.

- Sweety, ani słowa o tym co dzisiaj robiliśmy, jasne? – szepnął Harry, zachodząc ją od tyłu i dopierając do blatu.

- Mhm – odparła skrępowana.

- Grzeczna dziewczynka – rzekł z szelmowskim uśmiechem i odsunął się od niej, wracając do krojenia warzyw.

Całej sytuacji przyglądał się Lou, który wydawał się być zły. Hazza posłał mu tylko triumfalny uśmieszek. Kiedy jedzenie było gotowe a stół nakryty, do kuchni wkroczyła piękna, zakochana para. Marcela była ubrana w czerwoną, krótką sukienkę bez pleców i czarne szpili. Kręcone, blond włosy, miała przerzucone na jedną stronę i podpięte w paru miejscach. Wyglądała oszałamiająco. Niall ubrany w czarne rurki, marynarkę tego samego koloru i białą koszulkę, podał rękę ukochanej i oznajmił:

- Wychodzimy. Nie czekajcie na nas – odwrócili się i mieli podążyć w kierunku drzwi, kiedy naglę znów stanął do nich przodem – i nie zabijcie Łakotki. – dodał z kamienną miną, patrząc na kolegów – Miłego wieczoru –uśmiechnął się i wyszli. Pozostali zasiedli do posiłku. Atmosfera była luźna i wesoła. Kiedy skończyli, włożyli brudne naczynia do zmywarki. Potem wpadli na pomysł, aby zrobić maraton filmowy. Dziewczyny przygotowały przekąski i napoje, po czym wkroczyły z nimi do salonu. Rozsiedli się na dwóch kanapach. Liam i Danielle siedzieli jak najdalej się dało, od otaczających ich bodźców, rozmawiając Bóg wie o czym. Do Darcy ktoś zadzwonił, dlatego poszła do swojego pokoju. Potem już nie wróciła. Livi i Zayn usadowili się gdzieś na uboczu i skradali sobie niewinne pocałunki. Łakotka była zmuszona siedzieć pomiędzy Harrym a Louisem, co ją zbytnio nie cieszyło. Pierwszym filmem, była jakaś denna komedia. Potem chłopaki uparli się na horror. Collins nie chciała, ponieważ boi się strasznych scen. Kiedy tak próbowała ich odciągnąć od tego pomysłu, aniołowie zorientowali się, że obleciał ją strach, więc bez zastanowienia włączyli „Nocny pociąg z mięsem". Zajęli wcześniejsze miejsca. Niebieskooka, zdziwiła się na widok wyciągniętych rąk szatyna i loczka. Wyglądało to tak, jakby specjalnie je wystawili, aby za nie łapała w chwilach strachu. Niedoczekanie wasze – pomyślała. Na początku było dosyć spokojnie. Jednak z minuty, na minutę, napięcie rosło coraz bardziej, a widoki stawały się nie za ciekawe.

Że też musieli wybrać taki obrzydliwy horror – narzekała w duchu. Kiedy ukazało się ciało ludzkie, obdarte ze skóry, Danielle i Livi nie wytrzymały i wybiegły z salonu. Łakotka jedynie zacisnęła powieki. Rozluźniła je po paru chwilach i rozejrzała się po pokoju. Oczy wszystkich chłopaków, były skierowane w jej stronę.

- Co się tak patrzycie? – zapytała nieco poirytowana, patrząc w ekran telewizora.

- A ty się nie przestraszyłaś? – zapytał z podziwem Liam.

- To tylko film – odparła mozolnie.

- No tak, ale sceny dosyć przerażające.

- Co wy, myślicie że wszystkiego się boję? – oburzyła się.

- A, nie jest tak? – zapytał lekko rozbawiony Harry.

- Nie! – prawie krzyknęła – I przestań... Zaraz chwileczkę, gdzie jest Zayn? – wskazała na puste miejsce.

- Buuuuuuuuuu! – ktoś wydarł jej się za uchem, chwytając za ramiona. Ona głośno krzyknęła i nie panując nad ciałem, mocno przytuliła się do Louisa. Szatyn pierwsze co poczuł, to intensywniejszy zapach kobiecych perfum, potem serce, które waliło jej jak oszalałe, a na końcu dreszcze meczące ciało dziewczyny. Reszta towarzyszy zaczęła się głośno śmiać. To właśnie Malik, wywołał ten stan u anielicy.

- Zwariowałeś?! – próbowała unormować oddech.

- Przecież mówiłaś, że się nie boisz – tłumaczył Zayn, nadal się śmiejąc.

- Bardzo śmieszne. Normalnie boki zrywać – prychnęła z ironią. Rozbawieni Zayn i Liam, poszli do swoich dziewczyn, zostawiając trójkę samą. Blondynka ubłagała włączenie innego filmu. Wypadło na „Awatara". Harry po pewnym czasie usnął, z głową na barku Łakotki.

- Jak go przekonałeś, aby oddał mój telefon? – zadała cicho nurtujące ją pytanie, nie odrywając wzroku od TV.

- Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić. – powiedział poważnie, lecz w jego oczach tańczyły iskierki radości. Zaraz potem, oboje wybuchnęli śmiechem – A tak na poważnie – opanował chichot – nie powiem ci, dlatego że tylko ja wiem, jak go udobruchać – wskazał na śpiącego palcem. I nie chcę abyś, ty to też wiedziała – dodał w myślach.

- Aha – nie należała do osób, które muszą znać prawdę za wszelką cenę. Dalszą cześć filmu, obejrzeli w milczeniu. Collins, była strasznie zmęczona, więc powieki same jej opadały. Kontem oka widziała, że Lou też jest senny, jednak siedzieli wytrwale. Po jakimś czasie głowa Harolda, wylądowała na jej kolanach. Ona sama zaś, oparła się o Louisa, który po jakimś czasie, oplótł ją ramieniem i pozwolił aby zasnęła, wtulona w niego. We trójkę spędzili tę noc, na kanapie. Było koło trzeciej, kiedy zakochani wrócili po randce do domu. Gdy zobaczyli śpiących przyjaciół, zaśmiali się pod nosem, zrobili im zdjęcie, ponieważ uznali, że bardzo słodko wyglądają i poszli spać do swojej sypialni, nieświadomi tego, jak bardzo jutrzejszy dzień, będzie zwariowany.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro