Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Piąty ~ Złota Suknia

Mężczyzna zaśmiał się gardłowo.

- Czego tu szukasz? - zapytał.

Bella spojrzała w ciemne oczy Bestii.

- Szukam ojca - odpowiedziała.

Przekrzywił głowę, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.

- Więc chodź za mną, zaprowadzę cię do niego.

Bella otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i podniosła się z klęczek. Całe jej ciało było tak obolałe, że ledwo trzymała się na nogach. Ale... Udało jej się! Znalazła ojca! Teraz będą mogli wrócić do wioski i wszystko będzie jak dawniej.

Jak dawniej... Wieczory przy kubku herbaty i dobrej książce, rozmowy z ojcem ciągnące się godzinami, spacery i żartowanie z Gastonem i jej zwykłe prace domowe. Jeżeli na świecie istnieje raj, tak właśnie wyglądał jej.

Ruszyła za Bestią, wpatrzona w jego szerokie plecy. Wyglądał na około czterdziestoletniego mężczyznę. Był wysoki, umięśniony... Przytłaczający.

Bella nie była głupia. Z wejścia skojarzyła kto jak urządził tamtych dwoje. Ta sama osoba, za którą dobrowolnie szła teraz w dół kamiennych schodów.

Prawdopodobnie schodzili do piwnicy. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej, a cisza wisiała między nimi, tworząc nieprzyjemną atmosferę.

 - To tutaj - szepnął mężczyzna, gdy znaleźli się w pomieszczeniu przypominającym lochy.

Zacisnęła pięść.

- Ojcze? Jesteś tu? - zawołała, jednak o wiele ciszej niż wtedy, w głównym korytarzu.

- Be-Bello? - usłyszała cichy jęk.

Rzuciła się przed siebie i wylądowała na kolanach przed celą, w której siedział jej ojciec. Był taki słaby, sztywny...

- Co ty mu zrobiłeś?! 

Gdy zobaczyła w jakim stanie jest jej ojciec, wróciła jej pewność siebie. Rzuciła nienawistne spojrzenie w stronę Bestii.

- Nic szczególnego - odparł, zupełnie nieprzejęty tą sytuacją - Pokazałem mu tylko, gdzie może się zatrzymać. Jako, że był moim gościem, byłem wyjątkowo delikatny.

- Ty potworze! Przecież on umiera!

Mężczyzna pokiwał głową.

- A owszem. Nie ma wątpliwości, że wkrótce umrze, jeśli tylko tu zostanie.

Dziewczyna aż się zachłysnęła.

- Nie wypuścisz go...?

Mężczyzna kucnął przed Bellą i rzucił jej długie, badawcze spojrzenie.

- A jaką miałbym z tego korzyść?

Ciarki przeszły jej po plecach, kiedy podjęła prawdopodobnie najgorszą decyzję w swoim życiu. Wypowiedziała słowa, które na zawsze zapieczętowały jej życie.

- Weź mnie zamiast jego.

Reszta stała się tak błyskawicznie, że nawet nie zdążyła pożegnać się z ojcem. Ojciec został wyrzucony z lochów i wyprowadzony na zewnątrz przez kogoś ze służby. A ona... Ona zakryła twarz w dłoniach i płakała dopóki nie poczuła dotyku czyjeś ręki na swoim ramieniu. 

Bestia podniósł bezwładną dziewczynę z ziemi, a ta oparła się o jego ramię i pozwoliła wyprowadzić się z lochów. Szli bardzo długo, aż dotarli na najwyższą wieżę zamku. Mężczyzna zaprowadził Bellę w stronę łóżka i posadził ją, a sam ruszył w stronę szafy stojącej w kącie jej nowego pokoju. Wybrał złotą suknię, najpiękniejszą, jaką Bella widziała w życiu i ułożył delikatnie obok niej.

- Przebierz się w nią i zejdź potem do mnie - powiedział i wyszedł.

Bella opadła na poduszki, ciągle w szoku. Co ona zrobiła... Co ona zrobiła...

Łzy ponownie zebrały się w kącikach jej oczu i zaczęły spływać po policzkach. 

- Oj, nie płacz już, maleńka.

Poderwała się ze strachem i strąciła złotą suknię nogą na podłogę. 

- Ej, bo ją ubrudzisz, a Pana to nie ucieszy.

Pulchna i mocno umalowana dziewczyna schyliła się po suknię i ponownie ułożyła ją na łóżku.

- Słyszałam od reszty służby, że podobno przybłąkała się tu dziewczyna, ale nie wierzyłam. No, a jednak jesteś.

Bella ujrzała cień szansy w postaci kobiety.

- Pomóż mi stąd uciec, błagam - szepnęła.

Dziewczyna skrzywiła się na te słowa.

- Czemu chcesz uciec? Masz kogoś, do kogo chcesz wrócić?

- Chcę wrócić do ojca - powiedziała, choć przed oczami stanął jej widok kpiarsko uśmiechniętego Gastona.

- Stąd nie uciekniesz - stwierdziła służka i usiadła obok Belli na łóżku.

Przygładziła jej brązowe włosy i założyła niesforne kosmyki za uszy.

- Próbowaliśmy wiele razy, ale surowo za to płaciliśmy. Pan jest okrutny i bezwzględny. Oraz bardzo, ale to bardzo czujny.

Kolejne łzy popłynęły Belli po policzkach.

- Kim jesteś? - zapytała.

- Ja? - dziewczyna uśmiechnęła się krzywo - Jestem Lucinda. A co robię w tym zamku, to już chyba się domyśliłaś.

Bella pokręciła głową i wbiła w Lucindę spojrzenie, oczekując najgorszego.

- Jestem jedną z jego dziwek.

O Boże.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro