Rozdział Pierwszy ~ Uliczna Bójka
- I wtedy stwierdził, że to było bardzo nudne - powiedziała Bella, gorliwie mieszając herbatę - Jestem pewna, że ta książka go zainteresowała, tylko nie chciał tego powiedzieć.
Maurycy pokiwał ze znużeniem głową.
- Tak, rozumiem... - odparł tylko.
Bella westchnęła ciężko.
- Ojcze, mógłbyś chociaż czasem, no cóż... Zaangażować się w rozmowę!
Mężczyzna na te słowa podrapał się po brodzie.
- A cóż mam tu dopowiadać, skoro sama tyle o nim mówisz?
Bella zamarła na krótką chwilę, zastanawiając się nad tym, co właśnie usłyszała.
- Przecież nie mówię o tym człowieku aż tyle... - zaczęła.
- Bello! - jej ojciec aż podniósł ręce - Gaston to, Gaston tamto i tak w kółko. Cały czas o nim opowiadasz!
Otworzyła szeroko usta.
- Niemożliwe... - szepnęła.
Tak, zdecydowanie niemożliwe. Czemu ona miałaby w kółko opowiadać o takim prostaku?
- Już rozumiem - pociągnęła łyk herbaty - Opowiadam o nim, ponieważ spędzam z nim dużo czasu. Z dziwnych powodów uparł się, żeby odprowadzać mnie do domu i towarzyszyć w drodze do księgarni.
Maurycy zmrużył oczy.
- Dziwnych? Dla mnie to oczywiste...
Bella poczerwieniała.
- Ojcze, nic nie insynuuj, proszę. Ja nigdy bym... Z nim... Nie ma takiej opcji!
Bella wypiła szybko resztę herbaty i wyszła na dwór.
- Przecież to bezczelny głupiec... - marudziła po drodze.
Potem przystanęła. No dobrze, wyszła z domu, ale co dalej? Przejść się do księgarni? Karczmy? Oporządzić konia?
W takich chwilach chciałaby mieć przyjaciela z którym mogłaby porozmawiać o dręczących ją problemach.
Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę miasta. Kupi jakieś pieczywo na jutrzejsze śniadanie, a po drodze... Cóż, jak zwykle zajrzy do księgarni.
Nagle coś wyrwało ją z zamyślań. Usłyszała jakiś grzmot, potem jakby... Sapanie? Takie odgłosy wydaje z siebie ojciec, gdy jest czymś poddenerwowany. Zmarszczyła brwi i wyjrzała zza rogu domu.
- Gastonie! - krzyknęła, upuszczając koszyk na ziemię.
Gaston właśnie bił się z niejakim Roy'em, jednym z osiłków naszej wioski. Bella podbiegła do nich spanikowana, z zamiarem ich rozdzielenia, ale przystanęła. Co może zrobić, kiedy dwaj dorośli, silniejsi od niej mężczyźni, się biją?
- Gastonie, przestań! - krzyknęła, ale Gaston zdawał się jej nie słyszeć - Proszę cię!
Gaston rozejrzał się za źródłem głosu, ale w tym czasie dostał w twarz.
- No nie! - Bella szarpnęła Roya za włosy i spojrzała mu w twarz - Próbuję z nim porozmawiać, do jasnej cholery!
Tamten zamrugał kilkakrotnie, gapiąc się na Bellę jakby zobaczył ducha.
- A ty! - Bella puściła włosy Roya i skierowała palec na Gastona - Zachowujesz się jak dzieciak! Co ty sobie myślisz? To, że jesteś silny nie oznacza wcale, że możesz robić wszystko, co ci się żywnie podoba!
Wzięła głęboki oddech i położyła rękę na biodrze.
- Wstawaj, Gastonie - uśmiechnęła się, jednak ten uśmiech nie dosięgnął jej oczu - Musimy sobie porozmawiać o właściwym zachowaniu.
Gaston leżał jeszcze przez chwilę na ziemi, jakby próbując pozbierać myśli, aż w końcu wstał i spojrzał na dziewczynę oszołomionym wzrokiem.
- Bello...
Jej policzki zapłonęły rumieńcem.
- Nie możesz się tak bić w zaułkach... - zaczęła - Przecież ktoś musi odprowadzać mnie do księgarni!
Powiedziała to, miętoląc rękaw swojej sukienki. Gaston wybuchnął śmiechem i odwrócił się plecami do Roya, idąc razem z Bellą.
- Jak możesz się tak zachowywać, to nie do pomyślenia... - mruczała pod nosem.
Gaston podrapał się po brodzie.
- Ale nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę coś takiego - powiedział w końcu.
- Coś takiego...? - powtórzyła zakłopotana Bella.
- Wyszarpałaś za włosy jednego z największych mięśniaków w tym mieście! - Gaston uśmiechnął się szeroko - Jak przystało na moją dziewczynę!
Bella zakrztusiła się.
- Twoją! Jak śmiesz! - krzyknęła wyprzedzając go znacznie - Gastonie, chyba muszę ci coś wyjaśnić. Nie ma najmniejszej szansy, żebym kiedykolwiek została twoją dziewczyną! Ty i ja to dwa zupełnie różne światy.
Chłopak zaplótł ręce na piersi i i rzucił dziewczynie przeciągłe spojrzenie, na które ona spłonęła rumieńcem.
- Tak, z pewnością nie ma szansy - rzucił kpiarsko i ruszył za nią do księgarni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro