wszystkiego najlepszego
wtorek, 12 grudnia 2017
18:56
---
lucas był tylko trochę zdenerwowany, kiedy uniósł dłoń i drżącymi knykciami zapukał do drzwi. okej, trochę zdenerwowany może być niedomówieniem.
twarz chłopaka spojrzała prosto, obserwując dom cooków. był to zwykły budynek w niewielkim mieście i wyglądał na odrobinę ciasny jak na siedmioosobową rodzinę, jednak idealny do wychowywania dzieci.
drzwi przed nim w końcu się otworzyły, a przed chłopakiem stanął ktoś, kogo ten miał nadzieję nie zobaczyć. pan cook.
— ty musisz być lucas. bardzo miło mi cię w końcu poznać, sam w kółko o tobie mówi. — mężczyzna miał na twarzy szeroki uśmiech.
— mam nadzieję, że same dobre rzeczy — zażartował brunet, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy uświadomił sobie, że ojciec brunetki nie ma zamiaru przeprowadzać z nim poważnej rozmowy.
— same dobre rzeczy — potwierdził starszy. — wejdź, zabierzmy cię z tego zimna.
pan cook otworzył drzwi szerzej, by lucas mógł wejść do środka. do jego nosa od razu dobiegł zapach obiadu, a policzki zaczerwieniły się od ciepła.
— przy okazji, wszystkiego najlepszego! dziwnie musi być obchodzić urodziny w innym kraju.
— tak. — zaśmiał się cicho chłopak. — pani cook, dziękuję za zaproszenie mnie na obiad.
lucas szybko zdjął buty i ustawił je przy drzwiach. zrzucił również kurtkę ze swoich wąskich ramion, a następnie podał mężczyźnie stojącemu przed nim. poczuł ciepło wypełniające go od środka na myśl, że rodzina cook przygotowała dla niego urodzinowy posiłek, chociaż nawet fo nie znali.
— żaden mężczyzna nie powinien świętować swojej siedemnastki samotnie. i proszę, mów mi josh.
— dobrze, josh. — uśmiechnął się zumann, jednak jego uwagę odwrócił głos dziewczyny.
— hejka, weganinie. — samantha miała na sobie krótką, ciemnoniebieską sukienkę, która była rozkloszowana od jej talii. ten strój idealnie dopełniał jasnoniebieską koszulę lucasa, którą lizzy kupiła mu zanim wyjechał nagrywać. — a może powinnam powiedzieć solenizancie?
— hej, samantha. — chłopak uśmiechnął się uroczo, kiedy brunetka zaczęła iść w jego stronę, jednak nagle na jego twarz wstąpiło przerażenie, gdy popatrzył w stronę mężczyzny. jednak josh jedynie uśmiechnął się na dźwięk pełnego imienia sam.
tata dziewczyny stwierdził, że pójdzie pomóc swojej żonie, a kiedy para została sama, samantha szeroko się uśmiechnęła.
— wyglądasz przepięknie — przyznał lucas, gdy brunetka oparła swoje czoło o jego i zaplotła dłonie na szyi. pochyliła się i ucałowała jego usta w ramach podziękowania.
— podoba mi cię ta koszula — powiedziała, biorąc go za rękę i prowadząc do pokoju po prawo. tuż przed wejściem, zumann nagle przyciągnął ją do siebie.
— wszyscy tam są?
— nie ma rodziców, są tylko ray, charlie, toby i dani.
delikatnie ścisnęła jego dłoń, kiedy lucas odetchnął zdenerwowany, jednak lekko pokiwał głową. gdy weszli do salonu, lucas zauważył czwórkę rodzeństwa grającą na wii. ray i charlie dopingowali dani, która nie była aż tak uzdolniona jak roby w grze mario kart. kiedy tylko para pojawiła się w drzwiach, wszyscy popatrzyli w ich kierunku, a toby zatrzymał grę.
— wszystkiego najlepszego, stary. — toby podniósł się z podłogi i podszedł do lucasa. przyciągnął go do jednego z tych braterskich uścisków, przez co zumann musiał puścić dłoń samanthy.
— dzięki toby, dobrze cię znowu widzieć. — brunet nawet nie próbował być grzeczny, po prostu był szczery. brat samanthy zawsze poprawiał mu nastrój podczas dostarczania zamówień z ich (niewegańskiej) restauracji.
— lucas! — ray dopiero wtedy uświadomiła sobie, kim jest chłopak stojący obok jej siostry. aktor uśmiechnął się szeroko, kiedy dziewczynka podbiegła i wtuliła w niego, jakby znali się od lat.
— hejcia ray. — zaśmiał się, gdy cook odeszła kawałek od niego i uniosła kąciki ust, co trochę go przytłoczyło. — skończyłaś już anię?
— za kogo ty mnie masz? oczywiście. skończyłam ją tego samego dnia, w którym do ciebie zadzwoniłam — przyznała bezczelnie, a następnie ponownie wskoczyła na kanapę i skrzyżowała nogi. mała dziewczynka obserwowała jak charlie podchodzi do nich z rozbawionym uśmieszkiem.
— wszystkiego najlepszego, lucas. miło cię w końcu poznać, chyba — powiedział sarkastycznie, udając brak zainteresowania gościem.
— ciebie też, chyba. — zumann wzruszył ramionami i odwrócił się do reszty.
— o cholera — wymamrotał toby, błądząc wzrokiem pomiędzy nimi. — przegapiłem coś?
— nie, charlie po prostu jest strasznie głupi, więc nie jestem jego ogromnym fanem — wytłumaczył lucas, na co chłopak zaskoczony uniósł brwi.
— nie możesz użyć mojej własnej obelgi do obrażenia mnie — jęknął jak pięciolatek, jednak potem w końcu szeroko się uśmiechnął. brunet odwzajemnił mimikę twarzy, a następnie przytulili się. kilka razy udało im się porozmawiać, jednak czuli bardzo zżyci.
— okej, czy tylko ja uważam to za strasznie dziwne? — odezwała się samantha, spoglądając na roześmianych chłopaków.
— zdecydowanie nie. — zachichotała dani, nagle stając obok swojej siostry. — wszystkiego najlepszego, lucas.
— dzięki. zgaduję, że jesteś dani?
— jedna i jedyna. bardzo dużo o tobie słyszałam dzięki tym imbecylom. — wywróciła oczami, spoglądając na swoje rodzeństwo. — miło w końcu wiedzieć, kim jesteś.
— gramy w mario kart, chcesz dołączyć? — wtrącił toby, chcąc jedynie ponownie włączyć konsolę.
— toby to okropny nerd, kiedy chodzi o mario kart. — westchnęła ray z kanapy, a lucas lekko uniósł brwi. odwrócił się do chłopaka z cwanym uśmiechem, który w jakiś sposób zaniepokoił starszego.
— jesteś gotowy na zawstydzenie? — wyzwał go zumann, na co cook się podekscytował.
— och, to wojna, blythe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro