Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Jeff postanowił przyjechać do Kenty od razu jak jego syn powiedział mu o dziwnym zachowaniu Joy, zapukał do drzwi, otworzył mu Kenta widocznie przygnębiony, miał na sobie zarzucony koc i wyglądał jakby płakał. Jeff od razu ruszył z bratem do sypialni.

- Kenta co się stało?- załapał go za policzki zmartwiony

- pokłóciłem się z Joy...-Jeff zamarszył brwi

- o co poszło?

- uderzył dziś Prem'a, na dodatek stwierdził, że nie chce jechać na obiad do was... Nie chcę wychodzić z pokoju, nie wiem o co chodzi,nie chce rozmawiać ze mną, a Pete unika jak ognia - powiedział zmartwiony

- Kenta... może coś się stało na tym wyjeździe ze szkoły - przytulił brata- pójdę z nim porozmawiać.- powiedział i skierował się do pokoju Joy,  zapukał do drzwi - to ja Jeff ..- o dziwo chłopak pozwolił mu wejść. Jego pokój wyglądał jak pobojowisko, jego ubrania leżały na podłodze, rzeczy były wyspane z szafek, Jeff usiadł koło niego, Joy siedział owinięty kocem, przytulał swoje kolana- Joy chcesz porozmawiać? - Joy potwierdził, czuł, że Jeff może go lepiej zrozumieć niż jego rodzice lub brat...zrozumie go jak Omega omegę...- więc powiesz mi dlaczego unikasz wszystkich? Zwłaszcza Pete ? Nie Chcesz by usłyszał twoje myśli?-patrzył na bratanka- Wszyscy bardzo się martwią-
Joy przytulił bardziej do siebie swoje kolana, wbijał wzrok w jeden punkt.

- nie chce by myśleli, że jestem obrzydliwy- zacisnął ręce na materiale

- Joy nikt nigdy nie pomyśli, że jesteś obrzydliwy, kochają cię - pogłaskał włosy Chłopaka

- pomyślą tak... Nic nie zrobiłem... bałem się ruszyć, nie przerwałem tego, bałem się - Jeff od razu zrozumiał co się dzieje

- zrobił to bez twojej zgody?- Joy przytaknął

- bałem się ruszyć, nie umiałem nawet krzyczeć, płakałem tylko... Jestem obrzydliwy- pociągnął nosem

- to któryś z uczniów?- Joy pokręcił głową - nauczyciel?- chłopak spojrzał na Jeff'a

- opiekun ...to tak bardzo bolało - łzy spływały po policzkach chłopaka - nie chce by ktoś wiedział... Będę obrzydliwy dla rodziców , dla Prem'a...Win'a...- Jeff przytulił go

- nie będziesz  i nigdy nikt z nas tak o tobie nie pomyśli, może nie ja powiniem ci to mówić...ale Wujka Sonic'a spotkało to samo, wiele razy... Bardzo cierpiał i wiele lat bał się zaufać przez to Alfą, ale jak widzisz nawet North nie uważał tego za obrzydliwe. Mój syn też nie pomyśli o tobie w ten sposób, odchodził od zmysłów bardzo się o ciebie boi. - pogłaskał znów jego włosy -Byłeś u jakiegoś lekarza?-Joy zaprzeczył- powinieneś iść Joy... zabiorę cię do N'Heart dobrze? Nie musisz się bać. Jeśli chcesz pójdę tam z tobą. Powinieneś też powiedzieć Kencie. Musimy to zgłosić

- ale... Wtedy każdy będzie wiedział

- Joy na te wyjazdy jeżdżą setki osób... jeśli zrobił to raz może zrobić kolejny, trzeba chronić też innych, zrób to dla innych - chłopak uległ, zgodził się powiedzieć o tym wszystkim Kencie i Pete. Kenta płakał przytulając syna, przepraszał go za wszystko... przepraszał go, że nie zdołał go ochronić. Joy nie był zły na rodziców...

Prem stał na schodach słysząc całą rozmowę z salonu, wyszedł z domu bez słowa, wsiadł do samochodu i jechał bez słowa przed siebie, jechał z jednym celem. Zgotować piekło na ziemi skurwysynowi który śmiał ruszyć jego brata.

Znalazł go bez problemu, mężczyzna zdziwiony patrzył na młodego alfę, nie zdążył się nawet odezwać, dostał w twarz

- ZWARIOWAŁEŚ?! KIM TY JESTEŚ??!- Krzyczał leżąc już na podłodze, Prem kopnął go z całej siły w genitalia

- bratem tego Omegi,na którego śmiałeś podnieść swoje obrzydliwe ręce - stanął mu na biodrach kucnął na jego brzuchu, uderzył go poraz kolejny w twarz, zostawił go w masakryczny stanie, połamał mu wszystkie palce, wybił mu zęby...

Alfa nie śmiał nawet tego nigdzie zgłosić, na dodatek sam przyznał się do wykorzystania Joy'a.

Prem wrócił do domu i złapał brata za policzki

- nikt więcej nie podniesie na ciebie rąk obiecuję. - przytulił go.

Joy pojechał do lekarza wraz z Kentą i Jeff'em, kobieta zbadała go i podała mu kubeczek z wodą

- na szczęście nie doszło do zapłodnienia podczas ataku, Joy odetchnął z ulgą i spojrzał na nią

- ale coś jest nie tak prawda?- niestety przytakneła

- doszło do uszkodzenia, twój organizm jest jeszcze młody jest szansa, że uda się to cofnąć jeśli niestety nie stanie się to , niestety nie będziesz w stanie mieć nigdy potomstwa- rozpisał mu leki i suplementy.

Kobieta patrzyła na niego z współczuciem , przypomniał się jej młody Pete, którym zajmowała się jakiś czas po jego ucieczce, dla nich może było to ponad trzydzieści lat temu, a dla niech było to jak chwila...

Dziwnym przypadkiem mężczyzna, zmarł w szpitalu przez podobno niewydolność nerek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro