15
Babe skierował się do Charliego, przytulił jego plecy i pocałował go kilka razy w szyję... Charlie od razu zrozumiał, że jego ukochany coś od niego chce.
- co się dzieje mamusiu...- odwrócił się i i złapał go za policzki
- Cherry powiedział mi dziś coś ważnego- powiedział patrząc w oczy
- oh Cherry? Co takiego tym razem wymyślił?- potarł swoim nosem o jego, Babe poprawił mu okulary
- Chciałby mieć rodzeństwo, ale za razem jest mądry i wie, że nie mogę mieć dzieci i przepraszał mnie , że to powiedział...ale jak powiedziałem mu, że możemy przecież adoptować dziecko wydawał się być zadowolony...
- chcesz adoptować dziecko?- otworzył zdziwiony oczy, ale po chwili uśmiechnął się do niego czule, przez co Babe od razu wiedział, że ta myśl podoba się Charlie'mu.
Więc po długich rozmowach głównie z Pete i Kentą, na początku myśleli o adopcji niemowlaka, jednak kiedy Pete pokazał im papiery pięcioletniego Chłopca przepadli całkiem...
Mały Berry trafił do ich domu, był na początku trochę wstydliwy, ale szybko wkleił się w rodzinę.
Spał właśnie pod stołem z Cherry, cały dzień bawili się w bazę z koców.
Charlie wyjął synów spód stołu i zaniósł ich do ich pokoju, przebrał ich w piżamy, pogłaskał ich włosy i wrócił do Babe, który uśmiechnięty pogłaskał jego policzek
- i pomyśleć, że ja powiedziałem kiedyś, że nie dam się żadnemu dziadowi uwiązać, a teraz mam ciebie do końca życia i jeszcze te małe bestie....- pocałował go w usta uśmiechnięty
- jesteś na mnie mamusiu skazany do końca życia - zaśmiał się i przytulił go
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro