Ale jak to się stało?
Perspektywa Karola
- Kochanowski, wyjdź! - krzyknąłem trochę głośniej niż powinienem, przez co zbudziłem siostrę. - Wyjdź kurwa. - syknąłem przez zęby, ale on nie odpuszczał.
- Karol, Arti wyjdźcie. - spojrzeliśmy po sobie z Arturem ale zrobiliśmy to o co nas prosiła.
Perspektywa Julii
- I po co tu przyszłeś co? - spytałam go, czując że nie wytrzymam długo.
- Co tu się właściwie stało co? - myślałam że mnie rozniesie. On jeszcze mnie pyta co mi się stało?! - Dlaczego ty znowu chciałaś mi to zrobić? Dlaczego? - zaczął dopytywać a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Ty się jeszcze pytasz? - odparłam kpiąco i usiadłam na szpitalnym łóżku. - Może mi jeszcze powiesz że niczego nie pamiętasz co? - chłopak tylko pokiwał przecząco głową. - To ja Cię uświadomię Jakub. Zadzwoniłeś do mnie, oczywiście pijany bo jakby inaczej i zwyzwałeś mnie. Nie rób teraz takich wielkich oczu bo tak było. Powiedziałeś, że jesteś ciekawy od jak dawna puszczam się z Fornalem bo myślałeś że nadal jesteśmy razem, a kurwa nie jesteśmy! - wykrzyczałam, a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. - I co? Nie powiesz nic?
- Ja... ja naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło... - do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. - na oko ma około trzydziestki, ale widać że jest to dobry chłopak. - Musimy porozmawiać. Młodzieniec może zostać czy ma wyjść, pani Julio?
- Niech zostanie. - przełknęłam głośno ślinę i mocno ścisnęłam rękę Kuby.
- Po 24 godzinnej obserwacji zostanie pani przeniesiona na dwa tygodnie na oddział zamknięty, po tym czasie zobaczymy co dalej. Miłego dnia, żegnam. - powiedział kompletnie bezuczuciowo po czym wyszedł.
- I co Kuba? - spojrzałam na niego zapłakana. - Wyjdź stąd.
- Nie. - powiedział twardo i stanowczo.
- Bo co? - spytałam po czym mnie pocałował. Zdziwiona odwzajemniłam jego pocałunek, ale po chwili się odsunęłam.
- Bo Cię kurwa kocham.
2/3 maratonu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro